niechec do obcokrajowcow /polakow ?w UK

Temat przeniesiony do archwium.
Witam mam takie pytanie ,
czy spotkaliscie sie z onzkami niecheci i dyskryminacji Polakow ,przez mieskzanocow Anglii /UK ?
Kolega mi mowil ze z ludzmi powyzej 25-30 roku zycia nie ma problemow , rozaumieja ze ludzie to tyle nie zarobia , i po prostu przyjechali za lepszym jutrem /pieniedzmi itp itd. Ale ludzie ok 20 lat , zdarzalo sie ze rzucali w niego bez powodu kamieniami , wyzywali od `cuntow` i faggotow bez poowdu i ogolnie byli niechetni.
Gdy kolezanka poszla rozmawiac przez budke tel . po polsku , ludzie zaczeli ja obgadywac myslac ze nie rozumie co oni o niej mowia. POnadto bywali chamscy , nieprzyjemni , opryskliwi. I czy wy potwierdzicie czy zdementujecie te plotki.
Tez wtyjezdzam za miesiac , i chce spedzic mily czas ,a nie zstanawiac sie czy za rogiem ktos nei dybie na mnie z kijem.
Sam piszesz, że Twojego kolegę wyzwano od "pedziów", więc może nie narodowość była powodem ataku. A koleżanka z Polski może za długo rozmawiała przez telefon i inni nie mogli skorzystać...
hm... to ze kogos wyzwiesz od faggotow , nie znaczy ze on nim jest. Podalem przykad wyzwiska. Niestety Twoja odpowiedz nic nie wniosla. Prosze o pisanie na temat.
no cóż to prawda z autopsji wiem że młodzi anglicy (nastoletnia gówniażeria) są często chamscy, dumni i nadęci jak balon za którym nic nie stoi, w rozmowach płonią się jakby im ktoś sople w tyłki nawtykał - tacy to z nich dumni synowie albionu, a tak naprawdę to istna żenada...

cóż, kobiety mówiące "nie po ichniemu" są szczególnie narażone na zbluzganie, ale i facet w koszulke w kratkę ( z kilosa widać że to nasz poljak) może wyłapać w michę szczała jak nie podpasi jakiemuś natiwowi w pubie...
O tym mowie gigantus. Myslalem ze znajde jakichś znajomych w swoim wieku i ze stosunki miedzyludzkie beda sie normalnie ukladac., Ale kump[el mi mowil ze np . do supermarketu w 4 chodzili , zeby ich nikt nie napadl (fakt tez ze mieszkai w nieciekawej dzielnicy). Ale zaleta jest to ze ludzie po 30, juz normalni , a czasem nawet serdeczni.

Drugi kolega spotkal sie z nowu z niechecia ze strony Arabow , byli nachalni i niemili i probowali nim pomiatać. Zbratal się wtedy z Murzynami pracukjacymi z nim w myjni , i Araboiwie sie uspokoili :).

Jednak wydaje mi sie ze wszedie dobrze ale w domu najlepiej. Tu przynajmniej niejestesmy narazeni na jakies problemy wynikajace z naszego pochodzenia. Prosze o wpisy jak sie wasze stosunki ukladaja\
pozdro felikso
jako dziewczyna nie spotkalam sie z przejawami agresji ze strony Anglikow,ale za to z zimna ignorancja jak najbardziej. jednym slowem: we dont give a fuck where Poland is etc...czasami trudno jest z nimi pracowac, gdy traktuja cie jak powietrze i na kazdym kroku daja odczuc ze tu nie pasujesz...ale niestety, to twoj wybor ze sie tam znalazles, Anglia z otwartymi rekami na nas nie czekala, doslownie i w przenosni...
dlatego czasami czlowiekowi przykro
a co tam... powiem...
moja kuzynka 0,6 m-ca po ślubie wyjechala z mężem do anglii (znali się 6 lat przed slubem...) i niestety poznała tam jakiegoś kolesia, w którym się bujnęła i.. zostawiła małżonka.. takie to przykre że szkoda gadać....tak to im anglia wyszła bokiem...
a wy jak sie tam czujecie ? ja sie boje ze bede sie czul jak intruz i bardzo nieswobodnie. Co prawda z komunikacja nie mam najmniejszych problemow (poziom cae/pce) ale wiadomo , mowie z akcentem polskim. I pewnie chocby z tgego powodu inni beda bardzo powsciagliwi w kontaktach.
>moja kuzynka 0,6 m-ca

rozymiem, ze to bylo po 6 miesiacach, nie 0,6 miesiąca :-)


a tak na poważnie, jesli twoja kuzynka nie wytrzymała rozłąki już na samym poczatku małżeństwa, to chyba i tak nic dobrego by z tego nie wyszło.

Jak byłam w Londynie, kiedys dawno, to takich osob była naprawdę masa, niestety ... choć to działa w obie strony
>>>a wy jak sie tam czujecie ? ja sie boje ze bede sie czul jak intruz i bardzo nieswobodnie. Co prawda z komunikacja nie mam najmniejszych problemow (poziom cae/pce) ale wiadomo , mowie z akcentem polskim. I pewnie chocby z tgego powodu inni beda bardzo powsciagliwi w kontaktach.


byłem kilka razy w GB, i zes tudiów, i służbowo, za każdym razem ta sama lipa, tęskno, wyobcowanie, dojmująca potrzeba widzenia polskich liter, słuchania polskiego języka, chociaż mi też angielski nie sprawiał kłopotu, jednak chciałem wracać jak najszybciej za każdym razem..po prostu życie na emigracji to nie dla mnie...


>>>rozymiem, ze to bylo po 6 miesiacach, nie 0,6 miesiąca :-)

tak oczywiście..dla mnie to był szok, do dziś nie rozumiem tego wszystkiego...a jeszcze niedawno bawiłem się tak fajnie na ich weselu...a tu taki zonk...taka kaszana...
tak tu piszecie... przykro się robi... pomiatają nami? mieszają z błotem? od czego to zależy? zazdrościć to napewno nam nie zadroszczą, choć Polki są znacznie bardziej urodziwe:)
Niemcy - będąc 1,5 miesiąca, zero jakichś przykrych sytuacji, w sklepach wszystko OK, a nawet "podrywy" ze strony młodych Niemców (dość banalne popisy na rowerze;))
Litwa - brrrrr, po zmroku w Wilnie strach się ruszać, nie tylko słowne przykrości :/
od czego to zależy?! ktoś mi odp?
>>>tak tu piszecie... przykro się robi...

a co ma się nie robić (przykro) skoro tak się zdarza, ale cóż takie jest życie:-) life is brutal.


>>pomiatają nami? mieszają z błotem? od czego to zależy?

można nie dać sobą pomiatać i wracać stamtąd do polski, ale perspektywa szybkiego zarobku powoduje, przynajmniej u niektórych, że chowają urazę do kieszeni i zarabiają dalej..no cóż w polsce to można godnie i spokojnie pracować sobie na ciepłej posadzie urzędnika i niczego się nie dorobić..

z drugiej strony myślę że niektórzy patrzą na polaków z pozycji
pan - sługa.. hmmm...się nie ma co dziwić, pamiętam jak jeszcze niedawno temu w Polsce patrzono na rumunów... jak na obywateli kategorii c, d...
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Praca za granicą

 »

Praca za granicą