angielski a inne języki, co najtrudniejsze?

Temat przeniesiony do archwium.
Zastanawia mnie jaki poziom trudności prezentuje angielski na tle innych języków. Panuje powszechnnie opinia, że angielski jest łatwym językiem. Jednak wiele osób wypowiadających się o tym nie zna w ogóle żadnego języka obcego. Stąd moje pytanie głównie do osób znających przynajmniej 2 obce języki, czy angielski był łatwiejszy do nauczenie od innych, czy trudniejszy, a jeżeli tak to pod jakimi względami (chodzi mi o coś w stylu - np."łatwiejsza wymowa w tym języku, ale trudniejsza gramatyka")? Uczę się na razie tylko angielskiego i też wydaje mi się prostym językiem. Najtrudniejszym aspektem jest dla mnie rozumienie ze słuchu. Ale chciałbym poznać opinię osób mających jakieś porównanie. Co było dla Was najtrudniejsze do nauczenia w angielskim, i jak ma się on do innych języków?
wiele osob z ktorymi rozmawiam, twierdzi, ze angielski jest bardzo prosty na poczatku, potem, gdy jest sie bardziej zaawansowanym przychodza problemy z wynikajace z olbrzymiej ilosci slow. Mam na mysli precyzyjnosc wypowiedzi.
Francuzi maja chyba najlatwiej, gdy chodzi o angieslkie slownictwo. Francuskie panowanie na wyspach zrobilo swoje (kulinarne i prawne aspekty).

Uwazam, ze Slowianom latwiej jest opanowac jezyki slowianskie ze wzgledu na podobienstwa wszystkich tych jezykow. Uczylem sie rosyjskiego przez 2 lata wprawdzie to tylko powierzchowna znajomosc ale latwiej jest mi sie domyslec z kontekstu o co chodzi (gdy nie znam wyrazow) niz gdy slysze cos po francusku.

Jako kryterium trudnosci postawilbym rodzine jezykowa z ktorej sie pochodzi (odpadaj problemy z odmiennoscia gramatyczna).
>czy angielski był łatwiejszy do nauczenie od innych, czy trudniejszy

Dla polaka na 100% rosyjski jest latwiejszy niz kazdy inny nie slowianski jezyk.
Natomiast ze wzgledu na swoja wszechobecnosc, angielski dla Polaka pewnie bedzie latwiejszy niz kazdy inny nie slowianski jezyk. Podobno wloski jest tez latwy dla Polakow ale osobiscie nic nie moge na ten temat powiedziec.
Moim zdaniem angielski jest faktycznie jednym z najłatwiejszych języków. Chodzi przede wszystkim o niemal zupełny brak form fleksyjnych.

Druga sprawa - bogactwo słownictwa. Uczę się niemieckiego, jestem na poziomie średniozaawansowanym. Szukam nowych słów do nauki i kompletna porażka - o ile w języku angielskim warto się nauczyć 10-20 tysięcy wyrazów, bo każdy z nich ma sens i jest przydatny, to jak biorę słownik niemiecki, który ma np. 8 tysięcy haseł, to z tego kilka tysięcy to potworki typu "międzylądowanie" albo "Akwizgran". Przepraszam, gdzie są odpowiedniki tych 20 tysięcy słów angielskich? Jak mam mówić po niemiecku znając kilka tysięcy wyrazów i to bardzo dziwnych? Ciekawe czy to tylko moje wrażenie, czy inni też mają podobne problemy?

A co do bogactwa słownictwa w angielskim - nawet przeciętnie zdolna osoba może sie uczyć 20-30 słówek dziennie poświęcając na to 0,5-1 godzinę. Jak łatwo policzyć, w ciągu roku można opanować 6-10 tysięcy słów, co wystarcza na początek, a po kolejnym roku nawet 20 tysięcy, co pewnie jest tym "ogromnym bogactwem" (według mnie rozsądnym minimum). A jeśli ktoś pisząc o "ogromnym bogactwie" ma na myśli np. pół miliona słów, to zupełnie inna bajka...
>Druga sprawa - bogactwo słownictwa. Uczę się niemieckiego, jestem na
>poziomie średniozaawansowanym. Szukam nowych słów do nauki i kompletna
>porażka

A gdzie szukasz tych słów? :-)
Zaczynam robić bazę do SM, może się zamienimy za jakiś czas? ;-)
Napisz do mnie na ang(malpa)akmeo.pl to Ci wyślę, co mam :). Tylko że ja to mam w postaci tekstowej lub w Excelu, bo używam własnego programu do nauki słówek - SuperMemo jest mało wydajne :).
ukończyłam filologię angielską, i uczę się również języka włoskiego, od około 4 lat, nie jest to dużo ale moim zdaniem bardzo łatwo przyswaja się ten język. Co więcej, mogę nawet stwierdzić, że język włoski jest łatwiejszy od angielskiego. Nie tylko wymowa języka włoskiego sprawia o wiele mniej problemów niż angielskiego, ale również pisownia oraz zasób słownictwa też nie są nie do opanowania. Różnica między angielskim a włoskim polega na tym, że włoska gramatyka ma odmianę czasowników, ale biorąc pod uwagę to że naszym języku ojczystym też odmieniamy czasowniki więc nie ma z tym dużego problemu. Oczywiście spędziłam trochę czasu we Włoszech i co ciekawe, po roku !! nauki naprawdę niezbyt intensywnej potrafiłam się dobrze porozumieć a nawet wzięto mnie za włoszkę hi hi, co było najlepszym komplementem, tak więc podsumowując moje dywagacje uważam, że WłOSKI JEST łATWIEJSZY niż angielski,

pozdrawiam serdecznie
Jestes po filologii angielskiej i twierdzisz, ze angielskie slownictwo jest nie do opanowania ?
A jesli chodzi o wymowe angielska to nie rozumiem w czym problem. Wypowiedziec tak, zeby english speaker zrozumial nie jest trudno, a wymowa poszczegolnych slowek w 95% jest logiczna. Dla mnie z tych 5% najgorsze sa zapozyczenia francuskie ;-)

Co do tematu: nie mozna jednoznacznie stwierdzic jaki jest najlatwiejszy jezyk dla wszystkich ludzi zyjacych na swiecie. Duzo zalezy od pierwszego jezyka. Jednak ogolnie rzecz ujmujac angielski jest jednym z latwiejszych jezykow swiata (i wartym poznania - duzo osob moze sie porozumiewac w tym jezyku). A glownym powodem tego jest, jak juz wczesniej Marceli Kubik napisal, (prawie) zupelny brak form fleksyjnych. Poza tym bardzo latwo jest zdobyc (mieszkajac w Polsce) materialy do nauki angielskiego. Nie mowie o pisaniu/czytaniu/mowieniu, bo z tym to moze byc jak z innymi jezykami, ale sprobuj ktos znalezc jakies wloskie czy holenderskie seriale, tyle zeby moc cwiczyc sluchanie codziennie, tj. przykladowo 1 odcinek dziennie. Jesli chodzi o takie seriale/filmy w j.angielskim to naprawde mozna wybierac i przebierac.
do Marceli Kubik- nie pomyliles sie, mowiac bogactwo jezykowe nie mialem na mysli 20 000. Z 20 000 to mozesz sobie smialo porozmawiac, ale szalu nie zrobisz. Czesto jako przyklad szczegolnie elokwentnego faceta stawia sie Churchill'a, ktory slynal z uzywania ok. 60 000 slow w swojej codziennej korespondencji, a zwazywszy na to jak swiat sie rozwinal od tamtego czasu, gdyby zyl wspolczesnie z pewnoscia potroilby te liczbe. W Polsce dzieci idace do szkoly podstawowej uzywaja co najmniej 20 000 slow ale do uczniow szkoly sredniej sie nie umywaja.
Co do akcentu, to rzeczywiscie, gdy Cie rozumieja to juz jest git, reszta przyjdzie z czasem.
Mowiac o rosyjskim chcialem podkresli to, ze przy jednakowym wkladzie pracy postepy bylyby o wiele szybsze niz w angielskim. Temu chyba nikt nie zaprzeczy.
a z tymi 20-30 slowami dziennie to wy na serio? Wydaje mi sie, ze po miesiacu nazbiera sie tyle slow, ze na sama powtorke trzeba poswiecic pare godzin.
Nie mam takiego doświadczenia z SuperMemo, mówię o programie, który sam napisałem i który, przynajmniej dla mnie, jest 2-3 razy efektywniejszy. Kiedyś w SM wyszła mi średnia 40-50 słówek na godzinę w ciągu kilku miesięcy, wliczając powtórki. Teraz przekraczam 100, bo metoda jest lepsza. No i w związku z tym zaczyna mi brakować normalnych słówek niemieckich ;).
>Mowiac o rosyjskim chcialem podkresli to, ze przy jednakowym wkladzie
>pracy postepy bylyby o wiele szybsze niz w angielskim. Temu chyba nikt
>nie zaprzeczy.

ja zaprzeczę.
to kwestia indywidualna.
20-30 slowek dziennie to nie jest duzo. po miesiacu masz moze 60-80 (jak nie mniej) powtorek. na wikipedii sa artykuly o sposobach zapamietywania, poczytaj - dosyc interesujace.

>W Polsce dzieci idace do szkoly podstawowej uzywaja co najmniej 20 000 slow
a skad to wiesz? nie bylbym tego taki pewien.

>Czesto jako przyklad szczegolnie elokwentnego faceta stawia sie Churchill'a, ktory slynal z uzywania ok. 60 000 slow w swojej codziennej korespondencji, a zwazywszy na to jak swiat sie rozwinal od tamtego czasu, gdyby zyl wspolczesnie z pewnoscia potroilby te liczbe.

Srednio chce mi sie wierzyc zeby ktokolwiek uzywal 180.000 slow w codziennej korespondencji. Znac, to moze i sa tacy co tyle znaja, ale zeby uzywac w codziennej korespondencji to watpie.
dlatego Churchill byl wlasnie wyjatkowy.

z tymi dziecmi mialem na mysli pasywna znajomosc znajomosc slow i rozumienie, nie uzywanie,chciaz to zalezy indywidualnie od osoby.

Jezyk rosyjski jest tak podobny, ze naprawde uwazam, ze uczyc sie go mozna samoistnie, poza tym to moim zdaniem najladniejszy jezyk swiata. Rosjanie natomiast to inna bajka, siegajac do historii...
tak sobie mysle, ze z tymi 20 000 w tym wieku to jednak przesadzilem. Mam kuzynostwo w tym wieku i 20 000 to jednak troche za duzo
20-30 dziennie, na pocztku spoko, ale gdy ktos zna juz powiedzmy 10 000 to chyba zaczynaj sie schody, z checia poczytam o tych metodach, masz moze jakis konretny adres strony?
ja sobie mogę porównać angielski z hiszpańskim, kończę filologię angielską, a mój hiszpański goni angielski i zauważam, że angielski jest dość łatwym językiem do opanowania jeżeli chodzi o podstawową komunikację, początki są dość łatwe, potem gdy już mamy wrażenie, że całkiem nieźle sobie z angielskim radzimy zaczynają się pojawiać schody
a hiszpański ma moim zdaniem na odwrót, dużo pracy należy poświęcić żeby zacząć mówić w miarę gramatycznie i swobodnie, potem jest znacznie łatwiej bo zostaje w sumie jedynie poszerzanie słownictwa.

Oczywiście nastawienie tez ma tu sporo do powiedzenia ;) Wszystko jest względne :P
>20-30 dziennie, na pocztku spoko, ale gdy ktos zna juz powiedzmy 10 000 to chyba zaczynaj sie schody

tylko ze jak miales np. 5 powtorek danego slowka to nastepna masz za 3 miesiace, a kolejna np. za 6.

>z checia poczytam o tych metodach,
>masz moze jakis konretny adres strony?
zaraz poszukam tego, podam link jak znajde.
http://pl.wikibooks.org/wiki/Organiczna_technika_studiowania

zwroc uwage na krzywa zapominania.
dzieki, rzeczywiscie godne uwagi. Zastanawia mnie czy metoda H.B. ma praktyczne zastosowanie w nauce jezykow obcych?
chcialem napisac Tonego Buzana:)
Mnemotechniki mają ograniczoną skuteczność. Dobre są w pierwszym etapie uczenia, ale trudno sobie wyobrazić, że ktoś tworzy 20,000 skojarzeń dla 20,000 słów - czas, który na to potrzeba znaczenie przekracza czas uczenia tradycyjnego.

Osobiście najczęściej uczę się "mechanicznie", bez zastanawiania się, a dopiero zwracam uwagę na najbardziej "oporne" słówka i wtedy używam mnemotechnik, zwykle prymitywnej wersji tzw. "key-word method", czyli po prostu skojarzenia obcego wyrazu z czymkolwiek. Np. "fuel" kojarzy się "full" itd. - od pewnego etapu wszystko jest do czegoś podobne. Zwykle to już wystarczy. Nigdy nie tworzyłem skomplikowanych obrazów, bo mam pamięć raczej słuchową - słyszę słówko w głowie, a nie widzę obraz.

Piszę tylko o tym, co ja robię - inni mogą mieć inne metody i jeśli działają - super. Robiłem badania do magisterki z teorii pamięci i wyszło mi (zupełnie uczciwie - statystycznie, aż byłem zdziwiony siłą związku), że obrazki pomagają zapamiętywać - grupa z obrazkami obok tłumaczeń zapamiętała ok. 20% więcej materiału w porównaniu z grupą kontrolną. Osobiście byłem zdania, że wyjdzie na odwrót i że dwocipne obrazki będą PRZESZKADZAĆ. No cóż, człowiek się uczy całe życie, nawet na studiach ;).

Teoria związana z użyciem obrazów do zapamiętywania jest bardzo skomplikowana - tzw. dual coding thoeory niejakiego Paivio (nie mylić z bardziej znanym doktorem Pai-Chi-Wo ;). W uproszczeniu chodzi o to, że mamy jakby dwa kanały - wzrokowy i słuchowy i są one w miarę niezależne, ale mają ograniczoną pojemność. Tak więc optymalnie jest patrzeć na obce słówko i słyszeć jego wymowę, bo zajęte są równolegle oba kanały.

Co do problemów z nauką po 10,000 - nie przesadzałbym - im więcej się wie, tym łatwiej się uczyć :).
Temat przeniesiony do archwium.