Pomysł na pracę jako nauczyciel.

Temat przeniesiony do archwium.
Mam pewne przemyślenia poparte praktyką w pracy w szkołach państwowych i jako lektor prywatnie. Dobrzej jest wiedzieć czego się chce w tym wszystkim. Kandydat absolwent najczęściej nie ma pojęcia o co chodzi, bo nie pracował jeszcze w szkole i ma tylko jakieś wyidealizowane wyobrażenia, które oczywiście są najczęściej zupełnie sprzeczne z realiami. Późniejsze zderzenie z rzeczywistością bywa często bardzo bolesne.
Dlatego interesują mnie takie różne "sposobiki", mocno praktyczne fortele, podstępy służące do tego aby się w tym zawodzie dobrze "ustawić" w jak najlepszym znaczeniu tego słowa "ustawić".
Ja mam wiele przemyśleń. I czekam pilnie na odzew. Oczywiście nie chodzi tu o to żeby komuś zdradzać swoje fortele, ale tak ogólnie. Nie jesteśmy przecież chyba wszyscy bezgranicznie ufni co do systemu i że on, bez naszego kombinowania, zapewni nam godziwą pracę i życie.
Zapraszam do rozmowy.
ale o co ci chodzi, bo nie rozumiem?
O to chodzi czy chcesz zarobić pieniążki i mieć spokojną i bezpieczną robotę. I o szybką ekspresową odpowiedź.
Problem polega na tym, ze chociaz jeden nauczyciel/lektor znalazl sobie 'swoje sposoby' na cos, to nigdy a nigdy nie znaczy, ze te 'same sposoby' uda sie drugiemu czalowiekowi uzyc. W pracy tez 'ujawnia' sie twoje podejscie, i wiedza ktora chcemy przekazac (w tej dziedzinie czy innej) przez jednego bedzie dobrze przekazana, a przez drugiego nie. To wszystko zalezy jakie masz podejscie do pracy.
Realia za zawsze inne jak sobie wyobrazales, bo niewiadomym jest to, do jakich dzieci/ludzi bedziesz sie odnosil. To wszystko przyjdzie z doswiadczeniem.
Realia, realia. Sposoby, sposoby. Niekonkretne to jakieś. Bo ja widzę w koło wszędzie super fachowców którzy, jak mi się wydaje, badając realia, delikatnie mówiąc, nic nie umieją robić i niczym się nie interesują wcale od skończenia studiów tylko nabijaniem kasy i odcinaniem kuponów od dyplomu mgr. Jakie są te moje "realia" oceny. Przykład. Mam na spółkę grupę 5x6 godzin w tygodniu, nie ma mnie 3 dni, przychodzę i co widzę, materialne "realia", tzn. przez 3x6 godzin zrobione 1,5 str z podręcznika z pominięciem wielu punktów. Nic poza tym nie było robione poza luźną gadką i wypisywaniem na tablicy.
Mnie chodzi tu o to, aby konkretnie podać kto ma jakieś konkretne zainteresowania, mimo wszystko, że już po studiach, ale jednak dalej gdzieś patrzy w "górę", ma jakieś idee, a nie jakieś tylko miękkie sposobiki tylko do tego żeby mieć jak najwięcej godzin za jak najwyższą stawkę.
Krótko mówiąc trzeba być "miłym" i "ładnie się prezentować" i zawsze uzasadniać za wszelką cenę wartość i słuszność swojej nieistniejącej grupy zawodowej (bo to w zasadzie tylko zlepek jednostek, manipulowanych dowolnie przez tych co nimi zarządzają.
Nie da się wykroczyć poza jakiś krąg, pozostając jednocześnie przez cały czas wewnątrz. Nie da się czymś zainteresować jeżeli nie jest się choć czasami na NIE. Bez jakiejkolwiek krytyki stanu rzeczy niemożliwy jest żaden postęp. Skoro wszystko jest dobrze to po co czegoś chcieć. Jest OK. Mamy tylko się dostosować do realiów i super. "Nie podoba mu się coś. Nic nie wie. Nic nie umie. My to wiemy wszystko. Bo nam się podoba wszystko. A ci co im się coś nie podoba to są wariaci jacyś. Przecież życie jest piękne i wszystko się zgadza nam, i wszyscy są super pracownikami". A zawsze można kogoś z pozycji kręgu większości zmieszać z błotem i i tak się nie obroni. Większość zabije wszelkie aspiracje. 'A po co. A my już to zrobiliśmy, itp.
Zawsze moze sie wydawac, ze 'nowy' moglby cos zrobic lepiej, inaczej, z wiekszych zapalem, lepsza efektywnoscia. Tylko ze niema nic nowego na swiecie. Moze jest tak, ze wszyscy inni ktorzy 'tam' czy gdziekolwiek pracuja, juz wszystko przezyli i doswiadczenie ich nauczylo. Tez mieli zapal na poczatku, tez widzieli bledy, tez szanowali siebie i innych, ale zycie tutaj 'realia' dawno wybilo im to z glowy.
Nie ma nigdy niczego nowego? Jest. Wszelkie wynalazki. Twórczość. Nauka. To nie są jedynie kompilacje tego co wcześniej zostało ustalone. Założenie z góry że "nowe" nic nie wniesie bo "stare" już to ustaliło jest błędne.
Problem jest w tym, że to "stare" zostało zdominowane przez konformizm. Ci co zawsze tylko bronią starego, tak na prawdę bronią tylko status quo, bronią swego nieuprawnionego szefowania nad wszystkim. I swego i innych wygodnego nieróbstwa. W najlepszym wypadku za "ciężką i rzetelną" prace zapodaje się wypisywanie tabelek uśredniających wyniki testów, różne puste statystyki, robienie po nocach rzeczy bez sensu innego jak tylko wykonanie rozkazu.
Nie ma nic nowego, znaczy że w epoce jaskiniowej były komórki Samsung S8.
Mimo wszystko prawidłowym podejściem chyba jest takie. Tu a tu w literaturze jest to a to. Należy określić metody badawcze, bo to chyba można wiele dopowiedzieć aby osiągnąć to a tamto. I dalej. Jednakowoż główną przyczyną jest "doświadczenie" które mówi że nic nikomu nie jest potrzebne i że koniecznie trzeba skupiać się na jałowym narabianiu czegoś bo tak chce góra. I wtedy pozostaje to najważniejsze. JAK to ominąć, co wykombinować aby uniezależnić, oderwać, uwolnić się od pomroczności tych doświadczeń.
Jak coś zrobić, co w zasadzie w tym układzie zamkniętym jest całkowicie nieosiągalne.
Zgadzam sie z toba w 100 procentach. Kiedys, dawno temu, tez tak myslalam.
Ale czy moge prosic o tylko jedna rzecz, popracuj tak 2 czy 5 czy 10 lat i wtedy po 'doswiadczeniu realiow' dodaj cos od siebie tutaj na forum. Bede cierpliwie czekala.
Czy ja gdzieś podawałem że nie pracowałem czy że jestem absolwentem? Nie pamiętam.
Nie ma idei, nie ma sensu. Jest tylko pomieszanie alienacji z abnegacją.
Temat przeniesiony do archwium.

« 

Pomoc językowa

 »

Pomoc językowa