Widzę, że strategia wielu osób zdających w grudniu FCE była następująca: na maturze wybrali jako drugi przedmiot pisemny właśnie angielski, żeby w razie wywalczenia certyfikatu mieć tylko jeden egzamin pisemny: z polskiego. Ja postąpiłem trochę inaczej: wybrałem pisemną matmę, a angielski ustnie. Korzyść z tego taka, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to możliwe, że moja matura zakończy się już po części pisemnej-z ustnego polskiego i matmy może mnie zwolnić odpowiednio zdana pisemna matura (trochę wątpię w 5 lub 6 z polskiego, ale nigdy nic nie wiadomo :) ), a z ustnego angielskiego-FCE. Co prawda wyników jeszcze mi nie przysłali, ale spodziewam się ich lada dzień, więc trzymajcie kciuki!
P.S. Wszystkim, którzy jeszcze żyją w niepewności, życzę FCE zdanego na A!