Matura jest obowiązkiem szkoły!!!

Temat przeniesiony do archwium.
Chciałabym poruszyć temat coraz bardziej zatrważającego zjawiska, jakim sa kursy przygotowujące do matury. Ludzie, przecież temu powinno sie postawic jakiś kres. Od 15 lat prowadzę szkołę językową i z zasady nigdy nie proponowaliśmy zajęć przygotowujących do matury. Uważamy, że to jest demoralizacja, która pozbawia szkołę odpowiedzialności za swoją pracę. owszem, jesli u nas ktoś jest uczniem i zwróci się o konsultację, z ochota i gratis przydzielamy nauczyciela, który wspomaga grupe maturzystów dodatkowa pracą. Ale z góry zakładać, że aby zdac mature trzeba chodzić na kursy ( nie tylko z angielskiegio, już teraz ze wszytskiego praktycznie) to jest straszne.za starych dobrych czasów w Polsce to nauczyciel i szkoła mieli za zadanie uczyć i nauczyć. Co sie dzieje teraz w tamtych czasach byłoby skandalem. Sami zreszta napędzmy ta spiralę. Co roku w odpowiedzi na pytanie Gazety Wyborczej, która w Gazecie Poligloty układa listę szkół szykujących do matury , zwracam się z apelem aby przestali to popierać i zaczęli drukować listę szkół średnich, która przygotowuje swoich licealistów do egzaminu.Niestety, bez żadnego odzewu.Wkrótce dojedziemy do paranoi podobnej służbie zdrowia- w szkole wszyscy beda siedziec nie wiadomo po co, a uczyć się beda prywatnie. Nie cieszę się jako właścicielka szkoły językowej, że im gorzej tym dla mnie lepiej. Bo to ma krótkie nogi. Moje dzieci tez pójdą do liceum i ciekawe czy wystarczy mi kasy, aby zapisac je do drugiego liceum prywatnie, po południu, na kursy po kolei z 5 przedmiotów. Zresztą czy nie szkoda życia , żeby od rana siedzieć przymusowo na 4 godzinach angielskiego, który nic nie daje, a potem kolejne 4 , aby się nauczyć. To strata waszego młodego życia.Nie wspomne o tym ,że ci nauczyciele mają płacone i powinni byc rozliczani z efektów pracy, a nie z tego że są. Czy jest jeszcze ktoś, komu takie kursowe szaleństwo sie nie podoba i byłby skłonny wystosowac jakiś protest?
o tak!! popieram w 100% to co sie teraz dzieje to jakies szalenstwo...
masz rację. ale takie są szkoły publiczne :] ja mam pół roku do matury z niemieckiego i teraz nauczyliśmy się strony biernej . jeśli bym liczył na szkołe, jak chodzi o jezyki to bym sie juz dawno przeliczyl.

to samo jest z polskim. ryjemy na pamiec interpretacje niepotrzebnych wierszy, zamiast pisac wypracowania np dwa lub trzy razy w miesiacu. it's silly. oceny w szkole i prawdziwe umiejetnosci uczniow to zupelnie rozne swiaty. nieu wiem, co sie podzialo ostatnio w szkolach... :( po prostu mozna stwierdzic "po co chodzic do szkoly? i tak do matury musze sie uczyc po szkole, albo w domowym kaciku przy biurku albo pomykajac na kursy"

sad but true
Masz rację to paranoja taka jak z służbą zdrowia-bezpłatna niby jest a w rzeczywistości albo dasz łapówkę albo pogodzinach musisz płacić lekarzowi z państwówki w jego prywatnym gabinecie bo za darmo w godzinach pracy w państwowym szpitalu albo cię nie przebada albo zrobi to byle jak.
Oto Polska właśnie. Dwulicowość,cwaniactwo i hipokryzja.To niestety kwestia morale osób wykonujących dany zawód-jak biorę pieniądzę to biorę je za dobrze wykonaną pracę.Na całym świecie tak jest tylko nie u nas.I nawet Pani ekspert z Fundacji Batorego tłumaczy nam teraz,że "taśmy prawdy" pani posłąnki Begger dotyczą zdarzenia,które nie nosi znamion korupcji.To samo mówią wybitni karniści a przeciętni ludzie czują,że jednak korupcją to śmierdzi na kilometr.Prasa zagraniczna pisze,że może w Polsce to normalne ale u nich nie.I tak jest z każdą jedną rzeczą w Polsce.Za granicą szkoły uczą, niepełnosprawni pracują-nie są tarktowani jak niezdatni do samodzielnego życia, lekarze leczą, pracownicy pracują a związki zawodowe pracują dla dobra pracowników a nie dla dobra ich władz.To szeroki syndrom zachowań społecznych, których ot tak się nie zmieni.I z tego co widzę pod względem będzie gorzej.Można tylko apelowac do sumień młodych nauczycieli i osób studiujących pedagogikę-kochani jeśli bierzecie pieniądze za pracę w szkole to uczcie summienie i rzetelnie swojego przedmiotu.To wystarczy,żeby wykształcić,wychowaac młodzież i zaszczepić w niej trochę patryiotyzmu.
I jeszcze jedno= prowadzenie kursów przygotowujących do matury powinno być zabronione w budynkach szkół. tak jak nie ma zakładów pogrzebowyczh w szpitalach.70% uczniów patrzy na demoralizujące zjawisko kursów maturalnych w swoich szkołach. I nie powinno sie pozwolić, aby ktokolwiek urzadzał z tego powodu rankingi, reklamy itp. Tak jak z alkoholem. Dostępność powszechna staje się regułą. nauczyciele wiedzą, że ktoś za nich to zrobi i uratuje im tyłek- mature dzieciaki zdadzą, a że nie będzie to ich zasługa to już co z tego.
Zgadzam się.O ile mi wiadomo na tego typu działalność na terenie szkoły musi wyrazić zgodę dyrektor danej szkoły.Można więc apelować dos umień dyrektoró szkół-żeby swomi decyzjami nie demoralizowali swoich pracowników i ich uczniów.
Można też skorzystać z naszych praw i spróbować napisać projekt odpowiednich rozwiązań prqawnych-w końcu inicjatywa ustawodacza jest dla ludzi a nie dla wybrańców.Trzeba by się tylko zorganizować-a tu Polacy już mogą mieć problem.Bo do narzekania to my jesteśmy zawsze pierwsi a z wykonaniem to już tak nam się nie pali.Powinno się też jakoś rugować nauczycieli którzy w godzinach pracy nie uczą a potem uczeń,żeby przejść dalej musi do nich po godzinach chodzić na prywatne korki.To niedopuszczalne.A z tego co wiem, w niektórych szkołach jest to powszechną praktyką.Młodzież patrzy na to i uczy się,że takie cwaniactwo a nie dobrze wykonywana praca to droga do finansowego sukcesu.I potem kupują na studiach bez skrupułów prace zaliczeniowe i końcowe.Znam osoby,które nawet się z tym nie kryją.I wykładowców,którzy wiedzą,że tak jest i nie mają już czasu, sił ani ochoty by z tym walczyć.Nie wiem kto i kiedy przerwie to błędne koło.Nie wiem czy umiem żyć w takim kraju.Klimat skandynawii nie bardzo mi odpowiada ale jak tam studiowałam to czułam się lżejsza o otaczającą mnie kulturę i normalność,której w Polsce nadal brakuje.Do ciekawskich:nie zostałam tam bo nie mogłam ale niewykluczone,że wyemigruję.Uczę się języków obcych bo lubię i coraz poważniej myślę o tym,że nie muszę użerać się jak moi rodzice z niereformowalnymi ciemnymi stronami życia w Polsce.Kocham ten kraj ale coraz mniejsze są szanse na to by tutaj normalnie żyć.
Zgadzam się z wami w 100%. Będe zdawał maturę z angielskiego w 2007r. I chodzę na dodatkowe lekcję żeby przygotować się bardzo dobrze. Wiem jedno szkoła nie przygotuję mnie do matury! Dla czego? Nauczyciele nie mają czasu ;( Udzielają korepetycji innym. Nie mam dodatkowych lekcji bo nauczyciel nie chce za darmo udzialać.
Chetnie bym się przyłaczył do waszego protestu lae nie ma sensu. Nic to nie zmieni. Powiedzcie szczerze że mało jest takich nauczycieli którym na tym zależy.
kurcze, może jednak nie jest tak źle.Sama jestem nauczycielem, któremu zależy. Dobra powiecie, dlaczego więc nie uczysz w szkole publicznej za 1500 miesięcznie, tylko porwadzisz swoją szkołę i się mądrujesz. Tak, ale ja prowadzę swoją szkołę z wyboru i sama ją tworzyłam.Gdybym została w liceum , w którym zaczynałam kierowałabym się ta samą moralnością- jestem nauczycielem, pracuje porządnie, moi uczniowie liczą na moją wiedzę, ode mnie zależy ich sukces.W czasie naboru nauczycieli do swojej szkole skreślam wszystkich którzy mówia tak- tu to bym zarabiał, ale wie pani jestem w też w państwowym gimnazjum, bo tam mi płacą ZUS. Albo kiedyś jedna pani chciała sprawdzać testy z mojej szkoły u siebie w podstawówce na lekcji, no bo tam się i tak nic nie robi. Oczywiście nie pracuje u nas. Jej podwójna moralnośc jest nie do przyjęcia.Szkoła w Polsce schodzi na psy. Nadchodzi era prywatnej edukacji. Kto ma kasę, bedzie sie uczył. Kto nie ma, niech nie liczy na wiele. Rozmyślam nad drogą protesu- może ktos mi podwpowie jak dać wyraz w zbiorwym proteście, jak zacząć o tym mówić. Nikt się tym nie chce zainteresować.Niestety. Gazety interesują rankingi, bo to miejsce gdzie są też reklamy. Nie mają ochoty podważyć zasadności kursów maturalnych.
ale są też nauczyciele, którzy dobrze uczą. na moim angielskim jest całkiem spoko, chociaż z materiałem i tak idziemy za powoli, wg mnie. uczymy się ważnych słówek, jak ubogacać wypowiedzi i innych cudów.
ale patrząc na inne przedmioty, które chcę zdawac na maturze to bierze mnie biala goraczka... osobiscie ucze sie sam, chociaz nie ukrywam - o wiele, ale to wiele latwiej byloby na kursie czy w szkole. i co najciekawsze, chodze do szkoly ktora jest uwazana za jedna z lepszych w okolicy - ale co z tego wynika? i tak wszystko do matury musze powtorzyc i zrobic sam (z wyjatkiem wspomnianego wczesniej angola)
a czy szanowni forumowicze nie uwazaja ze poziom nauki zalezy takze od uczniow?? wiadomo przeciez ze szkola panstwowa jest szkola dla wszystkich i poziom musi byc dopasowany do kazdego, czyli najlepiej maja sie sredniacy. Zakladajac ze klasa ma 25 osob, to poziomow jezyka tez jest 25. Nie wyobrazam sobie jakim zapalem musialby nauczyciel palac zeby lekcje przygotowac na odpowiednim dla kazdego poziomie. Nauczyciel jesliby nawet chcial to nie jest w stanie pomoc kazdemu, nie ma na to czasu. Praca w szkole to nie tylko 18 godzin zajec dydaktycznych to takze czas na przygotowanie zajec, poprawa sprawdzianow, wypracowan, kartkowek itd (zapytajcie polonistow jak to milo siedziec wieczorami i poprawiac wypracowania), a przeciez nauczyciel tez ma swoje zycie. No i zrobcie sobie taki prostu rachunek - nauczciel dyplomowany zarabia na godzine 27 brutto, a na kursach od 25 netto :) Problem w tym ze kursy sa w godzinach popoludniowych a szkola w rannych. Wiec czesto sie zdarza ze uczen idzie ze szkoly na kursy do swojego nauczyciela, ale ten bedzie go uczyl dokladnie tak samo, tylko ze na kursie liczba osob bedzie juz kilkakrotnie mniejsza...... Wiec ja nie widze problemu w tym ze nzuczyciel chcac oporcz satysfakcji miec rowniez pieniadze, udziela korkow lub prowadzi kursy. Wracajac do samych uczniow - oni po prostu sami nie potrafia korzystac ze szkoly, nie dowierzaja ze ta wiedza im wystarczy i na dodatek czesto sami wszystko olewaja i aby uspokoic sumienie zapisuja sie na kursy lub chodza na korepetycje. koledzy chodza to on tez pojdzie. A jesli chodzi o mature to zdanie na te biedne 30 % nie jest jakims wielkim wyczynem bo zazwyczaj w szkolach wymagania na ocene dopuszczajaca to co najmniej 40% a w wielu nawet i wiecej. Nie mowcie mi ze nie da sie zdac matury. Da sie bez zadnych dodatkowych kursow, a ze dzieciaki wpadaja w jakas paranoje to juz inny problem. Jesli jest zapotrzebowanie na tego typu kursy to dobrze, obie strony beda zadowolone. Bo jesli jest zapotrzebowanie to niby dlaczego tych kursow nie organizowac?? no bo przeciez jezeli jakakolwiek inna firma wypuszcza produkt bo stwierdzila ze jest takie zapotrzebowanie na rynku to nikt nie ma do niej pretensji, a nauczyciel od razu obrywa... gdzie tu sprawiedliwosc??
Sam ucze w podstawowce i na kursach. Dlaczego?? bo za te 1158 brutto to nawet nie da sie dobrze zabawic przez caly miesiac, nie mowiac o tym ze mialbym utrzymac rodzine. Oczywiscie moglbym w tych godzinach byc w szkole prywatnej, ale gdyby nie ja to tych dzieci nie mialby kto uczyc, bo nikt do wioski nie pojedzie, bo niby dziura zabita dechami a anglistow brak... na kursach zarabiam znacznie wiecej, zus tez mi moga placic. wiec pytam - jestem dobrym nauczycielem , takim z pasja i powolaniem czy olewajacym wszysko aby tylko miec pewna posadke i skladki na zus????? a moze moglbym wyjechac za granice, tak zwyczajnie po ludzku pojsc na lawizne i zarabiac kilkadziesiat razy wiecej??
Oczywiście,że zależy od uczących się-ale za granicą dzieci ani lepsze ani gorsze od naszych a wyniki w testach porównawczych dotyczących wtórnego anlfabetyzmu, zdolności matematycznych, językowych są znacząco lepsze.Powiem więcej-w krajach skandynawskich, w których wyniki te są najlepsze odsetek dzieci z różnymi upośledzeniami jest wyższy niż w Polsce.Są to także dziedziczne przewlekłe choroby powodujące długotrwałe przerwy w nauce(m.in częste w tym rejonie nowotwory) i nieobecność w szkole i lekkie upośledzenia umysłowe. Więc tym co powoduje tą znaczącą różnicę musi być jakiś element systemu kształcenia. Dobre chęci nie zawsze wystarczą do tego,żeby się samodzielnie czegoś nauczyć.
Co do pracy w małych miejscowościach i do pracy w szkole wogóle-to wynik złego systemu wynagradzania nauczycieli i negatywnej selekcji do zawodu.Gdybym ukończyła filologię z chęcia uczyłabym ludzi angielskiego-równie chętnie w Warszawie jak i w Pcimiu Dolnym.Bo wszędzie ludzie są tacy sami a ja lubię uczyć się języków obcych i pomagać w tym innym.Nie jestem filologiem-uczę się różnych języków w tandemach językowych z ludźmi z różnych krajów.Sprawia mi to przyjemność.Nie byłoby dla mnie problemem podjęcie pracy na wsi-jeśli się do tego nadaję i lubię to co robię a ludzie w danym miejscu potrzebują kogoś o moich kwalifikacjach.Myślę,że osoby pracujące w zawodaach lekarza, prawnika, nauczyciela czy księdza powinny obok zdolności mieć podobne podejście do swojej pracy.To specyficzne zawody, osoby je wykonujące powinny brać pod uwagę coś więcej niż tylko własne zarobki.Inna sprawa,że zarobki takich osób powinny pozwalać na życie w normalnych warunkach a nie na granicy głodowej pensji.Zastanawia mnie kiedy w końcu Polacy wkurzą sie na tyle by w Polsce coś systemowo zmienić-choćby w omawianej przez nas kwestii edukacji,czy tylko jakości kształcenia w państwowych szkołach.
Forumowiczu, masz rację, że nie jest dobrze, aby nie można było się z pensji utrzymać. Ale ja mówię o zupełnie dwóch różnych sprawach. Ja uważam, że szaleństwo kursów maturalnych odbiera szkole resztę godności, a nauczycieli zwalnia z odpowiedzialności. I całe rzesze ludzi, którzy zarabiają na przygotowywaniu uczniów do kursów maturalnych stawiają szkołe na głowie. Stara prawda- uczeń też się musi uczyć, ale czy widziałeś kiedyś jaką różnicę w poziomie tej samej grupy uczniów powoduje jedynie dobry nauczyciel? Mnie chodzi o to, żeby za klika lat szkoła nie była atrapą, a nauka kosztowała wszystkich. Nie uda ci się posłać na kursy swoich dzieci, bo nie będzie cię na to stać. I jak zdadzą maturę na 30 % nie dostaną się na żadne studia.
> I jak zdadzą maturę na 30 % nie dostaną się na
>żadne studia.
Może się dostaną - z jakiejś amnestii;-)
Zupełnie jak w piosence
"warto było czekać na te piękne czasy
by na własne oczy jaja te zobaczyć
aż ze zdumienia westchnął zadziwiony świat
warto było czekać na te cuda tyle lat".
Ale ja mówię o zupełnie dwóch różnych sprawach. Ja
>uważam, że szaleństwo kursów maturalnych odbiera szkole resztę
>godności, a nauczycieli zwalnia z odpowiedzialności.

ja sie nie zgadzam. widze to jako normalne zjawisko, ludzie chca na takie kursy chodzic wiec sa one organizowane. znam wielu nauczycieli ktorzy powaznie do sprawy podchodza, i nie przecze, olewacze tez sa. A czy szkola przygotowuje do matury czy nie to sie szybko okaze, uczniow co raz mniej, wiec beda wybierac te lepsze szkoly, gdzie nie potrzeba zadnych dodatkowych kursow i te, ktore nie beda miec chetnych do nauki w koncu beda zamykane...

Mnie chodzi o to,
>żeby za klika lat szkoła nie była atrapą, a nauka kosztowała
>wszystkich

a mnie nie zalezy, bo dzieki bogu powstaje co raz wiecej szkol prywatnych o mniej licznych klasach gdzie nauczyciel ma szanse poznac ucznia jako czlowieka a nie jako numerek w dzienniku...

Nie uda ci się posłać na kursy swoich dzieci, bo nie
>będzie cię na to stać.

no tego to jeszcze nie wiem bo dzieci nie mam, ale jesli sie nad tym zastanowic to wybor dobrej szkoly platnej, zalozmy z czesnym do 1000 pln, czy szkola panstwowa i kursy lub korepetycje chociazby przygotowujace do matury z 3 lub 4 przedniotow po 40-50 pln za 1h co najmmniej raz w tyg, to ja szczerze wole wybrac ta szkole prywatna... przynajmnie bedzie miec czas zeby sie nauczyc porzadnie na zajecia w szkole, a nie bedzie biegac po miescie z jednego kursu na drugi
Tak, piszesz jak młody, bardzo młody człowiek i trudno cię za to winić. Tylko widzisz, ja płacę w tym kraju podatki od 20 lat. I chciałabym wiedzieć, dlaczego moje dziecko w liceum, za które pieniądze idą z moich podatków, które nie są małe, będzie musiało najpierw chodzić do tzw. liceum od rana, bo musi mieć obecnośc, a potem zapłacę drugi raz, żeby się mogło przygotowac do matury.Nie rozwiążemy tego tutaj , wiem, ale początek tego wątku miał na celu zwrócić uwagę, że gwałtowny rozwój kursów przygotowujących do matury dokańcza dno. Niczego się nie da już w szkole nauczyć? Kursy przygotowujące do matury z matmy, polskiego, fizyki, chemii, języków. A co uczniowie robią 7 godzin dziennie w szkole? To ja za tą szkołę płacę, około 40% moich dochodów miesięcznie i mam prawo wymagać od ludzi, którzy biorą pensję z moich podatków, aby robili to co do nich należy. Jesli moga po południu, czemu nie moga od rana? Za mało mają płacone? Jak za takie efekty to i tak zbyt dużo.
najwidoczniej nie wyrazilem sie z byt jasno, szkola jaka jest kazdy widzi i jest w stanie przygotowac do matury w dobry stopniu, tak zeby zdac na 100% Oczywiscie sa inne przypadki i pewnie nawet wiele. ale uwazam ze kursy po prostu powstaja z wynikajacego zapotrzebowania, ale nie dlatego ze wyraczaja szkoly ale ze uczniowie popadaja w jakas starszna paranoje...
Jak dla mnie nauczyciele powinni się przestawić na nowoczesne myslenie, a nie uczyć wg zasad sprzed 20-30 lat, kiedy to ukończyli studia. Zauwazylem, ze nauczyciele mlodzi sa kreatywni na ogol, podczas gdy starsi dalej skupiaja sie na uczeniu tego, do czego przywiazywalo sie wage 100 lat temu. :P
College, solidaryzuje sie w pelni. Bede myslec, czy i jaka akcje mozna by zorganizowac, zeby nasz glos byl slyszalny...
Coz moge rzec... Tylko smutny przyklad. Rok temu zglosila sie do mnie uczennica przecietnego krakowskiego LO, ktora chciala, zebym ja przygotowala do podstawowej matury z jezyka. Spytalam ja na pierwszej lekcji, jak na starcie naszych zajec ocenia swoje szanse i jaki wynik chcialaby osiagnac. Powiedziala: "boje sie, ze w ogole nie zdam". I faktycznie - nie umiala napisac zadnego tekstu, mowila slabo, troche znala gramatyke. Pracowalysmy od pazdziernika do kwietnia po 2 godziny zegarowe w tygodniu, zdala na 86% pisemny i 80% ustny. Ja nie jestem wybitnym nauczycielem, naprawde znam lepszych. Po prostu kazalam jej mowic i pisac (cwiczylysmy pod wymagania maturalne: wazny przekaz, a nie bezblednosc jezykowa) i poszerzalysmy slownictwo - w pol roku zrobilysmy jak widac wiecej niz w LO zrobila przez 3 lata... Spytalam, jak wyglada angielski u niej w szkole. Odpowiedziala: "pani najpierw sie spoznia przynajmniej 15 minut, a potem kaze nam robic po kolei cwiczenia z repetytorium"...
Tak naprawde nie moze byc.
hahaha, śmieszy mnie wasze gadanie o podatkach i obowiazkach szkoły. Sama jestem nauczycielką, w przeciętnym Szczecińskim liceum, mam czas i checi do pracy w szkole i co z tego? Przychodzi do grupy 15 osob (mam szczescie--klasa jest podzielona na poziomy) i kazdy ma za soba inna historie, jeden umie swietnie, drugi srednio, a trzeci i czwarty nic nie umie, bo a) nie mial ang tylko niem w szkole (a le koniecznie chce na mature z ang) b)twierdzi ze w gimnazjum nic go nie nauczyli c) ogolnie ma wszystko w d...e, ale jakis jezyk musial wybac, bo mu kazali. I co robic? Umawiac sie indywidulanie na wyrownanie poziomu po lekcjach? A, i wiecie ktory z tych uczniów pójdzie na korki, czy na kurs przygotowujący do matury? Ten najlepszy, albo ten sredni, bo im zalezy na wyniku. A Ci najslabsi często wbijają w wynik- liczą, że 30% jakoś uzbierają. Na szczescie, na ogół zbierają, ale jak powiedziałam, jest to przeciętne liceum, w tych słabych jest naprawde róznie (jestem egzaminatorem wiec byłam w niejednej szkole na maturze). Nauka język w szkole państwowej to na razie farsa, i będzie farsa, dopoki uczniowie nie beda uczyc się w podziale na poziomy a nie na klasy. Na razie pozostaje wkładać maksimum pracy i liczyć ze coś z tego zostanie w umysłach. A gadanie, ze szkoła nie wywiązuje się z obowiazku jest żenujące. Trzeba popatrzeć całościowo na system, trochę w tym posiedzieć i wtedy się wypowiadać.
College, niby nie jesteś młoda i naiwna, a uważasz ze 40% Twoich podatków idzie na szkołę?? Byłoby cu-dow-nie. Ja naprawdę nie narzekam na kase (w porówniu do stażysty lekarza to ja mam kokosy!), ale wiesz jaka podwyżke dostalismy w zeszlym roku? 1,5%. MOj teść pracujący w państwowej elektrowni co rok dostaje 7-10% a kłócą się o 12%. To moze jednak te nasze 40% idzie ciut w inna strone...
Zuzanette, nie wsciekaj sie;) Nikt nie oczekuje od szkoly cudow. Ale czy naprawde nie dostrzeglas wsrod nauczycieli tendencji do spisywania lekcji na straty? W dodatku wsrod tych samych, ktorzy po poludniu pracuja w szkolach prywatnych?
Nauka ang w mojej szkole byla zenada. I byla to wina zarowno nauczyciela jak i uczniow. Uczniowie (nie wszyscy, ale akurat ci najbardziej sie popisujacy) skutecznie dezorganizowali lekcje glupimi komenatarzami, uwagami, przekrzywikawniem sie, klotniami z innymi. Ale nauczycielka nie reagowala i tu jej wina.
Drtoga Zuzanette
no niestety całkowicie się z tobą nie zgodzę, bo wiem, że można pracować w liceum tak, aby uczniowie byli w stanie zdać maturę.I kropka. Nie mówię tego z sufitu, pracowałam w liceuym wystarczająco długo i dorobiłam się po lekcjach w szkole studentów anglistyki ( w czasach, gdzie trzeba było zdać egzamin wstępny).Trzeba mieć jednak koncepcje pracy i sesnowny rozkład materiału i pracować 45 minut lekcji, mądrze. Każdy ma takich uczniów na jakich sobie zasługuje. Jeśli masz 15 osób w klasie i połowa nie jest zainteresowana, więc widzocznie nie ma czym się zainteresować.
Co do podatków, nie powiedziałam, że 40 % idzie na szkołę. PowiedziaŁAM, ŻE TAK PAŃSTWO OBCIĄŻA MOJĄ RODZINĘ KOSZTAMI SWEGO UTRZYMANIA. a TO PAŃSTWO FUNDUJE TZW. DARMOWĄ EDUKACJĘ. i ZWRACAM PO RAZ KOLEJNY UWAGĘ, ŻE NIE MA TAKOWEJ W DZIEDZINIE PRZYGOTOWANIA DO MATURY.
nIE WIERZĘ, BO PRACUJĘ Z UCZNIAMI W WIEKU LICEALNYM 2O LAT, ŻE UCZEŃ NA OCHOTNIKA UGANIA SIĘ PO POŁUDNIU ZA LEKCJAMI, KTÓRE UMOŻLIWĄ MU ZDANIE MATURY, A W SZKOLE WSZYSTKO JEST ok. gDYBYŚMY WNIKILWIEJ POPYTALI UCZNIÓW ANKIETAMI, CO SIĘ DZIEJE NA LEKCJI, ZA KTÓRA NAUCZYCIEL DOSTAJE KASĘ, TO BYŁABY TRZECIA WOJNA w Polsce.
A że nauczyciel nie wykonuje swoich obowiązków, bo np. ma za mało płacone, to już kwestia moralności. Jeśli to jest powód nic nie robienia, to tym bardziej trzeba to zmienić.Tym czasem kwitnie prywatna strefa ratowania tyłka nauczycielom liceum, bo uczeń zda, po kursach.
College, napisalas cyt "To ja za tą szkołę płacę, około 40% moich dochodów miesięcznie" więc jak miałam to odczytać? Ze placisz 10%? Mówisz, ze uczyłaś w LO-mniemam, ze za czasów starej matury, która układał nauczyciel prowadzący w oparciu o to co zrealizował w ciągu cyklu 4 lat. Niby były jakies wytyczne, ale otarłam się o starą maturę i wiem, ze naprawdę panowała maksymalna dowolność. Myślisz, ze w szkołach nie ma ankiet? Az za duzo (przynajmniej w mojej-i to jest opinia uczniów) i wynika z nich, ze np w I klasie uczniowie (okolo 40%) poświęcają na naukę, uwaga! 20 min dziennie-czyli caałą długą przerwę. Szkoła ma obowiązki, napewno, i przynajniej moja, stara się z nich wywiązać jak najlepiej. Nikt nie mowi o kasie, ze nie bedzie się starał za 15 zl/45 min, wszyscy robią co mogą. A, że uczniowie chodzą na kursy maturalne, to juz mają na to swoje powody, tak jak mowilam wcześniej, często kursy wybierają osoby dobre, którym zależy na maksymalnym wyniku. Ludzie maja naprawde rózne powody. No i jeszcze jedno-mozna sobie wychować uczniów, owszem (niegdzie w moim poście nie narzekam na brak zainteresowania uczniów zajęciami, jedynie na kolosolna rozbieżność poziomów w grupie)-niektórych, ja na szczeście te uważam, że uczeń z mojeg LO kazdy zda mature (a na ile-to juz zależy) ale pogadaj z nauczycielami z liceów profilowanych, czy nawet słabych ogólnokształcących, i posłuchaj co tam się dzieje.
To co piszesz jest dla mnie całkowicie jasne i rozumiem twoje stanowisko. jednak dlaej twierdzę, że boom na kursy maturalne jest zjawiskiem niemoralnym.
mam kontakt z maturami ( czynny) od 20 lat i znam wszystki wcielenia. Masz rację co do ustenj matury z angielskiego dawniej i dzisiaj. Ale pisemna była zawsze układana poza szkołą.Co to ma zresztą za znaczenie, jesli kjtoś zna język to zna i już. $ lekcje tygodniowo w szkole, gdzie klasa jest podzielona na grupy powinno dać poziom umożliwiający zdanie matury. Kasę na niskim poziomie zajęć w szkole robią szkoły językowe, często sieci spoza Polski i to mi się nie podoba. Szkoła jest od uczenia a nie od nie wiadomo czego.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa