Czy to prawda...

Temat przeniesiony do archwium.
Słyszałam wiele razy, że studia za granicą (Anglia) są dużo prostsze niż w Polsce, pomimo wykładów w języku angielskim... bardzo lubię ten język, studia chcę zdać, a tu jest tak ciężko... czy to prawda że tam jest łatwiej? Bardzo dziękuję za szczere podpowiedzi
Pewnie tak. Moj syn, co prawda w gimnazjum, powiedzial mi , ze material ktory przerabiali w Angli przez rok, tu w Polsce przerabiaja przez 3 miesiace....
U nas nasza dyrektorka na WOSie powiedziala, ze na zachodzie poziom jest o wiele wiele nizszy. Raz nawet na stronie GWyborczej był akrtykuł o chłopcu, któy wróćił do Polski , bo tu jest wyzszy poziom niz w Anglii.
http://londyn.gazeta.pl/londyn/1,86059,4609016.html http://www.mojawyspa.co.uk/artykuly/20092/Wrocil-do-Polski-bo-byl-za-madry
http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,52108,4617609.html

MOja kuzynka, studiuje w Londynie Księgowośc i jest najlepsza na całym roku i jest jedyną cudzoziemką (tylko nie wiem, czy w grupie, czy jak). Zachód ma kasę, dobre wyposażenie. Chociaż, nie wiem czy nie lepiej nauczyć kgooś mniej a skutecznie czy wciskać na chama materiał, któy i tak za chwilę uleci? Nie sądzicie?
Na renomowanych uczelniach na pewno nie jest latwiej.
Zakuwać głupot na pamięć nie trzeba. No i egzaminów poprawkowych nie ma. Nie zdasz, to przedmiot nie jest zaliczony i trzeba go powtarzac od początku. To akurat mnie się zawsze podobało, bo nigdy nie rozumiałam idei "poprawiania ocen". Albo się człowiek uczy systematycznie, albo oblewa.
A na polskich uczelnia poprawia sie po 4 razy ;-)
uczelniaCH
zalezy od uczleni, u nas 3 :)

Nie zgadzam się Ewa, komuś podwinie się noga i co? Uczył sie sumiennie.
Ja np. miałem zaćmienie na egzaminie. Pisaliśmy na 2 roku egzaminy końcowe, które trwaly długo. Na ostatniej częsci, już byłem wypompowany i po prostu fizycznie nie byłem w stanie się skoncentrować. Pisałem więc już tylko, by jak najszybciej skończyc, bo głowa mi już normalnie pulsowala:)

Powiesz mi, że sobie olałem? Nie można tak kategoryzować, że sie uczy i zdaje zawsze albo nie zdaje. Różne sa sytuacje i stany emocjonalne. Gdyby nie możliwość poprawki, pewnie nie byloby mnie na 3 roku :)
Egzaminy poprawkowe nie są chyba nieznanym fenomenem w GB: http://www.gcal.ac.uk/student/exams/resits/index.html
Miałam w ogóle całkiem inny system na myśli, taki, w którym zdanie/nie zdanie egzaminu nie przesądza wszystkiego. U mnie na uczelni egzamin zawsze był warty najwyżej 50% końcowej oceny tak że nawet jak ktoś oblał egzamin, a ze wcześniejszych zaliczeń miał oceny dobre lub doskonałe, to i tak na koniec zdawał choć miernie.
U mnie też nigdy nie wolno było mieć wiecej niż 2 egzaminy w ciągu dnia czyli max 3-4 godziny wysiłku umysłowego.
http://www-users.york.ac.uk/~jdh1/exams/index.htm

Tu jest parę krajów opisanych (b. krótko) odnośnie egzaminów, tak dla porównania sobie.

Click on "number".
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Szkoły językowe