Wg mnie nie trzeba miec regularnie 80-90% z testow do FCE, poniewaz gdy ma sie tyle, to pojawia sie pytanie "po co FCE, moze CAE?"
mysle, ze z probnych egzaminow jakie robimy np w domu wystarczy miec ok 70% zeby miec jako taka pewnosc, ze sie zda.
bowiem jest taka czesc jak speaking i writing i one wg mnie glownie decyduja o prawdziwym egzaminie.
Writing:
Na probnych mozna miec 70% a na egzaminie mozna albo trafic w forme i temat i napisac na exceptional albo kompletnie nie trafic i dostac, powiedzmy 30%.
Speaking:
Mozna dostac obrazki na ktore mozna mowic godzinami, ale mozna dostac tez takie na ktore nawet po polsku nie wiadomo jak odpowiedziec. mozna trafic na osobe ktora swietnie mowi i na jej tle wypada sie slabo a mozna trafic na osobe ktora ma duze problemy z mowieniem..
Dlatego uwazam ze OK 70% z probnych egzaminow spokojnie wystarczy zeby zdac:)
Kiedy podchodzilam do FCE (to byl moj pierwszy powazny egzamin), jeszcze 2-3 miesiace przed egzaminem mialam ok 60%, maksymalnie 65-70%. jakis miesiac przed egzaminem mialam pewnosc,ze umiem wszystkie slowka i konstrukcje, ktorych mnie uczono na kursie (w INNEJ szkole niz ta, o ktorej mowa) i poszlam na egzamin, troche sie stresowalam ale zdalam:)
pozdrowionka:)