ALLANHILL - FARMA - TRUSKAWKI - SZKOCJA - ST. ANDREW'S
ja jako zeszłoroczny tymczasowy farmer na farmie Allanhill potwierdzam słowa poprzedniczki. nie bez przyczyny farmę nazywaliśmy AllanHell ;) drugi raz w to miejsce w życiu bym nie pojechała i Wam też odradzam: NIE BĄDŹCIE TANIĄ SIŁĄ ROBOCZĄ TOMA I LENY! ten 1. to menadżer farmy, a Lena- dziś już jego żona, zajmuje się "administracją" na farmie.
a teraz kilka argumentów, dla których stanowczo Wam odradzam:
1. wypłacają mniej pieniędzy niż sobie "picker" zapracował na polu- potrącają za byle co, byle tylko mniej zapłacić
2. system żółtych koszulek (takich, jak mają drogowcy), żeby "wyróżnić 3 najsłabiej zrywające osoby z grupy (dodam, że jest więcej niż 1 grupa). 3 razy pod rząd takie odblaskowe ubranie- out z pola i nie zarabiasz, a za camping płacić trzeba
3. jeśli jakiemuś supervisorowi zostanie przebita opona (z przyjaźni nikt tego raczej nie robi- 1 wniosek dla Was) lub ktoś (może nawet nie z farmy) coś ukradnie , zapłacą za to wszyscy
4. i może jeszcze o tych campingach wspomnę- Szkocja to b. zimny kraj nocami, dlatego bez ogrzewania obyć się mogą tylko morsy ;) w camp. ogrzewać można za pomocą gazu, który w zw. z tym, że służy też do podgrzewania wody- szybko jest zużywany, a kolejne butle kosztują- inaczej niż w zeszłe lata. rozwiązaniem może być farelka, która oficjalnie zabroniona była przez Toma- zauważona- była konfiskowana
5. poginanie na kolanach, noszenie ciężkich koszy, praca w megadeszczowe dni- to na pewno nie sprzyja zdrowiu
chyba więcej wymieniać nie muszę, wyścig szczurów był, zwłaszcza między narodami. Polacy (z wyj. usługującej Tomowi i Lenie Kaśki) ogólnie w porządku byli- tylko ze względu na nich i ładną Szkocję można było tam wytrzymać.
a Szkoci są b. przyjaźni (dla sprostowania: Tom- Anglik, Lena- jakaś ze wschodu... z trudem powstrzymuję się od epitetów, eh)