Hej, ja też zastanawiałam w zeszłym roku nad Callanem; mój szef uczy się do FCE i strasznie mi polecala i nadal poleca, bo niby dobra metoda i tania, i rzeczywiście na świadectwie ukończenia kursu ocena A; więc poszłam na próbne lekcje; reklamowali się: nauczysz się angielskiego 4 razy szybciej, od razu mówisz, uczysz się tylko w szkole.
A teraz co mnie zniechęciło, chociaż wtedy byłam po poziomie upper - stwierdzili, że muszę zacząć od niższego poziomu, przeraziło mnie, że muszę na pamięć uczyć się zdań, uważam że to trochę tak bez sensu, gdyż lubię się zastanowić, czasem sama do czegoś dojść itd.; z kolei dla lektora – nie umniejszając na pewno dobrego anglisty, liczył się głównie refleks – czyli szybkie odpowiedzi na pytania; nie należę do osób nieśmiałych, a zauważyłam, że te miały problem na lekcjach, jednak nawet mnie taki tryb nauki czyli automatyzm udzielania odpowiedzi nie odpowiadał, oczywiście mogłam wykuć te parę zdań, ale skoro obiecali bez nauki w domu, więc... Poza tym ja te zdania rozumiałam, jednak potrafiłam odpowiedzieć też dobrze, ale niekoniecznie ze wzorem z książki, czyli zero inwencji własnej, na razie pytanie i odpowiedz zg z wzorem, a z kolei ja nie lubię takiego bezmyślnego klepania na pamięć.
I co się okazało: spotykaliśmy się więc przed lekcjami i okazało się, że ludzie z mojej grupy, ci radzący sobie z ta metodą uczą się po prostu w domu, niektórzy nawet a właściwie większość na zaś, jak to tu mówimy, czyli z wyprzedzeniem całe zdania na pamięć, niekoniecznie ze zrozumieniem; co jeszcze mnie zniechęciło: nieciekawa książka; a także niby umiejętności mojej szefowej, która miała podchodzić do certyfikatu / nie wiem czy nawet zdawała, ale to sumie nie ważne/ i widzę, że właściwie to ciągle podkreśla przy nas pracownikach, jak to zna ten język a jak przychodzi jakiś nowy kontrahent to widzę że ona słabo a nawet bardzo słabo sobie radzi z mówieniem, a jak może to ucieka, myśli ze tego nie widzimy, a jest to osoba wręcz bardzo pewna siebie, widzę że woli pisemnie tłumaczyć / z translatorem co niestety widać po tych pismach/ i ktoś inny musi mówić, u nas nawet osoby niby na niższym poziomie lepiej sobie radzą z mówieniem niż ona; może to przypadek ale...
Powróciłam więc do tradycyjnych metod nauki, przerobiłam cały kpl.
FCE Gold czyli podręcznik, ćwiczenia i testy i radzę sobie, a nawet czerpię jakąś satysfakcję z takiej nauki, po prostu polubiłam ten język.
Mam tylko tego typu wątpliwości, intryguje mnie o co chodzi naprawdę w tej metodzie; dla mnie jest to metoda nieskuteczna, wręcz nieciekawa, oceniając jednak obiektywnie, komuś może taka metoda nauki odpowiadać, o czym świadczą ludzie, którzy nauczyli się języka dzięki tej metodzie, ponadto dlaczego można się uczyć tylko do poziomu FCE, co o niej sądzą inni angliści, a także lektorzy uczący w ten sposób, w końcu czy lektorom odpowiada ten sposób prowadzenia zajęć; dlaczego inne języki nie są objęte ta metodą, z tego co czytałam to jest to spowodowane tym, że angielski to język, w którym powtarzają się pewne schematy, konstrukcje –czy rzeczywiście o to chodzi.
Ja odbieram te metodę jako schematyzm udzielanych odpowiedzi, w sumie sam pomysł metody dobry; wg mnie chodzi o szybkość, może złapanie akcentu, tylko czy rzeczywiście da się w ten sposób nauczone zdania przenieść do realnie prowadzonych rozmów, po prostu myśleć w tym języku jak tego nie robi mój szef, a co ja już potrafię; czy ta metoda jest dla każdego.
Rada dla Ciebie: Idź na próbne lekcje, często są bezpłatne, by się zorientować jak to w rzeczywistości wygląda.
Pzdr