tak samo, jesli nie gorzej, za wszystko trzeba placic, a na dodatek nic sie nie mozna doprosic, kolezanki moje tam studiowaly, to widzialam mniej wiecej jak to wyglada,
no a angielskiego uczył je gość po politechnice, nie mający nawet uprawnień pedagogicznych, nie mówiąc juz o jakimkolwiek certyfikacie. studenci sobie żartowali, że jest inżynierem angielskiego.
na zajeciach wykladowcy czesto się żalili na niskie zarobki, bardzo duża rotacja kadry była.
nie wiem, jak teraz.
o \"inteligencji\" i \"pomocności\" pań z dziekanatu krążyły niemal legendy.
szef tej budy, niejaki doktor ksiądz kryński (doktorat uzyskany ponoć w Kamerunie, Afryka), nic nie robi w celu usprawnienia pracy swojej szkoły, tylko podnosi opłaty czesnego.
na jakiekolwiek próby interwencji ze strony pracowników ponoć reagował ironicznie.
najbardziej mi się podobała opłata za złożenie dokumentów, płacisz za to, żeby od ciebie przyjęli świstek.
nie mówiąc oczywiście o czesnym, czy wpisowym (chyba z 700 pln),
opłata za pieczątkę do legitymacji, itp....
szkoła polecana ponoć wszystkim, którzy nie mają co z kasą robić.
no i te egzaminy nocne, pani profesor przyjeżdżała na 18 tą z innego uniwerku i rozpoczynała egzaminowanie...... kończyła jakoś nad ranem, studenci studiów dziennych zdawali ostatni.