Poradzcie!

Temat przeniesiony do archwium.
wiem ze strona jest o jezyku angielskim, ale duzo rozmawiacie tez o innych jezykach. a ja mam nastepujacy dylemat: zlozylam w tym roku podanie o stypendium socratesa w hiszpani, nie dostalam tego, ale w zamian zaproponowali mi miejsce w Rzymie. problem w tym, ze po hiszpansku owszem mowie, a po wlosku nie bardzo.. jakies podstawy mam, poza tym rozumiem gdyz jest bardzo podobny do hiszpanskiego jakby nie bylo. i teraz mam sie zdecydowac czy jechac do wloch czy nie.. stypendium jest na semestr letni w przyszlym roku akademickim, czyli za niecaly rok. plus miesieczny kurs jezyka juz na miejscu, kilka godzin dziennie 5 dni w tygodniu. plus moja determinacja, i fakt ze raczej latwo mi przychodzi nauka jezykow. co zrobilibyscie na moim miejscu? zdecydowalibyscie sie na polroczne studia w innym kraju nie znajac jezyka?? zdazylibyscie sie wystarczajaco nauczyc?? bo ja juz nie wiem co robic, boje sie po prostu..... aiuto!!
a nie lepeij wziąć się za włoski na maksa?
wkuwaj włoski i jedź!
amen
:-)
Bylam we Wloszech 2 miesiace, wyjechalam z Polski bez znajomosci wloskiego, po 2 miesiacach zaczelam sie \"porozumiewac\". Wloski jest latwy i przyjemy, wiec jak szybko uczysz sie jezykow obcych to nie ma o czym mowic. Good luck!
Ja bym pojechała... ;-)
Oczywiście jedź. Ja ucze sie hiszpanskiego. Mam kumplee ktora uczy sie wloskiego. I jest wiele podobienstw w tych jezykach nawet w tworzeniu czasow . Mam wielka prosbę mozesz mi napisać jak zalatwialas socratesa. Dzieki z gory pozdrowienia w Rzymie
dzieki wielkie za wszystkie wpisy.
jestem starsznie zagubiona dlatego zbieram wszelkie opinie. zwlaszcza od ludzi ktorzy na jezykach obcych sie znaja.

nie dziwie sie ze wszyscy piszecie: jedz. to tez byl moj pierwszy impuls, dlatego sie wstepnie zgodzilam. to w koncu szansa jaka moze sie nie powtorzyc. ale wiecie, oprocz szans sa tez zagrozenia. nie zalicze tego semestru to zwracam kase. poza tym: studiuje prawo, wiec musze znac bardzo specjalistyczne slownictwo, nie wystarczy mi wloski na podstawowym poziomie, tak zeby sie dogadac. musze rozumiec wyklady prawnicze po wlosku, robic z tego notatki, czytac ksiazki, nauczyc sie i zdac ustny egzamin.. kolejny problem: kasa, nauka jezyka kosztuje, jakis kurs, ksiazki i slowniki za 200 zlotych, a jak chce sie utrzymac pol roku w rzymie to musze zbierac pieniadze zeby miec za co jesc.... z drugiej strony mam znajomych studiujacych italianistyke, zawsze ktos pomoze.. chyba.. poza tym mam dosc ciezka sesje w lecie, ciezko bedzie znalezc duzo czasu na wloski.. w wakacje tez musze zarabiac a nie myslec o jezyku. jest tyle \'za\' i \'przeciw\' ze nie moge sobie z tym poradzic, nie moge oszacowac.. ale raczej pojade... przeciez \'co cie nie zabije to cie wzmocni\' ;) co o tym myslicie?
Socratesa wlasciwie sama nie zalatwialam, jedyne co zrobilam to zlozylam podanie. a ze ktos lepszy zlozyl do tego samego miejsca co ja, to mi zaproponowali wlochy, bo na wlochy chetnych bylo bardzo malo a miejsc duzo.
samego stypendium indywidualnie zalatwic sie chyba nie da, tak mi sie wydaje.. twoj wydzial musi podpisac umowe z innym uniwersytetem za granica, wiec wszystko dzieje sie za posrednictwem uczelni. ale moze sie myle, moze sa inne sposoby. tyle ze ja ich nie znam.
pozdrawiam!
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa