>
>sens jest taki, że warunkiem koniecznym nauki jest zachodzenie
>odpowiednich procesów umysłowych, a nie np. obecność w klasie; w
>klasie też można się uczyć, ale uczenie się w samotności zwykle jest
>skuteczniejsze
No widzisz, już piszesz inaczej: przyznajesz, że w klasie też można się uczyć. Dzięki.
>
>>U podstaw nauki języka leży potrzeba komunikacji z innymi ludźmi,
>>wymiana doświadczeń i poglądów, dzielenie się radością i
>problemami.
>
>to jest pogląd leżący u podstaw metody komunikacyjnej; ja się po
>prostu z nim nie zgadzam
To był cytat z tekstu
www.isel.edu.pl/system.htm (krytyka korepetycji).
Pytam zatem: czy krytykujesz korepetycje przy użyciu poglądów, z którymi się nie zgadzasz? Piszesz tam też: "Druga wada to brak możliwości porozumiewania się podczas zajęć z innymi uczącymi się", z czego wynika, że porozumiewanie się jest niezbędną częścią zajęć, procesu dydaktycznego.
- dla mnie język jest zbiorem nawyków
>(podejście behawioralne),
1. Dlaczego zarzucono podejście behawioralne w myśli glottodydaktycznej?
2. Skoro jest tak skuteczne, dlaczego autorzy i wydawcy nie zarabiają na tym teraz mnóstwa pieniędzy?
3. Pogląd, że język jest zbiorem nawyków, jest, hm, dośc skompromitowany, choćby dlatego, że jest z nim sprzeczne twórcze użycie języka. Nigdy nie zdarzyło Ci się powiedzieć zdania, którego struktury nigdy wcześniej nie słyszałeś?
>
>wszystkiego i tak nauczyłem się w pracy i z książek (czyli nauka
>własna, teoria i praktyka, a nie "nauczanie" przez "nauczyciela")
Czy były wśród nich książki lepsze i gorsze?
>>
>>Nauczył się programować na podstawie opisów poleceń czy z
>podręcznika
>>zawierającego coś więcej niż tylko opisy poleceń?
>
>Różnie - generalnie książki "dla opornych" i "samouczki" są dla
>opornych, dla specjalistów jest dokumentacja - jak się ma podstawy -
>wystarcza i jest tak naprawdę najważniejszym źródłem wiedzy.
No właśnie, o te podstawy chodzi. Jak informatycy uczą się podstaw. Czy wystarczą im do tego opisy poleceń w językach programowania, czy materiały zawierające więcej treści. Poza tym nie podoba mi się to, że utożsamiasz specjalistę z kimś, kto ma podstawy.
>Wszyscy znani mi informatycy (kilkadzisiąt osób) uczą się
>samodzielnie,
JAK oni się uczą?
>
Poza tym, jeżeli konwersacja >to praktyka, to jakie 'czynności językowe' są czystą nauką?
>
>"Czystą nauką" jest wykonywanie ćwiczeń, których celem jest skuteczna
>poprawa umiejętności językowych, a nie porozumiewanie się. "Praktyka"
>to użycie języka w celu komunikacji. Moja teza jest taka, że "uczenie
>się" za pomocą "praktyki" jest dużo mniej skuteczne niż za pomocą
>"czystej nauki". To tak, jak to, że jazda na nartach nie jest
>równoznaczna z nauką jazdy na nartach, albo nauka prowadzenia
>samochodu nie jest prowadzeniem samochodu (zazwyczaj nie jeździmy w
>kółko po mieście ucząc się ruszać sprzed skrzyżowań, ani nie parkujemy
>100 razy w to samo miejsce) - różni się i to, co robimy i to, jaki
>jest cel.
Cóż, celem nauki jazdy na nartach jest nabycie umiejętności jazdy na nartach, podobnie z nauką jazdy samochodem. Celem nauki języka jest nabycie umiejętności komunikowania się w tym języku. Jeżeli dla Ciebie konwersacja jest praktyką, a nie nauką, to musisz uznać, że jeżdżenie na nartach czy jeżdżenie samochodem, chociażby po parkingu, jest taką samą praktyką, jak testowanie własnych niedoskonałych umiejętności językowych w praktyce rozmowy. "Czystą nauką" w przypadku jazdy samochodem byłaby, oczywiście, nauka w domu, poznawanie położenia kierownicy, zapamiętywanie, gdzie jest który bieg; czysta nauka jazdy na nartach polegałaby na trenowaniu odpowiedniego zginania nóg w kolanach i skrętu tułowia. Odpowiednikiem parkowania w jednym miejscu 100 razy jest ćwiczenie kilku wersji dialogu pt. "Na poczcie".
>
>>>Żeby mówić, trzeba umieć.
>>
>Świadomie lub nie poruszasz zagadnienia, które są fundamentalnymi
>punktami sporu w glottodydaktyce. Można być po tej lub po drugiej
>stronie, więc spór jest niepotrzebny - są argumenty i za i przeciw i
>chyba nigdy nie poznamy prawdy.
Z tego wynika m.in. wniosek, że nie powinieneś pisać o swojej metodzie jako najlepszej, tylko dobrej, nie najskuteczniejszej, tylko skutecznej.
>>>Jeśli nie wiesz jak coś powiedzieć, nie nauczysz się tego
>podczas
>>"konwersacji".
>>
>>
>>Nauczysz się, bo możesz o to zapytać i zapamiętać odpowiedź.
>
>Ale wtedy to już nie jest rozmowa, tylko ćwiczenie
Ale co z tego? Nie rozumiem tej krytyki: rozmowa ma być ćwiczeniem. Rozmawiasz z nauczycielem, który koryguje błędy po to, żebyś w przyszłości, rozmawiając w sytuacji nielekcyjnej, takich błedów nie popelniał. Parkujesz w tym samym miejscu 100 razy, żeby nie popełniać błędów podczas parkowania.
i to niezbyt
>efektywne. I jeśli Ty potrafisz zapamiętać odpowiedź słysząc ją raz,
>to gratuluję - ja i większość ludzi, potrzebujemy systematycznych
>powtórek, a w tym ćwiczeniu nie ma systematyczności, bo odpowiedzi
>zadajemy i otrzymujemy ad hoc.
Celem korekty błędów nie jest natychmiastowe wykorzenienie tych błędów. Uczeń notuje poprawne wyrażenie i przypomina sobie o nim, powtarzając materiał oraz używając go ponownie w komunikacji z nauczycielem lub innymi uczniami na następnej lekcji. Jeżeli nie, jest poprawiany po raz kolejny. W ten sposób ma kilkukrotną możliwość uświadomienia sobie błędu, Na tym polega przewaga uczenia się pod kontrolą (nauczyciela) nad uczeniem się bez kontroli.
>>
>>>A jak wiesz, to równie dobrze możesz to powiedzieć do siebie.
>Więc
>>"przewaga" to tylko to, że nauczyciel może poprawić twoją
>wypowiedź.
>>
>>Nauczyciel może podac kilka innych sposobów na powiedzenie tego
>>samego. nauczyciel może zwrócić uwagę, że pewien błąd powoduje, że
>nie
>>jesteś rozumiany. W jaki sposób jesteś w stanie to stwierdzić,
>mówiąc
>>do siebie? Skąd wiesz, że popelniłeś błąd?
>
>No przecież właśnie piszę, że to jest jedyna przewaga nauki z
>nauczycielem, tyle że uważam, że złe strony przeważają nad dobrymi.
>Mówiąc do siebie powinieneś używać tych słówk, zwrotów i zdań, które
>opanowałeś pamięciowo i wtedy nie zrobisz błędów.
Czyli żeby móc mówić do siebie na temat pogody, musisz najpierw opanować wszystkie zwroty i wyrażenia, jakich używa się, kiedy się mówi o pogodzie. Nie możesz sobie pozwolić, żeby nie znać jakiegoś zwrotu czy wyrażenia, bo przecież może akurat zachce ci się tego zwrotu użyć. Co wtedy? Ja bym zapytał nauczyciela. Z drugiej strony, jeżeli ograniczysz się do zwrotów i wyrażeń, które znasz dobrze, nigdy nie będziesz w stanie mówić do siebie w sposób naśladujący naturalne użycie języka. Będziesz więźniem tego, czego się zdążyłeś wyuczyć. Nauczyciel rozwiazuje ten problem, bo może podpowiedzieć słówko.
>>
>>>A potem sprawdzić się w prawdziwej rozmowie z native
>speakerem.
>>
>>a nie z native speakerem? To nie będzie prawdziwa rozmowa? Jeżeli
>>opowiem koledze z klasy o moim hobby, to nie bedzie prawdziwa
>rozmowa?
>
>Równie prawdziwa, jak sensowne są podobne rozważania :)
Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.