Tak prawdę powiedziawszy to jestem ostatnią osobą, która mogłaby ocenić Twój poziom angielskiego, ale jeśli cię to w jakiś sposób pocieszy to z linka 1 prawie nic nie zrozumiałem - takie tam poszczególne słowa wyłapałem. Z linka 2 coś tam o pogodzie, ogólny sens, ale nie by przetłumaczyć sobie. Po chwili się zirytowałem i zmęczyłem i poleciał krzyżyk w przeglądarce. Więc widzisz są osoby które są bliżej tych 5% niż Ty :)
Prawda jest taka:
Wykonujemy czynności, ale nie robimy tego za free. Zawsze czegoś oczekujemy od siebie: świadomie lub nie, ale oczekujemy. Ucząc się dwie godziny dziennie mamy świadomość że to będzie wymagało czasu by się czegoś nauczyć, ale z natury jesteśmy niecierpliwi i już po kilku dniach oceniamy swoje postępy i jak coś jest nie tak, lub poniżej naszych oczekiwań to jest myśl:
- kurcze uczyłem się przez miesiąc po 2h dziennie, tyle wyrzeczeń i co? i np. mylę podstawowe wyrazy
gdzieś tam mieliśmy oczekiwanie znacznie lepszego postępu w tym czasie ale zazwyczaj nie bierzemy pod uwagę, że 2h spędzone na nauce nie zawsze = 2h spędzone na uczeniu się
co chcę powiedzieć, że czytając Twoje posty widzę duże podobieństwo do mojego podejścia, choć już sprowadzam się bardziej do stanu świadomego co pozwala powolutku eliminować pewne błędu co uświadomił mi Bejotka w wielu swoich postach na tym forum.
Oczywiście Twój poziom jest zdecydowanie wyższy od mojego ale podstawowy problem jest bardzo zbliżony do mojego:
Niecierpliwość! - Kurcze ile razy mnie to zgubiło, coś szybciej, coś mniej dokładnie, coś na skróty, byle tylko szybciej i do przodu - ale finalnie chyba zawsze przy tym podejściu byłem do tyłu.
Cytat:
Z rzeczy technicznych, co też może, chociaż minimalnie, wpływać na szybkość nauki to jest to, że ja nie używam myszki w SM.
Jesteś jak dragster w SM - nie masz takiego wrażenia?
Być może za szybko! Nie mam prawa Cię pouczać w samej nauce, ale nie trzeba mieć jakiejś szczególnej wiedzy by dość do wniosku, że szybkość nie przekłada się na jakość. Sam nawet przyznałeś że z drugą częścią nie jest już tak słodko, ale mimo to nadal starasz się utrzymać jak najszybsze tempo. Jest duże prawdopodobieństwo, że po przerobieniu całości dojdziesz do wniosku iż tyle czasu poświęciłeś, tyle energii i dalej nie umiesz tak jak byś chciał, dalej jest coś poniżej oczekiwań i kolejny raz przyjdzie uczucie znane już z przeszłości: zwątpienie, rezygnacji, flustracja co doprowadzi do zakończenia nauki.
Może po prostu powinieneś zwolnić, bo jeśli miałeś już przerobiony w przeszłości ten materiał a nadal coś nie pewnie idzie to może sygnał, że swoją wiedzę mimo iż masz na dużo wyższym poziomie to w sumie jest ona zbyt słabo ugruntowana i lepiej zwolnić, poświęcić więcej czasu na poukładaniu sobie jej niż zaliczać kolejny materiał z szybkością dragstera na ¾ mili. Czasem robiąc pozorny krok w tył robimy duży skok do przodu.
Ja pierwszy poziom skończyłem 11 listopada i 12 miałem włączyć 2 poziom by przeć cały czas do przodu zgodnie z definicją im więcej tym lepiej - tylko co z tego że miałem przerobiony cały materiał jak słabo go umiałem. Przez prawie miesiąc jechałem na samych powtórkach - efekt oczywiście poniżej oczekiwań moich (bo jakby inaczej), ale obiektywnie patrząc lepiej mam przećwiczony pierwszy poziom niż miałbym robić go razem z drugim, co w pewnym momencie mogłoby poskutkować to tym iż materiał mógłby się zrobić zbyt trudny w stosunku do wiedzy pozostałej w głowie.
Piszę Ci to wszystko dlatego iż czytając Twoje posty widzę duże podobieństwo do swoich błędów i poczynań nawet z niedalekiej przeszłości co nie oznacza że ich nie popełniam w mniejszej lub większej części dalej :( ale przynajmniej jestem bardziej ich świadomy i skutków z tego wynbikających.
I jeszcze jedno:
Cytat:
Znam kilka osób, które mówiły, że nigdy nie uczyły się angielskiego (codziennie pracując nad nim), a zawsze mi się wydawało (i nadal wydaje), że znają go lepiej ode mnie, mimo, że ja już włożyłem w ten angielski masę pracy.
I to są właśnie oczekiwania: „tyle się uczyłem, tyle pracy i..”
Weź pod uwagę, że może ktoś jest młodszy, może nie do końca jest tak, jak mówi, może ktoś się uczył od przedszkola, a Ty tylko od szkoły średniej, może ktoś ma darmowe konwersacja a ty ich nie masz. Ja też się tak w pracy porównywałem z kolega o 15 lat młodszym. Też się ponoć nie uczył, tak sam jakoś mu wpadł! Jasne. Wyszło szydło z worka jak się lepiej poznaliśmy po jakimś czasie. On miał styczność z angielskim już w podstawówce, gimnazjum i szkole średniej, do tego dochodzi internet i wszechobecność z tym językiem. Sąsiad który znał perfekt angielski i był jednocześnie częstym gościem w domu co umożliwiało mu bezpłatne konwersacje – tak miał rację samo wpadło, ale wpadało w sposób naturalny przez wiele lat, a jak było u mnie:
Podstawówka j. rosyjski, szkoła średnia język ang. od podstaw chyba 2h na tydzień w klasie 28 osobowej. Ogólny dostęp do języka angielskiego – znikomy – brak znajomych w bliskim otoczeniu znających dobrze ten język, internet jest obecny dopiero od końca lat 90, a rozpowszechniony w polskich domach dopiero po roku 2002 czy 3. Obecnie mam 39 lat i niestety we wszystko muszę wkładać 2x więcej pracy niż gdybym miał 20 pare lat. Sam widzisz, że nie wszystko tak wygląda jakby się wydawało.