CPE i uczenie w szkolach

Temat przeniesiony do archwium.
91-120 z 124
jak się cierpi na multiple personality disorder to chyba jest fajne ;)
dla osób z
>certyfikatami CAE/CPE. to taki apel - żeby one miały jakąś wartość.
>brakuje na pewno (...) dobrych podstaw gramatyki.

To co wy umiecie z tymi certyfikatami?


>kobietę z ...literatury angielskiej. po co komu literatura w jej wydaniu na studiach

Tu piszesz o jednej osobie

>I tak właśnie wszyscy filolodzy z doktoratem okazują swoją wyższość
>reszcie świata.


A tutaj dokladasz wszystkim. I to ma byc traktowane poważnie?
Witam,
Tak sobie czytam to wszystko i fajnie mi jest.
Uczę języka angielskiego od 15 lat, a jestem po studiach na AGH (wydział geodezji). Nie byłem i nie zamierzam być na zadnych kursach "metodycznych", co m.in. stało się powodem mojego odejścia z LO po 10 latach pracy. Po prostu nie mogłem (a moze nie byłem w stanie?) przeskoczyć etapu "stazysty". Pracuję "u siebie" w stosunkowo małym mieście. Jestem dobry w tym co robię (ponad setka moich uczniów zdała FCE, kilkanaście osób CAE), bo ludzie płacą MI swoje cięzko zarobione pieniądze, a nie magistrom filologom, absolwentom college'ów, czy innym jedynie-uprawnionym itp, itd. , których wokól pełno.
Jest to jedyna znana mi weryfikacja przydatności do zawodu. Rynkowa.
Mamy tu i Global Village i Word i International House i ileś tam jeszcze.
I dobrze. Nic tak nie pobudza do pracy jak zdrowa konkurencja.
A meble do mojego domu zrobił wykształcony kolejarz (bez kwalifikacji stolarskich i zaświadczeń Kuratorium o przydatności do zawodu.
On nawet nie był hospitowany!!!).
Wniosek prosty: jeśli ktoś jest dobry to nawet ten beton dyrektorsko-kuratoryjno-metodyczny go śmieszy, a pracując cięzko i zdobywając WIEDZĘ (a nie zaliczając durne kursy) dojdziecie do wszystkiego.
Uczcie na własną rękę. Poziom prezentowany w szkołach dzisiaj rewelacyjnie to ułatwia. I módlcie się, aby to jak najdłuzej trwało.
Czego serdecznie (i sobie) zyczę.
Skad w Was wszystkich tyle zalu do wyksztalconych anglistow? Czy chcecie udowodnic, ze przecietny amator jest lepszy, nauczycielem od przecietnego filologa?

Porownanie z kolejarzem robiacym meble nietrafione. Skoro kazdy moze robic wszystko, dalbys stolarzowi prowadzic pociag?
a chwalenie sie nieukonczeniem zadnych kursow metodycznych w ustach nauczyciela brzmi po prostu smiesznie.
O wielkie jejku!
O jakim zalu mowa? Po prostu nie dziel ludzi na tych lepszych (bo mają jakiś tam papierek (jaki by on nie był)) i gorszych, bo go nie mają.
Szanuję każdego, ale nie za to co ma i co skończył ale za to JAK wykonuje swoją pracę.
Poruszyłem wiele wątków, twierdzę istotnych, w swojej wypowiedzi
(jakość nauczania, wartość kursów tzw. metodycznych, wielkość i "potrzebność" kuratorium, opieka dyrektorska, rynkowe kryterium przydatności do zawodu, itp.) a atak poszedł na błahostkę (do tego, jak twierdzę, przykład trafiony).
I jeszcze jedno.
NIE jestem nauczycielem. Jestem inżynierem.
I jestem z tego DUMNY.
Nie pretenduję do niesienia kaganka oświaty.
Robię to, co bardzo lubię i znajduje to odzew w środowisku.
What else could I ask for?
Po prostu nie dziel ludzi na tych lepszych (bo mają
>jakiś tam papierek (jaki by on nie był)) i gorszych, bo go nie mają.
>Szanuję każdego, ale nie za to co ma i co skończył ale za to JAK
>wykonuje swoją pracę.

Ja wlasnie nie napisalem nigdzie, ze dziele ludzi w ten sposob. To Ty piszesz:

"ludzie płacą MI swoje cięzko zarobione pieniądze, a nie magistrom filologom, absolwentom college'ów, czy innym jedynie-uprawnionym itp, itd. , których wokól pełno."

co swiadczy o Twoim lekcewazacym stosunku do filologow, o tym, ze ich nie szanujesz. Mnie to sie nie podoba i o tym napisalem.
Spróbujmy zbliżyć stanowiska.
Ten fragment wypowiedzi, z którym się stanowczo nie zgadzasz, nie miał na celu obrażanie kogokolwiek. Miał jedynie podkreślić fakt, że posiadanie (bądź nie) dowolnego rodaju formalnego wykształcenia nie powinno stanowić jedynej przesłanki do zaistnienia i znalezienia się w życiu.
Żeby Ci trochę osłodzić podam fakt z mojego podwórka (geodezyjnego).
Mimo ukończenia studiów dziennych, geodezyjnych, nie mam prawa do wykonywania zawodu samodzielnie (bo nie mam tzw. uprawnień -
a na tygodniowych, tak, tak, kursach na te uprawnienia to balanga,
wódeczka, itp. (znasz powiedzenie: pijany jak geodeta?), więc jestem nikim w świetle polskiego prawa korporacyjnego).
I pracuję czasami (dla rozrywki - bo to świetny zawód) na konto rodziny.
Więc, czy to wszystko, tak postawione, ma sens?
Ja sobie radzę, ale mnie to drażni.
Pozdrawiam.
>Ten fragment wypowiedzi, z którym się stanowczo nie zgadzasz, nie miał na celu obrażanie kogokolwiek.

To już widzisz, jak takie stwierdzenia mogą być odbierane

Czy fikcja kursow to jedyny powod, dla ktorego nie pracujesz w zawodzie?
akurat mam dziś chwilę czasu , usiadłam przed kompem i chciałam NAPISAĆ jak proszę studiów podyplomowych nie organizować. nie mam żalu do wykształconej anglistki. chciałabym tylko, żeby sobie WYOBRAZIŁA, że mnie się na nic nie przydadzą żadne symbole Szekspira czy znaczenie trucizn w Otellu nigdy do niczego. te studia kosztowały prawie 3500 PLN, za które sama musiałam płacić więc nie rozumiem dlaczego nie mogę nawet w takiej sytuacji powiedzieć jej co myślę o jej truciznach.
Gramatyka - na pewno wiele rzeczy jest trudnych i nielogicznych (choć ja traktuję gramatykę jak kręgosłup języka) i mają one jakiś kontekst i źródło historyczne przez co zapewne dużo łatwiej je zrozumieć - zwłaszcza uczącym się języka w zupełnie innym kręgu kulturowym.
certyfikaty takich rzeczy nie uczą.
nie uczą też pisania eseju literackiego o objętości 8 stron A4!
takich rzeczy, które pewnie przydałyby mi się, żeby uczniowi pewne problemy łatwiej naświetlić bym oczekiwała, a nie omawiania historii czekolady na podstawie jakiegoś -sorry - duperszmita za x. zł z księgarni wyrwanego z kontekstu jakiegokolwiek.
pozdrawiam inżyniera, który olewa wszystkich filologów takich jak tamta lady:((((((
mam nadzieję, że lepsi też są. szkoda, że ich nie spotkałam tam, ale cóż...
za to metodyczka była doskonała. to słowa uznania.
Ja pracuję w zawodzie, jak z resztą napisałem, tyle, że z języka żyję i ta praca daje mi podstawowe utrzymanie. Fikcja dotyczy tych dodatkowych gamoństw, które niczego nie wnoszą, a są okazją dla paru tatusiów do robienia kasy (=2000 zł) a nas w balona, przy decydującym udziale naszego Państwa.
I nigdy nie zgodzę się z sytuacją, że to posiadany papier ma o czymkolwiek świadczyć. Niech każdy robi to, co sądzi, że umie najlepiej; jak mu płacą, to dobrze sądzi, niech biurokracja państwowa od jak największej ilości rzeczy trzyma się z daleka. Dlaczego nikt dziś nie narzeka na ilość sklepów, obsługę, wybór towarów?
Moim zdaniem tylko dlatego, że nie ma kuratorium d/s zaopatrzenia i całych tych pacajstw. Jak podałem wcześniej przez 10 lat pracy w LO nikt mi nie pomógł (te metodyki kochane), ale dodam też, że ówczesny Dyrektor nie utrudniał. I za to do dziś jestem mu wdzięczny.
Wiem jedno. Edukacja w dzisiejszym wydaniu, w całości, nadaje się do kosza. Po prostu.
A jeśli idzie o to odbieranie stwierdzeń, to cóż, mówię to co myślę, a każdy odbiera to według swojego punktu widzenia.
Dziękuję za interesującą wymianę myśli.
>wszystkich filologów takich jak tamta lady:((((((
>mam nadzieję, że lepsi też są. szkoda, że ich nie spotkałam tam

O wlasnie. O to mi chodzilo, zeby nie potepiac w czambul wszystkich filologow.
>I nigdy nie zgodzę się z sytuacją, że to posiadany papier ma o
>czymkolwiek świadczyć. Niech każdy robi to, co sądzi, że umie
>najlepiej;

Ejże, taki gazownik, na przykład, powinien mieć uprawnienia, chyba że wystarczą Ci deklaracje, że on sądzi, że umie to robić. Znajomy dorabiał sobie jako "złota rączka", remontował mieszkania, ale kilka lat temu uzyskał jednak (bez problemu) uprawienia elektryczne i gazownicze. Też może trafić na klienta, który nie będzie chciał mu powierzyć montażu kuchenki tylko dlatego, że kolega mu powie, że się na tym zna.

>Dlaczego nikt dziś nie narzeka na ilość sklepów, obsługę, wybór towarów?

A jakie szkoły trzeba skończyć, żeby sprzedawać?

Są rózne zawody. To nie certyfikaty są bez sensu, tylko biurokracja i korupcja z nimi związana. Takie CPE to też tylko certyfikat. Znam osoby, które mają CAE i nie ćwiczą języka, przez co mówią i piszą gorzej niż ktoś z FCE.

>Wiem jedno. Edukacja w dzisiejszym wydaniu, w całości, nadaje się do
>kosza. Po prostu.

Pracowałeś w szkole.

> przez 10 lat pracy w LO nikt mi nie pomógł (te metodyki kochane),

Nie chodziłeś na prelekcje dla nauczycieli organizowane przez wydawnictwa językowe?


jak mu płacą, to dobrze sądzi, niech biurokracja państwowa
>od jak największej ilości rzeczy trzyma się z daleka. Dlaczego nikt
>dziś nie narzeka na ilość sklepów, obsługę, wybór towarów?
>Moim zdaniem tylko dlatego, że nie ma kuratorium d/s zaopatrzenia i
>całych tych pacajstw. Jak podałem wcześniej przez 10 lat pracy w LO
>nikt mi nie pomógł (te metodyki kochane), ale dodam też, że ówczesny
>Dyrektor nie utrudniał. I za to do dziś jestem mu wdzięczny.
>Wiem jedno. Edukacja w dzisiejszym wydaniu, w całości, nadaje się do
>kosza. Po prostu.
Dyskujsja jak widać wkroczyła w fazę zaczepek międzyzawodowych. Nie występuję w obronie filologów, ale dalej twierdzę, że dobre przygotowanie do zawodu jest tak samo ważne jak talent, oddanie i doświadczenie. To, że ludziom z innych zawodów udaje się dobrze uczyć, to wcale nie oznacza że należy popierać wolną amerykankę. Może macie własnie więcej talentu i już. Dlaczego nie proponujecie, aby leczeniem ludzi zajęli się zapaleńcy bez stażu i studiów medycznych. przecież i tego się mozna nauczyć. Po wychowawaniu swoich dwóch córek mam wiedzę zbliżoną do pediatry, umiem rozpoznać różyczkę, zapalenie opon mózgowych, wyrostek, anginę, nawet wiem jak leczyć zeza. No i co, mam pracować w szpitalu i wmawiać lekarzom, że ich 6 lat studiów to nic. Trochę skromności.
No wiesz - college -pogadać sobie możemy bo ja i tak już dawno to "coś
" skończyłam żeby mieć papier do szkoły. sama też jestem doktorantką, ale w innej działce. i owszem - skarżą się na mnie i mam problemów sporo, ale jak dziś tak dokładnie przejrzałam sobie wszystkie podstawy programowe ( a nawet mam już proces w sądzie więc raczej by wypadało w końcu) to nadal przyznaję rację ... sobie samej przyznając ją wam wszystkim tutaj.
Albowiem chciałam rzec tu jako dwuprzedmiotowiec, że takiego - przepraszam - ale burdelu podręcznikowego jak w zakresie języka angielskiego to nie ma w żadnym innym przedmiocie. Pi razy oko wiadomo, że co w podręczniku to i na maturze. A jeśli chodzi o język to... filolodzy wybierają takie podręczniki od czasu do czasu, że nie wiadomo do czego to przypiąc - a dopuszczenia mają - czemu by nie:(((((.
Przecież dopuszczenie można cofnąć jak książka się nie nadaje a sam podręcznik zmienić do nowych zasad, ale po co... zresztą powiem wam, że uczenie języka obcego w polskiej szkole to jest najbardziej syzyfowa praca z wszystkich możliwych. Dla mnie była przynajmniej. Miałam zawsze książki, do których nie było testów gotowych (przez x. lat) i musiałam CO ROKU wymyślać nowe sprawdziany bo nauczyciele - a zwłaszcza języka- nie mają nic więcej do roboty tylko ZNOWU(!!!) zmieniać podręcznik.
Noż można fioła dostać przecież z tymi zmianami!:(((
I potem zawsze myślałam naiwnie - no tyle już mam zrobione - teraz sobie odpocznę i film pooglądam, a tu...ZNOWU nowa szkoła i ZNOWU nowy podręcznik,do którego nie ma testów i w ogóle też podręcznik jest beznadziejny - tylko wziąć i kopnąć:((((.
To jest załamujące lub nawet gorzej.
No i tyle.
Zamiast raz zrobić coś porządnie i zostawić to tu co roku nowa mordęga. ja jestem złym nauczycielem bo ja uważam, że to jest normalna GŁUPOTA.
pozdrawiam.
>Miałam zawsze książki, do których nie było testów gotowych (przez x.
>lat) i musiałam CO ROKU wymyślać nowe sprawdziany

są inne powody przemawiające za samodzielnym wymyślaniem testów.
1) patrząc na krążące tu ogłoszenia typu 'sprzedam/kupię testy' nie widzę sensu dawania komukolwiek gotowych testów
2) obecne testy to czesto tylko wykreślanki, zakreślanki - nawet jak się nie wie, można zgadnąć - jakie to ma być sprawdzenie czegokolwiek?
Odpowiedź do BEZ KOMENTARZA
WIESZ CO BEZ KOMENTARZA, OWSZEM POGADAĆ TO MY SOBIE MOŻEMY, BO JA, MOŻE TAK JAK I TY, Z CZYM PRÓBUJESZ SIĘ OD DŁUŻSZEGO CZASU TUTAJ OBNOSIĆ, TEŻ JESTEM TROCHĘ WYKSZTAŁCONA, ALE POZWÓL, ŻE NIE BEDĘ CIĘ PRZEBIJAĆ MOIMI ROZPOCZĘTYMI STUDIAMI DOKTORANCKIMI. pOCZEKAM, AŻ SIĘ OBRONISZ I WYSTAPISZ TU JAKO DOKTOR. jESLI BEDZIESZ ZAMIAST ROZWIJAĆ SIĘ POGRĄŻAĆ W SWOIM ZGORZKNIENIU, TO WĄTPIĘ, ABYŚ DOSTAŁA KIEDYŚ DR.
Teraz już zwykłymi literami. Od dłużeszgo czasu wczytuję się w twoje teksty i nie widzę w nich myślui przewodniej poza tym, że świat nadepnął ci na odcisk. Szkoła najbardziej, bo chyba nie podążyli za twoim wspaniałym umysłem. Ale w tym wszystkim co piszesz brakuje jakoś choćby jednego zdania o twoich uczniach. Cały czas TY,TY. Bo ty musiałaś wymyślać testy, bo ty musialaś się zmagać, bo ty to , ty tamto. Twoje wypowiedzi nie sa merytoryczne, bo co z tego ,że ci się jie podoba, że jest dużo książek do angielskgo. Zacznij uczyć w szkole i ucz choć jeden rocznik z jednym tytułem. A ty co-odchodzisz i warczysz. Spotykasz się w sądzie. A gdzie twój uczeń! Ja uczę z jednym wydawnictwem, z jednym tytułem, do którego od 3 lat SAMA robie wszystko. I lubię to. Z tego co SAMA zrobiłam przez kilka lat można by z pewnością zapchać ten twój doktorat.Daj już spokój- to sie robi nudne. Albo ucz, jesli się do tego nadajesz, albo idx i rób co innego. Np studia doktoranckie, na których nie będziesz musiała sama nic wymyślać.
nooo - ja się zniczym specjalnym nie obnoszę. jeśli mam wiedzę to staramsię ją przekazać. niestety moi drodzy - to zajmuje CZAS, żeby tę wiedzę sobie przyswoić. i dla mnie doktorat to jest zdobywanie zupełnie nowej wiedzy, która mnie akurat interesuje. a uczniowie...zależy którzy. naprawdę.
a skoro ja chcę mieć czas na naukę to dla mnie marnowaniem go jest ukłądanie x-owych testów do kolejnego podręcznika a angielskiego! i teraz nie wmawiajcie mi BŁAGAM, że kupione testy z podręcznika z. będą pasować do treści zawartcyh w podręczniku x. bo nigdy tak nie ma! Zawsze jest inne słownictwo i trzeba robić wszystko od początku. dla mnie to horror osobiście. to jest dobre jak ktoś ma czas na takie pierdoły. jak go nie ma to trzyma się reguł, chce mieć testy gotowe do każdego ze stu tysięcy podręczników i nic go więcej nie obchodzi.
a zapewniam was, że jak się obronię to pracy na pewno nie znajdę nigdzie - no może w podstawówce w dzisiejszych czasach... bo zwyczajnie nie mam znajomości żadnych. ale trudno wymagać by ktoś się zgodził z moim myśleniem nawet w necie. wszak nikt inny tu nie pisze jak tylko ci donosiciele, którzy donoszą w sądzie kompletne brednie pod moim adresem!:((((
Oto etos nauczyciela języka angielskiego w tym kraju. Kiedyś było - "bóg, honor, ojczyzna" a dziś "dyrekcja, podręcznik i zysk na nim, ploty".
TO jest uczenie angielskiego po polsku.
a gdzie uczniowie ktoś by się zapytał? a nie wiem... może wiszą na wieszakach? albo poszli do kina...
Źle napisałam - miało być:
1. DYREKCJA
2. PODRĘCZNIK I ZYSK NA NIM
3. ploty i INTRYGI
:((((
>zwyczajnie nie mam znajomości żadnych.

no tak, najlepiej na brak znajomości zwalić winę.....
do BEZ KOMENTARZA

Każdy twój kolejny wpis w tej dyskusji to coraz większa desperacja. Zasadnicze pytanie- po co tu piszesz, skoro to strona dla pasjonatów i ludzi, którzy kochaja to co robią- zarówno uczniów jak i nauczycieli. No chyba nie po to , aby sie obnażać ze swoimi kłopotami w pracy, bo te nikogo nie obchodza. Jakies dziwaczne aluzje do beznadziejnej dyrekcji i donoszących nauczycieli brzmia dziwnie. Nie chciałabym miec takiego nauczyciela jak ty- frustrata i osoba, która za wszystkim widzi ploty, intrygi i kasę. Uwolnij sie od tego, a świat bedzie ci przychylniejszy. Zapewniam cię,że praca twórcza w nauczaniu angielskiego jest możliwa i daje wiele radości.
wiesz co - college - kiedyś też tak myślałam. uwierz mi. jakieś 6 lat temu. byłam wtedy niepoprawną optymistką MIMO WSZYSTKO. zostałam wtedy nauczycielką roku, odznaczono mnie dyplomem i szarfą. naprawdę. wygłosiłam mowę, w której powiedziałam, że kocham wszystkie dzieci i potem dowiedziałam się od dyrekcji, że jestem ...zerem. ZEREM:(((
ostatnio czytałam fragmenty książki "jak bronić się przed mobbingiem?" i tam właśnie było, że pracownik przenosi z zakłądu na zakładu swoje żale. no, ale wtedy nie było zapisu o mobbingu. musiałam odejść. nie było kamer ani telewizji choć i tam zajrzałam.
wiesz ..szkoda, że nie było Cię na ostatniej rozprawie mojej. może byś przemyślał/przemyślała swoje słowa napisane do mnie:((((.
niestety mam nadzieję, że na etapie życia na którym jestem moi prawdziwi przyjaciele prócz oklasków (nie zależy mi) nie pozwolą mi zginąć z głodu co gwarantuje mi mój piękny kraj bo cóż on więcej mi zapewnić może...
no i tyle chciałam napisać i się nie powtarzać na tym pięknym forum pełnym ludzi z CPE... oraz innych super-hiper oświeconych.
tylko zawsze mam takie pytanie...skoro wszyscy są tacy mądrzy jakimi się być wydają czemu to ja sie uczę angielskiego a nie Anglik polskiego?
pozostawiając to i wiele innych pytań bez odpowiedzi idę w pokorze pisać moją rozprawę doktorską bo dużo mi jeszcze zostało...
coś bym wam jeszcze napisała, ale nie widzę sensu.
Bez komentaza może...:(((
Nie jestem super, ani hiper oświecona, ale swoje wiem, bo 20 lat jestem w zawodzie. Miałam kilu dyrektorów, lepszych i gorszych. Mam gębe na swoim miejscu, nie raz stawiałam się w szkole ( np na maturze ustnej nie chciałam podpisac sie pod 2 dla gnębionego ucznia, za co miałam spore problemy), ale to uważam za element zawodu. Pracujesz z ludźmi i albo ty ich zmieniasz, albo oni zmieniają ciebie. Tylko że problem polega na tym, że nie rozumiem dlaczego wylewasz tutaj tę całą krzywdę i próbujesz udawadniać, że ci co ucza angielskiego w szkołach, czy gdziekolwiek to jakas sitwa. Ja lubię swoje środowisko, znam wspaniałych nauczycieli i nie jarzę o co ci chodzi. Zresztą coraz bardziej.
jesli chodzi o sąd i udział w rozprawie, to nie sądzę, żebym mogła zmienić opinie o tym co piszę gdybym zobaczyła to LIVE. Sąd to nie kino. Masz sparwę do załatwienia w sądzie, to ją załatwiaj. Dlaczego to ma zmienić mnie?Ja tylko wypowiadam się po tym co czytam w twoich kawałkach. I dziwne to jest, jakieś takie ........
Być może jest to dziwne, a być może nie. Żyjesz w kraju, w którym rządzi mafia, a wmawiasz mi, że nauczyciele tutaj to ósmy cud świata? może ty, pojedyncze przypadki, reszta to taka sama mafia jak każda inna. weźmy ten mój proces - gdzie w cywilizowanym kraju tyle by się proces jakiś ciąnął? to się będzie ciągnęło 5 lat albo 10 i już mam powiedziane, że jak się osobiście nie stawię to mnie pomijają. to jest gorzej niż żałosne po prostu. nie wiem co mam jeść w międzyczasie - akta sprawy?
na szczęście mało mnie to obchodzi.
najgorsze było kiedy się dowiedziałam, że sitwa tamtejsza już od razu zaczęła mnie szpiegować i dowiedzieli się gdzie indziej znalazłam sobie pracę. serce mi przestało bić w tym momencie. a mówią, że Polska to kraj prawa...
:((((
chciałam tylko napisać, że NIE. nie wylewam żalów. już mi chyba przeszło - idzie wiosna. pozostał niesmak i niechęć do wielu rzeczy. więcej niż rozczarowanie. i ten topik też potrwierdza moje odczucia. osoby z CPE w tej szkole na pewno nikt by nie zatrudnił. bo po co? liczą się tylko stare baby, które od 5 lat mają uprawnienia emerytalne i jedyne co w życiu zrobiły to skończyły jedne studia i okupują stołki do dziś. nie obchodzi ich nic - ani trudne czasy, ani drugi człowiek. wyłącznie własny tyłek i jak drugiemu nasmolic na maksa gdzie sie da.
uważajcie młodzi ludzie (względne słowo to "młodzi") w szkołach na pewne ...dyrektorki co to same nie zrobią niczego tylko nazwą się tyranem, ale żeby choć wniosek o dofinansowanie zaniosły gdzie trzeba to nie - to jeszcze cię okłamią, że zaniosły, zaniosły.
I to wręcz nieprawdopodobne ilu nauczycieli pomaga w Polsce ...uczniom.
Wczoraj oglądałam program, że jeden to się aż powiesił z powodu...nadmiaru szkolnej pomocy dla niego i jego rodziny (szkoła jego wysłała do internatu, a rodzicom odebrała prawa rodzicielskie). bo wagarował. w gazecie napisali, że popełniał czyny karalne - po prostu do szkoły nie chodził, a ludzie myśleli, że nie wiadomo co za rodzina. chciał chodzić do innej klasy, złożył oficjalne prośby to jego rodzicom szkoła odebrała prawa rodzicielskie.
Co za koszmar...:(((
smutna kobieto bez komentarza, smutne jest to, co teraz napiszę i nie dotrze na pewno do osób poniżej 30. roku życia (może to i dobrze, przecież to oni mają zmieniać świat), ale zgadzam się z tobą w całej rozciągłości odnośnie rozprzestrzenienia się mafii. Zainteresowała mnie bardzo twoja wypowiedź nt. studiów podyplomowych i supełkowych słupków. Czy te studia dotyczyły tłumaczeń? A jeśli tak, to mogłabyś napisać o nich szerzej?
Do Pani "Bez komentarza"
Hej, w pierwszych słowach mojego postu, chciałabym przeprosić za moje komentarze, już tak mam, że czasem coś powiem/ napiszę a potem tego żałuję,
Też byłam ofiarą mobbingu uprawianego przez dyrekcję - tyrana ( a raczej tyrankę) i kobiety o słusznym wieku noi i oczywiście stażu pracy, które uważały się za niewiadomo co ( ja to je nazywałam "stare krowy" - bez urazy dla nikogo), absolutnie się z Tobą zgdzam jeśli chodzi właśnie o owe panie. Jeśli bym miala jakis dyktafon czy kamerkę, fajny byłby materiał dla mediów pokroju "Interwencja" czy Fakt, ale całe szczęście rzuciałm ta szkołę. Natomiast nie zgadzam się co do korupcji istniejącej w szkołach, IMHO szkoła państwowa to jedno z najmniej skorumpowanych środowisk, obecnie jestem już w trzeciej szkole i żadnej pracy nie dostałam poprzez tzw. znajomości. Moja rada dla Ciebie, nie wiem czy dalej Ci zależy na pracy w szkole (sądząc po postach prawdopodobnie nie) szukaj pracy w innej szkole, uwierz mi można pracować w normalnej szkole, wśród normalnego grona, tak więc próbuj gdzie indziej. W każdym bądź razie życzę powodzenia, w końcu wiosna nam idzie :):)
Bez komentarza !
W Twoich wątkach pojawiła się mafia,CPE, szkoła polska, korupcja, mobbing, doktorat nie znazłem nic o Konfucjuszu a chętnie bym poczytał..heh he to taki mały sarkazm nie gniewaj się .MOim zdaniem piszesz o wszystkim na raz w kazdym swoim wątku. College mądrze napisała. Spróbuj na spokojnie to przeczytać (co Ci napisała College) i ogólnie mocniej stanąć na nogach.
a życie wyda się lepsze.

Look on the bright side of life znaczy po polsku "byle do przodu"
;)))
Temat przeniesiony do archwium.
91-120 z 124

« 

Studia językowe