>I jeszcze jedno pytanie.
>Jaki jest według was najlepszy, najbardziej obszerny słownik angielsko
>polski, polsko-angielski?
Jeden z najbardziej obszernych to słownik Fundacji Kościuszkowskiej (wydawcy istniejącego kiedyś magazynu dla uczących się angielskiego czyli World of English),znajdziesz tam nawet tak egzotyczne słownictwo jak słówka typowe dla odmiany angielskiego występującego w rejonie Oceanii czy w RPA.
Słownik drogi,tradycyjny choć wersja na cd już chyba też dołączana do papierowego wydania (osobno jej chyba kupić nie można),wydanie 2-tomowe.Czy najlepszy? Tu zdania będą tak podzielone jak podzielone są zdania na temat tego czym jest dobry słownik-dla uczących się dobre są słowniki Oxford, 2 -tomowy Collins, Advanced Learner's Dictionary.Co do słowników obrazkowych -dobry pomysł ale na poziom początkujący raczej ze względu na zasób słownictwa w takich słownikach.Jeśli chodzi o połączenie obrazków z niektórych dziedzin i zaawansowanego słownictwa to dobry jest
Macmillan.
Uczenie się pod ilościowy zasób słownictwa ma niewielki sens.
Gdybym się tak uczyła chyba nigdy nie doszłabym do obecnego poziomu znajomości języka.Trzeba nauczyć się najpierw słownictwa do codziennych konwersacji, potem zrozumieć najważniejsze zagadnienia gramatyczne-do czego służą dane konstrukcje w praktyce, jakie spełniają praktyczne funkcje,potem trzeba pouczyć się synonimów podstawowych słów, phrasal verbs i idiomów i bardziej złożonych konstrukcji gramatycznych, typowych raczej dla języka literackiego-tu przydaje się oczytanie, potem slangu -czyli języka żywego-rozmowy, czytanie blogów, wizyty na czatach i przez skype, słowniki slangu, słuchanie muzyki ulicy-rapu, hip hopu, oglądanie seriali.
Szczerze mówiąc mam różne papiery na moją znajomość języka, nigdy nie szacowałam ile słów znam,zdając egzaminy nigdy nie czytałam nawet jaki zasób słownictwa obejmuje dany poziom.Po prostu używam języka i tyle.
Czytam książki, artykuły akademickie.Mój angielski z wiekiem ewoluował jak mój polski.Skoro na studiach czytałam literaturę fachową z jakiejś dziedziny po polsku to sięgałam po nią i po angielsku i w innych językach, które znam-po rosyjsku, po szwedzku.Szwedzkiego dopiero zaczęłam się uczyć na studiach i różnica była taka ,że czytałam coś wolniej częściej sięgając po słownik.
Ale czytałam.Samodzielnie,z tradycyjnym papierowym słownikiem.
Uczyłam się tak nawet do egzaminów w Szwecji bo kilka obowiązujących mnie książek było wymaganych do egzaminu a nie ukazały się w innych językach niż szwedzki, choć teoretycznie językiem wykładowym był angielski.
Nauka języka naturalnego nie może być czymś sztucznym bo wtedy raczej daje kiepskie efekty.To musi być tak samo naturalny proces zanurzenia w języku i obcowania z nim jak posługiwanie się językiem rodzimym.
Można i warto sięgać po słowniki tematyczne i repetytoria gramatyczne ale służy to porządkowaniu wiedzy ale samemu gromadzeniu nowej wiedzy najlepiej służy bezpośredni i jak najbardziej naturalny kontakt z językiem obcym.