Iga, no właśnie, u mnie jest podobnie :D
tzn. ja przygotowuję się do CAE a książkę mamy na poziomie Elementary (przerabiamy ją półtorej roku i jeszcze nie skończyliśmy :P), a w ogóle jak przyszlam do liceum, to okazało się, że mamy uczyć się od początku! Na szczęście zrobiłyśmy z koleżanką małe zamieszanie, no i udało się nieco wyżej, choć w sumie co z tego :P
Nauczycielka, nie powiem, niby się stara, daje nam czasem jakieś dodatkowe testy, ale czasem daje je też reszcie klasy, w zeszłym roku np. nie było normalnych sprawdzianów (no wiecie, przerabiamy ileś tam rodziałow, potem z tego test czy coś) tylko właśnie jakieś czytania ze zrozumieniem i inne takie, tak więc reszta klasy nawet nie była w stanie sie na to przygotować, bo i jak? Nie dziwię sie, ze sie wkurzali.
Poza tym nie podoba mi się używanie tylko angielskiego na lekcji (chodzi mi teraz o grupę początkującą), w takie coś mozna się bawić na dodatkowych kursach - bez ocen, bez stresu, a nie w szkole, gdzie człowiekowi gramatykę po angielsku tłumaczą, potem daja jakieś polecenie, a jak sie nie zrobi (bo sie nie rozumie!) to jeszcze krzyczą.... chore.
A stosunek uczniów do nauki to już w ogóle inna bajka...
Co do bardziejn konkretnej odp. na pytanie z tematu - mnie osobiście brakuje rozmów... bardzo mało
mówimy po angielsku, a jeśli juz, to zazwyczaj czytamy tylko...poza tym uczymy sie za mało słowek, nie ma żadnych spr. ze słowek.
No i jeszcze wymowa mojej psorki - to jej \"łizałt\" (without) kompletnie mnie rozbraja ;))))