ukończenie politechniki, a praca w USA

Temat przeniesiony do archwium.
Witam,
Czy w Stanach akceptuje się polskie dyplomy? Jak jest z pracą dla inżynierów? Zamierzam skończyć inżynierię środowiska(projektowanie systemów ciepłowniczych, wodnych, kanalizacyjnych, gazowych, nie mylić z ochroną środowiska). Jeszcze nie zdecydowałem jaką specjalizację wybiorę. Generalnie w kierunku budownictwa idę. Wiem, że dużo zależy od portfolio, ale sam dokładnie nie wiem jak to jest, dlatego zwracam się do Was drodzy uźytkownicy o przybliżenie mi tematu.
Pierwsza rzecz jaką musisz mieć to pozwolenie na pracę, inaczej nikt Cię w zawodznie nie zatrudni. No chyba że chcesz pracować na myjni czy zbierać truskawki, tylko że tu znowu musiałbyś znać hiszpański.
Słyszałem, że jak trafi się na pracodawcę, to załatwia wizę jakąś h1 czy coś takiego. Wiem, że trzeba zaczynać od zera i zdobywać rekomendacje. Szkoda, że nie biorą pod uwagę renomy ukończonej uczelni, bo inżynier inżynierowi nierówny.
Całe szczęście, że studiujesz coś życiowego, bo po studiach humanistycznych naprawdę cięzko się dostać do USA. Masz rację, jest coś takiego jak H1-B i jeszcze parę lat temu była to całkiem niezła droga, ale na dzień dzisiejszy dość trudno przekonać pracodawców, żeby Cię sponsorowali, skoro mają mnóstwo ludzi skorych do pracy i gotowych zacząć od zaraz, z lokalnymi referancjami, dobrym angielskim i bez zabawy w sponsorowanie. Dlaczego pracodawcy w takiej sytuacji pakowaliby się w koszta, dodatkowe dokumenty i całą resztę załatwień, żeby ściągnąc do pracy kogoś z drugiego końca świata? Nie wspominając już w ogóle, że najpierw musisz takiego pracodawcę znaleźć, kwalifikować sie do sponsorowania i przejść przez DOL. To naprawdę nie jest takie proste, co nie znaczy, że niemożliwe. Jak naprawdę chcesz to sobie poszukasz co i jak. Z tą renomą uczelni to oczywiście żartowałeś, bo chyba nie myślisz, że jakaś polska uczelnia powali ich na kolana (chyba że studiujesz na jakimś prestiżowym uniwesytecie zagranicą).
Sha, czemu musiałby znać hiszpański?
Byłeś kiedyś na myjni w USA albo na plantacji truskawek? Musiałby nie musiałby, ale w takich prostych pracach większość ludzi jednak zza południowej granicy, a jakoś się trzeba z resztą ekipy dogadać, więc hiszpański bardzo się przydaje. Teraz bezrobocie jest dość spore i nawet Amerykanie narzekają, że w ich własnym kraju nielegalny Meksyk ma większe szanse na znalezienie pracy niż oni i to tylko dlatego, że zna hiszpański i to jest prawda. Mowa oczywiście o zajęciach z dolnej półki za minimum albo blisko minimum, chociaż znajomość hiszpańskiego pomaga teraz właściwie nie wszystkich stanowiskach, szczególnie w południowo-zachodnich stanach, okolicach Chicago, w Nowym Jorku, na Florydzie i gdzie tam jeszcze.
Gdybym był to bym się nie pytał :-) Nie wiedziałem, że tylu imigrantów nawet w Chicago czy Nowym Jorku pracuje.
Ktoś musi te auta myć, truskawki zbierać, domy budować i sprzątać, mało który Amerykanin się tego chwyci, a zresztą nawet jakby chciał, bardzo szybko pojawia się bariera językowa i motywacja do pracy. Dlatego właśnie pracodawcy mając do wyboru Amerykanina z wykształceniem, ale bez hiszpańskiego i który cały czas będzie szukał lepszej roboty i hiszpańskojęzycznego bez szkoły z chęcią do pracy, zadowolonego z tego co się oferuje, najczęściej wybierają właśnie tego drugiego.

Zresztą hiszpański w Stanach wszędzie się przydaje. Jest ich tu tylu, że mają swoje sklepy, lekarzy, prawników, wszystko co potrzebują można załatwić po hiszpańsku. Znam ludzi, którzy są tu po 30 lat i więcej i nadal nie mówią po angielsku, bo po prostu nie ma takiej potrzeby. Jak dzwonisz na jakąś infolinię to zawsze najpierw jest, for English, press 1, for Spanish, press 2, w różnych sklepach i instytucjach szyldy są po angielsku i hiszpańsku, w pewnych okolicach często łatwiej porozumieć się po hiszpańsku niż po angielsku. Co za tym idzie znajomość hiszpańskiego znacznie podnosi Twoje kwalifikacje na jakimkolwiek stanowisku w USA, od kierowniczych do tych za stanowe minimum.

Dziękuję sha za odpowiedź. Troszkę poczytałem i jest rzeczywiście tak jak mówisz. Podobno inżynierowie godzą się pracować nawet za psie pieniądze na początku, żeby zdobyć rekomendacje. Wyczytałem też, że zwykle nie zaczyna się od wizy h1, tylko j coś tam, która ważna jest kilka miesięcy i w tym czasie walczy się o uznanie pracodawcy.
Jak masz dobre układy to można zacząć i od H-1B, ale jak mówię, ostatnio bardzo z tym ciężko. Możesz oczywiście przyjechać na J-1 na jakieś praktyki, wtedy łatwiej na miejscu szukać kogoś, kto będzie chciał Cię sponsorować na H-1B. Na takiej samej zasadzie możesz przyjechać na J-1 na work&travel, to też parę miesięcy żeby się zakręcić za robotą czy ewentualnym pracodawcą. Będąc na miejscu jest już dużo łatwiej, bo będziesz mógł pójść na interview osobiście, a rozmowa twarzą w twarz to zupełnie co innego niż przez Skype. Do tego będziesz miał lokalne rekomendacje, najlepiej jeszcze z branży. Sposobów na wyjazd jest dużo, tylko do każdego są inne wymagania i nie każdy się do wszystkiego kwalifikuje. Trzeba samemu poczytać przepisy i zobaczyć, do czego się kwalifikujesz, a jak nie to co ewentualnie jesteś w stanie załatwić, bo niektóre formalności i wymagania dla wielu ludzi są nie do przeskoczenia.

Co do stawek to wiadomo, nikt Ci na dzień dobry nie da wysokiej zapłaty, wiele praktyk jest po prostu darmowych albo jak mówisz, za bardzo małe pieniądze. Jeżeli chodzi jednak o H-1B, to wg prawa nie mogą Ci płacić jak im się podoba, tylko muszą według standardów w danym zawodzie, tak samo jak Amerykanom.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa - Sprawdzenie

 »

Pomoc językowa