nauka od praktycznie podstaw do zdania matury w niecały rok!

Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 81
Jak normalnie się uczymy z uczniami to raczej też tak robię, ze czytamy np. historyjke i uczen z kontekstu próbuje wyłapac co oznacza dane słowo. Tak ciekawiej niz podanie od razu słów. CHOĆ...w szkole jezykowej przez jej włascicielke byłam uczona inaczej. Tu w przypadku matury...zalezalo mi, aby szybciej to poszło. Zeby uczennica w domu przejrzała słowa, zrobiła z nimi cw i na lekcji juz pogadamy. Gdyby miała na lekcji robic cw ze slów, szukac ich w liscie to zajeloby wiecej czasu. Ale...tez w sumie moge zrobic tak, ze powoiem, zeby zaczela od cw w domu i potrzebne slowko znalazla w liscie. Zapytam w sumie jej jaki sposob bardziej jej odpowiada...
ps. do quizletu zawsze mam ilustracje i niekiedy sama dodaje zdanie danym slowem, wyrazeniem.
Moi zdaniem ta cała nauka w szkołach jest postawiona na głowie. Nie podobają mi się podręczniki, są takie przeładowane, chaotyczne i nadmiernie optymistyczne co do możliwych postępów.

W efekcie moja maturzystka praktycznie w ogóle nie potrafi zastosować żadnej gramatyki. Zna tylko trochę słówek, które po prostu stawia jedno za drugim. Jakby jej w ogóle nigdy nie uczono gramatyki, ani sekundy, tylko to co ze słuchu i z czytania, efekt nie mógłby być gorszy, a prawdopodobnie byłby lepszy.
Hej Ulaak, czy Ty również (jak dobrze rozumiem) masz wyzwanie takie jak ja?
Czy dziewczyna ma w tym roku maturę? Jak to w takim razie widzisz?
Ps. odnośnie podręczników szkolnych. Mogę się bardziej wypowiedzieć w kwestii obecnej szkoły podstawowej, czyli 1-8. Liceum mam od niedawna, dzieciaki podrosły :P No, w moim rejonie jest bardzo popularna seria Brainy. Jak dla mnie- bez innej książki ani rusz żeby się z niej uczyć. W mojej ocenie nie ma tam wprowadzenia krok po kroku gramatyki tylko łubudu! wszystko niemalże na raz. Dobrze że mam jeszcze podręczniki, z których ja uczyłam się jako nastolatka. Taki Express Publishing, seria Click On...gramatyka- jak dla mnie super ćwiczenia, dokładna teoria. Ale np. z obecnych podoba mi się Steps Plus Oxfordu. LO...obecnie mam styczność z Oxford Matura Trainer oraz Gold Experience i Vision 2. Vision 2 jest prostszy, u nas technikum go ma. Gold Experience- z jedną z uczennic przerabiamy go dosyć dokładnie, w szkole też go ma, ale robimy też razem, bo raz, że sama chętnie się nie zabierze do nauki, to chociaż u mnie posiedzi i coś zrobi a dwa...podejrzewam u niej dysleksję, nie chcialam jeszcze ładować jej dodatkowego materiału, kiedy wogóle miała duże zaległości z gramatyki (juz w miarę jesteśmy na czysto, bo drugi rok pracujemy) ma problemy z poprawną pisownią, jak czyta to przekręca czasem wyrazy....ale...mówi (choć trochę z błędami) bardzo płynnie.
Cytat: ullak
Moi zdaniem ta cała nauka w szkołach jest postawiona na głowie. Nie podobają mi się podręczniki, są takie przeładowane, chaotyczne i nadmiernie optymistyczne co do możliwych postępów.
.

To tez moze zalezec od szkoly i nauczyciela, ale generalnie zgadza sie, szkola nie jest w stanie przygotowac do wymogow matury. Trzeba przez cale liceum robic cos na boku dodatkowo. Uczen mniej zdolny nie ma szans, ten zdolniejszy byc moze ale to tez zalezy kto i jak uczy.
Ja juz nie mam kontaktu ze szkolami srednimi ale obserwuje co sie dzieje w szkole podstawowej. Nauka jest zadna, wystarczy ,ze dziecko polaczy obrazek z tekstem i dostaje szostke.
łubudu wszystko na raz - dokładnie takie mam wrażenie.

Ja uczę sporadycznie, więc może jestem słabo zorientowana, ale to jest też jakoś tak chaotycznie podane - część wyjaśnień w książce, część w ćwiczeniówce, a w samych ćwiczeniach czasem wymagana wiedza, której w ogóle jeszcze nie było.

Co do maturzystki to kiepsko to widzę. Listu nie napisała, bo nie miała pomysłu. Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi? Ale w sumie to szkoda mi jej.

Jedna uczennica ma papierek na dysleksję, ale ona akurat ma wszelkie możliwości, żeby sobie poradzić, jeśli będzie chciała. Tylko niepotrzebnie jest na poziomie zaawansowanym. I łup, wszystkie modalne na raz. Można, tylko po co?
Hej,
Ja myślę, że dużo zależy od samego ucznia- czy chce się nauczyć. Można wiele nauczyć się samemu. Owszem, w pewnym momencie jest potrzebny nauczyciel, żeby np. sprawdził prace pisemne, czy własnie porozmawiał w obcym języku, ale gramatyki, słownictwa mozna nauczyć się samemu. Jeśli ktoś chce, będzie szukał angielskiego w codziennym życiu.
Cytat: Martyna_z_marca
Hej,
Ja myślę, że dużo zależy od samego ucznia- czy chce się nauczyć. Można wiele nauczyć się samemu. Owszem, w pewnym momencie jest potrzebny nauczyciel, żeby np. sprawdził prace pisemne, czy własnie porozmawiał w obcym języku, ale gramatyki, słownictwa mozna nauczyć się samemu. Jeśli ktoś chce, będzie szukał angielskiego w codziennym życiu.

To po co szkola jesli uczen ma sie uczyc sam? Nie da sie tak do konca gramatyki samemu, trzeba miec PODSTAWY. W jezyku sie mozna pogubic latwo, podobnie jakw matematyce.
Jesli nauczyciel ma 25 osob w grupie i 2 lekcje tygodniowo, to jak Ty sobie wyobrazasz "porozmawianie z uczniem po angielsku"?
Jak ma zadac prace pisemna? na podstawie czego? Tego co sie sam uczen nauczyl?
Martyna uczylas kiedys w szkole sredniej?
Tak, samemu. Samemu dużo można. Ja jak byłam w 1 LO to wzięłam repetytorium do matury i robiłam, sama. Teraz..po latach nie radziłabym tego nikomu, bo...po co, jak można się tego nauczyć 2 lata później...po co się rzucać na głęboką wodę? Sama w pewnym sensie też przygotowywałam się do zdania FCE, wcześniej chodziłam na kurs C1, ale nie podeszłam do egzaminu, trochę przeszkodziła mi w tym moja praca (bo już pracowałam wtedy), później miałam blisko rok przerwy i przygotowałam się już sama do FCE. Wydrukowałam sobie gramatykę, którą nasz lektor polecał do CAE i....robiłam. Jako, że w trakcie zmieniałam pracę, jeździłam do Warszawy, musiałam się uczyć innych rzeczy to zostawiłam CAE, przygotowałam się już sama do FCE (w zasadzie to głownie słuchałam nagrań, trochę uczyłam się gramatyki, słownictwa). Lubię uczyć się sama, obecnie jeśli przygotowywałabym się do wyższego certyfikatu to poszukałabym sobie lektora, który zada mi prace, bądź sama znalazłabym przykładowe, napisała (przeczytałabym jak pisać) i zapłaciła za korektę i wskazówki. Nie mówię, że nauczyciel nie jest potrzebny, tylko, że samemu można dużo zrobić. Ja akurat bardzo dobrze wspominam mojego lektora z kursu, ale...to był 1 z dwóch nauczycieli od anglika, których dobrze wspominam. Chodząc na kurs czułam oczywiście taki powiew świeżości i też na pewno mi to coś dało. Dużo zapomniałam oczywiście, ale też sporo pamiętam i używam. W LO...w zasadzie miałam chwilkę jakiś korków, bo nasza anglistka miała kłopot z wytłumaczeniem gramatyki i...rzeczywiscie gdzieś pojawił się problem chyba przy mowie zależnej. Poza tym, nie miałam lekcji dodatkowych, nie mieliśmy podziału chyba na grupy, nauczycielka mnie nie lubiła, więc i ...nie rozmawiała ze mną. Zresztą nie tylko ze mną nie rozmawiała. Ona miała taki system, że...miała swoje ulubione kilka (!) osób (w klasie było ok. 30) i...jakby to powiedzieć, z nimi prowadziła zajęcia- serio. Mało tego...jak już udzialałam korków, jedna z uczennic z tego lo poskarżyła mi sie, że ma taką nauczycielkę,która tak sie zachowuje...hm..jakby nazwisko się zgadzało ;) Pierwsze zetknięcie z angielskim miałam w 4 SP, uczyła nas nauczycielka która miała certyfikat chyba CAE (na pewno nie CPE), wtedy można było. Nie pamiętam w sumie jak było na lekcjach z nią, na pewno nie jakoś super, pewnie nie umiałam wtedy mówić, ale kończąc 6 klasę nie miałam problemu z czasami do Present Perfect. W gimnazjum mieliśmy już nauczycielkę po filologii. Lekcje były ciekawsze, teatrzyki, czytaliśmy Wichrowe Wzgórza itp. ale niestety przez cały rok chorowała a...nie było zastępstw :( (teraz nie ma takich cyrków). Jak poszłam do LO, byłam zawiedziona....poziomem. Moje LO to jedno z dwóch najlepszych w mieście, ale spora część klasy miała duże zaległości. Dostaliśmy więc prostszą książkę+ wybierającą sobie uczniów nauczycielkę. :))) Na studiach miałam przez 3 lata jako przedmiot angielski a część magisterską miałam wszystko po ang, tzn wykłady, zaleczenia i pisanie pracy. (Oczywiście- na pewno były tam błędy;) ale dałam do tłumacza profesjonalnego streszczenie do poprawki i za wstawienie dosłownie dwóch przecinków zapłaciłam...dużo więcej niż było ustalane). Także tak...
Chippy- nie mogłam uczyć w szkole średniej. Mam inne wykształcenie. Z ang mam certyfikat i traktuję to jako hobby.
ps. Był tu jeszcze dłuższy wpis, ale uznałam, że niepotrzebny już, więc go skasowałam. Jako, że pole nie mogło pozostać puste, to...miłego wieczoru i...jak ktoś chętny to może życzyć mi zdrowia, bo to mi teraz szwankuje ;)
edytowany przez Martyna_z_marca: 02 mar 2023
Cytat: Martyna_z_marca
Chippy- nie mogłam uczyć w szkole średniej. Mam inne wykształcenie. Z ang mam certyfikat i traktuję to jako hobby.

Hobby? Przeciez uczysz za wynagrodzenie, czyli robisz to zawodowo,
To juz raczej ja ucze w ramach hobby. :)
W szkolach srednich ucza nauczyciele z certyfikatami.
Chodzi mi o znajomosc rzeczy od strony nauczyciela, nie ucznia. Nauczyciel ma program do zrealizowania z ktorego musi sie wywiazac. Do matury tez jest zakres i wytyczne. Nauczyciel musi uczniow klasyfikowac na podstawie przekazanej wiedzy. Nauczyciel jest hospitowany , a na codzien odpowiada przed glownym nauczycielem zespolu np anglistow. Nauczyciel ma tysiac innych obowiazkow, oprocz uczenia a jak ma wychowawstwo to juz koniec swiata. Nauczyciel uczy w licznych grupach albo bez podzialu na grupy. Nie ma komfortu malych klikuosobowych grupek albo one to one.
Nie kazdy moze nauczyc sie sam. Swietnie, ze Ty potrafisz, ja tez potrafie, ale wiekszosc nie potrafi. I nie musi potrafic. Jesli system oswiaty ma wymagania do matury , to szkola powinna nauczyc. Po to sa nauczyciele w szkolach i na uczelniach, zeby uczyc. To jest zawod.
A i tak ci, ktorzy chca sie naprawde czegos nauczyc biora korepetycje wlasnie dlatego, ze system oswiaty kuleje, a Ty przekonujesz, ze ten system w ogole nic nie powinien robic.
Zdrowia zycze:-)
Hej, nie zrozumiałaś mnie. Ja czytałam dwukrotnie Twoją wypowiedź i chyba za drugim razem zrozumiałam o co chodzi (tzn, tę zawierającą pytanie o to czy uczę w liceum). Przecież mi nie przeszkadza to, żeby nauczyciele uczyli i robili to dobrze. Ależ owszem- wtedy byłoby super. Też uważam, że w szkole powinni pracować nauczyciele z powołania, powinien być podział na 2 grupy (mniej i bardziej zaawansowana) i uważam, że nawet 3 h w tygodniu jak to jest w Polsce to jest za mało. Uważam, że nauczyciel powinien pracować- uczyć (nie wszyscy to robią, a przynajmniej takie są moje doświadczenia), szkoła powinna zapewnić podział na grupy, możliwość doboru podręczników według uznania nauczyciela, i min. 3 lekcje w tygodniu. I tak pewnie jest to za mało, żeby uczniowie nauczyczyli się płynnie mówić- bo na to potrzeba więcej czasu, wiadomo. Ale powinni chociaż potrafić odpowiedzieć na pytanie, zrozumiec je itp. Jak rodzicom zależy na edukacji, to teraz są takie czasy (za moich lat jeszcze to nie było tak rozpowszechnione, może 1 osoba na całą klasę miała dodatkowe lekcje) że rodzice płacą za lekcje dodatkowe, a to w szkole językowej, a to prywatnemu nauczycielowi. Jeśli uczeń chce się uczyć i ma dobrego nauczyciela, to na pewno to procentuje. Jeśli wogóle nie chce- też procentuje, ale baaaaardzo powoli;)
Ja nie mam dzieci. Gdybym miała i miałabym pieniądze, też bym chciała zapisać na lekcje, najlepiej do dobrej szkoły językowej, bo według mnie ważne jest dla dzieci aby miały kontakt ze sobą. Tylko- tu też jest problem. Według mnie, w grupie powinno być max 6/7 osób na jednym poziomie, a...robią po 12- wiadomo dlaczego. Jeśli dziecko preferuje nauczanie indywidualne czy 2:2 też spoko. Ważne, żeby jemu pasowało i chętnie chodził na zajęcia. Więc- nie uważam też że lekcje dodatkowe są złe, bo uczeń powinien sam się nauczyć. Uważam że są spoko, nawet dla 4 latka, jeśli są odpowiednio przygotowane. Ale ja np. tak robię, że ....stopniowo daję uczniowi pracę, aby samodzielnie opracował, np. ostatnio dziewczyna dostała ode mnie czas Past Continuous- materiały i..było zadane, aby przeczytała i umiała mi na kolejnej lekcji opowiedzieć o tym czasie. Udało się 50:50, ale chociaż nauczyła się sama budowy i nie musiała już mi płacić za czas poświęcony na przekazanie tych info- bo- dała radę zrobić to sama. Chcę im pokazać, że sami mogą w domu dużo zrobić. Daję niekiedy też quizlety do przygotowania. Chcesz mieć naukę na komorce?- Spoko- pokazę Ci jak to się robi, w przyszłości jak będziesz chciał się nadal uczyć- będziesz mogł tworzyć dla siebie takie zestawy. Młodsze dzieci- po prostu niektóre nawet trzeba nauczyć korzystania z książek, bo...nie wiedzą gdzie jest spis treści....(obecne czasy....) Pokazuję im słowniki online z których można korzystać. Fajnie, że ja mam zapłacone za naukę, ale uważam, że nie stracę na tym, a wręcz przeciwnie, jeśli nie będę uzależniała ludzi od siebie,tylko pokazywała- że sam też dużo możesz. O to mi jedynie chodziło. Czasem rodziców nie stać na korepetycje....no, jeśli uczeń ma rzeczywiście problemy ze zrozumieniem gramatyki to powstaje problem. Ale w ilu przypadkach ten problem pojawia się, bo uczeń...nie usiadł na tyłku sam po lekcjach i nie powtórzył materiału? Ja miałam kiedyś taki przypadek. Uczennica na lekcji super, umie. Za tydzień- musimy zaczynać od nowa. Stałyśmy niemalże w miejscu, bo nie powtórzyła nic.
Jeszcze dla ścisłości- to jest wspólna odpowiedzialność. Jeśli uczeń nie chce, nauczyciel też niewiele zrobi. Jestem jak najbardziej za tym, aby w szkołach były możliwości do jak najlepszej nauki języka. Czasem rzecvzywistość jest inna. Większość uczniów uważam że jest w stanie jeśli ma OK nauczyciela w szkole nauczyć się tylko z państwowej szkoły+ praca samodzielna w domu. Może nie na poziom C1, ale B2 uważam, że spokojnie, ewentualnie konwersacje z płatnym lektorem lub...dobra koleżanka np. Brytyjka z którą regularnie komunikujesz sie (ale...wiadomo jakto wygląda...) Jeśli nawet nie nauczą się w szkole super mówić, a trafią do środowiska w pracy gdzie język jest wymagany - nauczą się płynności w trakcie (moja kuzynka - logistyk, która pracuje w Austrii). Uważam, że trzeba też dawać uczniom wędkę, a nie tylko gotowe ryby.
Ile dzieci przeszlo przez Twoje rece? To wszystko nie jest takie zero-jedynkowe jak piszesz. Zeby wyciagnac poprawne wnioski trzeba miec duzo, duzo doswiadczenia praktycznego na przestrzeni lat.
Jesli mozna nauczyc sie samemu, to dlaczego ta Twoja maturzystka tego nie zrobi? Ma prywatne lekcje i dalej jest problem. No to jak ? :-)
>>>Jesli mozna nauczyc sie samemu, to dlaczego ta Twoja maturzystka tego nie zrobi? Ma prywatne lekcje i dalej jest problem. No to jak ? :-)

Tutaj chodzi o cos calkowicie innego. Juz o tym nie raz pisalam. Dzieci/mlodziez sa 'zmuszane' przez rodzicow do uczenia sie, i wtedy dzieci nie maja tej checi robienie czegos od siebie, bo rodzic ich zmusza. Jako, ze mlodziez generalnie sie buntuje przeciwko rodzicom, i jeszcze wtedy nie jest swiadoma tego, ze rodzice moze i maja racje ze trzeba sie uczyc, mlodziez chce postawic na swoje. Jest mnostwo dzieci, ktore by byly wdzieczni za to, ze ktos chce poswiecic swoj czas, zeby je cos nauczyc, ale sa tez tacy, ktorzy to wszystko olewaja. Jest tez kwestia tego, ze jak rodzic placi, to wymaga od nauczyciela, zeby dziecko nauczyl, czy to dziecko chce sie czegos uczyc czy nie. Ale tego rodzica nie interesuje albo i nie obchodzi zeby dziecku pomagac w pracach domowych. Rodzic wiele razy chce sie tez pochwalic innym rodzicom, ze 'stac' go na posylanie dziecka na korepetycje.
Dzieci/mlodziez sa 'zmuszane' przez rodzicow do uczenia sie, i wtedy dzieci nie maja tej checi robienie czegos od siebie, bo rodzic ich zmusza.

Ja tez juz pisalam ze liceum nie jest obowiazkowe. Ida ci, ktorzy chca. Od poczatku wiedza, ze matura z jezyka jest obowiazkowa. Wiec nikt tu nikogo nie zmusza. Sami dokonuja wyboru.
Ja bym powiedziala, ze jeden ma zdolnosci jezykowe, a inny nie.
>>>Ja tez juz pisalam ze liceum nie jest obowiazkowe. Ida ci, ktorzy chca.
Ja to widze troche inaczej, ale moge sie mylic. Jak jestes mloda osoba, (przed liceum) to wlasnie mieszkajac z rodzicami, nie masz zadnego wyboru. Rodzice ktorzy ci mowia ktore przedmioty masz sie uczyc w szkole, co i kiedy masz jesc, jak sie masz ubierac, gdzie mozesz a nie mozesz wychodzic, z kim sie mozesz kolegowac, nie beda bardzo sklonni powiedziec, ze teraz jako dziecko to ty masz wybor co dalej robic. Bo albo idziesz do liceum...albo gdzie? Jak siedzisz pod ich garnuszkiem, to niestety musisz robic to, co oni sobie zycza, czy z tym sie zgadzasz, czy nie. Mloda osoba jest bezradna i niema wyjscia. To, ze bez matury w rece, to nawet ulicy nie mozesz zamiatac, to jest jedno. Moze sie myle, (J.Judy...I could be wrong...) i moze akurat w rodzinach gdzie dziecko/mloda osoba 'rzadzi' jest inaczej.
Rodzice ktorzy ci mowia ktore przedmioty masz sie uczyc w szkole, co i kiedy masz jesc, jak sie masz ubierac, gdzie mozesz a nie mozesz wychodzic, z kim sie mozesz kolegowac, nie beda bardzo sklonni powiedziec, ze teraz jako dziecko to ty masz wybor co dalej robic. Bo albo idziesz do liceum.

Terri, mylisz sie.... Troche sie usmiechnelam do tego co napisalas. To brzmi troche jak sprzed I wojny:-).
I5 latki ,wiedza co chca i robia co chca. Decyduja o szkole, profilach, potem studiach, kolegach. Rodzice nie wtracaja sie, chyba, ze sa pojawiaja sie jakies wyjatkowe trudnosci wychowawcze. Pisze wyjatkowe, bo te zwiazane z dojrzewaniem sa zaliczane do normalnych.
edytowany przez chippy: 04 mar 2023
>>>I5 latki ,wiedza co chca i robia co chca.
Tak, napewno jest tak jak napisalas. A rodzice ciezko pracuja zeby 15 latki mialy wszystko.
Cytat: terri
>>>I5 latki ,wiedza co chca i robia co chca.
Tak, napewno jest tak jak napisalas. A rodzice ciezko pracuja zeby 15 latki mialy wszystko.

Ale to nie znaczy, ze ci mlodzi ludzie podejmuja zle decyzje. Rzeczywistosc nie jest taka czarno-biala. Czesto te 15 latki maja wiecej rozumu od swoich rodzicow. :-)
>>>Ale to nie znaczy, ze ci mlodzi ludzie podejmuja zle decyzje.
Tutaj zgadzam sie z toba, ale dlaczego jak mlodzi wiedza, ze tylko nauka, szkola, studia im cos pomoga w zyciu, po prostu nie chca sie uczyc zeby zdac chocby ta mature.
>>>Czesto te 15 latki maja wiecej rozumu od swoich rodzicow. :-)
Ta to juz jest. Ja wszystko wiedzialam kiedy mialam 16 lat, a teraz pare decad pozniej wiem, ze wtedy nic nie wiedzialam i dalej nic nie wiem :-)
Tutaj zgadzam sie z toba, ale dlaczego jak mlodzi wiedza, ze tylko nauka, szkola, studia im cos pomoga w zyciu, po prostu nie chca sie uczyc zeby zdac chocby ta mature.

Dlatego, ze kazdy musi popelniac bledy, zeby sie na nich uczyc.
Wielu mlodych ludzi uczy sie z wlasnej motywacji, wiec nie mozna uogolniac, ze sa same lenie. A jak ktos sie obija, to niech obleje ta mature i nauczy sie na wlasnym tylku.

Ja wszystko wiedzialam kiedy mialam 16 lat, a teraz pare decad pozniej wiem, ze wtedy nic nie wiedzialam

Nie o to mi chodzilo. Kazdy wiek ma swoje prawa. Mialam na mysli, ze np.z rodzin dysfunkcyjnych wychodza porzadne dzieci, ze rodzicom sie czasem zdaje, ze wiedza co dla dziecka jest dobre, a tak naprawde to chca przy uzyciu dziecka realizowac swoje niespelnione marzenia. Dzieci sa madre, trzeba tylko dac im zdrowa przestrzen i wsparcie, to same przyjda po rade. Przesadne ograniczenia, kontrolowanie, zakazy i nakazy sa zrodlem buntu i problemow. Nadopiekunczosc wyrzadza wielka krzywde i traumatyzuje. Potem takie dziecko nie potrafi sobie zycia ulozyc.
Ja jestem za dawaniem skrzydel i wypychaniem z gniazda.
I jeszcze jedna wazna rzecz:

rodzice ciezko pracuja zeby 15 latki mialy wszystko.


Rodzice sa czasem tak bardzo zajeci dawaniem dzieciom wszystkiego, ze zapominaja o dawaniu jednego - milosci. Bez milosci to roslina uschnie, zwierzatko zdechnie a czlowiek bedzie uposledzony emocjonalnie na cale zycie. Fizycznie czesto tez, ale to juz inna bajka. Mialo byc o maturach :-)
>>>Rodzice sa czasem tak bardzo zajeci dawaniem dzieciom wszystkiego, ze zapominaja o dawaniu jednego - milosci.
Tutaj byl dolaczyla 'czas' - nie poswiecaja dzieciom swojego czasu, i chca to odrobic kupowaniem presentow, placeniem za lekcje ang. na ktore dziecko nie chce chodzic i inne.
>>> Mialo byc o maturach :-)
No i jest. Problem jest w tym czy zostawic decyzje o uczeniu sie, zdawaniu matury i innych egzaminow samemu dziecku. Moze i tak, tylko, ze jak nie zda (bo nie poswiecalo czas na nauke) to pozniej przychodzi do rodzicow i pyta 'mamo pomoz, ja nie zdalem - i to wlasnie dopiero wtedy jest wina rodzicow.
Ja tez jestem za tym, zeby kazda osoba odpowiadala za swoje czyny, np. chcesz sie uczyc, to dobrze, nie chcesz to tez dobrze. Ale nie przychodz do mnie pozniej z placzem...
Tutaj byl dolaczyla 'czas' - nie poswiecaja dzieciom swojego czasu, i chca to odrobic kupowaniem presentow, placeniem za lekcje ang. na ktore dziecko nie chce chodzic i inne.

Nie widze nic zlego w placeniu za korepetycje. Nie kazdy jest matematykiem , lub zna jezyk. Z tym czasem to wiesz... takie mamy czasy , ze trzeba zarabiac na zycie. Nastolatek potrzebuje nie tyle czasu ,lecz bardziej uwagi, zrozumienia, szacunku dla wlasnych pogladow, potrzebuje wiedziec, ze jest kochany i ma wsparcie, ze z rodzicami mozna porozmawiac, ze jest traktowany podmiotowo, a nie jak wlasnosc rodzicow.
Dzieci w tym wieku poszukuja wlasnej tozsamosci, jesli w domu jest zle, albo nie ma wsparcia, to pierwsze co na tym ucierpi, to nauka.
Cytat: chippy
Ile dzieci przeszlo przez Twoje rece? To wszystko nie jest takie zero-jedynkowe jak piszesz. Zeby wyciagnac poprawne wnioski trzeba miec duzo, duzo doswiadczenia praktycznego na przestrzeni lat.
Jesli mozna nauczyc sie samemu, to dlaczego ta Twoja maturzystka tego nie zrobi? Ma prywatne lekcje i dalej jest problem. No to jak ? :-)

Moja maturzystka właśnie to robi. Na 2ostatnich lekcjach było w porządku. Uczy się dużo sama w domu. Rok czasu (niecały, bo 8 m-cy) na przygotowanie od samego początku niemalże to karkołomne zadanie nawet w przypadku lekcji z prywatnym nauczycielem. Teraz..już nie było czasu, aby uczyła się tylko sama, ale robi dużo sama, z moją pomocą.
Update: A co, pochwalę siebie i ucznia- najwyżej mi później dopieką ;)
Miałam dziś z tą uczennicą lekcję. Poprzednio mówiłyśmy na przykładzie jak napisać wpis na bloga. W domu miała napisać wstępny plan. Przyszła- praktycznie z gotowym blogiem. Zdarzyły się drobne! błędy nie powodujące niezrozumienia treści i tylko w jednej odpowiedzi pokręciła coś ze składnią. Ogólnie- jak na pierwszy raz to duży +. Nie chcę jeszcze zapeszać, ale...
ps. dodam jeszcze, że mówiła, że nie korzystała z tłumacza, tylko 1 słowo sprawdziła. (Biorąc pod uwagę błędy które się zdarzyły- jestem w stanie uwierzyć).
Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 81