Rzeczywiście w zapale dyskusji użyłem niezbyt zręcznego zwrotu. Chodziło mi o to, że są takie miasteczka i wioski, w których naprawdę trudno jest znaleźć wykwalifikowanego nauczyciela, zwłaszcza nauczyciela języków obcych. Dyrektor takiej podstawówki, czy nawet gimnazjum czasami nie ma wyboru, musi wybrać absolwenta ESKK albo nawet samouka.
Swego czasu miałem okazję spotkać chłopaka z takiej właśnie wioski, ledwo się dostał na studia, ale z każdym rokiem jego wyniki były coraz lepsze. Pracę magisterską napisał na 5, ale do rodzinnej wioski nie wrócił. Szkoda, był bowiem w stanie podnieść poziom swojej szkoły. Spotkałem na studiach przeuroczego chłopaka z wielkiego miasta. Co roku zdawał na inny kierunek i po pierwszym semestrze odpadał, czasami zdarzało mu się wytrwac do drugiego semestru. Niezależnie od wyników letniej sesji składał ponownie papiery na inny kierunek studiów. Na uczelni mówiono o nim że jest najbardziej na świecie wykształconym studentem pierwszego roku.