Witam, podejrzewam że było już sporo podobnych tematów, ale chciałbym przedstawić wam moje wątpliwości w sprawie nauki.
Uczyłem się angielskiego w gminazjum i szkole średnie zdawałem z angielskiego mautrę i zdałem (pomimo że angielski był dla mnie jednym z trudniejszych przedmiotów) i niestety teraz wszystko jak kamień w wodę... Sprawdziałem swój poziom angielskiego i niestety A2.......
Chciałbym zacząć na poważnie uczyć się angielskiego, narazie kupiłem książkę Kotarskiego o sposobach efetywnej nauki.
Pytanie do was jak zacząć?
Czy na przykład, wykupić jakiś kurs interenetowy typu SuperMemo albo
Profesor Henry na poziomie B1,
czy może lepszym wyborem jest książka typu New total english na poziomie b1,
czy może zapisać się na zajęcia indywidualne z nauczycielem np raz w tygodniu 1,5h i zaufać materiałą na które nakieruje mnie nauczycie?
Czy może tak jak zrobił Kotarski zrobić w excelu plan nauki i powtórek na poszczególne dni całego materiału do B1?
Co ze słownictwem?
Jest dużo programów na telefon tzw Fisze, tylko znów mam dylemat. Z informacji z książki kotarskiego wynika że zdecydowanie lepiej się uczyć samemu tworząc fizyczne papierowe fiszki, tylko co wtedy z wymową? Na fiszka w apce wymowa zazwyczaj jest, co polecacie?
Chciałbym do końca wakacji opanować poziom B1 (jest to realne?) a później zacząć naukę do B2 i zdać egzamin FCE, wiem że za dużo on nie daje, ale będzie to jakiś realny cel do którego będę dążył i myślę że B2 umożliwi już w miarę swobodną komunikację za granicą.
W tej chwili jak coś czytam to dość dużo rozumiem, ale ze słuchaniem lub mówieniem jest dużo gorzej... Jak sobie z tym poradzić? Może po osiągnięciu poziomu B1, wyjechać na jakiś dwu tygodniowy kurs do Wielkiej Brytanii (na dłużej mnie nie stać ani nie ogarnę życiowo takiej długiej przerwy w swoich obowiązkach). Czy takie dwa tygodnie pomogą zmówieniem i rozumieniem czy jest to na tyle krótko że strata pieniędzy?
z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi...