Witam.
Dotarłem do poziomu, który pozwala mi dość swobodnie rozmawiać, czytać książki, oglądać filmy i pisać w języku angielskim ( można powiedzieć, że jest to poziom B2+). Nie jest to poziom, na którym chciałbym poprzestać. Jednak tradycyjna nauka mnie kompletnie nie interesuje. Nie lubię uczyć się listy słówek ani robić masę zadań gramatycznych. (w szkole może jeszcze czerpałem z tego jakąś satysfakcje, bo mogłem dostać dobrą ocenę za przetłumaczenie listy niezwiązanych ze sobą słów lecz teraz jest to dla mnie bezcelowe bo zapominam 70% z nich, albo nie potrafię ich użyć w zdaniach ) Mam zamiar postawić na naukę bardziej realnego, żywego języka. ( głównie książki, tv rozmowy z native'ami) I tu kieruje do was kilka pytań:
1. Czy stosowaliście tą metodę na sobie i czy zobaczyliście postępy ?
2. Czy tłumaczyliście, każde nowe słowo, na które napotykaliście ?
3. Czy po ewentualnym tłumaczeniu zapisywaliście te słowa i wkuwaliście je ?
4. Czy znajdzie się chociaż jedna osoba, która nie zapisywała nowo napotkanych słów, ale za to postawiła na ilość i poprzez czytanie wielu książek wzbogaciła swój język o aktywne słownictwo. (aktywne = takie, które używa, a nie tylko zna jego znaczenie) To pytanie jest dla mnie ważne, ponieważ chciałbym właśnie postawić na czytanie książek. Bardzo lubię czytać, ale sprawdzanie co 10 minut słówka jest dla mnie irytujące. Chciałbym wiedzieć czy bez znania dokładnych tłumaczeń słów można również zauważyć istotny postępy w języku.
Proszę o odpowiedzi na podane pytania i nie spamowanie wiadomościami nic nie wnoszącymi do tematu. (zauważyłem czytając inne wpisy, że to się dość często zdarza )
Z góry dziękuje i pozdrawiam.