Po pierwsze:
sam licencjat filologa NIC nie daje. Mozna co najwyżej uczyć do końca życia w jakiejś marnej szkółce językowej.
Po drugie:
zero perspektyw?! U must be kiddin me. A co z wszystkimi firmami i organizacjami współpracującymi z USA? A co z pracą w szeroko pojętych mediach?
w ogóle dyplom mgr kulturoznastwato przepustka do pracy zwiazanej z Kulturą, na którą przeciez składa się wszystko. Poza tym inteligentny człowiek z szeroką wiedzą zawsze będzie ceniony i poszukiwany przez pracodawców. Teraz liczy się Osobowość, którą moim zdaniem bardzo ograniczają studia stricte specjalistyczne.
Po trzecie:
Wszyscy teraz studiują politologię, marketing, prawo i takie tam...Zyczę powodzenia w szukaniu niszy na rynku pracy za kilka lat?. No chyba,że ktos chce byc doradcą podatkowym lub notariuszem w jakiejś pipidówce lub asystentem menagera :P
Po czwarte:
Wyjazd do UK to very bad idea . Co będzie tam robił taki Licencjat? zmywał gary? Na takie wyjazdy jest czas w trakcie studiów a nie po mgr czy licencjacie. Wtedy dopiero jest zero perspektyw.
Za rok będę szczęśliwą posiadaczką dyplomu ILSu o specjalizacji tłumaczeniowej. Nie uważam jednak, żeby Amerykanistyka była stratą czasu. Potem robię 1,5 roczne studia HR.
Dzięki za odpowiedź ale ja pytałam się KTO ZDAJE w tym roku a nie kto skrytykuje ten kierunek. A jeśli juz zabierasz się za krytykę to warto pomyśleć nad lepsza argumentacją.
To by było na tyle.