|Czy wogóle ktos zdał CPE w Polsce?

Temat przeniesiony do archwium.
Dla mnie osobiście jest to nie do osiagnięcia,dlatego ciekawi mnie czy ktoś zna język tak perfekcyjnie że udało mu się zdać?
na pewno sa tacy... (oczywiście na ja- jeszcze, heheh xD). Trzeba brać pod uwage to, że akurat ten egzamin wymaga biegłego posługiwania się językiem, czyli ochotnicy powinni uczyć się za granicą. Są różne kursy... niekórzy uczą się w anglii/usa przez kilka lat. Oni maja szansę zdać :)
CPE w Polsce ma zapewne kilka tysięcy osób. Ja też jestem jego szczęśliwą posiadaczką i przeraża mnie, że jest on tak demonizowany. W mojej sesji CPE zdawało ok. 30osób,zdało 2/3, może 3/4 zdających, więc mniej więcej tak jak ma się zdawalność pozostałych egzaminów Cambridge. Teraz często bywam w Stanach, ale kiedy zdawałam egzamin nie było mnie stać na wyjazdy zagraniczne, więc wszystkiego uczyłam się w Polsce. Nie jestem też specjalnie utalentowana językowo, a moje zainteresowania też przez wiele lat nie wiązały się z angielskim. Miałam tylko, jak ktoś już napisał na forum "ołówek i twardą d...". Poza tym, przejście z poziomu elementary do FCE było dla mnie znacznie trudniejsze niż od FCE do CPE,ale to tylko moja bardzo subiektywna opinia. Chciałam też przypomnieć, że poziom CPE to poziom biegłości językowej, ale nie perfekcyjnej znajomości języka. Mimo CPE zdanego na A ciągle znajduję pełno nowych słówek, które fajnie byłoby znać. Wydaje mi się, że pracowity absolwent dobrej filologii zna angielski dużo lepiej i w szerszym zakresie niż ja, więc nie taki CPE straszny jak go malują. Pozdrawiam:)
CPE jest nienaturalnym tworem. Osoby, które zdają CPE, są sztucznymi "natiwami".
Popatrz na ludzi, którzy wypowiadają się na CNN, BBC, uczonych i tych mniej, dziennikarzy i tych co z dziennikarstwem mają mało wspólnego; wypowiadają się normalnie, nie wkładają niesamowitej ilości idiomów, literackich wyrażeń, w każde zdanie, bo to nie ma sensu. Na CPE - mówię tu o ustnym - trzeba wykazać się raczej płynnością i logicznością wypowiedzi, a nie wpasowywaniem wszystkich mało używanych słów, żeby wyjść na niezłego bufona.

Wielu ludzi nie zdaje, bo nauczyło się jakichś niesamowitych słów, nie wiedząc za bardzo gdzie należy je wcisnąć lub po prostu nie znając dokładnie ich znaczeń. Wielu oblewa, bo uczy się jakichś niepotrzebnych słówek, zamiast skoncentrować się na merytoryce danego przedmiotu.

Nie będziesz mówił ciekawie, jeśli się na czymś nie znasz, może owijać w bawełnę, ale pogubisz się w tym gąszczu swoich idomów i długich wyrażeń.
Mi tez udalo sie zdac CPE na A i szczerze mowiac, nie zgadzam sie z opinia, ze to sztuczny twor. Tak sie sklada, ze czesto mam stycznosc z mediami angielskimi, np sluchajac radia, i sama sie dziwie, jak czesto slysze w uzyciu te "wydumane, nienaturalne" slowka. Oczywiscie zgadzam sie, ze sukces na tym egzaminie nie polega na wkuciu mnostwa slowek z ksiezyca, trzeba wiedziec o czym sie mowi i raczej unikac przerostu formy nad trescia - we wszystkim trzeba miec umiar :) Mi samej nauka do CPE sprawiala wielka przyjemnosc, glownie z dwoch powodow: 1) jestem pasjonatka ang i uwielbiam go zglebiac, 2) mialam wspanialego nauczyciela, ktory doslownie zarazal pasja do tego jezyka. Wszystkie 3 osoby z mojej grupy, ktore podchodzily ze mna do egzaminu, zdaly. Tak wiec niemozliwosc zdania Profa to mit - choc prawda jest, ze trzeba wlozyc w to duuuuzo pracy i czasu, wiec jesli komus nie sprawia to autentycznej przyjemnosci, na pewno nie jest latwo.
http://www.britishcouncil.org/poland-statistics.htm
Nie uważam, że ludzie, którzy zdają CPE są 'sztucznymi nativami'. Wcale nie trzeba wciskać wszędzie 'zawiłych idiomów', że o języku literackim nie wspomnę. Zdawałam w sesji zimowej 2009 (zdałam na B), mówiłam normalnie i miałam speaking w górnej granicy wykresu :)

Przy uczeniu się słówek, warto zwrócić uwagę na 4-5 z każdego działu leksykalnego, żeby móc ich użyć jak się wylosuje dany temat. Ja dodatkowo przygotowałam sobie listę zwrotów czy utartych sformułowań, pasujących do każdego tematu, w tym do pierwszej części gdzie mówisz skąd jesteś i dlaczego.

Ps. Do egzaminu uczyłam się sama.
Cytat: Agnieszkitka
Nie uważam, że ludzie, którzy zdają CPE są 'sztucznymi nativami'. Wcale nie trzeba wciskać wszędzie 'zawiłych idiomów', że o języku literackim nie wspomnę. Zdawałam w sesji zimowej 2009 (zdałam na B), mówiłam normalnie i miałam speaking w górnej granicy wykresu :)

Przy uczeniu się słówek, warto zwrócić uwagę na 4-5 z każdego działu leksykalnego, żeby móc ich użyć jak się wylosuje dany temat. Ja dodatkowo przygotowałam sobie listę zwrotów czy utartych sformułowań, pasujących do każdego tematu, w tym do pierwszej części gdzie mówisz skąd jesteś i dlaczego.

Ps. Do egzaminu uczyłam się sama.

A ja się zgadzam z twierdzeniem, że wiele osób ucząc sie do tego egzaminu odlatuje. Wystarczy poczytać to forum, ludzie z nieformalnej rozmowy o byle podręczniku robia popis leksykalny. I oczywiście prawdą jest, że te zwroty są używane, ale nie w takim natężeniu. Pracuję w środowisku anglojęzycznym i najbardziej wydumanego języka używa mój kolega Filipińczyk, który uczy się do CPE. Ostatnio zakończył mail do mnie "You are such a dear", przy czym rozmawiając z nim jeszcze rok temu usłyszałoby się Thanks. On po prostu nie moze się oprzeć.
>>>You zre such a dear....
Ale przeciez jak pieknie jest uslyszec cos innego jak 'Thanks' wymurczane pod nosem. Ludzie sie rozwijaja i wachlarz uzywanych slow cos tutaj twierdzi o czlowieku.
Wg mnie (ale co ja wiem?) rozbudowane slownictwo zawsze zacheca do rozmowy. Mam juz naprawde dosyc mlodych ludzi ktorzy chwala sie znajomoscia parenastu slow i jak nie powtarzaja zdania prosto z TV to stoja jak glupki, a nawet nie chce mowic o czyms takim jak 'spoko, sorki'...
W momencie, gdy tak czy inaczej posługujesz się codziennie angielskim wydaje się, że wraz z rozwojem powinno się mówić bardziej naturalnie. A uczenie się do tego typu egzaminu ten proces zaburza. I nie zrozum mnie źle, fakt, że potrafię wyraziź siebie w sposób inny niż ok i cool cieszy mnie niezmiernie. (Poza tym mimo obiekcji mam zamiar zdać CPE). Tyle, że na wszystko jest czas i miejsce.
edytowany przez joannina: 14 sty 2011
Cytat: joannina
W momencie, gdy tak czy inaczej posługujesz się codziennie angielskim wydaje się, że wraz z rozwojem powinno się mówić bardziej naturalnie. A uczenie się do tego typu egzaminu ten proces zaburza. I nie zrozum mnie źle, fakt, że potrafię wyraziź siebie w sposób inny niż ok i cool cieszy mnie niezmiernie. (Poza tym mimo obiekcji mam zamiar zdać CPE). Tyle, że na wszystko jest czas i miejsce.

Ja widzę to inaczej. Można osiągnąć taki poziom powiedzmy około CAE, że dajemy sobie radę w codziennej komunikacji, i jeśli nic (jak np. wymagania CPE) nas nie ciśnie, to nie rozwijamy się językowo. Chociaż zgadzam się, ze codzienne użycie języka + ciągłe jego doskonalenia powoli kiedyś zdać CPE, ale pod warunkiem, ze będziemy pracować w anglojęzycznym środowisku i mieć do czynienia z wykształconymi i elokwentnymi native speakerami. Ale dobre kursy pozwalają to osiągnąć szybciej, chociaż czasem na skróty i poprzez różne sztuczki sprawiające że nasz angielski mówiony czy pisany albo robi lepsze wrażenie, albo jest bliższy oczekiwaniom egzaminatorów.
Jest tez cos takiego, ze mozna sie uczyc 'do egzaminu' i zapominac o szerszym pojeciu jezyka jak tylko tego ktorego potrzeba do egzaminu. Te dobre kursy 'na skroty' moga tylko to uczyc, bo im zalezy na tym, azeby jak najwiecej osob zdalo egzamin. Mozna tez powiedziec, ze ludzie ucza sie 'na pamiec' i nawet nie wiedza dlaczego cos jest tak a tak. Ostatnio czytalam, ze Polska Miss (zapomnialam czego) miala mature z jez. ang - ale po ang. nawet nie umiala sie przedstawic jak i powiedziec ile ma lat. Pytanie - co to twierdzi o Maturze?
Cytat: terri
Jest tez cos takiego, ze mozna sie uczyc 'do egzaminu' i zapominac o szerszym pojeciu jezyka jak tylko tego ktorego potrzeba do egzaminu. Te dobre kursy 'na skroty' moga tylko to uczyc, bo im zalezy na tym, azeby jak najwiecej osob zdalo egzamin. Mozna tez powiedziec, ze ludzie ucza sie 'na pamiec' i nawet nie wiedza dlaczego cos jest tak a tak. Ostatnio czytalam, ze Polska Miss (zapomnialam czego) miala mature z jez. ang - ale po ang. nawet nie umiala sie przedstawic jak i powiedziec ile ma lat. Pytanie - co to twierdzi o Maturze?

Ja akurat z kilku kursów do CPE, najlepiej wspominam taki gdzie lektor nie tylko uczył masy słówek, zwrotów, phrasal verbs, fixed phrases ale podawał dla każdego typowe konteksty, kolokacje i zmuszał do ich odróżniania od siebie. Np. kazał wyjaśniać różnice: blurred, distorted, smudged, warped i to było infuckingcredibly effective.
No to wyrazy zazdrości. Moje wrażenia z kursu CPE w BC całkowicie mnie zniechęciły do wszelkich szkół językowych . Nuda i miernota. Czyłam się jak w klasie maturalnej, "przerabianie" podręcznika i konwersacje z dukającymi kolegami.
Joannina: to bylas w koncu na kursie do CPE czy do CAE, tak jak pisalas w innym watku? Nawiasem mowiac tez slyszalem opinie, ze kurs do CPE w BC pozostawia wiele do zyczenia, ale nie spodziewalem sie, ze mozna tam spotkac dukajacych kursantow.

Dario: moglbys zdradzic do jakich szkol jezykowych chodziles i ktore polecasz? I czy to było w Warszawie?
Ja osobiście na kurs nie chodziłem ale chyba Bednar coś kiedyś wspominał o BC w Alejach, że to ok czy coś w tym rodzaju, jeśli dobrze pamiętam. Miałem tylko od nich człowieka do porozmawiania ale to tylko cztery wizyty. Tak naprawdę możesz nie potrzebować kursów w zasadzie bo to jednak może trochę otępiać ale zależy naturalnie jak do tego podchodzisz.
Cytat: pakk
Joannina: to bylas w koncu na kursie do CPE czy do CAE, tak jak pisalas w innym watku? Nawiasem mowiac tez slyszalem opinie, ze kurs do CPE w BC pozostawia wiele do zyczenia, ale nie spodziewalem sie, ze mozna tam spotkac dukajacych kursantow.

Dario: moglbys zdradzic do jakich szkol jezykowych chodziles i ktore polecasz? I czy to było w Warszawie?


Jak się dość boleśnie przekonałem liczy się nie tyle szkoła, co konkretny lektor..
A nawet Ci sami lektorzy, którzy kiedyś prowadzili zajęcia rzetelnie, byli przygotowani, zaangażowani, wyszukiwali dodatkowe ciekawe i przydatne materiały - mające wyrównać to z czym grupa ma problemy, albo co za słabo jest potraktowane w podręczniku - z biegiem czasu, lat, zmęczenia, nudy, rutyny zaczęli "odwalać pańszczyznę".

Miałem kurs w pracy - dofinansowany przez firmę - do CAE (strata edycja) - ta sama lektorka 3 lata. Pierwszy rok -rewelacja, drugi - nie jest źle, trzeci - odwalanie pańszczyzny, z zachowaniem pozorów, że się jej nie odwala. Czwarty rok: nowy lektor i upgrade do grupy CPE - rewelacyjny lektor (tłumacz kabinowy), Piąty rok: powrót starej lektorki - poza odwalaniem pańszczyzny po prostu poziom CPE ja przerastał, za cienka na to była.
Szósty rok - ja- ten sam, który chwaliłem tą lektorkę przed jej szefostwem w szkole językowej, wymogłem na HR-ach u mnie w firmie, żeby podziękować jej za współpracę. Nowy lektor - tłumacz ustny (nie kabinowy) - język znał rewelacyjnie, ale kiesko uczył, zbyt dużo improwizacji, nie znał słówek w czytankach do CPE, jednocześnie zapisałem się na kurs komercyjny w szkole OK (w liceum Reja). Rewelacyjny lektor Michał Pągowski - wycisk: 60 słówek z PN na CZW i sprawdzianik na początku każdych zajęć, a były to często synonimy różniące się jedynie kolokacjami lub niuansami kontekstów użycia. W drugim semestrze tylko raz w tygodniu kurs w pracy i dwa ten w OK. Po wakacjach zapisałem się do Mike Mills English - nie było źle, Steven Davies uczył rewelacyjnie pisać wypracowania - jest wkładowca academic wrting w NKJA
Cytat: pakk
Joannina: to bylas w koncu na kursie do CPE czy do CAE, tak jak pisalas w innym watku? Nawiasem mowiac tez slyszalem opinie, ze kurs do CPE w BC pozostawia wiele do zyczenia, ale nie spodziewalem sie, ze mozna tam spotkac dukajacych kursantow.

Chodziam na CPE w British Council, wiem ze niektórzy sobie chwalą tą szkołę, ale ja chyba miałam pecha. Po teście kwalifikacyjnym zaoferowali mi albo szybkie CAE albo póltoraroczny kurs CPE. Wybrałam to drugie, bo ambicja i takie tam. I naprawdę bardzo się zdziwiłam poziomem, sztuczne do bólu konwersacje i sporo osób, które nie wydawały się zaawansowane. No i ta ogromna grupa. Przypuszczam jednak, że moim kluczowym problemem było to, że moje braki to głównie gramatyka, a reszty grupy to właśnie speaking.

Albo może po prostu to nie jest dla mnie. Może już jestem za stara i wypadłam ze szkolnej rutyny. Na wątek CAE zawitałam, bo chcę zrobić certyfikat ze względu na pracę, tu gdzie pracuje w tym momencie nikt ode mnie tego nie wymaga, ale kto wie jak dalej potoczą się moje losy;). A ponieważ będę się przygotowywać sama rozważam też niższy poziom.
Cytat: pakk
Dario: moglbys zdradzic do jakich szkol jezykowych chodziles i ktore polecasz? I czy to było w Warszawie?

Sorki wysłalem niedokończony post - teraz kontynuuje.

Steven Davies nie uczył źle, tylko zbyt dużo czasu marnowano na durne gadki-szmatki, dygresje, czasem oglądanie video przez połowę zajęć. Na początku semestru podszedłem do CPE i zdałem, z semestru letniego byłem jeszcze mniej zadowolony. Chyba mu podpadłem, bo za dużo się mądrzyłem i za dużo słów znalem. A on starał się już mniej, czasem trzeba było się upominać o zaległe prace domowe, albo przypominać mu co zadał. Przyłapałem go (co opisałem potem w wyjaśnieniu powodów rezygnacji) na kilku błędach merytorycznych. I nie o to chodzi, ze sie pomylił, tylko ze się upierał, ze ma rację kiedy jej nie miał.

Powrót do szkoły OK - Chris Moore - najsensowniejszy gość z konwersacji. Jako lektor cienki, chaotyczny, nieprzygotowany, poziom CPE (zwłaszcza hi-fi gramatyki) go przerasta. Jeśli nie wróci tamten lektor - nie będę kontynuował tam nauki.
Wow, nie spodziewalem sie tylu informacji. Dzieki za podzielenie sie waszymi spostrzezeniami.
edytowany przez pakk: 19 sty 2011
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa - Sprawdzenie

 »

Pomoc językowa - Sprawdzenie