CPE i uczenie w szkolach

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 124
poprzednia |
Wielu z was na pewno przygotowuje się do CPE z mysla aby mozna było nauczać w szkolach. Otoz skonczyłam rok temu historię, posiadam CPE zdany na B i kurs pedagogiczny.
Jako historyczka o pracy w swoim przedmiocie moge zapomniec, to tez ucieszylam sie jak pojawilo sie w kuratorium zgloszenie wolnych etatow, jeden w gomnazjum, drugi w LO (wcale nie najlepszym )
Ani jedena ani druga pani dyrektor nie chciala ze mna rozmawiac, powiedzieli mi ze z takimi kwalifikacjami to moge co najwyzej szukac zatrudnienia w wiejskich szkolach podstawowych za zgoda kuratora.
A wiec caly wysilek w zdobyciu CPE pod katem szkoly poszedl na marne.
Nie łudzcie się więc, ze z CPE daje kwalifikacje jezykowe. Ale z drugiej strony słyszalam, ze kazdy nauczyciel powinien miec 2 specjalności, jak wiec pododzić jedno z drugim?
Nie jest to prawda. Poki co (czyli zanim nastapi magiczny rok 2006) uprawnienia do nauczania w szkole (do matury wlacznie) ma osoba z wyzszym wyksztalceniem (mgr lub licencjat) + CAE/CPE + kurs pedagogiczny (z tym bywa roznie - albo podyplomowka z pedagogiki, albo specjalny kurs wdrazajacy nauczycieli innych przedmiotow do nauczania angielskiego). Znam osobe, ktora rozpoczela prace majac magistra + papiery pedagogiczne + CAE. Teraz ma CPE i przyjeto ja z otwartymi rekami do kazdej szkoly, gdzie sie starala o prace. W wielu szkolach z braku kadry ucza ludzie po FCE (pod warunkiem, ze beda podchodzic do CAE lub robie zaocznie anglistyke lub NKJO). W jakim regionie Polski mieszkasz?
Nie zupełnie sie z Toba zgzdzam. Moze w Twoim regionie jest inaczej ale na ślasku bezrobocie przekracza 30% i absolwentow filologii oraz kilegiow jest pod dostatek, nawet w wiejskich podstawówkach. Uwiez mi, od roku nie pojawija sie do dnia wczorajszego ani jedna oferta pracy dla anglisty, o historii i WOSie nie wspomnę.
Slyszłam od jednej pani metodyk, że po roku 2006 ministerstwo ma umozliwic mozliwosci pracy w szkolach osoba bez kwalifikacji a znających świetnie języki. Zobaczymy, bo na drugiego mgr nie mam czasu i pieniędzy. Ale ktory dyrektor zatrudni kogos z CPE albo CAE majac u dzwi tłum filologów? Gratuluje twojej koleżance (pleców, rodziny nie wiem sama czego)
>Gratuluje twojej koleżance (pleców, rodziny nie
>wiem sama czego)

To nie plecy. Tak sytuacja wyglada w Malopolsce. Moze to kwestia tego, ze tutaj jest malo miejsc na wszelkiego rodzaju filologiach, a po studiach jest latwiej znalezc prace inna niz w szkole. Jeszcze nie tak dawno wielu niefilologow bylo zatrudnianych przez szkoly na wsiach an preferencjnych warunkach, bo takie bylo zapotrzebowanie na nauczycieli jezykow zachodnich. Teraz to sie zmienia. Moze rzecywiscie poszukaj pracy na peryferiach w szkole podstawowej? Ta osoba wlasnie tak pracuje, choc z wyboru, nie z koniecznosci. Jeszcze jedno - masz uprawnienia pedagogiczne do nauczania historii czy rowniez angielskiego? I co ma do tego kurator, jezeli masz pelne kwalifikacje do nauczania (tzn. czemu mialabys potrzebowac warunkowej zgody)? Z tego co sie orientuje, wlasnie po 2006 roku trzeba bedzie miec minimum licencjat z angielskiego by uczyc w szkole (i nie jestem pewna, ale byc moze mgr by uczyc w LO). szkoda tylko, ze nie kazdy absolwent NKJO zdalby CPE...
>ministerstwo ma
>umozliwic mozliwosci pracy w szkolach

lol

:-))))))))))
A mnie to wkurza, bo ja bym chcial, zeby mnie uczyla w gimnazjum osoba na poziomie CPE albo chociaz na CAE, a nie jakas kolesia, co robi co chwila bledy w angielskim i nie potrafi sie na dobra sprawe wyslowic pozadnie po angielsku .
Sam jestem na poziomie troche wyzszym od FCE, mozna powiedziec, ze taki Pre-CAE, zwlasza jesli chodzi o Use of English, ktory robie na zadowalajace 70 pare procent.
Jestem po filologii, mieszkam na śląsku i pracuję jako anglistka w szkole podstawowej i prywatnej językowej, oprócz tego udzielam korepetycji z angielskiego oczywiście.Uważam że na śląsku pomimo iż jest wiele wykształconych filologów to w szkołach naprawdę dyrektorzy mają problem by kogoś zatrudnić-być może to kwestia zarobków...ale nie o tym chciałam powiedzieć;uważam że osoba mająca CPE bądź filologię ma naprawdę ogromny potencjał...jeśli tylko chce uczyć.Możliwości są ogromne.pracę znalazłam bardzo łatwo, i nie mam żadnych "chodów" czy czegoś takiego.Acha i jeszcze jedno: nie ma czegoś takiego jak przygotowanie pedagogiczne z historii czy angielskiego- jest poprostu przygotowanie pedagogiczne.Dotyczy generalnie przygotowania do pracy w szkołach.Co innego przygotowanie metodyczne, tutaj bowiem jest już różnica...
Pozdrawiam wszystkich anglistów, i nie tylko życzę wielu sukcesów w znajdowaniu pracy i jej samej.
Monique.
>czegoś takiego.Acha i jeszcze jedno: nie ma czegoś takiego jak
>przygotowanie pedagogiczne z historii czy angielskiego- jest poprostu
>przygotowanie pedagogiczne.Dotyczy generalnie przygotowania do pracy w
>szkołach.Co innego przygotowanie metodyczne, tutaj bowiem jest już
>różnica...

Byc moze, osobiscie sie w tym gubie... Wiem jedno - ze osoba, ktora skonczyla np. biologie i ma uprawnienia do nauczania tego przedmiotu nie ma ich automatycznie w przypadku jezyka angielksiego (chocby miala i CPE) tylko potrzebny jest do tego dodatkowy kurs. Pewnie to kwestia nomenklatury, z ktora nie jest u mnie najlepiej ;)
Jestem w dokładnie takiej samej sytuacji jak Ty. Jestem mgr historii z przygotowaniem pedagogicznym + CAE. Aby mieć pełne kwalifikacje do naucznia angielskiego musiałam zrobić kurs metodyczno-kwalifikacyjny dla nauczycieli j. ang. (270 godzin). Kurs ten robiłam pracując już w szkole. Na chwilę obecną to wystarcza. Pracy w szkole nie musiałam szukać - kilku dyrektorów po rozmowach chciało mnie od razu zatrudnić. Co będzie po 2006r. nie wiem - i nawet trudno dowiedzieć się w Kuratorium, bo podają sprzeczne informacje. Jesli ktoś wie- niech napisze.
Pozdrawiam
do Annn!
W takim razie kiepsko szukałaś! ofert pracy dla filologów angelskich w szkołach nie brakuje - koniec sierpnia i pocżatek września nawet w gazetach się ogłaszali. Zajrzyj na stronę kuratorium oświaty, pod ofeerty pracy a zobaczysz ze najwięcej ofert jest dla anglistow.
Co do ludzi z certyfikatami to praca jest - może nie w liceach ale w podstawówkach i gimnazjach. Np. w szkole gdzie pracuje moja mama szukali nauczyciela na pół etatu. Nie znalazł się nikt z CAE 9na filolog nawet nie liczyli) to przyjęli kobietkę, która ma FCE (w dodatku na C). A swoją drogą ona tez jest załamana bo skończyła romanistykę ale nie szukają nauczycieli francuskiego więc uczy angielskiego.
z ciekawości ta osoba, ktora dostala prace miala magistra czego? anglistyki?
Witam wszystkich szanownych nauczycieli!

Jestem uczennica dwujezycznego liceum na Śląsku. W grudniu zdalam CPE.
Czytajac wypowiedzi Ann i kolejnych osob nasunela mi sie jedna mysl. Nie wiedzialam, ze jest tak wielu nauczycieli, ktorzy oprocz danego przedmiotu, np. historii znaja jeszcze angielski na tak wysokim poziomie. Tak jak napisalam uczeszczam do liceum dwujezycznego, oznacza to ze niektore przedmioty wykladane sa w naszej szkole w jezyku angielskim. Niestety brakuje kadry, mielismy tylko pania od historii ktora spelniala kwalifikacje, obecnie wszystko sie rozsypalo. Wiem, ze nasza pani dyrektor usilnie poszukuje nauczycieli ktorzy podjeliby sie nauki danego przedmiotu (biologii, historii, matematyki, obojetnie!!!) po angielsku. Wszystkim tutaj obecnym z takimi podwojnymi kwalifikacjami szczerze doradzam, szukajcie pracy w liceach dwujezycznych (na slasku sa chyba 2)!!!
Zycze powodzenia i pozdrawiam! Czekam na Was we wrzesniu w szkole!!
Ja też nie miałam kwalifikacji, mam CPE i jestem magistrem, robilam najpierw studia podyplomowe pedagogiczne (niepotrzebnie),potem kurs metodyczny w WOM-ie juz pracujac w szkole. W tej chwili robie staz(przedluzy mi sie ze wzgl. na urlop maciezynski),ktory kosztowal mnie duzo pracy(ambitna dyrekcja).Do tej pory na Slasku nie mialam problemu ze znalezieniem pracy-we wrzesniu telefon sie urywal, moglam wybierac miedzy podstawowkami w miescie.Niestety po 2006 strace mozliwosc pracy w szkole. Trzeba by isc znow na studia:(Brak mi na to pieniedzy i czasu, a przede wszystkim nie mam ochoty,by jakis sfrustrowany profesorek traktowal mnie znow jak gowniare,a tak niestety sytuacja na uczelniach wyglada (a jednak zastanawiam sie powaznie nad filologia,ale nie po to by pracowac w szkole). Mysle,ze nie warto robic juz zadnych kursow, by moc uczyc w panstwowej szkole, bo do 2006 nawet sie ich koszt nie zwroci,a po prostu szukac pracy gdzie indziej. Pozdrawiam
proponuje przeglądac oferty pracy na stronie Kuratorium Oświaty w Katowicach
Oby to rozporządzenie o zakazie nauczania angielskiego poprzez przypadkowe osoby ze świstkiem CAE/CPE weszło jak najszybciej w życie. Nie wyobrażam sobie jak może uczyc języka osoba mająca zupełnie inne wykształcenie niz filologiczne ze świstkiem CPE, który nie odzwierciedla wszestronnych umiejetność językowych. CPE nie jest dowodem wszechstronności lingwistycznej, która pozwala na płynną dyskusje na tematy abstrakcyjne, mając na uwadze słownictwo z dyskursu politycznego, edukacyjnego. CPE pozwala na głębsze dyskusje ale tylko w obrebie tematów z życia codziennego i nie jest niczym nadzwyczajnym. Na szczęscie, gdy wejdzie ustawa 2006, wszyscy "nauczyciele" angielskiego musza ustąpić miejsca specjalistom-filologom. Jaką wiedzę teoretyczną i praktyczną ma osoba ze świstkiem CPE na temat kultury / literatury/ językoznawstwa (fonetyka praktyczna), ktore sa niezbędne w procesie nauczania języka? Taka osoba nie ma pojęcia o strategiach efektywnego poprawienia błędów uczniów, nie mówiąc o innych aspektach, które sa pomijane na śmiesznych kursach pedagogicznych. Serdecznie wspólczuje uczniom, mających takich pseudo-anglistów i módlmy się o jak najszybsze zastąpienie ich specjalistami, ktorzy czasami maja problemy z zatrudnieniem ze wzgledu na pseudo-anglistów.
niestety faktem jest też, że wielu filologów angielskich też ma dosyć skromną wiedze językową i kaleczą wymowę, nie wspominajac o znajomości literatury. Nie potrafią także wyjaśnić uczniowi pewnych reguł gramatycznych lub też zamiast nauki języka (komunikacji) ograniczają się do nauki gramatyki. A póżniej się dziwić, że uczeń chodzi do liceum( zaczął uczyć się w podstawówce) i nie może z siebie nic wydusić po angielsku oprócz yes, O.K. , I don't speak English. Certyfikaty rzeczywiście nie mogą w pełni świadczyć o wystarczającej wiedzy językowej, jednakże nie świadczą też o jej braku, a tak to zabrzmiało.
ps Obawiam się że pewna niemała część studentów by ich nie zdała.
a jaka to szkoła jesli można zapytać. Ja jestem zainteresowana taką pracą ale jak na razie znalazłam dwie takie szkoły (jedna publiczna, druga prywatna), w jednej z nich niestety już mają nauczyciela mojej specjalności. tak więc jak możesz podaj namiary na szkołę.
Z tego co widzę, to raczej dyrektorów szkół nie bardzo obchodzi, czy ktos ma CAE czy CPE, ale czy ma mgr anglistyki, te certyfikaty wszelkie to jedynie dodatkowe świstki w teczce np tak samo patrzą na to załóżmy CPE a zaświadczenie ze szkolenia metodycznego np Longmana.

do osoby powyżej mojego wpisu:
nie dokładnie rozumiem jaką pracą jesteś zainteresowana?
i w jakim mieście/regionie?

a co do licencjatu,
to mi dyrekcja zapowiedziała, że w 2006 mam mieć już mgr z anglistyki,
jak nie, to wypad, więc nie wiem ile jest czasu, chyba coraz mniej, na to wychodzi, prawda?
a teraz idę celebrować moje ostatnie chwile z dziećmi, każdy moment na wagę złota,
no cóż...

pozdrawiam serdecznie wszystkich nauczycieli angielskiego!
Faktem jest tez, że zarobki anglistów w szkołach państwowych demotywują do efektywnego nauczania. Po co się przemęczać za kilka setek na rękę po całym miesiącu pracy i wymyślać kreatywne ćwiczenia na mówienie, pisanie etc, jak mozna skserować kilka ćwiczeń gramatycznych i zadać je na całe 45 minut a na nastepnych zajęciach sprawdzac je przez kolejne minuty. Taka lekcja pokazuje jakby n-l nie potrafił uczyc, nie znał zagadnień kulturowych etc. a w rzeczywistości taka osoba oszczędza siły i pomysły do zajęć w prywatnej szkole językowej. Więc nie powinniśmy oceniać kompetencji nauczycieli biorąc pod uwagę ich zajęcia w panstwowych placówkach bo to bardzo niepewny i złudny grunt
Osoby z certyfikatami maja prawo nauczac,gdyz brakowalo nauczycieli-magistow filologii i szczerze mowiac nie sadze,by cos sie zmienilo.U mnie w szkole z braku "fachowcow"angileskiego uczy pani ze swietlicy,ktora nie ma nawet FCE,bo nie udalo jej sie go zdac,miala tylko lektorat na studiach,pani z licencjatem, ktora robi DRAMATYCZNE bledy jezykowe i ma fatalna wymowe(ale po 2006 zostanie jako swietnie wykwalifikowana kadra)i 2 osoby z CPE na A, po kursach matodycznych. Jedna z nich przez kilka lat mieszkala w WB i ma meza brytyjczyka z ktorym porozumiewa sie po angielsku-sadze,ze wielu magistrow filologii mogloby sie od niej uczyc nie tylko wymowy, slownictwa i realioznawstwa ale i wspanialego podejscia do dzieci, kreatywnosci i zamilowania do przedmiotu i zawodu.Niestety bedzie musiala zrezygnowac z pracy.Tylko gdzie sa te tlumy magistrow, ktorym zabiera ona prace, chetnych do dyskutowania z 7latkami z podstawowki w malym miasteczku na tematy polityczne?
Może niesłusznie poczułam się sprowokowana Pana wypowiedzią, bo mimo posiadania "świstka" nie zamierzałam i nie zamierzam uczyć w szkole.
Powiem tylko jedno: certyfikat CPE *JEST* dowodem bardzo dobrej znajomości języka, a egzamin na CPE sprawdza *wszystkie* sprawności językowe kandydata. Kandydat *musi* wykazać się umiejętnością rozmowy na tematy również abstrakcyjne, wykraczające poza sprawy codzienne (vide informator o egzaminie).

W Pańskiej wypowiedzi widzę sporo emocji, czy zbulwersował Pana jakiś konkretny incydent?

Co do meritum Pana listu - ja również wolałabym, żeby młodzież szkolną uczyli nauczyciele po filologiach, pod warunkiem, że będą dobrze przygotowani metodycznie i świetnie znali język. Jak jest naprawdę - wiadomo.

Od mojej własnej matury upłynęło co prawda lat hmm kilkanaście, ale na podstawie swoich doświadczeń nie uważam, by do pracy w szkole niezbędna była znajomość naukowych podstaw fonetyki, gramatyki historycznej i tak dalej. Językoznawstwo rzecz ciekawa, niestety czasem brakuje czasu na pogłębianie praktycznej znajomości języka. Zapewne wszyscy znamy absolwentów filologii robiących żenujące błędy gramatyczne.

Wydaje mi się, że poziom językowy posiadaczy certyfikatów jest bardziej przewidywalny niż absolwentów studiów filologicznych - jak pokazuje praktyka, przez każde studia, niezależnie od kierunku, można się w Polsce jakoś "prześliznąć".
Może rozwiązaniem zadawalającym zarówno ambitnych absolwentów innych kierunków studiów jak i zdenerwowanych "przyuczoną" konkurencją filologów byłby egzamin z metodyki dla nie-filologów?
i oto chodzi drogi dr, że nie wiadomo dlaczego mają być preferowani filologowie, którzy i tak nnie zamierzają się starać, bo mają jeszcze inne lepiej płatne posady w zanadrzu, a wtedy znika różnica między filologiem, a posiadaczem CPE, chociaż pracę i tak dostanie filolog.
I oto własnie jest kolejny paradoks naszego ukochanego ministerstwa edukacji, gdzie jezeli ma sie specjalistę do uczenia to i tak się go nie docenia i nalezycie nie wynagradza. Oczywiście, ze cwaniactwo polega na tym,ze kazdy pracodawca chciałby płacic mało a miec specjaliste z odpowiednim dyplomem a nie z certyfikatem. Jezeli ta tendencja utrzyma sie w Polsce (a nic nie wskazuje na zmiany), to za kilka lat dojdzie do sytuacji, gdzie wiekszość uczniow bedzie brala korki z wiekszosci przedmiotow a do szkoły panstwowej bedzie chodziła odhaczyć swoją obecność
Droga Annnn...to naprawdę przykre...:( Potraktowali Cię, jakbyś się tam pojawiła z FCE na D, a nie z CPE na B...
Ale tak to już jest:(
To strasznie głupie z ich strony.
Wiesz, a może oni nie wiedzieli co to takiego???:|
praca nauczyciela to niewdzieczny zawod, i mało kto chce go wykonywac tak od serca, tylko sytucaja finansowa go do tego zmusiła.
Dziekuje za odpowiedzi. Juz sie wszystkiego dowiedzialam w kuratoruim. Osoba z dyplomem dowolnej uczelni, przygotowaniem pedagogicznym i dyplomem CAE albo CPE ma i bedzie miala nadal pełne kwalifikacje do nauczania jezyka angielskiego we wszystkich typach szkól.

Rok 2006 dotyczy nauczycieli bez kwalifikacji, czyli bez jednego lub kilku z tych warynkow, np. majac CAE, metodyke ale nie majac dyplomu wyzszej uczelni.

Co wiecej, zaleca sie (a podobno bedzie to wymóg) aby kazdy nauczyciel mial przynajmniej 2 specjalizacje i nie oznacza to , ze musi on robic 2 magistrów !
Dyplomy jezykowe i studia podyplomowe maja spelnic te zadania.
w Polsce bardzo sie rozni miedzy soba. Jak ktos wczesniej zauwazyl, na kazdych studiach da sie "przeslizgnac" i anglistyka nie jest tu wyjatkiem. Znam osobe, ktora na II roku anglistyki, panstwowej, i to na wcale nie najgorszym uniwersytecie, zapomina dodac "s" w trzeciej osobie. No ale pewnie jej doglebna znajomosc literatury i jezykoznawstwa wynagradza te braki.
Naturalnie sa tez ludzie, ktorzy juz na pierwszym roku studiow potrafia sie wykazac swietna znajomoscia jezyka, i takich ludzi tez znam (co wiecej, sa z tego samego uniwersytetu, co wspomniana kolezanka). Tyle, ze oni nie pracuja w szkolach :) i wcale nie zamierzaja tego robic. Taka smutna prawda, ale jezeli ktos jest dobry, to nie pojdzie do szkoly, gdzie zarabia 1000zl na reke (a i to chyba przy dobrych waitrach).
wpis powyżej i pytanie o pracę był do alex :) parę postow wyżej. Sorki za zamieszanie
Annnn, jestes tego pewna??? Bo w takim razie wybieram sie na kurs pedagogiczny. Prosze odpisz czy to jest prawda na 100%.

Pozdrawiam
Właśnie - dołączam się do pytania. Mam CPE, kurs pedagogiczny i "niefilologicznego" mgr. Chcę zacząć uczyć w szkole. Czy ta informacja jest pewna na 100%, czy też muszę "dorobić" mgr/licencjata z filologii ?
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 124
poprzednia |

« 

Studia językowe