Czy nauczyciel języka obcego koniecznie musi znać język uczniów? Zapraszam do polemiki.

Temat przeniesiony do archwium.
Witam.

Właśnie takie małe pytanie mi się nasunęło i zastanawiam się jakie jest zdanie uczniów/nauczycieli. Zapraszam do krótkiej polemiki. Swoje zdanie, oczywiście również wyrażę, ale gdzieś pod koniec dyskusji - nie chcę niczego z góry sugerować.

Pozdrawiam,


Mike
www.singlenomad.pl
Wg mnie to nie zawsze. Bo gdyby tak bylo to natiwi nie za latwo pracowaliby w Chinach czy Korei albo nawet Japonii. Nie uwierze, ze znaja te jezyki.
Oczywiscie latwiej jest wytlumaczyc cos w jezyku ucznia, ale nawet w Krakowie sa szkoly gdzie nauczyciele/natiwi nie znaja na tyle jez. polski i jakos im idzie.
Nie tyle powinien znać język ucznia, co mieć widzę na temat najczęstszych błędów językowych wynikających z różnic między językami - żeby na zajęciach móc powiedzieć 'a, wy macie jedno słowo na określenie tego, a w angielskim są dwa...'
Jeżeli np. pojedziesz na naukę języka angielskiego do Kanady, USA czy UK, nie przypuszczam, aby generalnie nauczyciele znali polski. Sam chodziłem do takiej szkoły przez 6 miesięcy (ale już przedtem miałem dość mocne podstawy z angielskiego). Sądzę, że dla osób, które nigdy się nie uczyły angielskiego, początki mogą być trudne, gdy nauczyciel nie mówi po polsku i nie używa żadnych materiałów po polsku. Warto przynajmniej zaopatrzyć się w książkę w języku polskim o nauce angielskiego, która tłumaczy gramatykę. Ale już na wyższych poziomach nauki coraz mniej ważny staje się fakty, czy nauczyciel umie polski czy nie.
a jak jest z nauczycielami ktorzy wyjezdzaja do Chin, Japonii - nie sadze, ze oni maja bladego pojecia o tym jezyku - i po co...?
Ale co do 'kalek' albo 'false friends' to sie zgadzam - bo to zawsze robi trudnosci...tak samo jak uzywanie 'what' na polski 'co' - co juz mnie zaczyna razic w tlumaczeniach...
Moim zdaniem zalezy od poziomu zaawansowania uczniów, na niższych poziomach to minus, na wyższych plus
wedlug mnie nie koniecznie musi znac jezyk...inaczej wszystkie te zagraniczne kursy jezykowe nie mialyby szans przetrwac...a z tego co wiem ciesza sie ogromna popularnoscia na calym swiecie. Ja osobiscie, zawsze wybieralem szkoly, w ktorych uczyli nativi, moze i lekcje sa drozsze, ale motywacja za to bezcenna :)
chyba nie tyle znajomosc jezyka uczniow co przygotowanie i predyspozycje do nauczania sa wazne, nawet najbardziej angielski nativ nie nauczy wiele bez odpowiedniego wyksztalcenia i doswiadczenia,
w polsce uczylem sie z polkimi lektorami a za granica z nativami i bylo ok . jesli wyjazd to plecam T&T (Teaching & Travel),
Tu chyba chodzi o zwykłą szkołę podstawówka/gimnazjum/liceum.
Jeżeli o to chodzi to chba może, sam miałem nauczycielkę od angielskiego z ukrainy, która po polsku prawie nic nie umiała :)
Temat przeniesiony do archwium.

 »

Pomoc językowa


Zostaw uwagę