Pozytywnie o nauce i szkołach.

Temat przeniesiony do archwium.
Same negatywy wypisywane przez to samo grono osób, bądż nauczycieli którzy w jakiś sposób nie potrafili się dogadać z szefostwem, bądż sfrustrowanych uczniów chętnych zemsty na "nieuczciwych szkołach" bądz wpisy zarozumiałych właścicieli szkół broniących resztek wizerunku swojej szkoły.

A moze dla odmiany napiszcie coś pozytywnego. Coś co się wam podobało. Same plusy o szkole, nauczycielu, systemie opłat w szkole itd. W tym wątku zakaz negatywnych wypowiedzi. Jeżeli to forum ma być obiektywne to pojawia się tu jakies wpisy. W przeciwnym razie nie wierzę w ani jedno słowo.

Zapraszam
Okey, to ja zaczne;)

PRacuje w szkole jezykowej i akurat ja zajmuje sie nauczaniem firm. Zajecia odbywaja sie w siedzibie danej firmy. Ucze doroslych, co ma wiele dobrych stron, bo mozna porozmawiac o roznych "palacych" kwestiach i rozmowy sa ciekawe.

Duza satysfakcje daje mi rowniez patrzene jak grupa, ktora ucze od poziomu beginner robi ciagle postepy i przelamala strach przed mowieniem, rozumie po angielsku, choc poczatkowo odnosili sie sceptycznie do idei samej mozliweosci nauczenia sie angieslkiego poprzez mity, ze doroslym ciezko idzie. Ci za to, ktorzy juz mieli kiedys kontakt z jezykiem byli nieufni wobec nowych metod (pocztakowo) bo nauke jezyka wyobrazali sobie, jako skupienie sie glownie na gramatyce i tlumaczeniu zdan. Jednak zaufali "nowym" metodom i sami widza efekt.

Nie mam tez zastrzezen co do platnosci, jestem zadowolona ze stawki. Czasem wprawdzie pracodawczyni troche sie spoznia z wyplata, ale generalnie stosunki miedzy pracodawczynia a pracownikami sa przyjazne i jezeli cos nie gra wystarczy zadzwonic do pracodawczyni i problem (natury finansowej) znika.

Szkola ma tez (co chyba oczywiste) baze podrecznikow i innych materialow, wiec nie jestem zobowiazana do ponoszenia zadnych kosztow zwiazanych z akupem materialow.

Jak, ze dojezdzam do firm, mozna godziny ustalac dosc elastycznie. Tzn, jest naturalnie ograniczenie zwiazane z godzinami pracy danej firmy, ale mozna sie umawiac przed ich praca/po/ w przerwie na lunch, ale zadne dni i godziny nie sa z gory narzucone. Klienci wspolnie z lektorem dobieraja najlepsza dla siebie godzine.

Pzdr,
Kociamama.
Internet jest medium, na którym można bez obawy wylać swoje żale, podać nazwisko osoby, której z takich czy innych powodów nie lubimy. Stąd tu tyle negatywów. Kociamama przedstawiła nam spojrzenie nauczycielki w szkole, w której pracuje i która lubi.

Ja napiszę tu parę słów z punktu widzenia studenta. Angielskiego zacząłem się uczyć na uniwersyteckim lektoracie. Byłem jednym z dwóch studentów w grupie, którzy nie uczyli się tego języka w liceum. Lektor była bardzo wymagający ale nie potrafił zrozumieć potrzeb studentów bez wcześniejszego kilkuletniego przygotowania. Mógłbym o nim napisać wiele brzydkich rzeczy, przecież z największym trudem zaliczyłem angielski, nie pamiętam ile razy podchodziłem do kollokwium. Po zaliczeniu powiedziałem sobie NIGDY WIĘCEJ. Ale po pewnym czasie musiałem wrócić do nauki angielskiego. Wystałem w kolejce do Collegium Metodystów, zacząłem systematyczną pracę i zacząłem rozumieć co do mnie mówi lektorka, udawało mi się też powiedzieć coś, co ona rozumiała. Nie wiem kiedy wspomniałem po raz pierwszy mękę na lektoracie, ale pamietam swoje westchnienie "jak bardzo przydałby mi się kapownik Pana Magistra".

Później zdarzało mi sie chodzić na różne kursy, prowadzone przez różnych lektorów, żadnego nie wspominam źle, każdy mnie czegoś nauczył.

Najzabawniejszym był kurs prowadzony w mojej firmie. Zajecia były prowadzone naprzemiennie we wtorki w godzinach pracy, w piątki po pracy. Grupa liczyła początkow 11 osób, później 8. Na zajęcia przedpołudniowe (w godzinach pracy) przychodziło 5-7 osób. Po pracy najwyżej 3, ale zdarzało się, że byłem sam z lektorką. Pomimo zmęczenia właśnie te zajęcia najwięcej dawały.

Zdaje się, że jestem jedynym uczestnikiem tego forum, który pozytywnie wypowiadał się o Metodystach, niektórzy zarzucali mi, że jestem ich pracownikiem, ale nie. Ja po prostu wiele się w tej szkole nauczyłem.
chcialam pozytywnie, ale zaczne od takiej małej dygresji czyli maleńkiego negatywa, który dla mnie zamienił sie w pozytyw - byłam i jestem bardzo zdeterminowana, by nauczyc się angielskiego, a więc uważam, że nie ma co się zrażać niepowodzeniami, jakimiś negatywnymi opiniami o szkołach na forum, ich walką o klienta / jakieś utarczki słowne na forum/ tylko samemu dobrze analizować dostępną ofertę szkół i uczyć się na błędach swoich i innych,
moje początki to były korepetycje z Amerykaniniem, który jak tlumaczył znacznie wrazu to mnie osobie, która nie znała angielskiego wszystko rysował mnóstwem kolorów, poza tym dużo mojej samodzielnej nauki, no i Terry wyjechał, więc nastepnie była renomowana szkoła językowa, w której po jakimś teście trafiłam do grupy, w której mój nauczyciel nabijał sie z mojej wymowy, przy calej grupie, ponieważ uczył mnie wcześniej Amerykanin - jedyny wzór wymowy dla mnie, mialam trochę inny akcent, więc w końcu przestałam mówić prawie w ogóle, każde zdanie było dla mnie problemem, jak spojrzę wstecz to się z tego śmieję, ponieważ nie mogłam liczyć na lektora - zero pomocy - aby poprawić mój "tragiczny"angielski zaczełam zapisywac wymowę np. wyrazu albo całego zdania równocześnie na 5 różnych sposobów 1) znaki fontyczne ze słownika 2) moje własne znaki fonetyczne, nie wiem po co te pierwsze ze słownika bo ich nie rozumiałam a nikt ich mi nigdy nie wyjasnił ale myślałam kiedys to się może przydać 3) moją wersja akcentowania 4) spolszczoną wersję fonetyczną 5) i rysunki wyjasniające znaczenie wyrazu, którymi zaraziłam się od mojego pierwszego nauczyciela Amerykanina ( dzięki Terry!!!); jak to kiedys zobaczył lektor z tej renomowanej szkoly to stwierdził chyba, że ja w oogóle nie rozumiem co on mówi, a z tym akurat nie miałam problemu i skupił się na reszcie, grupa zareagowala tak, że ludzie tez zaczęli się go bać, co raz mniej się odzywali, w końcu nawet na proste jego pytanie każdy się bał udzielic odpowiedzi w obawie, że usłyszy jakies złośliwości , ironiczne komentarze itp. , na lekcji zapadała cisza - kosztowało mnie to wiele nerwów, moich kolegów też i w sumie byl to stracony czas jakieś 2 lata w moim przypadku, ale żeby było pozywnie to poczytałam mnóstwo różnych książek psychologicznych, głównie interesowało mnie dlaczego boje się mówić, przerobiłam chyba wszystko z psychoogii od depresji po asertywność i rózne choroby, i jeszcze żeby było śmieszniej mój kolega / tak samo prześladowany a obecnie nauczyciel angielskiego / ten mój sposób zapisywania słów i wyrażen zamieścił w swojej pracy pod hasłem, jak nie należy się uczyć, ha ha - no cóz ja do dzisiaj jak mam zapisać coś to wolę to rysowac, najlepiej jakieś skojarzenia i krótkie hasła - polecam niesamowicie wyrobilo mi to zakres słownictwa, często przypominam sobie jakieś słówka, które sama nie wiem kiedy się nauczyłam, często do niczego mi nie potrzebne, a wracając do mojej szkoły-
w tej chwili na pewno uciekałalbym z tej szkoły gdzie.. i porozmawiałabym z Dyrekcją, ale wtedy skończyło się na tym, ze w jawnej ankiecie każdy dał mu złe oceny opisowe, ale cóż , było jeszcze gorzej; z tego co wiem ten nauczyciel dalej tam uczy, te same metody , ludzie nadal narzekają z tego co wiem, i nic się z tym nie robi , dziwne? może reagują tak jak ja i moja grupa kiedyś? poza tym uczą tam tez inni lektorzy z tego co wiem ok, więc nie podaję nazwy szkoły, uważam że to nie ma sensu, ale zwracajcie na to uwagę, w końcu zdecydowalam, że i tak się angielskiego nauczę i w jakiś sposób te moje niepowodzenia mnie bardzo wzmocniły, była kolejna szkoła, lepsi i gorsi, ale jednak oceniam ich na plus lektorzy, którzy w jakiś sposób mi pomogli sie uczyc ; i z własnego doświadczenia wiem że renoma, wielkość szkoły, cena to są sprawy drugorzędne, tak naprawdę liczą się ludzie, którzy taka szkołę tworzą czyli lektorzy, później np. chodziłam na zajecia do negatywnie ocenianej Profi, Metodystów i opłaciło się, poza tym zawzięłam się i nauka tego języka to obecnie dla mnie przyjemność - mam jakieś silne wewnętrzne przeświadczenie, że muszę ten język poznać perfekcyjnie, a w sumie nic mnie zewnątrz do tego nie zmusza,

pozdrawiam
ja zwiedziłem parę szkól, zahaczyłem o parę języków, ale wtedy się tak nie pyskowało na szkoły czy lektorów. Na zajęcia chodziło się z przyjemnością. No i nikt nie atakował uciążliwymi metodami reklamowymi. Myślę, że nie można się dać zwariować, chodzić tam, gdzie można się miło czuć i nauczyć.