Trochę późno zauważyłem ten wątek, ale może napiszę też parę słów na interesujący Cię temat. Żeby mówić o idealnym nauczycielu trzeba zdefiniować zarówno pojecie "idealny", jak i "nauczyciel". Bez tych definicji nasze rozważania nie będą miały sensu.
Miałem nauczyciela chemii, który nie nauczył mnie chemii. Wszystkiego z tej dziedziny nauczyłem się sam. Ale nauczył mnie uczenia się. Ilekroć później miałem trudności z opanowaniem jakiegoś tematu, przypominałem sobie Pana Prof. F i stosując jego metodę byłem w stanie przygotować się na czas do egzaminu.
Fizyki uczył mnie nauczyciel, u ktorego nigdy nie miałem kłopotów, ale po maturze jakoś bardzo szybko zapominałem, to czego mnie nauczył.
Pierwszego lektora z angielskiego uważałem za bardzo złego nauczyciela, cieszyłem się, gdy nareszcie zaliczyłem ten przedmiot i wydawało mi się, że nigdy do niego nie wrócę. Po paru latach, gdy musiałem w pracy korzystać z angielskiego. Kułem jak zwariowany, w domu i na kursach. Wtedy przypomniał mi się Pan Mgr Sz z refleksją, że chętnie bym do niego wrócił.
Oceniając nauczyciela trzeba brać pod uwagę wiele różnych czynników m.in. wiek, doświadczenie i pasję nauczyciela oraz wiek i zaangażowanie uczniów.