kiedy startować do CPE??

Temat przeniesiony do archwium.
Hej,
doradźcie mi, proszę:) Zdałam FCE na A w liceum, potem uczyłam się dalej, ale niekoniecznie regularnie... Chcę zdać następny certyfikat - z początku myślałam o CAE, teraz robię testy próbne na ca.70-80%. Ale może lepiej przysiąść i np. w 2 lata przygotować się do CPE?
Dodam, że jestem filologiem włoskim, więc wiem co oznacza intensywna praca z językiem, i że z testu próbnego (tj. z części, które można samemu z kluczem sprawdzić) do CPE wychodzi mi ok.55-65%. Mam tendencję do perfekcjonizmu, więc pewnie będę się do tego CAE uczyć wytrwale, dopóki nie uzyskam kolejnego A, wydam na to ileś kasy, itd... ale może sensowniej podnieść poprzeczkę i zdawać od razu CPE?
Hmm...Jakiej odpowiedzi się spodziewasz? Jesteś filologiem, ok. Ale romanistą.Gdybyś napisała,że chcesz za 2 lata zdawać egzamin na tym poziomie z hiszpańskiego to powiedziałabym,że może jest to możliwe.
Ale z angielskiego? To zupełnie inny język, inna leksyka, inna składnia.
Zdałaś FCE? Ok, gratulacje.Tylko,że zasób słownictwa do FCE a zasób słownictwa do CPE to zupełnie inna bajka.
CAE-jak najbardziej osiągalne ale też będzie wymagać sporego nakładu pracy.
Testy są różne-jedne łatwiejsze, inne trudniejsze.Żeby poradzić sobie z przeciętnym poziomem testu CPE to po CAE trzeba jeszcze sporo przysiąść, poszerzać zasób słownictwa przede wszystkim, sporo czytać.
Tu nie czas a ilość przyswojonej wiedzy jest najistotniejsza.
Potrafisz swobodnie przebrnąć przez powieść w oryginale lub artykuł naukowy z dziedziny której dobrze nie znasz praktycznie bez sięgania po słownik? Jeśli tak,raczej sobie poradzisz.Jeśli nie to najwyraźniej jeszcze nie czas na CPE.
I nie rób testów próbnych tylko past papers bo one pokazują autentyczny poziom testów.
Podnoszenie poprzeczek ma sens jeśli nie wiąże się ze porywaniem się z motyką na słońce i stawianiem sobie niemożliwych do osiągnięcia celów.
Nic innego nie zabija motywacji tak skutecznie jak niemożliwe do zaspokojenia ambicje na wyrost.
Poza tym po co ci ten egzamin? Jeśli dla samej radości posiadania papierka to możesz zdać sobie TELC B2 lub C1.Te egzaminy są stosunkowo łatwe i dość popularne.
Jeśli chcesz zdawać egzaminy Cambridge to może zrób placement test w jakiejś szkole jaka do nich przygotowuje , a najlepiej w najbliższej jednostce British Council.Będziesz wiedzieć na czym stoisz, pogadasz z native speakerem.
Po co chcesz uczyć się angielskiego? W jakim celu? To zasadnicze pytanie jakie powinnaś sobie zadać bo nawet po zdaniu egzaminu może się okazać ,ze w trakcie nauki nie zdobyłaś takiej wiedzy jaka byłaby ci do czegoś najbardziej potrzebna.
W innym celu uczy się języka tłumacz,inżynier, lekarz.
CAE, CPE to egzaminy uniwersyteckie, dużo w nich języka literackiego, trochę już archaicznego.Brak słownictwa slangowego, współczesnego czy biznesowego.
Jeśli myślisz o studiach za granicą to może lepiej TOEFL?
Jeśli o pracy tłumacza to może lepiej uczyć się do egzaminu na tłumacza i chodzić na szkolenia branżowe lub studia podyplomowe?
Albo kurs nauczycielski kończący się uzyskaniem CELTA/DELTA? Albo chociaż egzamin TKT?
CELTA można uzyskać nawet studiując on line więc jeśli myślisz o nauczaniu i chcesz uczyć się w domowym zaciszu to może to jest wyjście dla ciebie?
Ale żeby zakwalifikować się na te studia trzeba mieć CAE, więc na twoim miejscu przyłożyłabym się w tej chwili do przygotowania do CAE.
Popatrz tez na statystyki ocen.A i B to bardzo sporadycznie przyznawane oceny więc nie ma co szaleć i przesadzać z perfekcjonizmem.Ważne to przygotować się tak ,żeby zdać. I to żeby zdać jak najlepiej.A to,że dostaniesz A to raczej wątpliwe.Choćby z tego powodu,że nie będziesz mieć idealnego akcentu i zaważy na ocenie ze speakingu. Poza tym jeśli nie masz wprawy w wpisaniu i jeśli masz mały zasób słownictwa to wpłynie to na twoją ocenę z writingu.
Od początku nauki powinnaś mieć na względzie to w jaki praktyczny sposób chcesz z tego języka korzystać bo tylko wtedy nauka ma sens.
Osoba która zaczyna naukę bez zastanowienia się nad tymi 2 kwestiami na ogół po paru latach kończy naukę narzekając,że uczy się już tyle lat i nadal nic umie.
Wynika to często z różnicy między tym czego dana osoba się uczy a tym co jej naprawdę potrzebne do praktycznego korzystania z języka.
Dlatego warto zastanowić się chwilę nad celem samej nauki i wyborem certyfikatu, który do czegoś ci się w życiu przyda.
Dzięki za odpowiedź - ale chyba w kilku kwestiach się nie zrozumieliśmy:)
Dla mnie test próbny=pobrany ze strony British Council, przykładowy, przygotowany przez Cambridge:)
Jeśli już teraz robiąc takie testy do CAE mam 75-85%,to chyba jest on "osiągalny" ... (btw, Twój przykładowy hiszpański nie ma nic do rzeczy, angielskiego się uczę -naście lat, a hiszpańskiego nie znam wcale)
Mówiąc, że jestem filologiem, miałam na myśli to, że wiem czym jest intensywna nauka języka - a po angielsku "przebrnę" nie tylko przez powieść (raczej dwudziestowieczną, choć Jane Austen też jest strawna:)), ale i przez tekst naukowy:) W kompleksy wpędza mnie Monty Python bez podpisów, bo panowie używają słownictwa wyrafinowanego i niejednokrotnie wyrwanego z kontekstu...
A po co mi CAE/CPE? Bo znam angielski na poziomie ewidentnie wyższym niż FCE(=B2),a kształcę się w takim kierunku, że mój angielski akurat może pracodawców obchodzić...
Monty Python i wyrafinowane słownictwo? Oj,polemizowałabym z tym.
Ale jeśli masz z tym problem to polecam sporo słuchać i oglądać,żeby się z językiem porządnie osłuchać.
A past papers polecam przejrzeć bo testy przykładowe autentyczne testy też się różnią.
Angielski może pracodawcę interesować co nie znaczy,że interesować go będzie jakiś certyfikat. Wielu pracodawców nadal nie rozróżnia FCE od CAE.
Przy rekrutacji z reguły sprawdza się w praktyce znajomość języka lub robi testy.
[wpis usunięty]
[wpis usunięty]
OK, powiem szczerze, z tego co widzę, posługujesz się logiką "znasz włoski, to zdaj sobie hiszpański, a w ogóle po co ci to"...no, dziękuję za opinię, ale chciałabym poznać też zdanie innych.

"Yes, well, of course, this is just the sort blinkered philistine pig ignorance I've come to expect from you non-creative garbage. You sit there on your loathsome, spotty behinds squeezing blackheads, not caring a tinker's cuss about the struggling artist. (shouting) You excrement! You lousy hypocritical whining toadies with your lousy colour TV sets and your Tony Jacklin golf clubs and your bleeding masonic handshakes! You wouldn't let me join, would you, you blackballing bastards. Well I wouldn't become a freemason now if you went down on your lousy, stinking, purulent knees and begged me."

Jeśli nie zrozumiesz ZNAKOMITEJ WIĘKSZOŚCI tych słów, wykrzyczanych w szybkim tempie komicznie modulowanym głosem, to MP Cię raczej nie rozśmieszy. A słownictwo z poziomu B2 to nie jest...:>
A ja na Twoim miejscu zdawałbym to CPE. 500/600 zł to nie jest aż tak wielki wydatek, a papierek raczej ułatwi znalezienie pracy, aniżeli utrudni.

A to kiedy masz zdawać ten egzamin, zależy od Ciebie. Musisz regularnie mierzyć postępy (poprzez zrobienie np. 2-3 testów i uśrednieniu wyników) i na podstawie tego określić, czy to będzie czerwiec, czy grudzień.

PS. Corazon pewnie ma zly dzien. Jak zwykle zreszta.
[wpis usunięty]
Bardzo się cieszymy, ale nie ma potrzeby spamować. To nieładnie. :)
Pakk,hm,dzięki. Nie chcę, żeby wyszło na to, że potrzebuję tylko zachęt, ale po prostu argumenty typu:
"Ale z angielskiego? To zupełnie inny język, inna leksyka, inna składnia.
Zdałaś FCE? Ok, gratulacje.Tylko,że zasób słownictwa do FCE a zasób słownictwa do CPE to zupełnie inna bajka."do mnie nie przemawiają.Jeśli ktoś zdał FCE,to raczej zdążył zauważyć, że angielski ma inną leksykę i składnię niż języki romańskie. Raczej przekonałyby mnie osobiste doświadczenia, nawet wpisy typu "po 2 latach intensywnej nauki od zdania CAE, oblałem CPE" niż taki pseudofachowy bełkot (cóż, jestem świadoma że na forum nie można zdiagnozować czyjejś znajomości angielskiego ot tak po dwóch postach po polsku, ale Corazon może nie). PS Elaela2:spoko forum,już wiemy:))
A ja powiem tak:

Cokolwiek postanowisz będzie dobrze, byle byś się kierowała pasją i sercem.

CPE w dwa lata - to możliwe! Znam takie przypadki. A Corazon plecie czasem byle pleść. Powodzonka :))
Spokojnie dasz radę :)
Zwłaszca jeżeli piszesz już dobrze testy z CAE i CPE chcesz zdawać za dwa lata. To naprawdę sporo czasu.
I zdecydowanie nie zgadzam się z opinią, że znajomość języka obcego, nawet pozornie niepodobnego, nie pomaga. Jest to totalna bzdura. Jeżeli znamy już jakieś języki dobrze, to z każdym kolejnym zawsze jest łatwiej. Choćby dlatego, że wyrabiamy sobie sposób nauki języka obcego.
Tak się składa, że też studiuję filogię, na której mam trzy języki (ang, fran i włoski - ten ostatni od podstaw), a sama w wolnych chwilach uczę się rosyjskiego. Wiadomo, że między francuskim a włoskim jest dużo podobieństw, ale ja znajduję je również między francuskim a rosyjskim.
Języki indoeuropejskie mają jednak w sobie wiele wspólnego. A żeby to zauważyć i docenić, proponuję pouczyć się np. chińskiego.
Wtedy wszystko jest proste :))
Temat przeniesiony do archwium.

 »

Pomoc językowa