WSJO Poznań - Filologia od podstaw

Temat przeniesiony do archwium.
Cześć.

Czy jest ktoś z WSJO z filologii od podstaw?
Wszystkie tematu na tym forum dotyczą filologii zwykłej, ale jest też filologia od podstaw. Chodzi mi o angielską.
Znajomy waha się czy tam iść czy nie.
Pytanie brzmi.

Jaki poziom uzyskuje się po ukończeniu 3 lat filologii angielskiej od podstaw na WSJO? Jeśli jest taka opcja proszę o określenie konkretne, typu B2.

Pozdrawiam.
Nie wiem, jaki jest poziom osiągany po tych studiach, ale - ja bym znajomemu odradzała. Po takich studiach będzie konkurował na rynku pracy z osobami po "normalnej" anglistyce (w tym uczelniach lepszych od WSJO) i tłumem osób po najróżniejszych innych kierunkach studiów, znających angielski lepiej od niego. Do tego na anglistyce od podstaw nie zrealizuje specjalności nauczycielskiej, więc jeśli myśli o pracy w szkole, będzie musiał dodatkowo dorabiać podyplomówkę.

Ja bym celowała w "zwykłą" anglistykę na WSJO (maturę zawsze można poprawić), albo w jakąś rzadszą filologię (filologię języka, którego znajomość na poziomie ok. B2 jest atutem na rynku pracy, a nie - oczekiwanym często minimum).
Dziękuję za odpowiedź, ale muszę uzupełnić moje pytanie.

Ten znajomy jest doktorem nauk humanistycznych. Nie zależy mu na specjalności nauczycielskiej, pracę ma na uniwersytecie.
Na normalną anglistykę nie może iść, bo nie zna angielskiego na tyle dobrze. Znalazł właśnie tę anglistykę od podstaw. Zależy mu na gramatyce opisowej, fonetyce i tym podobnych przedmiotach z racji tego, że jest językoznawcą. Oprócz tego terminologia językoznawcza, czego na kursach się nie nauczy.
Ale pytanie tylko z jakim poziomem wyjdzie po 3 latach. Bo jeśli np. z poziomem B1, to ja mu to odradzam. Szkoda kasy. W takim wypadku na jego miejscu poszedłbym na kurs przygotowujący do FCE chociażby, a dodatkowo korepetycje u anglisty-językoznawcy. I tu mamy dylemat właśnie czy taka opcja, czy te studia.
Oj, to zmienia postać rzeczy. Czy znajomy jest polonistą, czy też filologiem obcym? Jeśli nauczył się wcześniej innego języka obcego biegle, to nauczenie się angielskiego do poziomu B2 nie powinno sprawić mu większych trudności. Do tego jako językoznawca przyswoi podstawową gramatykę błyskawicznie (o ile nie zacznie się rozczytywać w różnych niuansach :)).

Odradzam studia - moim zdaniem nie ma się co w to bawić. Jeżeli chciałby te studia skończyć (nie wiem, czy do czegokolwiek są mu potrzebne), będzie musiał chodzić na kompletnie nieinteresujące przedmioty. Do tego egzaminy itd. - chyba nie chciałoby mi się w to bawić po doktoracie :). A zajęcia językoznawcze mogą okazać się sporym zawodem - bo dużo zależy od tego, na jakiego wykładowcę akurat trafi.

Ja bym postawiła na naukę własną + w razie potrzeby dobry kurs językowy. Do tego lektura własna najpierw z zakresu podstawowych zagadnień językoznawczych, a potem już z tych dziedzin, którymi zajmuje się naukowo. Przy doborze lektury można zainspirować się syllabusami ze studiów anglistycznych, albo poradzić się jakiegoś wykładowcy - ale najsensowniej pewnie będzie poczytać kanoniczne prace z dziedziny, którą się zajmuje + najnowsze artykuły z interesujących go dziedzin, publikowane w anglojęzycznych periodykach językoznawczych. Dodatkowo można przejść się na wybrane wykłady anglojęzyczne na UAM (bez bawienia się w jakiekolwiek zaliczenia) i śledzić wykłady gościnne z zakresu językoznawstwa (trochę się ich zdarza). A potem zacząć jeździć na konferencje anglojęzyczne, które powinny być dużo ciekawsze od zajęć z gramatyki opisowej dla studentów I roku, którym obce są takie nazwiska jak Chomsky czy de Saussure :).

Podejrzewam, że do poziomu rozumienia tekstów naukowych i wykładów ze znanych dziedzin znajomy dojdzie błyskawicznie, zwłaszcza że rozumiem, że w jakimś stopniu angielski już zna.

Zostaw uwagę