To co mnie irytuje

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 43
poprzednia |
Kilka spraw dotyczących nauczania angielskiego, występujących niestety powszechnie, które mnie niezmiernie irytują i przeszkadzają w efektywnej nauce języka:

1. Handout'y

Z perspektywy czasu handouty są dla mnie brakiem profesjonalizmu szkoły , nauczycieli oraz wydawnictw. Handouty to dla mnie brak konsekwentnego programu nauczania szkoły. Po co serwuje się w szkołach cholernie drogie książki, często ( jeśli nie zawsze) zmieniając wydawnictwo w każdym następnym roku, jeśli nie przerabia się z nich nawet połowy materiału. Jeśli książki sa do d...py, to tylko wina szkoły, że się na nie decyduje. Jeśli nie ma dobrych na rynku, szkoły powinny same stworzyć odpowiednie materiały do nauczania, skomponowane konsekwentnie i rzeczowo, jak ma to miejsce np na różnych kursach branżowych bądź studiach podyplomowych.
Forma handoutów, w jakiej zazwyczaj je otrzymywałem, to rónież brak profesjonalizmu nauczycieli. Jak można rozdawać materiały do nauczania, które sa pomniejszane do skali mikro, obracane, tak aby jak najwięcej weszło na te jedną karteczkę A4 (oszczędności? - żałosne; ekwilibrystyką jest zmieszczenie słów , zwrotów pisanych ręcznie, nie mówiąc już o miejscu na komentarz), a często nieczytelne bo słabo odbite lub/i ze ściętymi bokami?

2. Metoda przerabiania nowych tesktów i listeningów.

Schemat jest taki sam wszędzie. Przeczytać SZYBKO, względnie odśłuchac, po czym są pytania, na które odpowiadamy. Oczywiście jest stały bajer : nie skupiajcie się na słownictwie, tylko uchwycćcie o co tu chodzi!!! Tyle tylko, że tekst lub listening jest naszpikowany nowym słownictwem, frazalami itp, które omawia się na końcu całego zamieszania .Przepraszam bardzo ,ale czy ktoś mógłby mi wyjasnić celowość takiej kolejności działania? Bo jak mam do diaska wiedzieć o co chodzi w tekście , jeśli w każdnym zdaniu jest słowo lub zwrot którego jeszcze nie znam!?!?! Ja przynajmniej nie jestem wstanie tego zrozumieć . Dlaczego nie ma najpierw przygotowania do takiego ćwiczenia polegającego na podaniu odpowiedniego słownictwa przed rozpoczęciem pracy nad textem!? Dla mnie to kretynizm i strata czasu.

3. Metodyka

Wydaje mi się , że lektorzy nie sa przygotowani metodycznie do nauczania. Rozpędzają się z omawianiem materiału zapominając że nie sa ani na wyścigch, ani na pogaduszce, lecz na lekcji. A tu powinien byc czas dla mnie na zanotowanie odpowiednich rzeczy, zapisanie komentarzy itp. Zwłaszcza , że brak jest konsekwentnych i przejrzystych materiałów do nauki ( nie biorc pod uwage tych dobrych książek, które trafiają się rzadko) . Chyba nie wymyslam niczego nowego?
Popieram Cie drogi "yetti" w całej rozciągłości... Nieraz za głowe się łapałam jak patrzyłam w jaki sposób sie naucza..:( .... I wiesz co? Tak mnie to irytowało...że postanowiłam zostac nauczycielką angielskiego :) Nauczycielką rzeczową ...nie olewającą metody gramatyczna tłumaczeniowej ( która jest obecnie uznana przez metodologów za fe..) .. Uwazam , że metoda ta jest waznym ogniwem i stanowi pewien istony "klucz" do "przygody z nowym językiem" dla osób które ucza sie go w ojczystym kraju i mają kontakt z jezykiem obcym jedynie 2 razy w tygodniu... Co do handoutów zgadzam się... poniewaz preferuję uczenie sie w srodkach komunikacji- autobusach, pociagach itd ;).. to tym bardziej otwarcie teczki ze sterta papierów jest dla mnie niewygodne...o wiele bardziej preferuję jeden zeszyt lub jedna ksiązkę...a jesli sa to luzne kartki to z MOIMI notatkami. Faktycznie nauka z handoutów to nic miłego...ale co Ci moge poradzic... Jedyną dobra radą jest załozenie zeszytu :( ...
Tłumaczenie nowych słow (przed czytaniem tekstu) jest istotne. Oczywiście mozemy zrozumiec tekst jesli nie znamy pojedyńczego przymiotnika wzglednie rzeczownika lub przysłowka. ..Ale niestety bez znania znaczenia czasownika , phrasala nie zrozumiemy zdania. Dlatego nauczyciel na poczatku powinen sprawdzic , czy uczniowie znaja znaczenie czasowników wystepujących w zdaniach oraz innych istotnych dla zrozumienia wyrazów.
Mogłabym jeszcze pisac i pisac..na ten temat...ale dokoncze może kiedy indziej..
Póki co , podaje maila ; rosa_carmina2o2.pl Chetnie powymieniam z Toba poglądy :) Pozdrawiam.
nie metodologów ...a metodyków... sorka ..późna pora ;)
Poprawka - mój mail to : [email]
>2. Metoda przerabiania nowych tesktów i listeningów.

Schemat jest taki sam wszędzie. Przeczytać SZYBKO, względnie odśłuchac, po czym są pytania, na które odpowiadamy. Oczywiście jest stały bajer : nie skupiajcie się na słownictwie, tylko uchwycćcie o co tu chodzi!!! Tyle tylko, że tekst lub listening jest naszpikowany nowym słownictwem, frazalami itp, które omawia się na końcu całego zamieszania .Przepraszam bardzo ,ale czy ktoś mógłby mi wyjasnić celowość takiej kolejności działania? Bo jak mam do diaska wiedzieć o co chodzi w tekście , jeśli w każdnym zdaniu jest słowo lub zwrot którego jeszcze nie znam!?!?! Ja przynajmniej nie jestem wstanie tego zrozumieć . Dlaczego nie ma najpierw przygotowania do takiego ćwiczenia polegającego na podaniu odpowiedniego słownictwa przed rozpoczęciem pracy nad textem!? Dla mnie to kretynizm i strata czasu.

nie zgadzam się. W życiu będziesz miał bardzo często do czynienia z tekstami zawierającymi nowe słowa i wtedy nie będzie czasu na sięgnięcie po słonik. Taka metoda uczy was domyslania sie znaczenia nowych slow na podstawie kontekstu, wiedzy o swiecie itp. Jest jak najbardziej uzasadniona.
Dodam jeszcze dwa:
- wprowadzając nowe słownictwo nauczyciel powinien najpierw słowo przeczytać, a potem napisać, inaczej uczeń sam wykombinuje (może źle, może dobrze) nauczy się i potem nie może "przeuczyć". Sama mam problem z głupim garage, receive i paru innymi
- "kawałkowanie" Podam przykład: wprowadzenie First Conditional i po pół roku wprowadzenie Second, a potem ich porównywanie. Nie wiem jak innym, ale mnie to przeszkadza.

A co do handout'ów... Zależy od ucznia, nauczyciela i od wykonania takowego handout'u.
listeningi...ktoś napisał, że w życiu spotkam się nieraz z tekstem naszpikowanym nowymi słówkami i muszę wyćwiczyc umiejętność zgadywania. Nie zgadzam się z tym. Rozmawiając z anglikiem, zawsze możesz poprosić, by coś wyjaśnił, zwolnił, powiedział wyraźnie. A co jeśli źle zgadnę? Kto pyta nie błądzi :)
> Taka metoda uczy was domyslania sie znaczenia
>nowych slow na podstawie kontekstu, wiedzy o swiecie itp. Jest jak
>najbardziej uzasadniona.

Ale ja właśnie piszę o tym, że jesli nie znam słów, nie łapię kontekstu lub łapię go błędnie. Bez pełnego zrozumienia mam przed soba bliżej nieokreśloną papkę, która im bardziej w nią brnę, jest dla mnie bardziej niezrozumiała.
Może sa osoby, którym taka metoda odpowiada, ale ja osobiście znam całe mnóstwo, które odbierają to tak jak ja. Jak więc może byc ona uzasadniona, skoro skutecznośc jej jest tak bardzo wybiórcza.
A poza tym, przepraszam bardzo, ale idąc do szkoły językowej oczekuję, że będa mnie tam uczyć języka, a nie mysleć, domyślać się itp.
Spróbuj choćby w języku polskim podpisać umowę, w której znaczenia połowy słów nie rozumiesz. Bedziesz zgadywać z kontekstu? Zgodnie z własnymi wyobrażeniami i intencjami? Wiesz chyba jakie mogą być skutki.
>Ale ja właśnie piszę o tym, że jesli nie znam słów, nie łapię
>kontekstu lub łapię go błędnie. Bez pełnego zrozumienia mam przed soba
>bliżej nieokreśloną papkę, która im bardziej w nią brnę, jest dla mnie
>bardziej niezrozumiała.

to znaczy, że powinniście się uczyć na niższym poziomie.

>A poza tym, przepraszam bardzo, ale idąc do szkoły językowej oczekuję,
>że będa mnie tam uczyć języka, a nie mysleć, domyślać się itp.

A na matematyce nauczą mnie liczyc procenty, a nie myslec. A na polskim przygotuja mnie do matury, a nie naucza myslec itp.
Wiesz, kurs jezyka sie skonczy i co? Bedziesz sie cofal w rozwoju, jezeli nie pojdziesz na kolejny kurs? Jak zobaczysz formularz, z ktorego polowy slow nie rozumiesz, to zrezygnujesz z jego wypelnienia, czy bedziesz kombinowal ze slownikiem, zeby zrozumiec, o co tam chodzi?
>- "kawałkowanie" Podam przykład: wprowadzenie First Conditional i po
>pół roku wprowadzenie Second, a potem ich porównywanie. Nie wiem jak
>innym, ale mnie to przeszkadza.

a czasow tez powinni uczyc wszystkich naraz?
ktoś napisał, że w życiu spotkam się nieraz z tekstem
>naszpikowanym nowymi słówkami i muszę wyćwiczyc umiejętność
>zgadywania. Nie zgadzam się z tym. Rozmawiając z anglikiem, zawsze
>możesz poprosić, by coś wyjaśnił, zwolnił, powiedział wyraźnie. A co
>jeśli źle zgadnę? Kto pyta nie błądzi :)

a jak cos czytasz, zawsze masz pod reka slownik. I wszystkie nowe slowa sprawdzasz w slowniku. I kiedy skonczysz czytac i nauczysz sie ze slownika wszystkich nowych slowek, to juz jest nastepny dzien.
>to znaczy, że powinniście się uczyć na niższym poziomie.

Ale co z tego, jeśli na niższym poziomie ta sama metodyka? Taki wielostopniowy generator zaległości. I strat mojego czasu. Zamiast czytać tekst ze zrozumieniem na zajęciach, na bieząco widząc lokalizację siwezo poznanych słów, frazali , zwrotów z innymi słowami, zwrotami, co pomaga w uczeniu się przez kojarzenie, siedze i tylko się wkurzam, bo nie dośc że nie wiem o co chodzi to jeszcze wszystko to szybko szybko... A ponieważ nie mozna sobie odpuścić, wracam do tego samego drugi raz ( np w domu) tracąc niepotrzebnie czas. Bo zamiast już utrwalać to co umiem, na nowo zajmuje się rozpoznawniem.

>A na matematyce nauczą mnie liczyc procenty, a nie myslec. A na
>polskim przygotuja mnie do matury, a nie naucza myslec itp.
>Wiesz, kurs jezyka sie skonczy i co? Bedziesz sie cofal w rozwoju,
>jezeli nie pojdziesz na kolejny kurs?

W tych przypadkch proces twórczy ma się opierać na wiedzy, którą masz na początku opanować. Nie odwrotnie. Jeśli spróbujesz wykombinować wynik całki z cosx nie mając wiedzy co to jest całka i jak całkować, to będzie to tylko radosna twórczość, która doprowadzi Cię do nikąd. No, chyba że jesteś geniuszem.

>Jak zobaczysz formularz, z
>ktorego polowy slow nie rozumiesz, to zrezygnujesz z jego wypelnienia,
>czy bedziesz kombinowal ze slownikiem, zeby zrozumiec, o co tam
>chodzi?

Ależ właśnie o to chodzi. Tylko, aby nie tracić czasu i zaoszczędzić trochę nerwów powinienem słownictwo mieć wytłumaczone najpierw. Bo łatwiej wypełnić formularz, po uprzednim przygotowaniu się do tego.
Mysleć umiem i nie rezygnuję tak łatwo. Ale zajęcia w szkole językowej sa po to abym poznawał język, a nie kombinował. Kombinować mogę w domu z zadaną pracą domową bazującą na wiedzy podanej na zajęciach.
wypowiem się z dwóch różnych punktów widzenia - nauczyciela i ucznia (ponieważ jednocześnie w sumie robię i jedno i drugie:)

1) Handouts

Jako uczeń chciałabym mieć tylko książkę i słownik. I ewentualnie jeden (JEDEN) program komputerowy pomagający w nauce słówek - bo komputerowe powtórki są fajne.
Niestety ksiażka z której teraz korzystam prawie nie posiada ćwiczeń gramatycznych więc....
Żeby w handoutach się nie pogubić - wpisuję co ważniejsze wyrazy, zwroty, zdania a handouty albo odkładam na półkę, albo wyrzucam. Przeważnie wyrzucam - i tak prawie nigdy do nich nie wracam.

Jako nauczyciel nie mogę w żaden sposób zrezygnować z handoutów. Po pierwsze w wielu podręcznikach jest za mało ćwiczeń, po drugie niejako zmusza mnie do tego niejako szkoła językowa, bo inaczej studenci piszą w ankietach komentarze w stylu - nauczyciel nie przygotowuje się do zajęć bo nie przynosic/ przynosi za mało materiałów dodatkowych.

2) Listenings

z punktu widzenia studenta - listeningi są dla mnie niesamowicie frustrujące. Jest to dla mnie najtrudniejsza z umiejętności. Tym bardziej, że jest to coś w przypadku czego nie wystarczą nawet najbardziej regularne ćwiczenia w trakcie zajęć.

zgadzam się jednocześnie z mg, że istotne jest zrozumienie ogólnego przekazu, a poszczególne słówka nie mają aż takiego znaczenia.

z mojego doświadczenia wynika również, że jeśli ktoś ma opanowane dobrze słownictwo ze swojego poziomu, to większość słownictwa z listeningów też powinna być dla tej osoby zrozumiała, a ewentualne braki nie powinny zakłócać zrozumienia. Trudności ze zrozumieniem wynikają wtedy raczej z tempa czytania/wypowiadania zdań, z tego, że ktoś się waha, łączy słowa, mówi niewyraźnie - zupełnie tak jak w normalnym życiu i do tego trzeba się przyzwyczajać.


>ani na wyścigch, ani na pogaduszce, lecz na lekcji. A tu powinien byc
>czas dla mnie na zanotowanie odpowiednich rzeczy, zapisanie komentarzy

a to już nie takie proste żeby każdego zadowolić.
ja np. dosyć szybko czytam i zawsze należę do tych co przeczytają szybciej i szybciej zapiszą, a później muszę czekać na innych, którzy się ociągają....

Jako nauczyciel widzę, że....czasami nie da się. Ludzie pracują w zbyt różnym tempie żeby zawsze wszystko się dało dopasować.
>to znaczy, że powinniście się uczyć na niższym poziomie.

Ale co z tego, jeśli na niższym poziomie ta sama metodyka? Taki wielostopniowy generator zaległości. I strat mojego czasu.

na niższym poziomie nowych słów będzie mniej i nie będą tak utrudniać rozumienia tekstu. Zostałeś źle sklasyfikowany na wstępnym teście lub źle oceniłeś swoje możliwości, zapisując się na kurs.


>Zamiast czytać tekst ze zrozumieniem na zajęciach, na bieząco widząc lokalizację siwezo poznanych słów, frazali , zwrotów z innymi słowami, zwrotami, co pomaga w uczeniu się przez kojarzenie,

Uczenie się przez kojarzenie polega właśnie na domyślaniu się znaczenia nowych słów w kontekście i pamiętaniu tych kontekstów. Konteksty w tekstach podręcznikowych są zwykle tak dobrane, by umozliwiać rozpoznanie znaczenia słowa, a to wspomaga aktywne uczenie się słów. Tłumaczenie wszystkich słow przed zapoznaniem się z tekstem prowadzi do uczenia się w sposób bierny. W dodatku chyba nie myślisz, że łatwo uda Ci się zrozumieć te wprowadzone nowe słowa w słuchanym tekście, a zwłaszcza zrozumieć całe zdania - mózg i tak będzie się musiał zatrzymać, by podstawić definicję/polski odpowiednik, a potem jeszcze przetłumaczyć całe zdanie. W ten sposób przez chwilę nie będziesz zwracał uwagi na dalszy tekst.
Oczywiście, akurat Ty możesz mieć inne potrzeby i możesz się bardzo różnić od reszty uczących się, ale to nie znaczy, że Twoje propozycje pomogą większości uczących się.

>W tych przypadkch proces twórczy ma się opierać na wiedzy, którą masz na początku opanować. Nie odwrotnie. Jeśli spróbujesz wykombinować wynik całki z cosx nie mając wiedzy co to jest całka i jak całkować, to będzie to tylko radosna twórczość, która doprowadzi Cię do nikąd. No, chyba że jesteś geniuszem.

Nie pisalem o umiejetnosciach merytorycznych, ale o takim ogolnym szlifie, np. umniejetnosci logicznego myslenia, ktory sie zyskuje przy okazji uczenia sie.


>Jak zobaczysz formularz, z
>ktorego polowy slow nie rozumiesz, to zrezygnujesz z jego wypelnienia,
>czy bedziesz kombinowal ze slownikiem, zeby zrozumiec, o co tam
>chodzi?

>Ależ właśnie o to chodzi. Tylko, aby nie tracić czasu i zaoszczędzić trochę nerwów powinienem słownictwo mieć wytłumaczone najpierw. Bo łatwiej wypełnić formularz, po uprzednim przygotowaniu się do tego.

Mylisz sytuacje z kursu angileskiego z sytuacja z zycia. Lektor nie powinien dawac formularza w polowie niezrozumialego dla uczacych sie, poniewaz wysilek wlozony w jego zrozumienie nie przelozy sie na duza liczbe opanowanych slow. Jezeli taki tekst jest za trudny, to jest zle dobrany lub uczen powinien byc na nizszym poziomie.
W zyciu, niestety, teksty nie sa dopasowane do poziomu znajomosci jezyka obcego i ich rozumienie wymaga posiadania takich umiejetnosci jak np. kojarzenie nieznanych slow z kontekstu.

>Mysleć umiem i nie rezygnuję tak łatwo. Ale zajęcia w szkole językowej sa po to abym poznawał język, a nie kombinował. Kombinować mogę w domu z zadaną pracą domową bazującą na wiedzy podanej na zajęciach.

Ale co robisz w takich wypadkach? Poddajesz sie i od razu siegasz do slownika?
...ktoś napisał, że w życiu spotkam się nieraz z tekstem
>naszpikowanym nowymi słówkami i muszę wyćwiczyc umiejętność
>zgadywania. Nie zgadzam się z tym.

To zle. Ja Ci moge powiedziec z wlasnego doswiadczenia, ze wlasnie tak jest. W zyciu "nieraz spotkasz sie z tekstem naszpikowanym nowymi slowkami". I naprawde mozna wycwiczyc umiejetnosc zgadywania. I ta umiejetnosc Ci sie bardzo przyda. Nawet sobie nie wyobrazasz jak to pomaga potem w rozmowach. Fakt, ze "zawsze
>możesz poprosić, by coś wyjaśnił, zwolnił, powiedział wyraźnie.", ale ile razy tak mozesz zrobic. Jak szybko taka rozmowa zmeczy Ciebi i znudzi rozmowce? Z poczatku moze Ci sie to wydawac niepotrzebna strata czasu, ale potem naprawde procentuje.
Podobnie jest z czytaniem ksiazek. Nigdy nie moglam zrozumiec jak mozna czytac i sprawdzac KAZDE nieznane slowo. Czytam i staram sie zrozumiec sens. Wypisuje i zapamietuje slowa najczesciej sie pojawiajace - te potem samoczynnie sie utrwalaja. Jesli to robisz systematycznie, to po pewnym czasie zauwazysz, ze juz nie potrzebujesz co chwile siegac do slownika, ze rozwinal Ci sie jakby nowy zmysl. Mimo, ze pojawiaja sie w tekscie slowa Ci nieznane, Ty rozumiesz co czytasz.
Metode przetestowalam ( i testuje wciaz) osobiscie - polecam.
>a czasow tez powinni uczyc wszystkich naraz?

heh, nie rozdrabniajmy się tak bardzo :D Chociaż czasem z czasami (czasem z czasami? ;D )też robią głupio... Przypomonają mi się prawa Murphiego: Światem rządzą regóły. Od tych regół są wyjątki. Od każdych wyjątków są wyjątki. A gdy już nauczysz się wszystkich wyjątków, zapomnisz jakich regół one dotyczyły.
Chodzi mi raczej o coś takiego... Hm... Gratulacje jak ktoś zrozumie o co mi chodzi. A tak poza tym, to w tym "kawałkowaniu" powinny być granice, bo czasem posuwa się za daleko.
"listeningi...ktoś napisał, że w życiu spotkam się nieraz z tekstem naszpikowanym nowymi słówkami i muszę wyćwiczyc umiejętność zgadywania. Nie zgadzam się z tym..."
Chodziło mi o tekst słuchany. Wierzę także, że gdy osoba mówiąca będzie dostatecznie wyrozumiała, by pomóc uczącemu się... I czymże w tym wypadku jest czas? Chodzi o ludzi...
A nauka słówek.. to chyba dobrze, że poszerzmy swoją wiedzę ;P
łączenie conditionals ma może sens, żeby uczeń mógł wyrobić sobie ogolny poglad na to, czym są conditionals, ale poza tym nie widze wielkiej korzysci z nauczenia sie takiej suchej gramatyki na odpowiednio niskim poziomie wiedzy ogolnej. Moze lektor powinien powiedziec, ze oprocz Cond 1 sa jeszcze inne, o ktorych mozna poczytac w ksiazkach do gramatyki, ale na tym poprzestac. Z drugiej strony nie mialbym nic przeciwko nauczaniu razem Cond 1 i Cond 2 - ale pod warunkiem, ze uczniowie opanowali juz czas Simple Past.
Przedstawienie z kolei wszystkich czasow jako spojnego systemu byloby pewnie gratka dla uczniow o uzdolnieniach matematycznych, logicznych itp., ale praktyczne korzysci bylyby chwilowo niewielkie: biorac pod uwage, ile czasu zabiera zazwyczaj dobre opanowanie roznicy Present Simple - Present Continuous, opanowanie wszystkich czasow naraz jest bardzo trudne. Ale np. jezeli uczniowie cwiczyli troche Present Perfect oraz znaja Future i Past Simple, mozna wspomniec o Future Perfect i Past Perfect.
O bardziej syntetyczne podejscie mozna sie pokusic na oddzielnych zajeciach z gramatyki, jezeli takie sa czescia kursu.
Hej juz kiedys o tym bylo wszyscy mnie wtedy probowali objechac (pisalem podobnie), jakby to bylo jakies swietokradztwo napisac prawde o polskiej szkole.
Ale tu nikogo nie przekonasz, bo jak mozesz przekonac nauczyciela ze w polskiej szkole zle sie dzieje jest nudno, zajecia malo praktyczne itd? :)
Tylko nielicznych...

krotko - odradzam :)
A to pedzenie z materialem to tez nie jest w swiecie praktywkowane. My w liceum jechalismy co tydzien nowa lekture (srednio 2[tel]stron)
Oczywiscie kazdy czytal skroty/streszczenia, jak ktos byl zbyt malo gadatliwy to wpadal.
Belfer udawal swiete oburzenie.
pala
i karawana jedzie dalej....


hehehe tragikomedia
Ty wcale nie chcesz nauczyć się języka. Wyobrażasz sobie, że ktoś Cię nauczy. Niestety nie ma tak dobrze. Nie ma takiego nauczyciela, takiego podręcznika, ani takiego programu, który/które nauczą Cię jakiegokolwiek języka, nawet polskiego. Czy nie byłeś nigdy w sytuacji np. na dworcu kolejowym czekając na swój pociąg? Czy nie zareagowałeś prawidłowo na bełkot megafonu zapowiadającego w języku niezbyt podobnym do polskiego przyjazd pociągu, na który czekasz?

Cóż, tak to jest. Obecnie język składa się z kilkuset tysiecy słów i paru milionów znaczeń. Nikt nie jest w stanie tego wszystkiego opanować. Chcąc nie chcąc musimy się się większości domyślać. Innego wyjścia nie ma.
La Belle.. wyrzucasz handouty? :) Dla mnie są jak drugi zeszyt. Ponieważ segregatory są za ciężkie, na zajęcia zawsze przynoszę handouty w teczkach, w które wkłada się kartki w foliach :) W tej sposób mam porządek w notatkach i niczego ważnego nie gubię. Oczywiście oznacza to mnóstwo papieru w domu, ale gdybym nie wracała do tych papierów to pozapominałabym wszystko, czego nauczyłam się kilka lat temu - a miałam sporą przerwę w uczeniu się języków (oprócz angielskiego, rzecz jasna).
I zaglądam do handoutów częściej niż do zeszytu, bo zdarza mi się przepisywać wszystkie zwroty/słówka a później otwieram zeszyt i mam listę 8798 słów bez kontekstu :)
Póki co mam na półkach 'bieżącego użytku' 15 segregatorów tylko do nauki języków obcych, ale wszystkie są podpisane więc wiem, gdzie czego szukać. Resztę trzymam w opisanych teczkach.

Może jestem wyjątkiem, ale wolę handouty od książek. Książki przydają mi się wtedy, gdy uczę innych. Natomiast jeśli sama mam się czegoś nauczyć, chętniej sięgam po handoutach z tego prostego względu, że są zróżnicowane (jako że pochodzą z różnych źródeł). W ten sposób nie muszę męczyć się z 12 czy 15 schematycznymi rozdziałami gdzie mam wstęp, tekst/listening, ćwiczenia do tekstu, gramatyka (zwykle prawie nie wyjaśniona) i wypracowanie. Wolę sama komponować dla siebie lekcje.

Pozdrawiam :)
>Ty wcale nie chcesz nauczyć się języka. Wyobrażasz sobie, że ktoś Cię
>nauczy. Niestety nie ma tak dobrze.

Wiem, ze nauczyć musze się sam. Ale lubię porządek, konsekwentny plan i działanie. A forma materiałów edukacyjnych rozdawanych uczniom świadczy o profesjonalizmie szkoły. Zamiast czytelnych i uporządkowanych materiałów mam łowickie wycinanki, nad którymi trudno zapanować.
Wyobraź sobie , że kupujesz nowe auto. Niestety, ponieważ nie było już gdzie upchnąć, pedał sprzęgła umieszczono z boku tylnej kanapy. Narzekasz? Przecież wszystko co jest potrzebne do jazdy jest w kabinie. A może po prostu Ty nie chcesz jeździć?

>Czy nie byłeś nigdy w sytuacji
>np. na dworcu kolejowym czekając na swój pociąg? Czy nie zareagowałeś
>prawidłowo na bełkot megafonu zapowiadającego w języku niezbyt
>podobnym do polskiego przyjazd pociągu, na który czekasz?

Zawsze opieram się na rozkładzie jazdy z podanym numerem peronu i toru. Jeśli mam watpliwości, szukam tablic informacyjnych na pociągu. Bełkot z megafonu w niczym mi nie pomaga, zwraca jedynie moją uwage na to czy pociąg juz wjezdża czy jeszcze nie, co zresztą sam widzę.
>>Ale tu nikogo nie przekonasz, bo jak mozesz przekonac nauczyciela ze w >>polskiej szkole zle sie dzieje jest nudno, zajecia malo praktyczne itd?

> Belfer udawal swiete oburzenie.
>pala
>i karawana jedzie dalej....

Juz byla kiedys dyskusja na ten temat, wiec pisze krotko. Bart..., albo Ty trafiles na zlych nauczycieli, albo bardzo duzo sie zmienilo od czsu, gdy ja przestalam uczeszczac do szkol. Ja mialam bardzo dobrych nauczycieli. Chcieli oni nas czegos nauczyc i nauczyli, czego dowodem jest, ze WSZYSCY z naszej klasy dostali sie bez problemow na studia. I mimo, ze liceum nalezalo ( i chyba jeszcze nalezy ) do jednego z najwyzszym poziomem nauczania w wojewodztwie, nie pamietam jakiegos pedzenia z materialem, jakiegos scigania nas, jakichs sytuacji stresowych.
Niedawno, z ciekawosci, weszlam na forum tego liceum. Uczniowie pisza o wszystkim, takze o nauczycielach. Pewnie, ze narzekaja, ale nie tylko. Czesto sa glosy, ze ten czy tamten profesor to jest czlowiek do rzeczy. Duzo w tych wypowiedziach humoru. Nie sa tylko na "NIE". Czyli, na szczescie, sa miejsca, gdzie istnieja normalni nauczyciele

Mialo byc krotko. Nie dalo. To takie odejscie od tematu, ale konieczne. Bart... bowiem musi zrozumiec, ze dobrzy nauczyciele nie wygineli, sa jeszcze na swiecie...
>La Belle.. wyrzucasz handouty? :) Dla mnie są jak drugi zeszyt.

:))
taka metoda dobra jaka tobie odpowiada....
Na studiach do normalnych przedmiotów miałam masę handoutów i jakoś to przeżyłam.
Natomiast w przypadku zwykłej nauki języka (tj. na kursie lub lekcjach prywatnych) nie bardzo się u mnie sprawdzają.
Nie potrafię niestety tak jak ty wszystkiego ładnie ułożyć, włożyć, przełożyć.
Tzn. ułożyć potrafię nieomal doskonale tylko później to wyjmę - jedna kartka tu druga tam....
Wszystkiego od razu i tak nie zapamiętam więc wybieram to czego się uczę, a przepisywanie, ponieważ trwa dłużej bardziej mi utrwala niektóre rzeczy.
Prawie nigdy nie wypisuję słówek bez kontekstu, więc w zasadzie jeśli opanuję to co mam w zeszycie to naprawdę jest sporo.
A kto powiedział że nie da się pogodzić tych dwóch rzeczy? W każdym tekscie sa jakieś nowe słówka (jesli nie ma to znaczy że jest za prosty) które nie utrudniają rozumienia całości (jesli w ogole nic nie rozumiemy to znaczy ze tekst za trudny). I trzeba szkolić umiejętność czytania ze zrozumieniem, domyslalania sie, szukania kontekstu aby na jakims egzaminie potem widzac nieznane slowka nie spanikować - bo wiadomo ze wszystkich slow swiata nie poznamy nigdy. Ale teraz chyba chodzi o to co sie dalej dzieje z tekstem. O to co sie na lekcjach z nim robi. A to wlasnie jest tak ze "please skim through the text QUICKLY" potem odrazu przechodzi sie do pytań do tekstu gdzie nie zawsze wiesz co powiedziec bo np kluczowego slowka nie rozumiesz. I idziemy dalej i juz nigdy do tekstu nie wracamy, wiec nawet jesli sobie sam nowe slowka przetlumaczysz ( nie zawsze dobrze i zazwyczaj ze złą wymową) odchodza one szybko w niepamięc. A przeciez taki tekst to najlepszy materiał do nauki słownictwa! Nie ma nic lepszego niż slowa i kontekscie. Wiec ok czytajmy najpierw bez tlumaczenia. Potem np porozmawiajmy luźno: o czym jest ten tekst? co o nim myslimy? no i przechodzimy do pytań przy czym nauczyciel pomaga jesli ktores wyrazenie nie zostalo zrozumiane i je parafrazuje. Tak dochodzi do wytlumaczenia słówek które w dalejszej czesci lekcji powinnismy używać! Tak powinna być kierowana rozmowa. Na nastepnych lekcjach wraca sie do tekstu i slownictwa. Mozna odpytywać "jak to bedzie.."

Bo tak jak teraz jest w ogole sie nie korzysta. Stoi sie w miejscu. Ile slow sie znalo tyle dalej sie zna. I takie czytanie tekstu tylko to get the gist is pointless!

I ja handout'y lubię. Nie widze sensu targac ze sobą wszedzie opasłej książki. Kserówki wpinam do segregatora a te z których akurat korzystamy przynosze w teczce na zajecia. Oczywiscie jesli by istaniala ksiazka-kondens to bym preferowała ją ale ona chyba nigdy nie powstanie;)
A co listeningów: słuchamy nie koncentrujac sie na poszczegolnych slowkach ale na rozumieniu. Rozwiazujemy cwiczenia. Potem dobrym cwiczeniem jest transkrypcja - zmusza to do przesluchania tekstu raz jeszcze, po wielokrotnych sluchaniu frazy same wchodza ci do glowy, slyszysz wymowe i często nagle udaje ci sie niektore wczesniej nie slyszane slowka uchwycić. Sprawdzamy to potem na lekcji tlumaczac nie znane wyrazenia. I wierzcie po kilkukrotnym sluchaniu juz kuć tych słówek nie trzeba;)

Po jakims czasie przypomnienie slownictwa np zadane zdania do tłumaczenia z polskiego z słówkami ktore gdzies sie przewijały
A co stoi na przeszkodzie, aby sobie dalej z tekstem w domu popracowac? Nauczyciel zabrania? Nie, to tylko zwykle lenistwo, a potem zwalanie winy na szkole, bo pedzi z programem.

Czy wszyscy nie nadazaja z programem czy tylko slabi uczniowie? Ja mam uczniow, ktorzy 3 godziny przerabiaja jedna lekcje, a mam tez takich co te sama lekcje przerobia w godzine. Ja rownam w gore.

Jak sobie ktos nie radzi, to niech zostanie na przerwie czy po zajeciach. Ja chetnie zostane i wytlumacze jeszcze i 50 razy i nawet przygotuje dodatkowe materialy. I wiesz co? Nikt ze slabych nie zostaje; zostaja tylko ci lepsi i najlepsi, bo chca wiecej informacji czy cwiczen. Ciekawe, nie?
zdaje się jednak, że yettiemu nie podoba się właśnie taki sposób pracy z tekstem, jaki opisujesz. Cytat:
"Schemat jest taki sam wszędzie. Przeczytać SZYBKO, względnie odśłuchac, po czym są pytania, na które odpowiadamy. Oczywiście jest stały bajer : nie skupiajcie się na słownictwie, tylko uchwycćcie o co tu chodzi!!! Tyle tylko, że tekst lub listening jest naszpikowany nowym słownictwem, frazalami itp, które omawia się na końcu całego zamieszania .Przepraszam bardzo ,ale czy ktoś mógłby mi wyjasnić celowość takiej kolejności działania?"

chodzi o kolejnośc, a nie o to, że praca z tekstem kończy się na skim reading.

przy okazji: zawsze bawiły mnie polecenia w Blueprincie, gdzie najpierw kazano "Read and answer the questions", a potem "Read and think" (oczywiście ten drugi zestaw pytan miał być bodźcem do rozmowy)
Na kursy chodzą ludzie aby się czegoś nauczyć. Nie wyklucza to oczywiscie własnej pracy w domu ale raczej płacą za to aby odbywało sie to na lekcji. I w szkole tez ma sie to tak odbywać aby cały proces odbywal sie na lekcji a w domu tylko przypominanie i nauka na pamiec ewentualnie.Z załozeniemże mozna uczyc sie w domu po co chodzimy na lekcje? np bilogie. Wystarczy wziasc ksiazke i po prostu sie nauczyc. Po co robimy lisetningi na lekcji jesli w domu moge sobie puscic z magnetofonu? Jedyne czego nie da sie zrobic samemu w domu to speaking a tego na lekcjach w szkole nie ma prawie w ogole a na kursach zazwyczaj mało. Dlatego dawno juz zrezygnowałam z wszelkich kursów. Nad tekstami pracuje sama w domu. robie sobie do nich wlasne cwiczenia ze slownictwem. Gramatyke z ksiazek.
Bo nie widzialam sensu w wyadawniu pieniedzy aby ktos mi tylko pokazal: z tego slownictwa bedzie test a potem i tak sie sama w domu musze go nauczyc bo na zajeciach nic z nim nie robilismy wiec go nie zapamietalam.

Wiec rozumiem ze jak ktos placi chce zrobic to na kursie nie w domu (za to placi!!)
A jak ide do szkoly tez sie chce czegos nauczyc. Robmy mniej a zeby w glowie cos zostalo. Bo znowu lekcje sa bezsensowne. Bo kto chce sie i tak nauczy w domu a kto nie to nadal nic nie umie. A nauczyciela rola aby nawet tych ktorzy nie chca czegos nauczyc
A nauczyciela rola
>aby nawet tych ktorzy nie chca czegos nauczyc

Zdanie niegramatyczne, ale sens da sie wylapac.

Jak ktos nie chce sie uczyc, to ja mam to gdzies. Do nauki zmuszac nie bede. Jesli osoba taka mialaby mniej niz 18 lat, to powiadomilabym rodzicow, bo to ich problem, ze dziecko sie nie chce uczyc.

Nie wyklucza to
>oczywiscie własnej pracy w domu ale raczej płacą za to aby odbywało
>sie to na lekcji.

Kazda godzina spedzona na lekcji przeklada sie na okolo godzine pracy samodzielnej w domu. Na studiach jeszcze wiecej. Godzina wykladow to okolo trzy godziny pracy samodzielnej.
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 43
poprzednia |

« 

Pomoc językowa - tłumaczenia

 »

Pomoc językowa