Słyszałem wiele pochlebnych opinii odnośnie tych kursów. Ceny nie niskie, ale nie można zapominać, że praktycznie wszystko, co potrzebne do spokojnej nauki jest już w nich uwzględnione - zakwaterowaniem, wyżywieniem głowy sobie zaprzątać nie musimy. Naprawdę spore ułatwienie, właściwie o nic się martwić nie trzeba.
Mi osobiście marzy się udział w tzw. roku wielojęzykowym. Możliwość doszlifowania/poznania nowych języków nawet w 3 miejscach na świecie! Osobiście coraz poważniej myślę o kursie łączonym ang. w NY (bądź LA) i hiszpańskiego w Barcelonie (kurs taki trwa 6/9 miesięcy!). Przede wszystkim niesamowita przygoda, a jednocześnie inwestycja w siebie i poszerzenie wiedzy o świecie i odmiennych kulturach. Nie trzeba chyba dodawać, że szlifowanie języka u native speakerów to chwila moment. ;) Wydatek to rzędu kilkudziesięciu tysięcy, ale w moim przekonaniu warto. Przeżycia i wspomnienia związane z takim wyjazdem są wręcz bezcenne - piękna przygoda. Mi pozostał jeszcze rok studiów, potem może jakiś rok pracy za granicą, aby temu zadaniu finansowo podołać... I atak :)
Pozdrawiam Panie :)