Helen Doron

Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 119
Jeśli się powołujesz na jakieś badania ("Dużo lepsze badania...."), to powinnaś podać ich źródło, inaczej jesteś niewiarygodna.
Wygląda na to,że wy gdzieś coś tam słyszeliście o badaniach.
Wpisanie w google Helen Doron research albo bilingual children najwyraźniej was przerasta.
Jednostka badawcza w metodologii nauk nie jest tożsama z jednostką w sensie fizycznym tj.jednym człowiekiem.Tego jak widać też nikt wam nie wyjaśnił.
Literatury jest multum.Tej stricte lingwistycznej,jak i badań z zakresu szeroko pojętych nauk kognitywnych, w tym neurologii,badań nad rozwojem pamięci itd.
Fakt,że nie chce wam się samodzielnie wyszukać żadnych informacji na ten temat dowodzi,że; albo nie umiecie tego zrobić (wtórny analfabetyzm na wyższym od średniej europejskiej poziomie został już w Polsce potwierdzony badaniami statystycznymi więc to możliwe),albo jesteście zbyt leniwi (a ja nie muszę chcieć was wyręczać) albo ten temat niewiele was obchodzi (więc po co mam wam szukać linków do czegoś czego i tak nie macie zamiaru czytać).
A szkoda,temat ciekawy i wdzięczny obiekt do badań.
Bo okazuje się np.że dzieci wyjątkowo zdolne językowo mają inną strukturę mózgu niż przeciętne dzieci.Ale tego nie dowiecie się nigdy oczekując informacji podanych pod nos na talerzu.
A jak kogoś temat interesuje to sam znajdzie badania dzieci rosyjskich imigrantów w Izraelu czy dzieci w kraju Basków,Katalonii lub dzieci Flamadzkich.To naprawdę nie jest czymś niewykonalnym.
Skoro do takich badań może dotrzeć matka Polka na emigracji zastanawiając się jak wychować dziecko na osobę dwujęzyczną, to tym bardziej ludzie po studiach uniwersyteckich lub w trakcie studiów nie powinni mieć z tym problemu.
Niewiarygodna jest osoba nazywająca badaniem naukowym bliżej nieokreśloną analizę 4 osób (co badano, kto badał, jak,czemu 4 osoby) i jeszcze wyciągająca z tego wnioski.
Forum to nie rozprawa naukowa,co więcej ta dyskusja jest poniżej wszelkiego poziomu (w sensie naukowym) i tym bardziej nie motywuje mnie to do sporządzania przypisów do każdego wypowiadanego przeze mnie słowa.
Poza tym nikt poważny nie podejmuje się tłumaczenia złożonych zagadnień zupełnie do tego nieprzygotowanemu słuchaczowi.A jak dowodzi wasza dyskusja nie macie żadnych podstaw do rozważań na ten temat.Piszecie o ładnych materiałach,słuchaniu,zadowolonych dzieciach a nikt nie wspomniał o specyfice rozwoju pamięci dziecka,o percepcji,kształtowaniu się mózgu czyli podchodzicie do kwestii "wrażeniowo,impresjonistycznie" czyli w sposób charakterystyczny dla poznania potocznego a nie analizy naukowej i metodologicznej.W ten sposób można w kółko kręcić się wedle zasady "wydaje mi się,że jest tak jak mi się wydaje" a to nie prowadzi do niczego.A już na pewno nie do poszerzania waszej wiedzy z tego zakresu.
Sama nie wiem po co to piszę.Chyba cudza ignorancja czasem boli.
Szkoda tylko,że nie tego kogo trzeba.
Chyba pora pogodzić się z tym,że lingwiści mogą sobie badać teksty.
A ludzi i procesy poznawcze i tak muszą za nich przebadać biolodzy,neurolodzy,socjologowie i psychologowie społeczni.Zresztą empiryczne nauki o mózgu i tak w końcu wchłoną wszystko i zbadają wszystko w sposób nie ulegający wątpliwości,więc nie ma się o co kłócić.To tylko kwestia czasu.Może to i lepiej.
Pierwsze z brzegu, z naszego polskiego podwórka:
http://www.wuwr.com.pl/szczeg.asp?not=wyswietl_spis&num_id=2032
Katarzyna Rokoszewska,A Study on the Effectiveness of the Helen Doron Method - Research Results

Wyszukiwarka naprawdę nie gryzie.
Wracam do hiragany.Muszę się wyciszyć.
A jeśli kogoś interesują zdolności językowe to polecam śledzić dalsze losy tego przypadku:
http://www.five.tv/programmes/extraordinarypeople/incrediblebrain/
To naturalne case study w postaci 1 wyjątkowego chłopca.
I nawet najwymyślniejsze zdobycze współczesnej nauki nie wiedzą co z tym fantem zrobić bo jest to przypadek tak odosobniony jak żaden inny.
Dlatego nie robi się case study, gdzie jednostką analizy jest 1 osoba.
Nie wiadomo co i jak w tym badać,jakie są zmienne zależne i niezależne i jaki jest kierunek zależności między nimi.
W medycynie mało wiemy o hipotermii i doświadczeniach ludzi podczas tzw. śmierci mózgowej bo za mało jest takich przypadków by dało się je sensownie zanalizować.
Można gromadzić dane na oślep, ryzykując,że nie dostrzeże się tego co istotne lub że będzie się wnioskować w oparciu o jakieś nawet nieuświadomione,przyjęte a priori założenia.Ale to nie jest rzetelna nauka.To szukanie igły w stogu siana w przypadku w którym szanse na jej znalezienie są dosłownie bliskie zeru.
no i rozpętgała sie burza przeze mnie. to w punktach:
1) zanim zadałam Ci pytanie, droga Corazon, zajrzałam do google i znalazłam tę Twoją Katarzynę Rokoszewską. Poczytałam i to nie jest żadne poważne badanie, tylko tzw. research proposal (raczej ogólny) lub, nazwywając rzeczy po imieniu, raczej zakamuflowany materiał promocyjny. HD ma świetne podstawy teoretyczne, nikt tego nie neguje; problem tylko w tym, że praktyce nie działa.
Kolejne linki będące wynikiem mojego googlania zawierały przede wszystkim materiały promocyjne HD. wpisywanie HD+Spain lub Israel też niewiele dało, więc zapytałam Ciebie, bo jesteś taką ekspertką przecież.
2) każdy ma swoja sferę zainteresowań i nie musi czytać wszystkiego o wszystkim. ja akurat uczeniem dzieci się nie zajmuję i nie czytuję artykułów o kolejnych komercyjnch rewelacjach takich jak HD, bo nie mam na to czasu. niemniej, jak mówię o HD i jej skuteczności, to wiem o czym mówię. z doświadczenia, to raz i dwa, ponieważ opieram się na swojej dość rzetelnej wiedzy z zakresu neuronauki. nie muszę do tego używać strasznej nowomowy, pełnej anglojęzycznych kalek (od "kalka" a nie od "kaleka") typu "konkluzywne wyniki badań", żeby budzić szacunek audytorium. pamietam też, że na tym forum mówię do laików, więc mówię jezykiem potocznym.
3) ponieważ nikt nie ma obowiązku - a w dzisiejszych czasach nawet takiej możliwości, ze względu na ilość publikacji - czytania wszystkiego, istnieje takie zjawisko, jak bezpośrednia wymiana mysli między ekspertami. Reakcje pełne agresji przeważnie maskują niekompetencję. To ostatnie stwierdzam w oparciu o osobiste doświadczenia, ale nie potrafie zacytować badań, które to powierdzają ;)
4) zadziwiajace wydaje się to, jak wszystkie wpisy zlały Ci się w jeden mój i jaką złość wywołały. no to juz spieszę z wyjasnieniem: to nie ja pisałam o atrakcyjnych materiałach, ja uznałam je za niewystarczające do sukcesu. Badanie Rokity zacytowałam, bo nie znam innych (przykład Rokoszewskiej jest po prostu śmieszny), wiem, że były prowadzone rzetelnie, próba mała, ale procedura szczegółowa i potwierdzają one moją intuicję w tej sprtawie opartą na doświadczeniu i wiedzy (patrz wyżej). Tak w ogóle, to statystyka jest potęgą, ale nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania. dlatego tak ważne poznawczo - choc statystycznie nieistotne - są badania jakosciowe na małych próbach. Myslę, że Rokita - i jej czytelnicy i sluchacze - czegoś sie jednak o HD dowiedzieli. Od Rokoszewskiej trudno się dowiedzieć czegokolwiek
No to koleżanka AD pojechała...

>Niewiarygodna jest osoba nazywająca badaniem naukowym bliżej nieokreśloną analizę 4 osób (co badano, kto badał, jak,czemu 4 osoby)

Czy Ty nie potrafisz odróżnić streszczenia od tekstu pracy? Co badano, kto badał itp. znajdziesz w pełnym tekście. Wrzuć to w Google albo idź do biblioteki i sobie znajdź.

Nadal nie podałaś metryk tych prac, na które się powołałaś.
Ta matka na emigracji mogła sobie szperać po internecie i po jakimś czasie natrafić na te artykuły, a ja nie mam na to czasu. Poza tym, jakoś teraz nie piszesz, że to są porównania dzieci dwujęzycznych i dzieci uczonych metodą HD. Jakie to są zatem prace? Tylko o dzieciach dwujęzycznych?

A inwektywy sobie daruj i pouczanie na temat metody naukowej. I aposteriori, i ja mamy to za sobą, myślę, dwa razy.
>2) ja akurat uczeniem dzieci się nie zajmuję i nie czytuję artykułów o >kolejnych komercyjnych rewelacjach takich jak HD, bo nie mam na to czasu. >niemniej, jak mówię o HD i jej skuteczności, to wiem o czym mówię.
czyli "nie znam się ale wam napisze bo się znam"

>3) To ostatnie stwierdzam w oparciu o osobiste doświadczenia, ale nie potrafię
> zacytować badań, które to potwierdzają ;)

No właśnie pytam o jakość irzetelność tych "badań" o których piszesz mogę znaleźć cztery dowolne przypadki osób udowadniające to co ja chcę udowodnić

ale czy to już powód aby generalizować? Jak widać niektórym to wystarcza i dobrze się z tym czują.

Można bez problemu znaleźć 4 inne przypadki udowadniające dokładnie coś odwrotnego ale przecież "ja akurat uczeniem dzieci się nie zajmuję i nie czytuję artykułów o kolejnych komercyjnych rewelacjach takich jak HD, bo nie mam na to czasu. " więc po co ?
>Można bez problemu znaleźć 4 inne przypadki udowadniające dokładnie coś odwrotnego

no to znajdź takie badanie.
Rakka, dziecko, 3) to żart taki był, wiesz?
a odnosnie 2) ...to że teraz się nie zajmuję, nie znaczy, że nie zajmowałam się w przeszłości. Co więcej mam wiedzę, o której wpomniałam. Czyli, podsumujmy, dla tych, co czytaja powoli i tylko drukowanymi (a i tak niedokładnie): WIEM: jak pracuje ludzki mózg i jak ludzie w różnym wieku uczą sie języków; do tego mam spore doświadczenia w zakresie HD. Dlatego zabieram głos. NIE WIEM: co się ostanio ukazało nt HD, bo od 7 lat zajmują mnie ciekawsze rzeczy. Powtórzyć?
doswiadczenie w HD??? a blizej???

teoria i metodologia Helen Doron jest przedstawiona ogólnikowo, i wszelskie slowa zasłyszane kiedys od HD sa jakby pisane palcem po wodzie. Sama Helen od 86 nie przeprowadzila zadych badan nad efektywnoscia swojej metody, i nikt inny na dobra sprawe tego nie zrobił.. A z pewnoscia pdf Roszkiewicz nie wnosi zadnych informacji!
Jedyną dostepną prace jaką udało mi sie znaleźć autorstwa HD jest: Does repeated listening create two separate phonological systems in monoligual 2 year-olds? Jednak w pracy tej wsponina zaledwie o metodzie. Artykuł ten moze wiecej mogłyby bardziej sie tyczyc jej nowego kursu: BBS

Sama pisze teraz prace o dzieciech i m.in HD, i przyznaje teoria HD jest, jak dla mnie mglista. Mimo dostepu do strony helendoron.org, niewiele udało mi zebrac teorii, a tymbardziej rzetelnych badan.

Badanie na 4 os nie jest w zadnym stopniu reprezentywne, i gdybym takie zrobila, to promotorka by mnie z pewnoscia wyśmiala.
Nie widze tez wiekszego sensu w/w cytowanym badaniu???chociaz chetnie bym sie z nim zapoznała.

Jedyne co tak naprawde wiem, i widze to zajecia z moimi dziecmi, i wiem ze mimo tego, ze wszystkie sluchaja plyt, niektóre osłuchuja sie lepiej niektóre gorzej. I dlatego niektore są bardziej bylskotliwe i aktywne na zajeciach, a niektóre mniej. Chętnie, za rada pani socjolog, przebadalabym bym je w/w przedstawionych przez nią kryteriach, jednak na chwilę obecna stwierdzam to co po prostu widze.

pozdrawiam,
Proszę o opinie.
Pomijając cała dyskusję na temat badan itd.
Czy jest sens wyslac 20 m-czne dziecko na tego typu zajecia.
Ja traktuje to jako zabawe i spotaknie z rowiesnikami, ale czy poza tym jest szansa ze dziecko osłucha sie z jezykiem,oczywiscie na tyle na ile moze 20 miesieczny bobas czegos sie nauczyc!!! czy to starata czasu i pieniedzy?
Jest sens.W przypadku tak małego dziecka jak najbardziej.Po przekroczeniu wieku 3-4 lat ma sens nauka po 5 roku życia bo wtedy tworzy się pamięć długotrwała.
W tak młodym wieku (20 miesięcy) mózg różnicuje struktury odpowiedzialne za naukę języka rodzimego i obcego.Jeśli w tym wieku dojdzie do intensywnego kontaktu z więcej niż jednym językiem dziecko może stać się naturalnie dwujęzyczne-mózg potraktuje drugi język jako "rodzimy".Ale dziecko musi mieć kontakt z językiem obcym częściej niż raz czy dwa razy w tygodniu.Najlepiej byłoby gdyby dziecko miało kontakt z językiem obcym na co dzień, w domu.
Jedyne co tak naprawde wiem, i widze to zajecia z moimi dziecmi, i
>wiem ze mimo tego, ze wszystkie sluchaja plyt, niektóre osłuchuja sie
>lepiej niektóre gorzej. I dlatego niektore są bardziej bylskotliwe i
>aktywne na zajeciach, a niektóre mniej. Chętnie, za rada pani
>socjolog, przebadalabym bym je w/w przedstawionych przez nią
>kryteriach, jednak na chwilę obecna stwierdzam to co po prostu widze.
>
>pozdrawiam,
Jakbyś kiedyś miała ochotę zrobić sensowne badania na ten temat to daj znać.
Właśnie socjolodzy są w stanie takie badania sensownie zaprojektować.
Interesują one bardziej pedagogów ale pedagog niekoniecznie musi mieć przygotowanie pozwalające na ich samodzielne zaprojektowanie.
Niestety takie są skutki oddzielania się od siebie różnych dziedzin nauki. Jest to szczególnie mocno widoczne w Polsce,w innych krajach jest troszkę inaczej i np. specjalista od pyłków kwiatowych pomaga wyjaśniać ruchy płyt tektonicznych ziemi i zmiany geologiczne. A różna, nawet bardzo wyspecjalizowane dziedziny nauki tak naprawdę dla właściwego funkcjonowania powinny pozostawać ze sobą w pewnym bliższym związku.
Takie rzeczy jak narazie badają neurolodzy i specjaliści od rozwoju poznawczego i dlatego nikt nie skupia się na jednej metodzie nauki.I być może jest to błędne podejście.Bo w ten sposób trudniej wybrać najskuteczniejsze metody nauczania.
Możliwe,że niektóre dzieci np. reagują lepiej bo są dodatkowo stymulowane językowo (np. rodzice mówią do nich normalnie, słuchają przy nich radia, nie "gaworzą" do dzieci co przyśpiesza naukę trudnych struktur językowych i pobudza ośrodek mowy),możliwe,że ta metodologia jest dobra tylko dla pewnych stylów uczenia się np. tylko dla słuchowców albo kinestetyków.
Wiemy jak narazie ,że u małych dzieci naukę mowy spowalnia samodzielne (pozbawione udziału rodziców)oglądanie telewizji a przyśpiesza kontakt z osobami starszymi, najlepiej z dorosłymi ale też z dużo starszym rodzeństwem.
Dziekuje za info.
Po wstepnej rozmowie w szkole helen doron, powiedziano mi ze nalezy dziecku puszczac plyty nie mniej niz dwa razy dziennie.to jakby caly sens tych zajec.
Same zajecia w szkole to 30-45 min raz w tyg, takze wiekszosc pracy spoczywa na rodzicach, a wlasciwie na ich obowiązkowości.
Sprobujemy, czemu nie, jak ma to ulatwic dziecku "zycie" w pozniejszych latach szkolnych, to na pewno warto sprobować. Ja sie ucze angielskiego od dobrych kilku lat łacznie z wyjazdami za granice, ale troche przerwy, brak kontynlacji i jezyk kamienieje.I chybe bede sie uczyc do poznych lat starosci:)
Moze z moim synkiem bedzie inaczej:)
pozdrawiam
"Jeśli w tym wieku dojdzie do intensywnego kontaktu z więcej niż jednym językiem", pisze Corazon. Prawda. Czy Helen Doron zapewnia intensywny konatkt z językiem? Wiarygodnych badań nie ma, więc pozostaje anecdotal evidence: moje dzieci - i dzieci ( w różnym wieku) kilkunastu moich znajomych - uczyły się tą metodą. ŻADNE Z DZIECI nie miało dzięki tej metodzie "intensywnego kontaktu z językiem", ponieważ żadne z nich nie chciało słuchać tej kasety 2 razy dziennie. Oprócz tego, w naturalnych warunkach, dziecko uczy się języka poprzez meaningful interaction with the caregiver. Kaseta czegoś takiego nie zapewni. Ty, jeśli znasz język - możesz. Jeśli ci się chce - ucz dziecko sama; jeśli nie lub nie masz czasu - wynajmij mu anglojęzyczną nianię lub zapisz do dwujęzycznego przedszkola/żłobka. Na Helen Doron, moim zdaniem, szkoda pieniędzy
To co piszesz @bb jest prawda. Najlepsza do nauki jest 'meaningful interacion'. Mozna uczyć tez dziecko samemu, jednak z tym, sądze, trzeba uwazac. Pomysl z przedszkolem anglojęzycznym i niania tez jest świetny. Jednak nie kazdą osobe, czy tez obencego klienta stac na to. Dlatego kursy HD cieszą sie zainteresowaniem.

Oceniajac HD nalezy pamietac, ze w Polsce jest bardzo duzo centrów, dziesiątki nauczycieli. Kazdym centrum zarzadza inny wlasciel. Czasami sa to osoby, ktore nie ucza, i nie 'czują metody' znaja sie na cenach kursów, reklamie, itp.
Naczyciele po szkoleniu, prowadza kursy sami. Jesli nauczyciel 'wkreci' sie w metode, bedzie sie realizowal, a zajecia okazą sie swietne. Czasami naczyciele, po szkoleniu, nie radza sobie, nie przykadaja sie do zajec i metoda wowczas okazuje sie malo skuteczna.
Osobiscie trafilam, do centrum, gdzie jakosc zajec sprawdza osobiscie wlasciciel . Dba sie bardzo o materiały i zaplecze dydaktyczne, a nauczycielki wspołpracuja ze soba bardzo dobrze.
Uwazam, ze na ocene metody wplywa centrum do ktorego chodzili lub chodza klienci. Jesi centrum bylo lub jest ok, zajecia tez byly lub nadal sa ok!
To co piszesz @bb jest prawda. Najlepsza do nauki jest 'meaningful interacion'. Mozna uczyć tez dziecko samemu, jednak z tym, sądze, trzeba uwazac. Pomysl z przedszkolem anglojęzycznym i niania tez jest świetny. Jednak nie kazdą osobe, czy tez obencego klienta stac na to. Dlatego kursy HD cieszą sie zainteresowaniem.

Oceniajac HD nalezy pamietac, ze w Polsce jest bardzo duzo centrów, dziesiątki nauczycieli. Kazdym centrum zarzadza inny wlasciel. Czasami sa to osoby, ktore nie ucza, i nie 'czują metody' znaja sie na cenach kursów, reklamie, itp.
Naczyciele po szkoleniu, prowadza kursy sami. Jesli nauczyciel 'wkreci' sie w metode, bedzie sie realizowal, a zajecia okazą sie swietne. Czasami naczyciele, po szkoleniu, nie radza sobie, nie przykadaja sie do zajec i metoda wowczas okazuje sie malo skuteczna.
Osobiscie trafilam, do centrum, gdzie jakosc zajec sprawdza osobiscie wlasciciel . Dba sie bardzo o materiały i zaplecze dydaktyczne, a nauczycielki wspołpracuja ze soba bardzo dobrze.
Uwazam, ze na ocene metody wplywa centrum do ktorego chodzili lub chodza klienci. Jesi centrum bylo lub jest ok, zajecia tez byly lub nadal sa ok!
Dzieki Carazon za posta.

"Właśnie socjolodzy są w stanie takie badania sensownie zaprojektować.
Interesują one bardziej pedagogów ale pedagog niekoniecznie musi mieć przygotowanie pozwalające na ich samodzielne zaprojektowanie.
Niestety takie są skutki oddzielania się od siebie różnych dziedzin nauki. Jest to szczególnie mocno widoczne w Polsce."

Zgadzam sie z tym co piszesz, i to bardzo. Bede chciala robic badanie na temat HD. Jednak na studniach nie mialam metododologii badań, ani statystyki. Moja pani dr-promotor, sama mam wrazenie nie wiele wie o badaniach. I z reguły przytakuje na pomysł mojego 'badania' głową bez słów wiekszej krytyki.
Wpradzie, metodologia badań pojawia sie u nas na uni dopiero ponoc na doktoranckich. Kadra uniwerystetu wychodzi chyba z załozenia, ze magistranci niewiele mogą wnieść do badań.

Carazon, jesli bylabys zainteresowana kometarzem w spr. mojego przyszlego 'pseudo badania'(bo tak na ta chwile moge je nazwac) to licze na kontakt.

pzdr!
>Jesli nauczyciel
>'wkreci' sie w metode, bedzie sie realizowal, a zajecia okazą sie
>swietne.
Nigdzie nie napisałam, że zajęcia były beznadziejne. Moja krytyka metody dotyczy czego innego. Zajęcia moich dzieci - i tych pozostałycxh dzieci (łącznie prawie 30) były znakomite. Ale znakomite zajęcia 1x w tygodniu nie dadzą żadnemu dziecku intensywnego, codziennego kontaktu z jezykiem.

>Osobiscie trafilam, do centrum, gdzie jakosc zajec sprawdza osobiscie
>wlasciciel .
I chwała mu za to. Taki właściciel na pewno wymusi na swoich lektorach zajęcia wysokiej jakości. Ale nie bardzo widzę, jak mógłby zmusić dzieci do słuchania nagrań. TYCH NAGRAŃ NIE DA SIĘ SŁUCHAĆ 2X DZIENNIE!!! HD moich dzieci to przeszłość odległa, ale jak jeszcze dziś usłyszę "We can sing the rainbow" to mam taki jeden dobrze znany odruch.

ergo: Helen Doron sprowadza się do JEDNEJ GODZINY ZAJĘĆ TYGODNIOWO. Co oznacza, że szkoda na nią tych naprawdę niemałych pieniędzy.

I jeszcze jedno. Wyżej masz ostrą dyskusję nt. badania - czy wiarygodne czy nie. Zgadzam się ze wszystkimi, którzy twierdzą, że 4 osoby niczego nie dowodzą. Ale jakoś mnie nie dziwi, że jedyne dziecko, które metodą HD czegoś się nauczyło, to dziewczynka, z którą CODZIENNIE UCZYŁA SIĘ MATKA. Matka, która, dodajmy, słono zapłaciła za kurs i SAMA odwaliła całą robotę.
1.HD zakłada, ze dzieci ucza sie ang, w taki sposób jaki ucza sie ojczystego jezyka. przez powtarzające sie o/słuchanie, z założenia 'naturalnie'. To stwierdzenie jest dosc ogólne, ktorego HD nie precyzuje.
Metoda zaleca codzienne 2 -krotne sluchanie płyty, niektóre dzieci sluchają jej 1, 2x dziennie, niektore suchaja na poczatku, po 2 tyg. juz im sie nudzi i chca słuchac kolejnej, niektore dzieci skolei nie sluchaja. TRUDNO -nie wiem od czego to sluchanie zalezy.

2. >zajęcia 1x w tygodniu nie dadzą żadnemu dziecku intensywnego,
>codziennego kontaktu z jezykiem
Zgadzam się.
*Ale czy przed rodzicami ukrywa sie fakt ze zajecia są 1 w tygodniu?
**Poza tym, czy mówi sie ze metoda zapewnia, super intensywny kontakt z jezykiem, i ze jak rodzice zapiszą swoje dziecko na kurs, to HD zrobi ich dzieci native'ami w 10 m-cy, zapewniając im codziennie zajecia??? BO mam wrazenie, jakby niektórzy tego oczekiwali. Płyta zapewnia słuchanie, ale nie kontakt z dziecmi i nauczycielem na zajeciach codziennie.
3. Nie rozumiem troche 'słonych' pieniedzy.
Jedyny problem dla rodziców, to byc moze to ze w HD za zajecia płaci sie kwartalnie.i to daje wiekszą sume do zaplaty. W przeliczeniu, srednio za zajecia wychodzi ok 30 zl, w zaleznosci od kursu. Jedyne co moze zaskoczyc, to cena ksiazeczek i plyt, czyli zestawu dydaktycznego dla dzieci. 200 zl na rok. To są koszta.
Ale nie rozumiem, dlaczego robi sie z tego horrendalne kwoty, jesli poslemy dzieci 1 x w tyg.na korepetycje, lub inny kurs to w skali 10 mcy podobnie zaplacimy.
4. Ale jakoś mnie nie dziwi, że jedyne
>dziecko, które metodą HD czegoś się nauczyło, to dziewczynka, z którą
>CODZIENNIE UCZYŁA SIĘ MATKA. Matka, która, dodajmy, słono zapłaciła za
>kurs i SAMA odwaliła całą robotę.
Czy jest Pani moze matka tej dziewczynki? Nie znam procedury tego badania, nie wiem czy codziennie sie z nia uczyla, czy nie. Dla mnie ta informacja jest względna.

pozdrawiam:)
przepraszam Corazon
do len day
1) nie jestem matką dziewczynki. jestem matką 3 chłopców, których od lat uczę sama zapewniając im codzienny kontakt z językiem. I nadal uważam, ze jest to, oprócz anglojęzycznej niani/przedszkola, najlepszy sposób.
2) >*Ale czy przed rodzicami ukrywa sie fakt ze zajecia są 1 w tygodniu?
>jak rodzice zapiszą swoje dziecko na kurs, to HD zrobi ich dzieci native'ami w >10 m-cy ...
Moim zdaniem materiały promocyjne HD są przygotowane tak, że dają rodzicom taką nadzieję. Podkreślają wyjątkowość metody, a ona wyjątkowa nie jest. Co więcej, wielu rodziców - osobiście znam jednego - widzi, że efekty są mierne, ale i ntak dziecko posyła, myślę, że ze względów prestiżowych (to tak trochę, jak kupowanie dziecku wypasionej komórki). Takich ludzi mi nie żal. Żal mi tych, którym się nie przelewa, a płacą za HD, dając się nabrać na promocję, "bo dla dziecka wszystko".
3) co do tej ceny, to może coś sie zmieniło, ale za moich czasów (kontaktu z HD)miesięczna opłata za kurs HD wynosiła ok. 60 złotych a za angielski w przedszkolu 20. Efekty były porównywalne (wszak jeden i drugi kurs opierał się na jednej lekcji tygodniowo). 3x więcej to dla mnie znaczy "słono" czyli bezzasadnie dużo.
4) z tego co wiem, na tym forum nikt do nikogo nie zwraca się "Pani". Am I being bullied ;)
Do @bb:)

* z tą "pani" to tak grzecznościowo raczej... I wouldn't like to be a bully, you know;)

** jeśli uczysz swoich chłopców i zapewniasz im kontakt z językiem, to naprawde super. tym bardziej jesli juz trwa to kilka lat, i przynosi rezultaty.

*** To może prawda, ze HD tworzy atmosfere wyjątkowosci. Sama Helen mowi w spocie reklamowym, ze jest "unique". Ale trzeba pamietac tez ze dla niej to biznes, franczyza, i ona na tym zarabia.
Cóz, jesli chodzi o mnie, to wypowiadam sie na forum, i poniekąd bronie metody, ponieważ w nia mimo wszystko wierze, nie jest idealnym środkiem na nauke języka. Ale czy są kursy dla dzieci w Polsce,ktore w 100% zapewniaja to?Poza tym, jestem nauczycielka i patrze na metode i na nauke dzieci inaczej niz rodzice. Dla mnie jest ok,uczę tam nadal, i dodam, ze nie zarabiam kokosów.

pzdr!
o rany
czlowiek czyta te szystkie wypowiedzi szukajac jakichs informacji a tu nie ma informacji tylko przepychanki slowne
bo kazdy, mam wrazenie, chce sie popisac jaki to on jest madry i miesza z blotem inne osoby ktorych nawet nie zna.
Długo szukałem źródła "Metody" HD... i zaczynam się zastanawiać czy ta osoba w ogóle istnieje. Myślę że nie.

Przez ładne parę lat pracowałem jako lektor, szkoliłem innych lektorów i nauczyłem setki ludzi porozumiewać się po angielsku co sprawiło mi olbrzymią satysfakcję, choć spotykałem też trudnych studentów, których nie udało mi się nauczyć zbyt wiele - kwestia podejścia i zdolności przyswajania informacji. W każdym razie co nieco wiem o tym jak można się języka nauczyć. Od razu powiem, tak, uczyłem Callanem ale dyskusje na ten temat zostawmy na inny post :-) bo metoda ma tylu zwolenników co przeciwników.

Mam 5 letnią siostrzenicę, która przez kilka miesięcy chodziła na zajęcia ucząc się "metodą" Helen Doron. Ponieważ poza nazwami kilku kolorów i słów typu piesek i kotek (które można na palcach jednej ręki policzyć) nie nauczyła się absolutnie nic, a jest przeciętnym dzieckiem, nie super uzdolnionym ale i bez problemów z nauką, zacząłem szukać informacji o HD.

To czego się dowiedziałem jest porażające. Po pierwsze cały system szkół i nauki metodą HD to piramida finansowa (gdzie powstała? popatrz na sam koniec tej wiadomości gdzie zarejestrowano stronę helendoron.com - bo informacji nt. źródła pochodzenia metody nie znajdziesz na żadnych oficjalnych materiałach) w której lektorzy płacą ciężkie pieniądze za "licencje" (2500zł za pierwszy etap z kilku możliwych) która pozwoli im uczyć a wszystkie szkoły są częścią systemu skrupulatnie przekazującego pieniądze w górę struktury. Po drugie cały system jest stworzony do trzepania kasy. Np. mój szwagier płacił ok. 250zł za zajęcia 4x w miesiącu (!) gdzie przychodziło 8-mioro dzieci (480zł za godzinę dla szkoły! z czego lektor dostaje jakieś 25, max 30zł!!! - sprawdzona informacja, wysłałem żonę żeby to sprawdziła udając że stara się dostać pracę jako lektor, notabene znajomości jej języka nawet nikt nie sprawdził, od razu zaproponowano jej pracę). Sama nauka (jeśli jakaś ma miejsce) odbywa się poza zajęciami jeśli dzieciak słucha materiałów audio a na zajęciach (40min) tylko pląsanie i rzucanie piłeczkami. Ogólnie HELEN DORON TO LIPA!!! przez duże LI.

A tu już obiecane informacje dot. osoby która zarejestrowała domenę Helen Doron (podejrzewam że również firmę, właściwie to jestem pewien) i miejsca rejestracji. Nie jestem jakoś specjalnie uprzedzony ale raczej większość czytelników się ze mną zgodzi, że kojarzy się ono (ISRAEL) raczej z zarabianiem kasy niż edukacja.

Registrant:
Helen Doron Ltd.

D.N. Misgav
, 20182
Israel

Administrative Contact:
David, Doron [email]
Helen Doron Ltd. D N Misgav 20182 HARARIT ISRAEL Hararit 20182
,
Israel
+972544291184 Fax -- 972-4-678-1104

Technical Contact:
Nosatzki, Itzik [email]
19 Yad Harutzim St.
Poleg Netanya, 42505
Israel
(972) 9-885-0480 Fax -- (972) 9-885-0488

Domain servers in listed order:
NS.BARAK.NET.IL
NS1.BARAK.NET.IL
a...BTW, ponieważ nie chce mi się czytać wypocin ludzi, którzy teraz się na mnie rzucą w obronie tych oszustów

TO KONTO I TEN ADRES MAILOWY ZAŁOŻOŁEM TYLKO PO TO ŻEBY TO NAPISAĆ I NIE BĘDĘ CZYTAŁ ODPOWIEDZI.

więc szkoda twoich sfrustrowanych paluszków na odpisywanie :-)

Pozdrawiam serdecznie wszystkie dzieciaki, mam nadzieje, że rodzice jak będą chcieli się was pozbyć włącza wam bajki w jakimś obcym języku, więcej wam to da (na 100%) niż "metoda" Helen Doron.
Helen Doron to piramida finansowa zgadzam sie z tym , skonczylam kurs HD ktory kosztuje 2750 zl i czuje sie nabita w butelke i oszukana moge zarabiac marne grosze na umowe zlecenie.
Przestrzegam wszystkich ktorzy szukaja pracy nie dajcie sie oszukać!
chciałam zapytać co myślicie o nauce jezyków maluchów. chciałabym posłać swoje dziecko na cos takiego ale zastanawiam się czy jest sens. ostatnio slyszalam, ze nawet roczne dzieci zapisuje sie na jezyki. czy ktos z was uczyl albo wysylal na kursy takie maluchy? jak wyglada wtedy taka nauka?
Ja będę bronić metody Helen Doron. Może nie jest idealna, ale daje maluchom frajdę a przy okazji na pewno dzieciaki osłuchują się z angielskim. Czy to piramida finansowa? nie wiem. Oceniam z perspektywy rodzica.
Temat przeniesiony do archwium.
31-60 z 119

 »

Inne strony do nauki języków