Odpowiedz tez jest stosunkowo prosta ;-) Zajmuje sie po troche wszystkim tym, co Pani Monika wymienia ponizej - troche ucze, troche tlumacze - uczelnia prawdopodobnie dojdzie do tej listy od nowego roku akademickiego. Jak sie do tego dopisze jeszcze jeden jezyk (lub kilka :-)), a przeciez wszyscy sie ucza co najmniej dwoch, i troche kursow, to okazuje sie, ze pracy troche mozna znalezc - czesto na umowy zlecenia, ale zawsze cos wpadnie. Czasy, gdy pracowalo sie sztywno w wyuczonej dziedzinie juz dawno sie skonczyly, ale ten kierunek jakos uczy dostosowania sie do rzeczywistosci - zreszta tak naprawde duzo zalezy od osobowosci delikwenta a nie kierunku jako takiego. Wsrod moich znajomych anglistow lub osob, o ktorych wiem ze konczyly moj kierunek, sa takie ktore pracuja w ambasadach, MSZ, jako attache kulturalni, oprocz tego oczywiscie w szkolach jezykowych, tlumacza. Rozrzut dosc duzy :-)
Ale same studia rzeczywiscie hobbystyczne - bo inaczej jak wytlumaczyc, ze sie siedzi nad gramatyka generatywna?