Dać sobie siana z anglistyką???

Temat przeniesiony do archwium.
Idę właśnie do klasy 2 liceum o profilu beznadziejnym biologiczno-chemicznym ( o błędy młodości!!!). Zamierzam zrobić sobie kurs do FCE ale już od paru miesięcy robię testy i przerobiłam już Grammar&Vocabulary for FCE Longmana i First Certificate Language Practice Macmillan. Czytam Penguin Readers Advanced, bo Upper Intermediate jakieś takie niespójne i za łatwe, oglądam BBC, robię zadania z CPE Use of English Ex. Publishing Zamierzam sobie kupić zestaw Upstream Advanced i przerobić. Na kursie mam barrrdzo wymagająca lektorkę i świetnego nativa ( bo kontynuuję). czy mam szanse na anglistykę czy też raczej zająć się nauką na jakieś studia zgodne z moim pożal się Boże profilem biol-chem typu farmacja bleee, biotechnologia bleee itd. Dodam iż uwielbiam literaturę, polski i angielski. A mam rozszerzoną fizykę ... o ironio...
idz w kierunku, ktory lubisz i ktory Ciebie nie meczy. a jak biola, fiza czy chemia Ciebie mecza, a lubisz humanistyczne rzeczy - odpowiedz jedna: anglistyka:)

pzdr.
Po pierwsze - podziwiam Cie za wytrwałośc i determinacje w dazeniu do postawionego celu.:)
Uwazam, że masz bardzo duze szanse na dostanie sie na anglistyke. ja mam o wiele mniejsze i mniej zapału do nauki, a mimo to jakos trwam w naiwnosci i wiaze moja przyszlosc z jezykami. Poza tym uwazam, że jezyki sa o wiele bardziej przyszłosciowe niz chemia czy fizyka (tym bardziej, jelsi Cie nie interesuja). Jesli jestes pewna, że zainteresowanie angielskim nie jest przejściowe (tak jak wczesniej - przedmiotami sciwsłymi), to powinnas sie go intensywnie uczyc i wierzyc, ze dostaniesz sie na upragnione studia.

Samodzielna nauka (poza kursami i skzołą) przychodzi mi bardzo trudno i nie mogę się do niej zmusic, a powinnam. Moim marzeniem są studia dwujęzyczne (ang +niemiecki) na UW: lingwistyka stosowana lub tłumaczenia specjalistyczne.
Co robisz, że potrafisz sama wziąć się do nauki? Czy chodzisz do liceum o wysokim poziomie, masz wymagających nauczycieli? Bo ja bardzo i dlatego praktycznie każde cale popołudnie po szkole spędzam nad ksiazkami lub na kursie (angielski 2 razy w tyg).
Zamierzam zdawac FCE w sesji letniej 2006 (czyli pod koniec drugiej klasy LO, bo teraz do niej ide, jak Ty) i kompletnie nie wiem jak moge uczyc sie sama w domu, poza kursem w prywatnej skzole. Bede bardzo wdzieczna, jelsi mi cos poradzisz. Póbowaam słuchac BBC, ale po paru minutach "wyłaczam sie", bo słowka mi umykaja, nie rozumiem i gubie sie. Czytam ksiazeczki po angielsku, ale chyba zaczne czytac w oryginale (lektury do FCE).
Moja druga zmora to jęz. niemiecki. Kiedys go nie znosilam, ale na przekór sobie poszłam do klasy z rozszerzonym niemieckim. Nie załuje, bo polubiłam jezyk i troche sie nauczyłam, ale moja wiedza to nadal poziom podstawowy. Kursy chyba odpadaja, (strasznie duzo pieniedzy mi na to idzie) musze douczac sie sama. Masz jakies swoje własne metody, jak zaczecic sie do nauki, jak sie uczyc, żeby nauka była systematyczna i nie skonczyla sie po tygodniu?
Sorki, że tak chaotycznie, Troszku sie rozpisałam. Tak czy siak - prosze o pomoc i rade.Pozdrówka.
>Poza tym uwazam, że jezyki sa o wiele bardziej przyszłosciowe niz >chemia czy fizyka (tym bardziej, jelsi Cie nie interesuja).

oj mylisz sie i to nie wiesz jak bardzo. Teraz jezyk juz nie jest atutem, ale koniecznoscia - my po anglistykach jestesmy zyciowymi analfabetami, bo oprocz jezyka nie znamy nic (no bynajmniej ja tak mialem). Fiza czy chemia to wg bardzo przyszlosciowe studia - szczegolnie fizyka - bo pracodawcy widzac absolwneta fizyki wiedza, ze taka osba ma leb na karku, jest inteligentna (skoro skonczyla fize to musiala byc blyskotliwa - inaczej nie da rady na fizyce) i potrafi myslec analitycznie.

my - jezykowcy czesto zachwycami sie jak cudownie pisze shakespeare, jak cudownie brzmi australijski angielski, tyle ze potem mamy problem np. idac do banku - bo nie bardzo rozumiemy, gdy pani w okienku opowiada nam o lokatach, o umowach kredytowych itp. po prostu anglisci nie do konca sa przystowani do zycia - same studia sa fajne, ale to tylko jezyk, ktory juz nie jest zadnym atutem. Teraz to koniecznosc:)

(aha, zeby zaraz nie wskoczyli na mnie anglisci - to wszysto to uogolnienie, bo sa i bardzo obrotni anglisci [moze i nawet wiekszosc] ale sa i ciapy, ktorym ciagle trzeba pomagac zrozumiec dzisiejszy swiat)

ale mimo to, nie zamienilbym nigdy swojego losu - anglisty na nic innego.
Hej Stella857834 !

To czy masz szansę na anglistykę, zalezy wyłącznie od Ciebie!!! I od Twojej pracy of course... Chcesz dowodów prosdze bardzo... ;-) Ja w liceum byłem równiez na profilu biologiczno-chemicznym i to jeszcze z marketingiem żeby było dziwiniej. Niestety mimo wielu prób nie udało mi się zorganizować grupy o profilu językowym. Lekcje angielskiego były banalne - mieliśmy je w planie 3 razy w tygodniu (w rzeczywistosci odbywaly się średnio raz lub dwa razy na tydzień). Na dodatek ucząca pani przez 2/3 swojego życia parała się językiem rosyjskim, nie miała żadnego certyfikatu z języka angeislkiego, uczyła zwyczajnie 'po znajomości'... Robiła banalne błędy typu A building are very high... (pomijając jej kaleczącą wymowę). Ponad to pobiła także rekord guinessa w długości czasu sprawdzania obecności (approx. 30 minutes)... Cała klasa się cieszyła, że mają luzy i piątki za 'posiedzenia' na lekcji... Bo przecież nikt prócz mnie nie myślał poważnie o anglistyce... Myślę, ze to m.in przez niski poziom w LO straciłem rok... ale teraz jest już dobrze :-) Poduczyłem się dużo i udało się...
Dostałem się na dwie uczelnie mając udokumentowany poziom FCE (grade A) - oczywiście robiłem zadania z poziomu CAE ale zadań z poiozmu CPE na oczy nie widziałem heheheh (ale już niedługo je ujrzę)

Moim zdaniem ważne jest samozaparcie i uczenie się z głową (czyli pod kątem tego co jest wymagane na egzaminach wstępnych) i duuużo ćwiczenia Speakingu.

Pozdrawiam
sa i bardzo obrotni anglisci [moze i nawet wiekszosc]
>ale sa i ciapy, ktorym ciagle trzeba pomagac zrozumiec dzisiejszy
>swiat)
>

Masz racje, te "ciapy", czesto nie znaja nawet dobrze jezyka i wtedy lądują jako nauczyciele w publicznych szkołach. Teraz wsród tłumaczy ważna jest dziedzina, w której sie specjalizuja, dlatego mysle o kierunku "tłumaczenia specjalistyczne" na UW. Dwóch kierunków nie pociagne (filologia plus cos jeszcze), więc myślę, że to całkiem dobry pomysl - opanować terminologię z danego zakresu. Zawód tłumacza jest moim marzeniem, nie wyobrażam sobie pracy w szkole.:(
I poniekąd to sie przyznaje, że jestem troche taką "ciapą", za historia ani przedmiotami ścisłymi nie przepadam (a musze zdawac mature z matmy, o zgrozo...). Jedyne co mnie interesuje to języki obce. Wydaje mi sie, że czesto ludzie, którzy nie maja sprecyzowanych zainteresowań próbują swoich szans w językach. To dośc uniwersalne no i każdemu zawsze sie przyda. :)
A tak w ogóle - co i gdzie studiujesz/studiowałes?
"Wydaje mi sie, że czesto ludzie, którzy nie maja sprecyzowanych zainteresowań próbują swoich szans w językach."

Tak, masz racje - "probuja".
Ja wiele razy spotkalam sie ze stanowiskiem: "jak sie nie dostane na wymarzony kierunek, to pojde na anglistyke, bo przeciez mam angielski w szkole, wiec cos tam umiem". Takie osoby byly potem strasznie zaskoczone iloscia kandydatow, poziomem egzaminow wstepnych, bo nagle okazywalo sie, ze wyjscie awaryjne pt. anglistyka jest zamkniete i nie do przejscia;)
Studiujesz anglistyke?
ja?
Natchniuza i Ty. :)
Co i gdzie studiujecie?I czy jestescie zadowoleni?
ja juz nie studiuje, jam juz po studiach anglistycznych (24 maj 2005 - obrona mgr https://www.ang.pl/Mr_julek_16051.html ) jestem baaardzo zadowlony

pzdr
Hehe... na UZ zainteresowanie fizyką jest praktycznie zerowe, ogłosili drugi nabór...
Ja jeszcze nie studiuje. Zaczynam w pazdzierniku:)
Kasiu, nie chodzę do żadnego renomowanego liceum z jakichś rankingów czy czegoś tam. Mam wymagających nauczycieli, ale nie zarywam nocy przez naukę. Uważam zresztą że na tym etapi ważniejsza jest fajna zgrana klasa i paczka wypróbowanych przyjaciół. Po prostu wybierając profil bio-chem kierowałam się moimi umiejętnościami a nie zainteresowaniami ( w trzeciej gimnazjum zostałam laureatką olimpiady biologicznej i to była moja KLĄTWA bo rodzice już oczyma duszy widzieli swoją córunię na medycynie ). Jak więc widzisz mogłam iśc do liceum które mi się żywnie podobało, ale wolałam nie spędzać 2 godzin dziennie w autobusach i poszłam do takiego które jest oddalone od mojej wsi o 10 km więc 10 minut jazdy. Zapewne "miastowi" zdziwią się że TAKIE COŚ Z WIOCHY W OGÓLE OLIMPIADĘ WIDZIAŁO. A podobno wiejskie gimnazja mają taki niski poziom... Może to i dobrze bo wszystko co osiągnęłam zawdzięczam tylko i wyłacznie sobie. Z angielskim tak samo. Prosisz o radę więc: nie słuchaj tych bufonów co to twierdzą że by dostać sie na jakieś studia trzeba nie wiem ile umieć i ile kursów skończyć. Ustal sobie własny plan który Ci odpowiada nie za dużo na początek, żeby to nie kolidowało z innymi przedmiotami. Ja to nawet przy sobie noszę książeczkę jakąś in English i jak gdzieś stoję czy czekam przed albo po kursie, na autobus to czytam. Nowe słówka powtórz przynajmniej ze 3 razy dzień po dniu, a jeśli chodzisz na ten kurs to ODRABIAJ WSZYSTKIE ZADANIA - bardzo ważne. jeśli BBC Cię nudzi to słuchaj uważnie piosenek, ale może takich wolniejszych ( heavy metal raczej nie pomoże;-) Phrasal verbs uczyłam się z Wordpowera Oxford i pisałam je na takich karteczkach,( z przykładami użycia w zdaniach i znaczeniem) a potem bawiłam się nimi w memory i odkładałam do pudełka codziennie po 5. Już mi się uzbierało 235. Jeśli zainteresuje mnie jakiś temat to uczę się z niego słówek jak wariatka np environment - znam chyba 20 nazw różnych ziół które zapewna mi się nie przydadzą ale nie przejmuję się tym. A jak już kompletnie mi odbija to plotę po angielsku mojej młodszej siostrze o wszystkim - filmach, szkole, muzyce, ploteczki itd. Kryzysy w nauce mam rzecz jasna, ale wtedy daję sobie dzień odpoczynku i robię to na co mam ochote , a nie to co muszę ( czytam np Dostojewskiego, Tołstoja ale to jest dość osobliwy sposób odpoczynku jak mawia moja mama ). nie planuj za dużo na raz bo nie ma nic gorszego jak nawalanie z planem. Pozdrawiam i życzę sukcesów;-)
>Zapewne "miastowi" zdziwią się
>że TAKIE COŚ Z WIOCHY W OGÓLE OLIMPIADĘ WIDZIAŁO. A podobno wiejskie
>gimnazja mają taki niski poziom... Może to i dobrze bo wszystko co
>osiągnęłam zawdzięczam tylko i wyłacznie sobie.

ludzie na poziomie dziwic sie nie bede. Ode mnie - ogromny szacuneczek!

Strasznie podziwiam takie osoby, bo musza sie one o wiele bardziej starac o to, co maja - jestes jedna z nich. My w miescie mamy wlasciwie wszystko pod reka, ale tego nie dostrzegamy. I to jest nasz problem.

Podziwiam, pozdrawiam serdecznie i wirtualnie sciskam dlon. Czapka z glowy przed Toba!

pzdr.
z doświadczenia powiem (bo ucze właśnie w liceum), że osoby ze wsi właśnie, to bardzo czesto najlepsi uczniowie (i osobiscie uważam ze bardzo fajni przy tym).

A jak jacyś 'miastowi' się zdziwią, to niech sie dziwią :))

Czytając to, co napisałaś, myśle, że jestes idealnym materiałem na przyszłego studenta anglistyki.

pozdrawiam :))
znam chyba 20 nazw różnych ziół które zapewna mi się
>nie przydadzą ale nie przejmuję się tym.

1. mozna błysnąc na jakimś egzaminie, zwłaszcza ustnym
2. mogą się przydać przy tłumaczeniu

A jak już kompletnie mi
>odbija to plotę po angielsku mojej młodszej siostrze o wszystkim -
>filmach, szkole, muzyce, ploteczki itd.

bardzo dobry pomysl
odezwalo sie 3 muszkieterow naszego forum:) tak zwana elyta;))) pozdrowienia dla iwonki i mg :)))

i oczywiscie dla kolezanki, za ktora bede trzymal kciuki!
Heheh, dzięki Mr Julek. Ja też Cię pozdrawiam;-);-);-)
>Idę właśnie do klasy 2 liceum o profilu beznadziejnym
>biologiczno-chemicznym ( o błędy młodości!!!).

jak możesz????
:)
to bardzo fajny profil - sama na takim byłam, pilnie ucząc się, żeby się dostać na medycyne i żałując, że się nie zdecydowałam na mat.-fiz.
A potem....rok przed maturą coś mi się zmieniło i zdecydowałam, że pójdę na anglistykę.
Muszę jednak przyznać, że gdybym miała jeszcze raz wybierać, znowu wybrałabym jakiś bardziej 'ścisły' profil - to się przydaje...
Profil jak profil, nic ciekawego w nim nie ma. Na medycynę nikt nie idzie bo nasza luba pani od fizyki twierdzi że takich matołów jak my to ze świecą szukać. Sama miałam na świadectwie same 5 i dwie 6 i piękną tróję z fizyki. Srednia ogólna naszej klasy to 4,23 a z fizyji 3,00. Pani od fizyki w maju stwierdziła że ja i tak do niczego w życiu nie dojdę bo mam klapy na oczach i uszach hermetycznie zamknięte. Miłe, nieprawdaż? Ale przynajmniej nie waliła mnie po gowie piórnikiem jak moją koleżankę
Zapomniałam dodać że nikomu nawet przez myśl nie przeszło zdawanie matury z fizyki bo byłoby to jednoznaczne z szykowaniem sobie trumny.
...ech, ci nauczyciele
Napisałam PANI OD FIZYKI bo to nie jest nauczycielka tylko diabeł wcielony, Azazello, Behemot, upiór w jednym z nosem jak Gargamel. Kurcze, ale niskie uczucia we mnie drzemią...
Cz ktoś z was zdawał dzisiaj test z ang. na uzupełniające studia magisterskie w SWPS w Warszawie? Jaki pozim?Nie do przejścia czy tylko pro forma?
Średnia z fizyki mojej klasy to 2,8. :)
A chodzę do jednej z najlepszych szkół w mieście, klasa reprezentuje dośc wysoki poziom.

Ja też pochodzę z małego miasteczka. Jest w nim jedno gimnazjum, w którym uczy się cała gmina. Poziom np. angielskiego czy niemieckiego jest żenujący (1 h tygodniowo całą klasą - wiadomo, brak kasy- z panią, która uczyła nas wierszyków na pamięć). A do liceum dostałam się bez żadnego problemu, chociaż w 3 klasie nie uczyłam się prawie nic (ale to już zupełnie inna historia...). Za to w pierwszej i drugiej zakuwałam jak głupia.

Myslę, że sukces zależy od chęci oraz pracy własnej. Nawet w najlepszym liceum, ucząc sie przeciętnie nic nie osiągniesz, jeśli nie postawisz sobie celu i nie będziesz do niego dążył. No i nie można się "interesować wszystkim", tak jak np. moja koleżanka, która ze wszystkiego ma piatki, maturę zdaje z pięciu przedmiotów, ale pytana co chce robić po liceum, odpowiada: "Nie wiem."
Temat przeniesiony do archwium.