oł, cos mi to przypomina... w gazecie wrocławskiej tez takie ogłoszenie znalazłam kilka lat temu, zaprosili na rozmowę, miało się pracować 1 etat, no i miało byc płacone 2 tys miesięcznie, do tego mieli dowozić od drzwi domu do drzwi szkoły, mieliśmy też mieć nie więcej niz 30 min od miasta do tej szkoły, po podjęciu pracy się okazało: 24 godziny pracy, zamiast 18, płaca wypłacona będzie za półtora miesiąca, odległość do szkoły to ok 3-4 godziny jazdy w 1 stronę, po jakimś czasie mieliśmy mieć szofera, ciągle się zmieniali, jak się okazało, rezygnowali, bo im nie płacono, ciągle byli nowi i mylili drogę i się spóźniało na zajęcia, a dyrekcja oczywiście zła za to na nauczyciela, przedstawiciel firmy obiecywał np ksero, podręczniki darmowe,
a potem się nie wywiazywał z niczego i jak ktoś pytał kiedy to załatwi, to się po jakimś czasie zaczynał wściekać, potem już nie odbierał telefonu,
no i nie było z nim kontaktu,
następnie kazali dojeżdżać we własnym zakresie, bo nikt nas nie ma czasu dowozić, no i jak nie chce się jeździć pociągiem osobowcem nocnym (za bilety nie oddają), gdzie napadają, to wynająć kierowcę, firma zwróci koszty stawka za km wg rozporządzenia, oczywiście nikt kasy nie zobaczył, jedynie chcieli oddać za benzynę, ale ponoć czekali na to lektorzy tygodniami,
a po półtora miesiąca przyszła wypłata w kwocie 600 pln,
firma miała siedzibę główna w Lublinie, nawet widziałam jej ogłoszenie w wyborczej z zeszłego tyg, w drobnych na całą Polskę, podawali tam adres internetowy do zgłoszenia i że poszukuja nauczycieli.
no i to chamstwo w wykonaniu przedstawiciela i jego szefa, no nie będę tego komentować. na początku byli milutcy oczywiście.
o zakazie konkurencji tez było, że nawet korków nie wolno udzielać,
a zresztą jak się wstaje o 3.30 żeby wyjechać o 4.00 i wraca się o 19.00 to się nie myśli o korkach. acha, potem miały dojśc jeszcze zajęcia popołudnowe, więc nie wiem o której by się wracało, pewnie o północy.
także rzecz dobra dla masochistów.
reszcie nie polecam.
oł, jeszcze zapomniałam o podręcznikach! podręczniki miały być kupowane w tej firmie i lektor miał tego dopilnować, zebrać kasę itp, bo niby miało być taniej, tylko że ta cena była wyższa niż w księgarni w tej miejscowości.
po zebraniu kasy podręczniki dotarły po ponad miesiącu do rąk dziecka no i oczywiście lektor był nagabywany przez rodziców, że ma albo książki dawać, albo kasę oddawać i trzeba było na każdym kroku \"świecić oczami\" za pracodawcę.
sałatek, a coś wspominałeś, że robiłeś studia z tłumaczeń, mógłbyś więcej o nich powiedzieć?czy byś polecał itp.