Po I primo jestem TYLKO finalista, wiec nie mam indeksu do np. Gdanskiego uniwersytetu czyli i tak bez laureata nie mam full pewnosci ze sie dostane, ew. komfort ze wrazie wtopy moge pojechac do Poznania(tam przyjmuja takze finalistow). Odnosnie twoich uwag o ustnym, oczywiscie sie zgodze, ale powiem ci ze ja juz dawno poddalem wszelkie proby "dyskutowania" z praktykami Olimpiady bo generalnie caly ten konkurs jest jednym wielkim mish-mashem, chaosem i niesprawiedliwoscia. Jednakze nikt nic nie zrobi, bo gdyby zabrac te niesprawiedliwosci, subiektywnosci i nieregularnosci a takze nieadekwatnosci itd itp to to nie bylaby Olimpiada Angielskiego a na pewno nie w wydaniu pana Krzyżanowskiego. Zgodze sie, ze powinny byc inne "Olimpiady", jakas alternatywa przynajmniej dla ludzi którzy po prostu chcą pochwalić się ze znaja angielski a nie ze mieszkali w Anglii 10 lat albo(tak jak ja) jakims boskim cudem nie wychodza na kompletnych durniow przy rodzonych anglikach na "Olimpiadzie". Konkurs jak konkurs, nikt nikogo do niego nie zmusza. Ja widze to tak, ze naucze sie troche historii i kultury(albo wiecej niz troche) bo po pierwsze nie jest to wiedza bezuzyteczna a po drugie indeks na studia+prestiz w szkole itd mimo wszystko ulatwiaja zycie, wiec czemu nie? Jestem oportunistą, nie zagladam darowanemu koniowi w zeby, jak rozdaja indeksy za wiedze to naucze sie numeru buta Lincolna, chocby mialo by mi to bokiem wyjsc. Koniec koncow, obawiam sie ze "Olimpiada" Krzyzanowskiego jest niestety zbyt "specyficzna" zeby rzeczywiscie miec zastosowanie stymulacyjne w edukacji mlodych Polaków. Chociazby dlategoz, ze faworyzuje z natury swojej budowy Anglikow rodzonych o_O. Uwazam ze laureaci Olimpiady powinni dostac cos wiecej niz index na filologie bo wiedza i erudycja, a takze, powiedzmy sobie, inteligencja ktorą trzeba sie odznaczyc w tych zmaganiach to cos wiecej niz tylko certyfikat znajomosci angielskiego. Nie pytajcie co, ale cos wiecej po prostu.