Witam wszystkich, którzy planują podjęcie nauki w "College The Top" działającym przy WSEH w Krakowie. ODRADZAM!!! Może zacznę od początku: jakiś czas temu zdecydowałam się zacząć u nich naukę. Byłam bardzo zdziwiona, że placówka znajduje się tylko na jednym piętrze kamienicy, nad restauracją, lecz mimo wszystko postanowiłam złożyć dokumenty. W recepcji (lady przy wejściu raczej nie można nazwać dziekanatem) zastałam pokrzykującą recepcjonistkę, która przyjmowała (a właściwie robiła wszystko, aby nie przyjąć) dokumenty od przyszłej studentki. Kwestia dziewczyny w recepcji WSEH była poruszana już wielokrotnie na tym i innych forach, więc mam nadzieję, że władze uczelni wymieniły ją - miała bardzo wysokie mniemanie o sobie, wszystkich traktowała z góry, rozkazywała, krzyczała i zachowywała się jakby była boginią. Gdy udało mi się już przebrnąć przez recepcjonistkę okazało się, że czeka mnie egzamin (kiedy i o której nie wiadomo, trzeba dzwonić na początku września). Przez wakacje skrupulatnie się przygotowywałam, ponieważ uważałam, że na filologię angielską potrzebna jest nieco większa umiejętność niż poziom FCE. Wielkie było moje zdziwienie kiedy podczas rozmowy w dzień egzaminu z pozostałymi kandydatami okazało się, że większość z nich "nie miała styczności z językiem kilka lat a w sumie dobrze byłoby mieć jakieś przyjemne studia" a pozostała część znała angielski tylko na poziomie podstawowym z lekcji angielskiego w szkołach... Po egzaminie nie było wiadomo kiedy będą wyniki, ani kiedy pierwsze zajęcia, trzeba było dzwonić. Niestety telefonicznie podawano informację, czy wyniki już są, czy też nie, a żeby dowiedzieć się jaki jest wynik należało przyjść osobiście. W wyniki braku informacji większość osób nie przyszła na pierwsze piątkowe zajęcia, ale to nic, bo i tak nie było wolnej sali, więc prowadząca włączyła nam "Hamleta" na DVD, którego oglądaliśmy na ławeczce w korytarzu. Następnego dnia również nie było lepiej - dotarła już większość osób, ale okazało się, że wszyscy są przyjęci (po co właściwie był ten test?!). W grupie było ok.40 osób, ja jestem przyzwyczajona, że lektoraty odbywają się w małych maksymalnie 10 osobowych grupach, aby każdy mógł się wypowiedzieć. Sale są bardzo małe, mieszczą około 20 osób, ale jak widać - udało się upchnąć też 40! Siedzieliśmy ramię w ramię na bardzo niewygodnych krzesełkach z blatem do pisania (można tak wytrzymać godzinę a nie cały dzień). Większość osób zupełnie się nie udzielała, prowadząca próbowała coś z nich wykrzesać, ale niestety - brak umiejętności. Wiele osób miało kłopoty z poprawnym gramatycznie przedstawieniem się w kilku zdaniach. Na koniec zostaliśmy poinformowani, że na następnych zajęciach prowadzącej nie będzie, ogólnie często jej nie ma, więc nie będziemy mieć przerw między zajęciami, lecz będziemy nadrabiać materiał. Na pozostałych zajęciach było w miarę w porządku - na tyle, na ile da się przeprowadzić zajęcia językowe z 40 osobową grupą. Tak więc zajęcia były prowadzone między lektorem a kilkoma aktywnymi osobami, a pozostali robili co chcieli. Zapytaliśmy starszego rocznika jak wygląda sprawa egzaminów i czy ktoś odpada lub nie zdaje, na co oni tylko się uśmiechnęli i stwierdzili, iż trzeba się naprawdę mocno postarać aby nie zdać. Całe szczęście ta uczelnia miała być tylko uzupełnieniem moich umiejętności, ponieważ mam już skończone 2 inne kierunki. Może zbyt wiele wymagam, ale uważam, że placówka ta nie powinna nazywać się uczelnią wyższą, ponieważ nie spełnia najmniejszych wymogów. Przy rezygnacji z kontynuowania nauki tez bardzo duże problemy - pannica w recepcji wymyśla co chwilę nowe opłaty za rozwiązanie umowy, straszy adwokatem i jest strasznie opryskliwa. Nie piszę tego, aby oczerniać tą szkołę - miałam z nią styczność i jest to prawda, dlatego chciałabym ostrzec wszystkich, którzy planują podjąć tam naukę. Są o wiele lepsze uczelnie w Krakowie, które za te same lub mniejsze pieniądze przyjmują studentów, mają lepsze zaplecze, renome, dziekanat i dziekana, z którym można się spotkać, a nie tylko niemiłą recepcjonistkę i kilka ciasnych salek.