Mam pytanie do was, w jaki sposób uczycie się
czynnego posługiwania się językiem angielskim? Każdy poleca dużo czytać. U mnie się to nie sprawdza, bo tekst owszem rozumiem, ale żeby miało to czytanie jakiś skutek to musiałbym się tego tekstu nauczyć od razu na pamięć. W przeciwnym razie po godzinie już nie pamiętam o czym czytałem wcześniej, czyli jest to takie czytanie dla czytania. Czytam multum naprawdę przydatnych tekstów o każdej dziedzinie życia, ale co z tego skoro po 2 dniach nie potrafię wypowiedzieć nawet jednego zdania poprawnie o tym, co czytałem. Często łapię się na tym, że jeśli czegoś od razu nie wkuję na blachę to zwyczajnie nie będę tego w stanie później przywołać. Logiczne, Ameryki tutaj nie odkryłem. Nie bardzo rozumiem więc sens czytania książek, skoro nie będę w stanie przywołać nawet jednego zdania, które tam się pojawiło. Czyli co, czytać książkę i wkuwać te zdania na pamięć? Przeca to absurd.
Zacząłem ostatnio przepisywać niedługie teksty po jednej stronie zeszytu po angielsku, a na drugiej stronie je tłumaczę na polski. Potem zwyczajnie wkuwam je na pamięć. Powtórka to czytanie po polsku i tłumaczenie na angielski, od razu mogę sprawdzić czy poprawnie tłumaczę.
Czy jest to dobra droga, bo wymaga to ode mnie ślęczenia 2 godz nad jednym akapitem, a gdzie jeszcze nauka gramatyki, słownictwa, phrasal verbs itp? Dnia nie starczy. Choć przyznam, że efekt takiego uczenia się jest widoczny. Zdania przywołuję automatycznie z pamięci, nic nie muszę kombinować. Tylko, ze jest to bardzo pracochłonne, codziennie trzeba coś przepisać, tłumaczyć i w końcu wykuć na blachę. Także nie wiem czy nie dokładam sobie zbędnej pracy.
Może ktoś podzieli się swoimi metodami.
Oceniam swoją znajomość języka na B1/B2.
edytowany przez kartonboks: 18 lis 2017