Książki L.L.Szkutnika

Temat przeniesiony do archwium.
Ostatnio znalazlam w domu 2 ksiazki Leona Leszka Szkutnika - 100000 English Dialogues i Express It In English. Pamietam, ze kiedys Bejotka wypowiadal sie na temat autora i jego ksiazek. Ponawiam pytanie - czy warto korzystac z nich jako z pomocy naukowych? Czy sa warte poswiecenia czasu, moze ktos sie z nimi zetknal?
To są bardzo stare wydania. "100000 English Dialogues" było wydane po raz pierwszy prawie 40 lat temu, "Express It In English" niewiele później. Była jeszcze trzecia książeczka w takim samym stylu "Can I help you". Jedyne co można im zarzucić, to brak załączników dźwiękowych, chociaż ta ostatnia miała towarzyszącą jej płytę ebonitową.

Wszystkie te pozycje moga okazać się nieocenioną pomocą, dla osoby chcącej sie nauczyć w niebaalny sposób języka. Każda z nich daje te tutułowe 100000 dialogów. Trzeba tylko mieć ją zawsze przy sobie i w wolnych chwilach podstawiać do szblonu poszczególne frazy.

Zresztą zapytaj rodziców, albo nawet dziadków. Skoro znalazłaś w domu te książeczki, to ktos z nich korzystał i cenił. Gdyby nie dawno by je wyrzucił.
ktos z nich korzystał i cenił. Gdyby nie dawno by je
>wyrzucił.
bejotka!!! toz to herezja!!! Jak mozna wyrzucac ksiazki? Zazwyczaj zgadzalam sie ze wszystkimi Twoimi wypowiedziami ( moze bylo mi latwo, bo 87% z nich nie rozumialam - te komputerowe ), ale to co powiedziales dzis... . Jak mam wracac do domu z jakiegos wyjazdu to pakujac walizke najpierw ukladam ksiazki a potem reszte. I jak cos nie chce sie zmiescic ( dlaczego tak zawsze sie dzieje?) to zostaje cos innego ( cos z ubrania, buty... ) ale ksiazki musza dojechac.
Jak Ty to mogles napisac?
ktos z nich korzystał i cenił. Gdyby nie dawno by je
>wyrzucił.
bejotka!!! toz to herezja!!! Jak mozna wyrzucac ksiazki? Zazwyczaj zgadzalam sie ze wszystkimi Twoimi wypowiedziami ( moze bylo mi latwo, bo 87% z nich nie rozumialam - te komputerowe ), ale to co powiedziales dzis... . Jak mam wracac do domu z jakiegos wyjazdu to pakujac walizke najpierw ukladam ksiazki a potem reszte. I jak cos nie chce sie zmiescic ( dlaczego tak zawsze sie dzieje?) to zostaje cos innego ( cos z ubrania, buty... ) ale ksiazki musza dojechac.
Jak Ty to mogles napisac?
Wyszlo dwa razy, ale nie dla podkreslenia, tylko z nerwow ( reka mi drzy i nacisnelo mi sie wiecej niz bylo przewidziane ). Ide sobie zrobic herbaty z cytryna - dla uspokojenia.
To chyba raczej korzystali z nich moi dziadkowie. Rodzice 40 lat temu raczej nie mysleli o nauce jezykow, nie mysleli zreszta o zadnej nauce, bo nie chodzili jeszcze do szkoly :) Ale zgadzam sie z To_ja - u mnie w domu nigdy nie wyrzucalo sie zadnych ksiazek (szczegolnie tata tego pilnuje:D), co w sumie tez czasem jest uciazliwe (zajmuja duzo miejsca). W kazdym razie zapytam sie dziadkow i pomysle troche nad tymi ksiazeczkami :D
Nie taka znów herezja. Weź pod uwagę, że mają one prawdopodobnie więcej lat niż Twój Tata. Ja też nie wyrzucam książek, mam trochę kupowanych w antykwariatach, trochę z wybrakowanych z bibliotek. Niedawno dostałem "Faraona" i "Kamienie na szaniec" od bukinisty, który jako niechodliwe wyrzucał. Ciekawe jest to wydanie

"Kamienie na szaniec"
Aleksander Kamiński (Juliusz górecki)
Wydawnictwo "Śląsk"
Stalinogród 1956.

Czy wiesz co to za miasto Stalinogród?
1. Bejotka - te ksiazki maja wiecej lat nia ja ( ja przezylam juz prawie pol wieku) a mimo to wciaz obstaje przy swoim.
2. Niedawno kupilam ( za symboliczne 1 euro - biblioteka robila czystki ) "Vocabolario della lingua italiana" z 1963r. i powiem, ze czasem znajduje tam cos co juz nie jest umieszczone w wydaniu z 2003r.
3."Czy wiesz co to za miasto Stalinogród? - bez komentarza.
Pozdrawiam
Katowice
Tyle akurat to wiedzialam, moge dodac, ze bardzo krotko - cos 2,3 - 5 lat . Chyba miedzy smiercia Stalina a zmianami w 1956, ale z tym to sie nie bede sprzeczac, bo historia nigdy mnie (wstyd sie przyznac ) nie interesowala. Mam jakis blok przed tym, zawsze sobie zadaje pytanie: czy tak bylo naprawde, czy tez to tylko dopasowywanie faktow do ideologii grupy panujacej.
Pozdrawiam
Niedawno znalazłem u zaprzyjaźnionego ze mną bukinisty podręcznik:

T.W. Mac Callum M.A.
Nauka Angielskiego Szybko, Łatwo i Przyjemnie
English for Poles

Wydawca Antoni Markiewicz
Reprinted 1946, przedruk z wydania londyńskiego.

Przedmowa zaczyna sie od zdania
"Od szeregu lat dawał sie u nas odczuwać brak nowoczesnej, żywo napisanej książki do nauki języka angielskiego."

Bardzo ciekawa pozycja, została napisana z myślą o polskich żołnierzach, których losy rzuciły do Wielkiej Brytanii i tam walczyli podczas wojny, a wielu z nich zostało tam na zawsze.

Jakkolwiek autorem książki jest Anglik (może Szkot - nie wiem). do jej wydania przyczynili się równiez Polacy.
Całość opracował S. Wyszyński. Przedmowę napisał Prof. St. Szober, transkrypcję fonetyczną Prof. T. Benni.

Gdyby wydać ją ponownie z załacznikiem dźwiękowym, mozna by ją również dziś nazwać "nowoczesną, żywo napisaną książką do nauki języka angielskiego".

Oczywiście nie byłoby w niej takich słów jak komputer, internet, a nawet telewizor. Ale cala reszta byłaby OK.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa