tak, zabrzmiało nierealnie pesymistycznie. To jest chyba ten wiek, kiedy się myśli "przecież nie poradzę sobie w dorosłym życiu' - ale z czasem wszystko staje się łatwiejsze.
Nie wyobrażam sobie, że mając 2,5 roku przed sobą, można dawać sobie tak mało szans.
Przejscie z poziomu B1 do B2 zajmuje rok; z B2 do C1, dajmy na to, półtora roku. W sam raz, żeby przed 2,5 roku dość do poziomu gwarantującego, powiedzmy, 85-90% na rozszerzonej.
NB. opłaca się podchodzić do rozszerzonej, jeżeli mozna liczyć na uzyskanie >60% - bo osoby ze 100% z podstawowej mogą uzyskać 60% po przeliczeniu przy obecnym przeliczniku na UW. Przeliczniki (i w ogóle wzory) na różnych uczelniach są różne.
Nie widzę powodów do takiego pesymizmu. Najgorszy dzień w roku był podobno tydzień temu.
Niestety, pesymizm jest tym czynnikiem, na który najtrudniej wpłynąć, a od pesymizmu zależy wszystko inne (chęć do nauki, szczęście <luck>, nie <happiness>, bo to drugie nie ma wpływu na egzamin, a pierwsze ma, itp.).
radzę się wywrócić na dobrą stronę i realniej myśleć o tym, ile można się nauczyć przez 2,5 roku.
NB. Mozna co pół roku rozwiązywać stare matury i zaznaczać procenty w 'dzienniczku', tak jak rodzice zaznaczają wzrost dziecka kreską na ścianie. Wzrost wyników będzie najlepszą motywacją!