Czy mogę jeszcze tutaj podpiąć taki wątek? Otóż sumienie mnie zagryzie żywcem :P serio...
I jest to związane z powyższym pytaniem. Pokrótce: 4 lata uczyłam 2 uczniów (osobno) z jednej klasy. Najpierw umówiłam się z mamą ucznia X, niedługo potem mama ucznia X dała mój numer mamie ucznia Y. Teraz tak: uczeń X sprawiał na początku bardzo duże problemy. Ja, młodsza jeszcze, miałam więcej zapału i chęci żeby mimo wszystko ucznia nauczyć. Z własnej woli zostawałam dłużej po lekcji, mama nigdy nie zaproponowała mi zapłaty za dodatkowy czas. W kolejnym roku postanowiłam to zmienić i kiedy miałam lekcje ustawione u uczniów tak, że od razu po godzinie zajęć u ucznia X muszę lecieć do ucznia Y mama ucznia X wyraźnie powiedziała, że jak była klasówka to dłużej zostawałam. Poczułam się jakbym kapciem oberwała- i najgorsze, że własnym! :( tzn, że sama przyzwyczaiłam mamę do tego, że coś jej dodatkowo daję, nie otrzymując nic w zamian. Ale ta sytuacja uległa naprawie. Zdarzały się sytuacje, kiedy mama w trakcie lekcji przerywała, bo uważała, że "To już ma zapisane"- siedziała i słuchała w pokoju obok. Mnie bardzo stresuje, kiedy jestem "obserwowana". Ale i to na mój protest uległo poprawie. Kiedyś wyszłam tak wkurzona właśnie po takiej sytuacji, że źle zaparkowałam auto i sobie mandat zapłaciłam. W zeszłym roku była taka sytuacja, że lekcja się skończyła, w trakcie niej uczyliśmy się do sprawdzianu, a mama po lekcji zaczyna się dopytywać jak odrobić pracę domową. Poświęciłam jeszcze kwadrans tłumacząc, ale mama coś podgadywała, ja odebrałam to tak, jakby jednak potrzebowali tej pomocy ode mnie z tą pracą i głupia wypaliłam, że jak zrobi ją to mu sprawdzę. Niby odpowiedziała, że nie, że sobie poradzą, ale w niedzielę! w południe dostaję sms, że na mailu jest praca do sprawdzenia którą ma na poniedziałek. I dostałam swoim drugim kapciem. Nie wiem czemu (tzn, teraz już wiem), że czułam się jakby w obowiązku pomóc. Bylam wkur....jak nie wiem. Miałam z tym trochę zachodu. Pracę poprawioną (napisaną wczesniej przez mamę w wieloma błędami) odesłałam i....no dziękuję otrzymałam. OK- może sądziła, że ja to w 5 min sprawdzę...może. W zeszłym roku juz chodząc do ucznia X czułam że się w tym wypaliłam. Byłam zla na siebie, że ...własnie za dużo z siebie dałam energii. Uczeń od zeszłego roku...jakby coś drgnęło, ale nie wiem czy to nie było spowodowane obawą przed egzaminem 8. Jednocześnie lubiłam przychodzić do ucznia Y. Tam też nie miałam problemu z rodzicami. Mama ucznia X bez mojej wiedzy dała numer mamie ucznia Z (tez z tej klasy- klasa bardzo pechowa, były częste zmiany nauczycieli, dzieciaki trafiały raz lepiej raz gorzej). Ponieważ nie wiedziałam czy będę jeszcze uczyć ucznia X to nie chciałam od niego osób poleconych brać. Na info, że mama dała mój numer powiedziałam, że w tym roku nie mam już czasu. W połowie jednak sierpnia mama ucznia Z zadzwoniła z pytaniem o lekcje. Zgodziłam się i umówiłyśmy się na ponowny kontakt kiedy będzie plan. W międzyczasie pojawiły się pewne kłopoty rodzinne u mnie, a rok szkolny zaczynał się. Mamie ucznia Z po jej tel dałam wstępny dzień i godzinę. Następnie odezwała się mama ucznia X...ja akurat miałam wtedy na serio różne problemy i miałam trochę rozszarpane nerwy. Serio, to nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie wiedziałam ilu uczniów wezmę. Nie odebrałam pierwszy 2 tel :( Kolejny raz zadzwoniła rano i odebrałam i powiedziałam, że wynikły u mnie problemy rodzinne i nie wiem co będzie z lekcjami, jeśli zależy Pani na czasie to proszę sobie kogoś poszukać. Mama trochę była niezadowolona, że wcześniej jej nie poinformowałam, stanęło na tym, że w ciągu tyg dam odpowiedź co do lekcji. Baaaaardzo ciężko było mi podjąć decyzję i..nie zrobiłam tego sama, nie dałam rady :( Na serio, nie chcę dla nikogo źle. Mimo iż od tego ucznia słyszałam dziesiątki razy, żebym nie przychodziła (ale to akurat może wynikać z jego zaburzeń) to sądzę że jednak ma uczucia i nie chciałam, żeby czuł się odrzucony (ze jego kolegów uczę a jego nie). Nie chciałam, aby to jakoś źle na niego wpłynęło. Ja kiedyś przeżyłam właśnie odrzucenie, przez przyjaciółkę, później w gimnazjum przez jakieś nieporozumienie byłam przez jakiś czas prześladowana. To myślę, uwrażliwiło mnie na to.
Mało tego- jak już wyżej wspomniałam po umówieniu się I mama ucznia Z zadzwoniłam do ucznia Y. Dziś byłam u nowego ucznia- no.....zaległości spore, chyba chętny do nauki też się nie wydaje. Późnej zauważyłam ze napisała mi wiadomość mama ucznia Y, że jesli przekazana godizna jest aktualna no to oni zapraszają. jeszcze nic nie odpisałam. Wyszło tak , że ja jestem zła. Prawie zawsze tak w moim życiu wychodzi. Napracuję się, a efekt końcowy jak widać. I pozostałam z...gryzącym sumieniem. Wpis był hiperdługi, jesli ktoś dotrwał i chce mi coś poradzić, będę wdzięczna :)