Moje doświadczenie z pracą no morzu to półroczna przygoda na promie Stena Baltica. Powiem krótko, na statku idziecie do pracy a nie na pogaduchy, papierocha i strojenie głupich min:P Ale do rzeczy. Studiuje dziennie w Gdańsku a praca na statku miała być takim oderwaniem od szarej codzienności. Ja akurat trafiłem na najgorsze stanowisko bo byłem dishwasherem:P No niby byłem praktykantem w kuchni ale to sprowadzało sie tylko do zmywaka i krojenia arbuzów od czasu do czasu:) Czyli typowa praca dla studenta, niech zapieprza cwaniak inteligent:) Pracowałem po 12-13 godzin (jak szybko sie wyrobisz tak skonczysz). W roku akademickim pracowałem 3 dni w tygodniu (weekendy). Kiedy zaczęły sie wakacje, zaczęła sie masakra. Codziennie na burcie było okolo 700 pasazerow, w weekendy ponad 1000. To wszystko musiałem ogarniac z kumplem. Co prawda pracowałem 8 dni, kilka dni w domu i znow 8 dni. Ale uwierzcie, każdy dzień w tej pracy ciągnął się w nieskonczość... Pewnie bym pracował dalej, gdyby nie bezsenność o którą na statku nie trudno. Wiec byly dni kiedy spałem w nocy godzine i szedlem dalej pracować 12 godzin. W ostatni dzien lipca kiedy uswiadomiłem sobie ze w sierpniu czeka mnie ten sam kierat, nie wytrzymałem i zwolniłem się. Jesli chodzi o zarobek, to jak na warunki pracy na morzu był słaby, ponieważ dziennie zarabiałem 80zl. Ale kelnerzy mieli prace duzo spokojniejszą i lżejszą. Nie slyszalem zeby mieli jakąs dobrą kase z napiwków. Zasmakowałem pracy na morzu i dobrze wiem jak cieżki jest to chleb. Nigdy nie mialem choroby morskiej, mimo iż zdarzały się mocne sztormy. Pozdrawiam