Czy dzwonicie sami do uczniów z zeszłego roku?

Temat przeniesiony do archwium.
31-45 z 45
| następna
Chippy buja sie w Miami :)
Cytat:
Chippy buja sie w Miami :)

Ha, ha, not quite.
Hejka, mały update:
Proszę sobie wyobrazić, że musiałam zastosować plan B....bo wersja z pytaniem czy chce łapcie ;P nie przeszła...po tym chyba śmiem sądzić, że może rzeczywiście dzieciak nie rozumie jeszcze życia?? Więc poprosiłam o zdjęcie butów, wytłumaczyłam i ju :)
Chippy- fajnie, ja nie jestem za bardzo światowa....
tak się zastanawiałam kiedyś, czy mieszkając np. w Anglii korepetytor znalazłby dla siebie niszę...podejrzewam, że są ludzie, którzy się tam dopiero co sprowadzili i nie znają języka, ale czy będzie ich aż tylu na liczbę osób znających tam język :P

Kiedyś oglądałam vlog Pierogi z Kimchi- sorry za brak cudzysłowiu, ale mam zepsutą klawiaturę. Autorka chciała w Japonii uczyc angielskiego, przygotowała salkę...i nie wyszło. Nie miała chętnych...
Hejka, mały update:
Proszę sobie wyobrazić, że musiałam zastosować plan B....bo wersja z pytaniem czy chce łapcie ;P nie przeszła...po tym chyba śmiem sądzić, że może rzeczywiście dzieciak nie rozumie jeszcze życia?? Więc poprosiłam o zdjęcie butów, wytłumaczyłam i ju :)
Chippy- fajnie, ja nie jestem za bardzo światowa....
tak się zastanawiałam kiedyś, czy mieszkając np. w Anglii korepetytor znalazłby dla siebie niszę...podejrzewam, że są ludzie, którzy się tam dopiero co sprowadzili i nie znają języka, ale czy będzie ich aż tylu na liczbę osób znających tam język :P

Kiedyś oglądałam vlog Pierogi z Kimchi- sorry za brak cudzysłowiu, ale mam zepsutą klawiaturę. Autorka chciała w Japonii uczyc angielskiego, przygotowała salkę...i nie wyszło. Nie miała chętnych...
Mam nadzieję, że ja też kiedyś sobie będę więcej podróżować, bo narazie z przyczyn oczywistych zostaje mi Polska- która też jest bardzo piękna, ale wiadomo, człowiek chciałby zobaczyć też trochę świata :) Have a nice weekend!
Hejka, znów trochę zmiana tematu-może ktoś będzie wiedział:
otóż, jeżeli jestesmy na umowie o pracę w jednej firmie i mamy tam najniższą krajową, to jakie opłaty są w przypadku jednoczesnego ciągnięcia firmy? Wiem, że jest to zdrowotne- ale jak obecnie się to liczy? No i podatek- ile w takim przypadku?
Dzięki.,
Cytat:
tak się zastanawiałam kiedyś, czy mieszkając np. w Anglii korepetytor znalazłby dla siebie niszę...podejrzewam, że są ludzie, którzy się tam dopiero co sprowadzili i nie znają języka, ale czy będzie ich aż tylu na liczbę osób znających tam język :P

W Stanach nie ma popytu na nauke angielskiego. Ci bardziej obrotni ucza sie sami, a ci mniej obrotni nie mowia albo mowia slabo. Zalezy tez w jakim wieku osoba wyemigrowala. Poziom tzw. komunikatywnego angielskiego jako wymogu do pracy jest stosunkowo niski. Oczywiscie sa wyjatki jak lekarze, prawnicy, i inne zawody gdzie potrzbne sa wysokie kwalifikacje. Ludzie starsi czesto nie mowia wcale, dzieci robia za tlumaczy. W Anglii nie wiem, pewnie podobnie.
Dzięki za info:
Podbijam pytanie- może ktoś z Was pracuje na etacie (za min. najniższą) i prowadzi też firmę, korepetycje- jakie zdrowotne od tego drugiego płacicie? Jaki macie sposób opodatkowania? DZieki,
ps. Chippy, i jak Ci się tam mieszka? Dawno temu wyemigrowałaś?
15/11/22

Martyna,

Przeczytałem pobieżnie Twoje posty o nauczaniu języka angielskiego... Nie wiem, czy byłbym w stanie być nauczycielem dzieciaków-bo nie dość, że z nimi musiałbym się trudzić, to jeszcze po raz drugi z rodzicami!

Sam chodziłem na angielski w wieku kilkunastu lat i pomijając, że wówczas metody nauki były kompletnie inne, nauczyciele poniżej średniej i podręczniki kiepskie & nudne, to właściwie większość z nas (włącznie ze mną) uczęszczaliśmy na te zajęcie tylko dlatego, że nas zapisali rodzice. Generalnie wówczas dużej motywacji nie było, rzadko kiedy widziało się nawet komiksy w języku angielskim.

Sądzę, że trochę za bardzo podchodzisz to tej nauki emocjonalnie: jeżeli ktoś nie chce się nauczyć, nic na to nie poradzisz. Warto co jakiś czas zrobić ewaluację i oczywiście poinformować o tym rodziców, aby nie byli zdziwieni. Córka mojej znajomej jest nauczycielką w szkole dla trochę 'specjalnych' dzieci i często ich rodzice do niej mają pretensję, że dziecko robi małe postępy i ma złe oceny. Chociaż tego im nie może wprost powiedzieć, to zdaje sobie sprawę, że te dzieci bardzo często kompletnie nie są zainteresowane nauką, jak też nie mają takich predyspozycji do nauki, jak inne dzieci (i dlatego właśnie są w takich oddzielnych klasach). Na początku też przeżywała i brała sobie do serca konfrontacje z rodzicami, ale szybko sobie wytłumaczyła, że przecież swoją pracę wykonuje w 100%, daje z siebie wszystko i więcej zrobić dla nich nie może.

Spotkałem kilkanaście osób, które uczyły języka angielskiego za granicą—w Japonii, Korei Południowej, Wietnamie i Chinach. Generalnie wspominają ten okres pozytywnie. Ci, co uczyli dzieci, za bardzo nie narzekali—ale często były to małe dzieciaki i nauka bardziej przypominała rozmowy z nimi, bo szybko chwytały język. Z dorosłymi było różnie—dla niektórych nauka angielskiego, szczególnie w pewnym wieku, wymagała ogromnego wysiłku. Ale jeżeli chcieli się nauczyć—szczególnie Chińczycy—to potrafili do tego podejść bardzo poważnie i dać z siebie wszystko. I często wynagrodzenie było niespodziewanie wysokie, a do tego jeszcze w gotówce.

Co do nauki języka angielskiego w krajach angielskojęzycznych (np. Kanada), to istnieje tutaj dużo bezpłatnych szkół tego języka dla imigrantów—rządowych lub też prywatnych (np. przy kościołach). Jeżeli więc takie osoby RZECZYWIŚCIE chcą się nauczyć, to nie muszą za nic płacić i możliwości jest bardzo dużo. Zgadzam się w tym, co powiedziała Chippy (a na marginesie, Chipmunk jest moim ulubionym stworzonkiem, uwielbiam się z nimi bawić i je karmić z ręki!) Wiele Polaków w Kanadzie mieszka lata i niejednokrotnie ich angielski jest albo słaby, albo nawet nie istnieje. Znam kilku, co zaczęło chodzić na takie bezpłatne kursy (prowadzone przez nauczycielkę Polkę przy kościele), ale szybko wycofali się, bo nie dawali sobie rady...

A co do prowadzenie biznesu, to chętnie udzieliłbym informacji, gdyby znajdował się on w Kanadzie—i z góry mogę powiedzieć, że to jest b. proste. Wiem jednak, że w Polsce to zagadnienie jest o wiele bardziej skomplikowane: kiedyś potrzebowałem zrobić edycję kilkudziesięciu stron polskiego tekstu, na Internecie poznałem osobę w Polsce, która się tym zajmowała, ustaliliśmy cenę—i okazało się, że za nich nie może ona wystawić faktury, bo nie jest zarejestrowana (chodziło mi po prostu o jakiś prosty rachunek). Niestety, zmuszony byłem udać się do innej firmy...

Pozdrawiam,

Jacek
a na marginesie, Chipmunk jest moim ulubionym stworzonkiem, uwielbiam się z nimi bawić i je karmić z ręki!
You just made my heart sing. Ja mialam taka rodzinke , co roku 3 mlode wystawaly z norki, jeden dorosly to wchodzil do domu , wchodzil do plastikowej torby z orzechami ziemnymi , napychal sobie woreczki i tak biegal tam i z powrotem az oproznil cala torbe. Z reki jadl, do kubka nurkowal po orzechy, nawet mi raz na kolana wyskoczyl. Super zwierzaczek.
Chippy: gdy tylko przyjeżdżam do parku na biwak, od razu rozglądam się i cmokam w poszukiwaniu Chipmunk'a. Raz było ich 6 dookoła miejsca biwakowego. Przywożę ze sobą parę funtów orzeszków mam z nimi taki ubaw, jak Ty opisujesz. Nie tylko wchodzą mi na rękę, ale często na głowę (!), na ramię, latają po stołach, a jeden był tak łasy na jedzenie, że dosłownie wpadł do mojej zupy. Na jednym z for moje zdjęcie profilowe przedstawia właśnie to zabawne stworzonko.
dosłownie wpadł do mojej zupy.
To byla zupa z wkladka:-)))
Moje biegaja kolo domu. Czsem tuz pod nogami. Kiedys zrobily sie takie friendly, ze zasiedlily mi sie w attic i niestety musialam wypedzic ,bo biegaly i skrobaly po suficie a do tego moga przegryzc kable AC. Male gryzonie bardzo nie lubia zapachu miety. Nigdy nie uzylabym lapki na mysz a juz na pewno nie na chipmunka, ale wystarczy nasaczyc wate olejkiem eterycznym miety i gryzonie sie przeniosa gdzies indziej. No i przeniosly sie tam gdzie ich miejsce czyli kopac tunele pod ziemia.
Czy w Kanadzie wiewiorki sa czarne?
Ja chipmunks nie mam koło domu-wiem, że ogólnie szybko one "overstay their welcome" i ludzie mają ich dość, zresztą wcale się nie dziwię. Niemniej jednak na biwakach jestem w stanie wszystko im wybaczyć. Dziękuję za sugestię o mięcie. Czy może ona też działa na wiewiórki?

Tak, wiewiórki są czarne (mieszkam w okolicach Toronto, Ontario) i nieraz szare, z pięknymi, bujnymi kitami. W moim ogródku czasem widzę kilka, straszne szkodniki, wykopują np. cebulki tulipanów i nigdy nie udało mi się wysiać słoneczników, chociaż sypałem dookoła "cayenne pepper". Generalnie są płochliwe i nie mam z nimi żadnego kontaktu. Ale prawie 20 lat temu była oswojona wiewiórka, non-stop buszowała po moim domu (a szczególnie w łazience, wchodząc do niej przez otwarte okno), jadła z ręki, pozwalała się głaskać-szczególnie był ubaw, jak miałem BBQ party na ogródku, była "gwoździem" imprezy.
Mieta dziala na wszystkie gryzonie wiec mysle ze na wiewiorki tez. Nie robi krzywdy, ale odstraszy.
Temat przeniesiony do archwium.
31-45 z 45
| następna

« 

Pomoc językowa

 »

Nauka języka