Nauka kilku języków jednocześnie - od podstaw

Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 33
poprzednia |
Ostatnimi dniami zaczęło nurtować mnie pytanie - czy lepiej uczyć się jednego języka od podstaw, a kolejnego jak już conieco poznamy ten pierwszy, czy może wręcz przeciwnie - lepiej jednocześnie dwa, czy trzy różne języki?

Szczególnie interesuje mnie to w kontekście samodzielnej nauki, bez uczęszczania na żadne kursy. W moim konkretnym przypadku zastanawiam się, czy uczyć się angielskiego do poziomu powiedzmy FCE, a potem dołożyć do niego niemiecki czy francuski (wciąż rozwijając umiejętności w angielskim), czy może uczyć się jednocześnie, już teraz, od podstaw - angielskiego i niemieckiego bądź francuskiego?

Moje obawy w tym przypadku są głównie natury takiej, czy gramatyka, słówka, wymowa nie będą mi się zbytnio mieszały przy obu językach? Plusy natomiast widzę takie, że kiedy weźmie mnie cholera na naukę to be, have, was, etc, to będę mógł spokojnie to zostawić i zabrać się za naukę der i das, zamiast zająć się gapieniem w okno.

Sama nauka słownictwa nie wydaje mi się w tym wypadku większym problemem, a być może stanie się nawet efektywniejsza, jesli wykorzystam metodę łańcuchów skojarzeń.

Co o tym sądzicie? Lepiej narazie jedne a względnie porządnie, czy dwa naraz?
Była kiedyś taka dyskusja, o ile mnie pamięć nie myli, i zdecydowana większość była za nauczeniem się najpierw jednego języka, a dopiero później zabraniem się za inne (jako że inaczej można się \"rozmienić na drobne\" i ostatecznie nie nauczyć żadnego).

Ja natomiast uważam, że jeśli masz ochotę zacząć uczyć się dwóch języków - zacznij i tyle. Nie sądzę, żeby Ci się myliły, choć dużo zależy od indywidualnych predyspozycji danej osoby. Ja nigdy nie miałam takich problemów, a w niektórych wypadkach, zwłaszcza, jeśli chodzi o gramatykę, było nawet łatwiej.

Aaa, oczywiście bez żadnych wątpliwości lepiej znać jeden język naprawdę dobrze niż dwa słabe - to jasne. Jak ktoś mądrze powiedział, znać dwa języki źle to tak, jakby było się analfabetą w dwóch językach :).
Tawananna ma rację, lepiej nauczyć sie jednego dobrze niż dwóch źle. Ale, jeśli masz zdolnosci językowe, możesz nauczyć się dobrze dwóch, trzech a nawet więcej, świadczą o tym przykłady tzw. multipoliglotów. Emil Krebs - Niemiec spod Świdnicy (może więc Polak ;)) ) Zdając maturę znał 12 języków. Na pierwszym roku studiów zapisał się na lektoraty z 24, umarł znając 90.

Takich rezultatów nie mógł osiągnąć ucząc się \"po kolei\".
Tym sposobem możemy chyba popaść w inną skrajność, bo co to znaczy \"nauczyć się jednego języka\"? Jaki poziom uprawnia do stwierdzenia: \"już umiem - teraz dokładam kolejny!\"? To może być studnia bez dna...

Rozwiązanie widzę tu takie, że wcześniej wyznaczam sobie priorytety, na przykład: język jest mi potrzebny głównie do czytania i pisania, więc kiedy osiągnę te umiejętności i będę mógł je zastosować w miarę płynnie w codziennej praktyce - dokładam do zestawu nauki kolejny język.

A pamietasz może mniej więcej, kiedy toczayła się ta dyskusja, albo pod jaką nazwą była? Chętnię bym ją prześledził. :-)
> Tym sposobem możemy chyba popaść w inną skrajność, bo co to znaczy \"nauczyć się > jednego języka\"? Jaki poziom uprawnia do stwierdzenia: \"już umiem - teraz > dokładam kolejny!\"? To może być studnia bez dna...

M.in. dlatego uważam, że nie ma żadnych przeciwskazań do nauki dwóch języków od podstaw jednocześnie :). A o \"dobrej znajomości języka\" też już toczyła się zacięta dyskusja :).

> Rozwiązanie widzę tu takie, że wcześniej wyznaczam sobie priorytety, na przykład: > język jest mi potrzebny głównie do czytania i pisania, więc kiedy osiągnę te > umiejętności i będę mógł je zastosować w miarę płynnie w codziennej praktyce - > dokładam do zestawu nauki kolejny język.

Z tymi priorytetami to bym uważała, tak naprawdę nigdy nie wiadomo, do czego język będzie Ci potrzebny. Ja niestety, z uwagi na predyspozycje i zapał do rozwijania niektórych kompetencji językowych ;), niezależnie od tego, za jaki język się chwytam, zawsze dużo lepiej czytam niż słucham i piszę niż mówię :(.

> A pamietasz może mniej więcej, kiedy toczayła się ta dyskusja, albo pod jaką nazwą > była? Chętnię bym ją prześledził. :-)

Nie mam zielonego pojęcia, pozostaje przeszukanie forum ;). A może ktoś kojarzy?
ale nie jest to chyba ,ze tak powiem, oficialny wynik te 90 języków, bo rekord świata to chyba około 70... domyślam się ,ze większośc umiał zbyt słabo , by były \'zaliczone\'.
A czy to takie istotne? ;) Weźmy też pod uwagę, że wśród tych języków mogły być takie, do których trudno byłoby znaleźć egzaminatora ;).
>Z tymi priorytetami to bym uważała, tak naprawdę nigdy nie wiadomo, do
>czego język będzie Ci potrzebny.

Więc trzeba będzie listę priorytetów modyfikować dynamicznie. :-)

>Ja niestety, z uwagi na predyspozycje
>i zapał do rozwijania niektórych kompetencji językowych ;),
>niezależnie od tego, za jaki język się chwytam, zawsze dużo lepiej
>czytam niż słucham i piszę niż mówię :(.

A to nie jest taka generalna zasada? Wydaje mi się, że po prostu czytanie jest najłatwiejsze, potem pisanie, a dopiero na końcu rozumienie ze słuchu i mówienie. Oczywiście z zastrzeżeniam na geniuszy w poszczególnych predyspozycjach...

>> A pamietasz może mniej więcej, kiedy toczayła się ta dyskusja,
>>albo pod jaką nazwą > była? Chętnię bym ją prześledził. :-)
>Nie mam zielonego pojęcia, pozostaje przeszukanie forum ;). A może
>ktoś kojarzy?

Byłbym wdzięczy, jakby mnie ktoś nakierował. Czy do dyskusji na tym forum, czy do innych źródeł. Przeszukałem całe archiwum www.ang.pl i nie znalazłem tego wątku. :(
>A to nie jest taka generalna zasada? Wydaje mi się, że po prostu
>czytanie jest najłatwiejsze, potem pisanie, a dopiero na końcu
>rozumienie ze słuchu i mówienie. Oczywiście z zastrzeżeniam na
>geniuszy w poszczególnych predyspozycjach...
Hmm, nie wiem, wydaje mi się, że jednak u różnych osób bywa różnie. Jeśli ktoś np. ma dobry słuch muzyczny, dużo łatwiej wychwytuje różne słowa - przykładowo moja koleżanka szybko podchwytuje słowa angielskich piosenek, dla mnie często się one zlewają, a słowa w serwisie informacyjnym potrafią zamienić się w niezrozumiały potok. Z drugiej strony myślę, że dla niektórych pisanie może być sporym problemem - przecież w ojczystym języku też można lepiej lub gorzej pisać, wypowiadać się publicznie, być bardziej wzrokowcem lub słuchowcem itd.
Zdecydowanie jednego np. angielskiego. Jak zadasz CAE, to zaczynaj nauke drugiego. Bedzie latwiej bo bedziesz juz mial \"umiejetnosc uczenia sie\" obcego jezyka. Bedzie ci rowniez latwiej jesli drugi to bedzie jezyk pokrewny jakos np. francuski.Nauka ilus tam jezykow od zera bedzie trwac latami i bedzie nader zniechecajaca... bo czlowiek ma tylko 24 godz.
Myślę, że nie trzeba czekać aż do CAE. Jak się zna jakiś język na poziomie średniozaawansowanym (intermediate, taki szkolny intermediate) to już spokojnie można zaczynać kolejny.
To chyba zalezy od indywidualnych predyspozycji. Ja zaczęłam się uczyć angielskiego w wieku 10 lat (powiedzmy, że te pierwsze dwa lata to była raczej zabawa w kursy BBC niz nauka ;-) ), niemieckiego rok później, czyli praktycznie uczyłam się ich jednocześnie ze skutkiem CAE i ZMP. Od dwóch lat uczę się hiszpańskiego - na razie umem się \"dogadać\". Więc chyba nie ma reguły ;-)
Widzę że w odpowiedziach mam cały przekrój opinii (To samo pytanie zadałem też na news://alt.pl.nauka.angielskiego). :) Poczynając od \"to żaden problem, a nawet lepiej uczyć się dwóch i więcej\", poprzez: \"tak, ale jak się już umie jeden język na poziemie... (i tu wymieniono kilka poziomów)\", aż po: \"lepiej jeden a dobrze, niż dwa słabo... (co na upartego można interpretować, że lepiej przez całe życie szlifować jeden ;) )\".

A jakie ja wyciągnołem wnioski z tej dyskusji? Że chyba najlepiej dostosować tempo nauki do indywidulanych możliwości, potrzeb, predyspozycji... bo jak narazie nie widzę uniwersalnych rad i wskazówek dobrych dla wszystkich. Przy tej rozpiętości odpowiedzi napewno którać będzie najlepiej pasowała do mojej osoby i mojego sposobu nauki, zapamiętywania, etc. Pytanie która? Tego nie dowiem się, dopuki sam na sobie nie sprawdzę. Tak więc, może nie już, ale za jakiś niezbyt odległy czas, będę chciał to sprawdzić. :)

Dzięki za opinie i rady, a jeśli ktoś ma jeszcze jakieś pomysły, uwagi, propozycje, przykłady... - z chęcią je przeczytam w tym wątku.
Zgadza sie:)

Przede wszystkim nalezy przemyslec CO JEST TWOIM CELEM I W JAKIM CZASIE CHESZ TO OSIAGNAC.



Jezeli masz abicje osiagniecia znakomitej bieglosci jezykowej i to jak najszybciej w angielskim, to radze sie na tym skupic do pewnego poziomu.
Zwlaszcza ze znajac bardzo dobrze angielski, duzo latwiej przyjdzie ci francuski, jako ze slownictwo francuski ( itd) ogromnie wplynelo na j. angielski. Jak \"utrwali sie\" Ci sie wymowa j. ang, to latwiej odroznic od francuskiego.

Jezeli jest to cel turystyczny i chcesz go osiagnac w przeciagu 1-2 lat:c zyli chcesz jako tako sie dogadywac w kilku jezykach w sprawach podst. aby nie zginac, i costam rozumiec ze sluchu i czytania, to proponuje faktycznie kilka jezykow naraz.

Chociaz mam znajoma- hiszpanke, zamieszkala na stale tutaj w USA. Uwielbia sie uczyc obcych jezykow jak i ja. Acz robi wszystko pospiesznie i byle jak. Nadal robi podstawowe bledy w jezyku angielskim, a juz mowi po francusku i to okropnienie gramatycznie. Po roku francuski rzucila i zaczela wloski, ktory tez krotko ciagnela. Teraz zakochala sie w Rosjaninie, wiec zaczela rosyjski. W efekcie czego, poza rodzonym hiszpanskim wszystkie jezyki sa ledwo lizniete. Na wycieczce w obcym kraju poradzi sobie z pewnoscia, ale po co taki bezsens??

( obgadalam znajoma:)))))))))) hahahahah
> A jakie ja wyciągnołem wnioski z tej dyskusji? Że chyba najlepiej
> dostosować tempo nauki do indywidulanych możliwości, potrzeb,
> predyspozycji... bo jak narazie nie widzę uniwersalnych rad i
> wskazówek dobrych dla wszystkich.

I to jest właśnie to :)))))) Nie ma rad uniwersalnych, no, może poza takimi oczywistościami, że chyba tylko geniusz jest w stanie zacząć jednocześnie naukę, powiedzmy, pięciu czy dziesięciu języków tak, by mu się wszystkie nie pomyliły ;). Każdy z nas jest inny, ma inne potrzeby - jak pisze RitaSkita, jeden chce znać język znakomicie, inny chce tylko móc się jakoś porozumieć; każdy wreszcie ma inne predyspozycje i zdolności, każdy uczy się języka w innym tempie, dochodzi do tego nasz charakter - ile czasu jesteśmy w stanie poświęcić nauce, na ile jesteśmy cierpliwi - czynników jest mnóstwo. Jeśli chcesz, zabierz się za ten drugi język i spróbuj za, powiedzmy, rok ocenić, jakie zrobiłeś postępy i czy warto :).
Mam 18 lat angielskiego uczę się od 1 klasy postawowoki i az wstyd mnie sie przyznac ,ze dopiero teraz mysle o FCE.Niestety u mnie żłe wybrana szkola albo predzej lektorka sprawila,ze na kilka lat znienawidzilam uczenia się jezyka,jednak jako male dziecko nie zdawalam sobie z tego sprawy.Dzis moge miec pretensje do siebie i do rodzicow(ze nie chcieli poszukac innej szkoly gdy ja marudzilam,ze nie chce chodzic na lekcje)gdyz z pewnoscia bym juz dawno byla po FCE.A jesli chodzi o to nauczanie to po pierwsze nie wszystko naraz lepiej zapoznac sie z jednym jezykiem a pozniej sie wziasc za drugi no i liczy sie systematyka bo nawet najlepsza szkola nie nauczy sie za ciebie.Ja w tym roku rozpoczynam nauke włoskiego bo juz najwysza pora na drugi jezyk ,gdyz nie mam predyspozycji do niemieckiego tak wiec wazne jeszcze jest to czy jezyk ci \"wchodzi\".
> gdyz nie mam predyspozycji do niemieckiego tak wiec
> wazne jeszcze jest to czy jezyk ci \"wchodzi\".

Chciałam - z przymrużeniem oka - zauważyć coś, co mnie zastanawia - niemiecki to swoisty fenomen, chyba nie ma trudniejszego języka ;), bo w wypadku żadnego innego tyle osób nie twierdzi, że nie ma do niego predyspozycji :). Ciekawe, co robią Niemcy, jeśli przypadkiem na nich padnie ;))
prawda ze to jakis fenomen? wg. mnie ludzie przesadzaja, bo niemiecki nie jest az taki zly :) poza tym jego dobra znajomosc zwieksza szanse przy egzaminach na studia - np. we Wroclawiu egzamin wstepny z niemieckiego byl duzo latwiejszy niz z angielskiego! mysle, ze gdybym zdecydowala sie zdawac angielski, to na pewno nie dostalabym tylu punktow, zeby dostac z egzaminu 4,5 :) a tak udalo mi sie bez problemu dostac na moja wymarzona niderlandystyke :)
Wg mnie generalnie najlepiej zacząć uczyć się jednego obcego języka, aby jak najszybciej opanować umiejętność w miarę swobodnego czytaniu tekstu i rozumienia telewizji, czy radia. Ponieważ w tym momencie odpada, a przynajmniej bardzo się ogranicza mozolone powtarzanie słówek i zwrotów. Zamiast tego można właśnie czytać ciekawe książki i oglądać TV. [(bez osiągnięcia tego poziomu oglądanie TV w nadziei, że w ten sposób zdoła się opanować język jest zwykle marnowaniem czasu (nie dotyczy szczególnie uzdolnionych słuchowo - kilka % populacji?)].

Po opanowaniu tego poziomu, zwykle sami jesteśmy w stanie ocenić, czy stać nas na naukę jeszcze jednego języka.

Główna myśl przewodnia, czyli jak najszybsze osiągnięcie tego poziomu została już zresztą poruszona na forum (ale innym) w odniesieniu do osoby Prof. Leona Leszka Szkutnika.

To smutne jak się zaczyna naukę dwóch języków i w żadnym nie zdoła się osiągnąć takiego poziomu w miarę szybko (wtedy po prostu gdy 10 słówek się
nauczę, to 5 czy 10 innych w tym samym czasie zapomnę). Gdy koncentruję się na jednym języku moje szanse rosną.
>To smutne jak się zaczyna naukę dwóch języków i w żadnym nie zdoła się
>osiągnąć takiego poziomu w miarę szybko

To fakt.
W sumie zasada powinna być taka: nie ważne co chcesz, zastanów się czy dasz radę. Bardzo często natrafiam na ludzi, którzy zaczynają się uczyć angielskiego, idzie im raczej gorzej niz srednio (tak na 3), ale z dumą odpowiadają, a bo ja się jeszcze uczę..... I wtedy zastanawiam się PO CO? Nie lepiej jeden a dobrze, niz dwa kiepsko?

Kolejna rzeczy, która mnie śmieszy, to ktoś kto odpowiada po angielsku, co chwila \'myląc się\' np. z francuskimi słówkami, a kiedy zadam to samo pytanie po francusku, to jest wielkie \'yyyyyyy???\', bo się okazuje, że on/a wcale tego francuskiego dobrze nie zna... i nie rozumie pytania.

Tak więc nie ilość a jakość jest ważna.
:)
Z moich informacji wynika, że Emil Krebs zajmuje 3 miejsce, wyprzedzają go pewien Włoch I Polak Andrzej Gawroński, którzy przekroczyli setkę. Gawroński był profesorem na Uniwersytecie we Lwowie. Opracował pierwszy w Polsce podręcznik Sanskrytu.
Jeszcze jedna informacja o Krebsie. Pobierał dodatki za znajomość 60 języków. Dlaczego nie więcej Bo pozostałe, które znał nie były w jego firmie potrzebne.
Tak sobie myślę, że sprawą absolutnie pierwszorzędną - ważniejszą nawet od czasu, jaki jesteśmy w stanie poświęcić językowi, naszej cierpliwości czy celu nauki - jest to, czy języki nam się nie mylą. Jeśli zaczynamy naukę dwóch i już na starcie widzimy, że nie bardzo kojarzymy, które słówko gdzie było i w którym języku pojawia się dana konstrukcja gramatyczna, trzeba natychmiast jeden język odłożyć na później, bo w ten sposób narobimy więcej szkody lub pożytku. Swoją drogą, ktoś wie może, od czego zależy, czy języki nam się mylą, czy nie? Albo ma jakąś metodę na to? Ja, jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości (ze słówkami nigdy nie, natomiast jednoczesne rozpoczęcie nauki hiszpańskiego, włoskiego i łaciny wiązało się z małym mętlikiem z końcówkami czasownika ;)), porównywałam sobie dany element we wszystkich językach, rozpisywałam to np. w tabelce i problem znikał.
ja też miałam (i mam) tabelki do każdego języka
Ja moge dorzucic tylko swoj przyklad do dyskusji:
-angielski zaczelam w podstawowce, w liceum juz rozszerzony
-niemiecki zaczelam w liceum, byl w programie. Zajecia byly kiepskie wiec zaczelam chodzic na zajecia dodatkowe od drugiej klasy liceum
-francuskiego zaczelam sie uczyc od 3 klasy liceum. Czysto hobbystycznie.
Na maturze zdawalam angielski i niemiecki. Sporo podciagnelam niemiecki wlasnie przed matura i w sumie niezle mi szlo.
Kilka lat pozniej:
-angielski poziom zadowalajacy (czytam praktycznie glownie po angielsku, pisze, slucham itp codziennie, zdawalam egzaminy zeby miec papierki)
-niemiecki - totalnie zapomniany ale teraz wlasnie sie za niego biore.
-francuski - zapomniany - brak czasu.

Nigdy nie mylily mi sie te jezyki. Czasami tylko trudno bylo mi sie przestawic miedzy jezykami jak szlam po francuskim na zajecia z niemieckiego.
Zaluje, ze nie kontynuowalam ich wtedy kiedy byl na to czas bo teraz zapewne umialabym wszystkie trzy na zadowalajacym poziomie.
W ramach porzadkowania tych spraw postanowilam zajac sie tymi jezykami po kolei. Teraz wlasnie wzielam sie za niemiecki. Jak uda mi sie zdac jakis papierek i dojsc do swobodnego porozumiewania sie w tym jezyku to natychmiast przypominam sobie francuski.
Moze to nie jest tak,ze zapomnialam wszystko bo sporo rozumiem i sporo przeczytam i po niem. i francusku ale powiedzenie czegos zajeloby mi juz wiecej czasu. Ze wzgledu na swoje hobby tlumaczylam nawet troche tekstow z niemieckiego i chyba tylko dlatego jeszcze cos pamietam.

Zosia_
\"Nie ważne co chcesz, zastanów się czy dasz radę\"
amused.to.death.

\"Piekło jest pełne dobrych zamiarów i chęci.\"
George Herbert (1593 - 1633).

\"Plany to tylko dobre chęci, chyba że natychmiast przekształcają się w ciężką pracę.\"
Peter F. Drucker (1909 - ).

...

Tak, same chęci nie wystarczą, ponieważ ma ich człowiek zbyt wiele, aby coś z tego wyszło. Poza tym chęci są bardzo zmienne. Wygląda to tak: \"Chcę się nauczyć dwóch języków, nie, albo trzech, chcę tego, tamtego, owego, a w końcu osiąga się tak naprawdę niewiele\", a efekt jest taki: \"natrafiam na ludzi, którzy zaczynają się uczyć angielskiego, idzie im raczej gorzej niz srednio (tak na 3), ale z dumą odpowiadają, a bo ja się jeszcze uczę....\"

Nie chcę tu napisać, że nauka więcej niż jednego obcego języka jest błędem. Wydaje mi się jednak, że idealna jest sytuacja taka , w której całą motywację udaje się skierować na naukę jednego języka, aby jak najszybciej go opanować. Jeśli nie jest to możliwe, bo np. w szkole mamy 2 języki, to przynajmniej ustalić ten piorytetowy.

W związku z motywacją przypomina mi się pewna anegdota o Sokratesie, którą bardzo lubię (i pozwolęją sobie wkleić): Pewien młody człowiek udał się ze swojej wioski w daleką drogę do Aten po radę do Sokratesa. Spotkał go niedaleko miasta, gdzie zadał mu pytanie: \"Mistrzu, co mam zrobić abym stał się mądry\". Na to Sokrates dał mu tylko znak, aby poszedł za nim. Szli tak jakiś czas górską ścieżką, aż doszli do jeziora. Sokrates nie zatrzymując się wszedł do niego aż po szyję, młody człowiek zaskoczony, wszedł za nim. Nagle Sokrates chwycił go za kark i zanurzył jego głowę pod powierzchnię wody. Młody człowiek myśląc, że żartuje nic nie robił, jednak szybko zaczęło mu brakować powietrza i zaczął się wyrywać, lecz mimo, że próbował z całych sił nie mógł tego zrobić, powietrze zaczęło mu się już dostawać do płuc i myślał, że już po nim. W tym momencie Sokrates puścił jego głowę, a młody człowiek łapczywie zaczął chłonąć powietrze, którego tak bardzo mu brakowało. Sokrates widząc to powiedział: \"Jeśli będziesz
pragnął mądrości tak jak tego powietrza, nic cię nie powstrzyma\".

Poliglota Heinrich Schliemann na pewno takie gorące pragnienie posiadał i nauka języków szła mu bardzo szybko. Cały problem w tym, aby przekuć chęci w taką
silną motywację.

A jak jest motywacja, to jakość jest dobra i ilość odpowiednia. :)

--------------------------------------------------
\"Swoją drogą, ktoś wie może, od czego zależy, czy języki nam się mylą, czy nie? Albo ma jakąś metodę na to?\"
Tawananna

Jak ktoś się uczy jednego języka obcego, to nie ma takich problemów. :)

Może ta anegdotka będzie pomocna:

\"Jeden z ulubionych uczniów wybitnego uczonego Agssiz\'a, poprosił go kiedyś o dalszą naukę w sztuce obserwacji. Agassiz dał mu naczynie z rybą i kazał mu dobrze ją studiować a następnie zdać sprawę z tego, co zaobserwował. Uczeń znał już ten gatunek ryb i dziwił się, że profesor dał mu takie łatwe zadanie. Obserwował więc rybę, ale nie znalazł w niej nic interesującego. Nie mógł jednak znaleźć profesora i musiał ku swojemu rozdrażnieniu siedzieć nad nią kilka godzin, nudząc się strasznie. W końcu dla rozrywki wyjął rybę z naczynia i zaczął ją
odrysowywać. To było dość łatwe dopóki nie przeszedł do szczegółów. I tu zrobił ciekawe odkrycie, ryba nie ma powiek, a oprócz tego zauważył parę nieznanych sobie szczegółów. Po powrocie, Agassiz rozczarował się, widząc, że uczeń tak mało w rybie odkrył i kazał mu jeszcze kilka godzin się nią zajmować. Uczeń, widząc, że nie może tego uniknąć, wziął się poważnie do roboty z ołówkiem w ręku, w myśl zdania Agasizz\'a \"ołówek jest najlepszym pomocnikiem oczu\". Zaczął odnajdywać w owej rybie coraz więcej ciekawych szczegółów i cały zagłębił się w pracę. Profesor powracał od czasu do czasu i wysłuchiwał coraz to nowych odkryć ucznia lecz nie mówił nic lub bardzo mało.
Przetrzymał go nad rybą całe 3 dni, a uczeń dziwił się, jak można było tak mało widzieć tam, gdzie tak wiele było do zobaczenia.
Po wielu latach zdobył on sobie sławne imię i zwykł opowiadać tę historię z uwagą, że owa lekcja z rybą nauczyła go zagłębiania się w szczegóły we wszystkich jego późniejszych studiach, i że zdobyte wówczas doświadczenie miało dla niego nieocenioną wartość\". Ufff! Wprowadzone! (:

Jakby profesor po pierwszej obserwacji ucznia przyniósł podobną rybę, uczeń miałby kłopot z odróżnieniem jednej od drugiej. Wniosek jest taki: Jeśli jakieś rzeczy są podobne, tak, że mylą się tobie ze sobą, zacznij studiować szczegóły, bo to właśnie nimi się różnią. Jeśli coś dogłębnie przestudiujesz, tak że wręcz wryjesz sobie szczegóły w pamięć to materiał staje się wyraźny i nie myli się z innym podobnym. Twoje podejście jest właściwe i stąd pozytywny rezultat. :)
jeszcze tylko dodam (nie pamiętam skąd to) - \"dobrymi chęciami wybrukowane są wszystkie sale szkolne\".
:)
\"Kilka lat pozniej:
-angielski poziom zadowalajacy (czytam praktycznie glownie po angielsku, pisze, slucham itp codziennie, zdawalam egzaminy zeby miec papierki)
-niemiecki - totalnie zapomniany ale teraz wlasnie sie za niego biore.
-francuski - zapomniany - brak czasu.\"
Zosia_

Dzięki! To jeszcze jeden przykład potwierdzenia prawdziwości powyższych cytatów. (:


\"W ramach porzadkowania tych spraw postanowilam zajac sie tymi jezykami po kolei. Teraz wlasnie wzielam sie za niemiecki. Jak uda mi sie zdac jakis papierek i dojsc do swobodnego porozumiewania sie w tym jezyku to natychmiast przypominam sobie francuski.\"
Zosia_

Tak, takie podejście do tematu mi się podoba. :)
No tak, niektórzy to mają refleks. :)

Ja zanim coś napiszę to wręcz muszę to dokładnie przemyśleć i sprawdzić, czy to jest logicznie sformułowane, i czy nie można tego zwięźlej przedstawić, oraz czy nie pasuje do tego jakiś cytat, i jak to ewentualnie można zilustrować jakimś przykładem. :)

Czasem myślę nawet kilka dni nad jakąś kwestią, a i tak zwykle nie jestem do końca zadowolony i nie piszę nic. To tak jak z tym cytatem z księdza Twardowskiego: \"Kiedy myślę i nic nie wymyślę, to sobie myślę, po co ja tyle myślałem, żeby nic nie wymyślić. Przecież mogłem nic nie myśleć i tyle samo bym wymyślił\". A niektórzy przejrzą jakiś tekst i odrazu coś odpiszą, tacy to mają fajnie. :)
Pozdrawiam!
:)
Spójrz na to z drugiej strony: ja piszę szybko, nie myśląc dużo, i krótko. Ty piszesz dużo i dużo w tym sensu...:))

A może jednak spróbuj pisać częściej?
:))

Aha, podoba mi się ten cytat z ks. Twardowskiego. W sumie o mnie to też trochę jest... Mogę go sobie ściągnąć i trochę poużywać?
Temat przeniesiony do archwium.
1-30 z 33
poprzednia |