Ponieważ nie każdy miał możliwość przeczytania tego artykułu w gazecie,ściągnąłem go ze strony "Nowości" i zamieszczam poniżej,wymazując tylko imie i nazwisko kobiety,która wyjechała przez to biuro.
"Angielski koszmar torunianki
Małgorzata Oberlan, Sobota, 6 Maja 2006
Xxxxx Xxxxxxxx przestrzega: Nie dajcie się na to nabrać! Ona uwierzyła, zapłaciła, pojechała i... wróciła z płaczem.
- Podobnie jak grupa innych, postanowiłam skorzystać z oferty Włodzimierza Angowskiego i Krzysztofa Szarszewskiego, obiecujących pracę w pensjonacie dla osób starszych w Gilford, w Anglii - opowiada Xxxxx Xxxxxxxx, torunianka w średnim wieku. - Panowie ci prowadzą Profilowaną Szkołę Języków Obcych. Warunkiem było skończenie w niej kursu, tylko 3-tygodniowego, a kosztującego 360 zł. Jakoś to przełknęłam, ale już żądania, bym za podróż zapłaciła 850 zł., choć wiem, że loty można wykupić znacznie taniej. Xxxx Xxxxxxxxx przeszła pozytywnie spotkanie z ludźmi, których przedstawiono kursantom jako angielskich pracodawców. Odebrała też telefon z Londynu, z firmy „247 Staff”, której logo widnieje na wszystkich materiałach szkoły. Potwierdziła przyjazd.
- Pan Szarszewski dzwonił do mnie jeszcze, oferując coraz niższe opłaty: 500, potem 300 zł, ale zdecydowałam się jechać taniej, samodzielnie - opowiada. - W Londynie w siedzibie Staffa powiedziano mi, że to Anglicy opłacali nam podróż...
Na miejscu okazało się, że praca, owszem jest, ale w Londynie. I nie w pensjonacie, a w domu opieki nad ludźmi upośledzonymi i z demencją starczą. - Drugiego dnia uderzył mnie podopieczny, czwartego dowiedziałam się, że już nie pracuję. Sprawę oddałam do angielskiego prawnika, w Toruniu złożyłam zeznania w Urzędzie Wojewódzkim - kończy pani Xxxx. O tej firmie już pisaliśmy. Dopiero po naszych publikacjach, 17 marca br., zarejestrowała ona w ogóle swoją pośredniczą działalność. - Angielscy pracodawcy przyjeżdżają do nas regularnie, ale my nie zajmujemy się pośrednictwem pracy - twierdzi tymczasem Szarszewski. - Bilety kupujemy ludziom sporadycznie, tylko na ich prośbę. Większość wyjeżdżających do pracy jest zadowolona. A pani Xxxxxxx to przykład tego, że z grupy 30 osób zawsze ktoś jest „niedorobiony”.
- W sprawie działalności tych panów postępowanie prowadzimy od marca - informuje Ryszard Wilmanowicz, kierownik Wydziału Polityki Społecznej, delegatury UW w Toruniu."
Mam nadzieję,że każdy potrafi wyciągnąć słuszne wnioski,zarówno z tego art.,jak i z całego posta.Martwi mnie tylko,że niestety nie wszyscy którzy szukają pracy za granicą mają dostęp do internetu i mogą to przeczytać.