Poprawianie
>sluchacza, ktory wypowiada sie na forum klasy jest absolutnie
>niedopuszczalne i to ze tego nie robili jak najlepiej swiadczy o
>lektorach.
A to takie kwiatki! No popatrz, a ja nierozeznana winilam szkole, a tu caly system na takich zasadach dziala... Szkoda tylko, ze nie wiedzialam wczesniej. Mi akurat na zajeciach z nativem i korygowaniu bledow najbardziej zalezalo. Moja blokada jezykowa polegala nie tyle na niewystarczajacej znajomosci jezyka, co na obawie, ze moge cos powiedziec zle. Dlatego wolalam mowic z bledami przed lektorem, oczekiwalam korekty, by potem przed wszystkimi innymi mowic juz w miare poprawnie. Z moich dotychczasowych doswiadczen (nie tylko w nauce jezykow) wynika, ze latwiej od poczatku uczyc sie poprawnie, niz potem eliminowac bledy. Dlatego tez mialam nadzieje, ze ktos owe niedociagniecia mi wytknie i podpowie, jak to wlasciwie powinno brzmiec/byc napisane.
>ustawiczne poprawianie lsuchacza i tak nie odnosi rezultatow, co
>najwyzej zniechaca i negatywnie wplywa na ksztalcenie plynnosci.
To chyba tez od ucznia zalezy. Bo dla mnie akurat korekta byla najwazniejsza. Chyba nie ma dla mnie wiekszej satysfakcji, niz gdy widze, ze moja nauka przynosi efekty. A fakt, ze nauczyciel z lekcji na lekcje ma do mnie coraz mniej uwag jest tego najlepszym dowodem i dziala na mnie niezwykle mobilizujaco.
Czy
>pamietacie jeszcze tradycyjne zajęcia w szkole? Bylo w nich bardzo
>duzo tresci prawda? Mnostwo materialu, tona gramatyki. I co z nich
>wyniesliscie? WIększosc niestety tylko bierną znajomość języka.
Ze szkoly akurat niewiele wynioslam, jezeli chodzi o znajomosc angielskiego przynajmniej. Sama jednak duzo czasu poswiecilam, by po anielsku umiec jako tako sie dogadac. Tona gramatyki powiadasz. A sprobuj porozumiec sie w jakims jezyku nie znajac gramatyki. Powodzenia. I zgodze sie, na poczatku to czarna magia, potem lekkie zrozumienie i w koncu znajomosc bierna. Jednak gdy nie osiadziesz na laurach, tylko bedziesz kontynuowal nauke, znajomosc bierna przerodzi sie w czynna i chyba o to chodzi, nie?
Poza tym, mialam wrazenie, ze te "nowoczesne metody" podobaly sie niektorym uczniom, szczegolnie tym, ktorym na nauce jezyka niespecjalnie zalezalo. Dwa razy w tygodniu spotykali sie ze swoja paczka i swietnie sie bawili (bo nie mowie, na zajeciach bylo wesolo). Rodzice tez slono za ta przyjemnosc placac pewno byli przekonani, ze w tym czasie ich pociecha ciezko pracuje uczac sie jezyka. Wiec wilk syty i owca cala, nie?
Nie wiem, byc moze jestem staroswiecka albo cos, ale jak dla mnie nikt niczego sie za Ciebie nie nauczy. I nawet najlepszy nauczyciel/szkola nic nie pomoga, jezeli to nam samym nie bedzie sie chcialo. Wiec jak dla mnie to po staremu - ksiazka, zeszyt, komputer, cwiczenia, powtorki, codzienny kontakt z jezykiem i dziala.
Nie przekonales mnie wiec niestety. Wiecej, utwierdziles mnie w przekonaniu, ze to nie byly tylko moje negatywne odczucia na temat IH, tylko oni naprawde tak ucza, wiec jak dla mnie IH to byl po prostu najgorszy wybor z mozliwych.