Czego zacząć się uczyć przed filologią angielską?

Temat przeniesiony do archwium.
Cześć.

Wybieram się w październiku na filologię angielską na UAM i chciałbym teraz w wakacje już zacząć się czegoś uczyć, bo nie lubię siedzieć bezczynnie. Oceniłbym poziom mojego angielskiego na "prawie biegły" :P, mieszkałem parę lat w UK i tam chodziłem do podstawówki więc w mowie idzie mi bardzo dobrze, nieco gorzej na piśmie ponieważ niestety z racji mieszkania w UK mój angielski trochę różni się od tego nauczanego w szkole (używam dużo zwrotów które są uważane za poprawne w potocznym języku ale oficjalnie są niepoprawne a ja sobie z tego nie zdaję sprawy). Nie interesuje mnie więc powtarzanie czasów czy innych rzeczy z liceum.

Co więc warto zacząć w wakacje żeby na studiach nie być zielonym? Interesuje mnie specjalizacja tłumaczeniowa. Gramatykę opisową? Fonologię? Co wam najwięcej problemów sprawiło na pierwszym roku filologii?
Na pierwszym roku (choć było to dooooość dawno temu) największy problem miałem z tym, że wcale nie uczę się tylko "angielskiego". Chodzi mi o to, że poza zajęciami z PNJA (Praktyczna Nauka Języka Angielskiego) i fonetyki, czy gramatyki opisowej, trzeba jeszcze "ogarnąć" literaturę, kulturę, wszystkie te przedmioty z lingwistyki i metodykę (wybrałem specjalizację nauczycielską, ale ogrom teorii metodyki z początku naprawdę mnie przeraził).
Nie wiesz co Cię czeka. I nie chodzi mi o straszenie - po prostu nie wiesz co Cię czeka, bo nie znasz plany, wykładowców, oczekiwań. Chcesz usłyszeć moją radę? Wyluzuj. Będziesz studiował na jednej z najlepszych i, co za tym idzie, najtrudniejszych filologii angielskich w Polsce. Jeszcze potęsknisz za siedzeniem bezczynnie :) Tymczasem odpocznij sobie trochę, bo czas i wysiłek włożony w naukę przed rozpoczęciem roku może okazać się zmarnowanym. Taka moja opinia :)
Pozdrawiam!

« 

Nauka języka