Hej!
Ja byłam w zeszłym roku na farmie w Leven ( koorcze..nazwa farmy mi wyleciała z glowy:P) - to okolice Kirckaldy, jakies 1,5 godz. od Edynburga. Było przystępnie, choć już w tym roku wolę szukać bardziej cywilizowanej racy, w ktorej nie bede tylko tanszą siłą roboczą i przy okazji nauczę się troche języka. Jeśli chcecie pracować na farmie, to musicie wiedzieć, że zwykle to jest praca na czarno, albo sami opłacacie sobie Homeoffice ( 50 funtow). Praca jest na akord - to znaczy, ile zbierzez, tyle zarabiasz. W sezonie sie oplaca, ale po sezonie lepiej zwiewac, bo jest coraz gorzej, a chodzic w pole trzeba.. Na farmie w Levem zbiera się głównie maliny, to lepsze niz truskawki na klączkach.
Odradzam wam farmę Allanhill pod St. Andrews. Jak u nas nie bylo sezonu, to nasz farmer nas "wypożyczył", zebysmy sobie dorobbili niby. Tak naprawdę na Allanhill brakowalo ludzi, bo wszyscy po sezonie uciekli. Tam są nieludzkie warunki, cały dzien ( w sezonie od 6:00 do 12:00 i pozniej od 14:00 do 22:00) zasuwasz na kolalanach i musisz wyzbierac wszystko co tlyko rosnie na krzakach. Jak zle posegregujesz, to ci zabieraja wiecej niz za dobra skrzynke. Jak sie spoznisz z lunchu, to tez kara pieniezna. Lunch je sie na polu, bo nie ma czasu na jakiestam gotowanie. Ogolnie jest syf. Nie polecam. Wyjazd na farme to troche ruletka, jesli nie znacie kogos, kto byl tam w zeszlym roku...