ja ucze w liceum od 8 lat, wiec cos wiem na temat uczenia tej grupy wiekowej (nieważne czy nazwiemy ich nastolatkami, czy dorosłymi... wsrod nich sa osoby bardziej dojrzałe, niż niejeden 30-latek i tak dziecinne, jak dziecko w podstawowce) :)
nie ma potrzeby odgrywania roli 'wrednego' nauczyciela, zeby w ten sposob osiagnac szacunek (ale to i tak byłby tylko strach), spokoj na lekcji, itp ... przynajmniej nie w szkole, w ktorej uczę.
Co do uczenia licealistow, maturzystow poprzez zabawę to osobiscie na popieram tej metody. Matura to poważna sprawa, wiec tak samo trzeba podejsc do przygotowan.
Przerabiam jakis tam podrecznik, bo jednak nie mozna iść własna scieżka, czyli np kserowki, fajne materialy, zeby bylo super i ciekawie. Trzeba realizowac zatwierdzony przez MEN materiał.
Nawet super ksiazke (temat) mozna w nudny sposob przedstawic na lekcji, tak samo jak nudny - w ciekawy sposób. Wszystko zalezy od nauczyciela, nie tylko w jakis sposob cos wykłada, ale tez jaki jest.
Odpada tez bycie kuplem, jak juz ktos napisał. Widze, ze nawet uczniom, ktorzy sa absolwentami sprzed kilku lat, skonczyli studia, przychodza na praktyki, mowienie do mnie na -ty- , co proponuje, przychodzi strasznie opornie., Relacja uczen - nauczyciel nie jest kumplowska i raczej nie bedzie, po prostu.
Moja przedmowczyni, nie pamietam nicku, mądrze mowi w wielu mjescach. Wymagac na sprawdzianach tego, co sie faktycznie przerobiło (osobiści, nie polegac na tym, co powinno byc wyniesione z ginmazjum. Być SPRAWIEDLIWYM, SZANOWAĆ ucznia, to i on bedzie nasz szanowal.
tyle ode mnie