Ciekawostka

Temat przeniesiony do archwium.
Chciałąbym się dowiedzieć jak waszym zdaniem powinno się uczyć i nauczać obcego języka ?Piszę ze stolicy Europy-bodajże najbardziej znanego miejsca w Europie gdzie żyje wiele nacjii i każdy posługuje sie swoim jężykiem oraz głównie francuskim -jęż urzędowy.Tutaj od pewnego czasu stosuje się tzw metodę naturalizacjii-tzn nauczanie bez zasad oparte na mówieniu gdzie wszelkie gramatyczne pojęcia są zupełnie ignorowane .Owszem kiedy uczący się nabierze pewnośći siebie i jest zainteresowany dalszą nauką wóczas poznaje zasady .Co o tym sądzicie ?
Moje pytanie jest głównie skierowane do nauczucieli i studentów ale karzda sensowna odpowiedż będzie mile widziana .
nie no metoda bardzo w porzadku, czlowiek moze sie osluchac z jezykiem i potem jest juz latwiej, w ten sposob mozna sie go spokojnie nauczyc, to jest mniej wiecej tak jak uczymy sie jezyka ojczystego
więć czy nie można by w taki sposób uczyć w Polsce? Nam jest o wiele trudniej uczyć się jakiegokolwiek zachodniego języka niż wszystkim z Europy zachodniej - wiem cos o tym bo sllyszę z jaką wymową przyjeżdzają tu osoby z Polski KTO DO DIASKA ICH UCZYŁ?
it\'s KAZDA, not karzda
Well, I guess your pronunciation is perfect and I envy you this, but did it catch your eye that this was an english board only ?
If not, I dare to recommend you to use this language here :)
My rule of thumb is to speak and talk in english as much as you can, fluency is to come eventually (I hope) :D
Metoda, którą opisujesz, jest bardzo dobra w naturalnym środowisku nauczanego języka. W takim przypadku student, który na lekcji nauczył się zwrotu \"A loaf of bread, please.\", za dwie, trzy godziny będzie musiał poprosić o \"pound of sugar\" i poprosi.

Ucząc się w ojczyźnie musi większą uwagę przywiązywać do abstrakcyjnego powiększania zasobu słówek (wiele z nich będzie mu potrzebne za 2, 3 lub nawet 15 lat), prawideł gramatycznych itd, itp.

Natomiast jeśli chodzi o wymowę, to wszystko zalezy od nauczyciela. Zarówno Polak, jak i native może uczyć wymowy nie zawsze prawidłowej.

Ja ucząc się języka, korzystam z nagrań na kasetach i płytach, ale zdaje sobie sprawę, że uczę się wymowy pana Smitha, czy pani Brown, a nie poprawnej angielszczyzny, bo takiej tak naprawdę nie spotyka się.
A ja uważam, że metodę powinno dopasować się do osoby tj. jeden woli jedną metodę, drugi - inną. To trochę tak jak z dyskusją, jaka toczy się o Callanie - jedni są wniebowzięci, drudzy uważają, że metoda jest beznadziejna i schematyczna. Ja uczyłam się angielskiego raczej tradycyjnie czyli poznając zasady gramatyczne itd. Uważam, że metoda nie jest zła, pod warunkiem, że nie przesadzimy w żadną stronę. Obecnie mówię nie myśląc o gramatyce (choć mam nadzieję, że gramatycznie ;)) i stąd wnioskuję, że to poskutkowało. Wiem jednak, że są osoby, które nawet znając dobrze język nie mogą wystrzec się starania o mówienie idealnie gramatycznie - i w tym momencie, gdy gramatyka przegrywa z komunikacją, jest to już minus.

W tym roku zaczęłam uczyć się hiszpańskiego (lektorat) i prowadzący zabrał się za to bardzo tradycyjnie - zrobiliśmy ogrom gramatyki. Niby metoda zła, a dzięki niej ze słownikiem w ręku jestem w stanie duuużo zrozumieć, a i bez słownika coraz więcej, bo mieliśmy też masę słówek.

W gruncie rzeczy nie chodzi o samą metodę, tylko o to, czy przynosi odpowiedni efekt :).
Jeszcze jedno - piszesz, że tak uczymy się języka ojczystego. Trzeba tu jednak wziąć pod uwagę, że dziecko ma zupełnie inny sposób percepcji. Osoba dorosła zazwyczaj woli wiedzieć, co, jak, dlaczego się dzieje, zasady gramatyczne są dla niej ułatwieniem, nie zaś niepotrzebną barierą. Dziecku natomiast wszystko przychodzi naturalnie.
Temat przeniesiony do archwium.